Witajcie
Każdy z nas ma wzloty i upadki. To samo życie.. prawda? Raz jest lepiej, raz gorzej... Wczoraj było dobrze, gdyby nie ten refluks... ale to jeszcze jestem w stanie znieść. Bo przecież można odstawić te produkty które nam szkodzą, prawda... i połowa sukcesu. Ale co zrobić jeśli bliscy podcinają ci skrzydła.. traktują z góry, traktują jak zło konieczne? Co zrobić gdy nie masz wsparcia?
To gorzej znieść niż refluks. Dziś miałam taki popis mojego taty... przez córkę M, że hmmm poczułam się malutka, niechciana, do dupy jednym słowem i nic nie warta. Dalej było tylko gorzej.... Zjadłam produkty, które miałam odstawić, których nie powinnam zjeść. Dlaczego? Bo nie wytrzymałam ciśnienia, które podniósł mi ojciec i córka M. Dlaczego ? Bo jestem tylko człowiekiem, który upada i się podnosi. Nie, nie objadłam się, w zasadzie zjadłam malutko, alr produkty których nie powinnam. Czy noc będzie stracona? Nie wiem. Ale kupiłam siemię lniane i od dziś piję...więc jak będę miała atak, wezmę siemię.
Nawaliłam, ale pod względem jedzenia i sytuacji domowej.... ale nie nawaliłam z krokami. Na chwilę obecną mam ich 17176 i pewnie jeszcze trochę wpadnie. To kroki zaliczę dziś do treningu, bo nie ma opcji abym wskoczyła na rower czy orbitreka - refluks dziś na to nie pozwala.... Wystarczająco dostała stresu i czuję żołądek, więc wysiłek nie jest wskazany. Nie chciałabym wylądować w szpitalu :(
Chcę aby ten dzień się skończył, chcę się położyć, obudzić jutro.... w dobrym humorze. Z pozytywną energią, ale czy to będzie możliwe? Wątpię. Jutro muszę iść z córką M na bilans... ale zanim pójdziemy, ona będzie czekała u moich rodziców... bo ja nie mam wstępu, przez nią. Załatwię swoje sprawy, potem odbiorę moją córkę ze szkoły i do domu. W domu będę czuła się bezpiecznie.
Może gdybym nie była taka uparta, to mogłabym do nich pójść. Oczywiście mama nie ma nic przeciwko, ale po dzisiejszych słowach ojca... nie mam ochoty tam być. Żal mi w tym wszystkim mamy... Boli mnie to jak czasami mój ojciec traktuje mnie, moją córkę.. a córkę M.... cokolwiek ona zrobi, jest idealna... a my z córką nie. To przykre, jak podchodzi do obcych osób, a swoich bliskich. Nie raz mi pomógł, ale słowa jakie temu towarzyszyły... nie były tego warte.
Przepraszam... ale musiałam to z siebie wyrzucić... Mimo wszystko pamiętajcie, aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia :* :*