Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chudnę, tyję i tak bez końca- widać efekt jojo jest mi potrzebny

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55575
Komentarzy: 973
Założony: 26 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 2 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fiolkowaglowa

kobieta, 39 lat, Takieladnenamapie

164 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Piękny, wypłaszczony brzuszek na lato

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2012 , Komentarze (13)

Dzień dobry, 


Kryzysu ciąg dalszy. Waga odbiera motywację- dzisiaj znowu było 64.4 :( A diety przecież pilnuję. 


Dzisiaj upiekłam mój pierwszy chleb - specjalnie przebudziłam się o 6 żeby go tylko wstawić do piekarnika i potem szybko myk do łóżka i jak się obudziliśmy to był już gotowy i w całym domu pachniało świeżym, ciepłym chlebem. 


Po raz pierwszy od ponad miesiąca jadłam pieczywo ;) Mniam. 



Miłego dnia


20 listopada 2012 , Komentarze (4)

Hej Dziewczyny,


Przede wszystkim dzięki za Wasze komentarze. Wiem, że muszę się ogarnąć. Te 2 dni (niedziela-pon) były mega ciężkie dla mnie. Myślę, że to może jakiś kryzys. 

Wczoraj nawet do ostatniej chwili zastanawiałam się czy iść na Zumbę czy nie. Poszłam.

W sumie było nawet spoko. Bardzo szybko mi minął czas i dobrze mi się ćwiczyło- chyba najgorzej jest się zmusić żeby w ogóle coś zacząć. 


Waga mimo ćwiczeń i diety mnie dobija. Dzisiaj było równo 64 kg czyli więcej niż na pasku. 


Na szczęście cm w talii i brzuchu utwierdzają mnie w przekonaniu, że nic złego się nie dzieje- wręcz przeciwnie- w talii tak jakby znowu ubyło- to pewnie od tego ciągłego wciągania brzucha ;) 



Miłego dnia Wam życzę.

19 listopada 2012 , Komentarze (6)

Cześć Dziewczyny,


Kryzys wczoraj  miałam. Chciałam się poddać i objeść jak świnka. Wszystkim co w lodówce, wszystkim co możliwe i na dokładkę zamówić pizzę i kupić colę. 


Przetrwałam (chociaż nie bez uszczerbku na diecie - podjadłam znaczną ilość słonecznikowych pestek i moreli suszonych). 

Wszystko to mnie oczywiście lekko przytkało i dzisiaj się czuję się ociężała. 


Może wytrzęsę na Zumbie. 



Najgorsze jest to, że ostatnio ciągle do mnie wraca pytanie- po co mi to wszystko? co to da, że sobie odmawiam wszystkiego co lubię :/


Widać jestem ewidentnym krótkodystansowcem.....


Tak czy inaczej miłego dnia dla Was. Buziaki

17 listopada 2012 , Komentarze (5)

Hej Piękne, 


Mam nadzieję, że sobota mija wam lekko i przyjemnie. 

Ja się dzisiaj pomierzyłam i ważyłam. No więc Vitalia mi mówi, że poziom tłuszczu spadł o 1%. No i super- jeszcze tylko 3 % i będę mieścić się w normie (cały czas powtarzam sobie, że muszę więcej ćwiczyć i cały czas odwlekam ten moment) 


Waga nareszcie wróciła do wtorkowej czyli 63.7 kg Szybciutko zmieniłam pasek żeby nie zdążyła urosnąć. 


No i poleciało mi parę centymetrów- niestety najwięcej w cycuszkach 


Ale jest też chudsze udo i talia no i brzuszek ładnie mi się wypłaszczył ;) 


Jeszcze tylko jeden kilogram w dół i uda mi się osiągnąć urodzinowy cel. 

Nadal nie jem słodkości i nie piję alko. 


Na dzisiaj w planach, sprzątanie, gotowanie i zakupy.


Miłego dnia Wam życzę.


15 listopada 2012 , Komentarze (2)

Dzień dobry :) 


Ależ się wczoraj objadłam na kolację! zdecydowanie za dużo zjadłam! ze 3 plasterki salami + pół wędzonej makreli+ 35 g sera pleśniowego! 


Chyba zima idzie bo jak się przyssałam od jedzenia to nie mogłam przestać....

Na szczęście kolacja była przed 19 i dzisiaj nie odbiła się zbytnio na wadze. 


Poza tym u mnie nic ciekawego... nie ćwiczyłam wczoraj. Dzisiaj czekają mnie zakupy więc też nie wiem jak to będzie a jutro chętnie pojechałabym na siłkę ale zobaczymy co na to mój M. 

W sobotę może udałoby się nam pójść na łyżwy :D



Tak w ogóle to zaczyna mi brakować słodkości (głównie dlatego, że wszyscy dookoła je jedzą i mnie częstują) ale jeszcze 15 dni wytrzymam ;) 


A potem sobie zrobię pysznościowego urodzinowego torta i się z nikim nie podzielę! :D



Miłego dnia Słońca

14 listopada 2012 , Komentarze (4)

Hej Piękne, 


Humorek po woli wraca do normy. Waga znowu w górę na 64- nie jest źle- wiem, że po niedzieli spadnie ;) Nadal nie jem słodkości i nie piję alk. Wczoraj za to na obiad skusiłam się na tortillę z pasta fasolową i kurczakiem. Mniamki. Żałuję tylko tej pszennej tortilli


Dzisiaj byłam u endokrynologa i rozmawiając z panią uświadomiłam sobie, że od początku schudłam już 7 kgWiem, że w porównaniu z Waszymi paro-nastoma to nic ale dla mnie to wielki sukces :) Jak przyszłam na Vitalię i zobaczyłam, że mam do schudnięcia 11 kg to się przeraziłam. Stwierdziłam, że przecież to niemożliwe- że się nie ogarną. A tu proszę- bliżej jestem niż dalej. 


Poza tym pani mnie załamała swoim 'niechciejstwem' bo nie wiem jak to inaczej nazwać. W pracy mamy głupią zasadę, że każdy ma dofinansowanie do obiadu ( ok 5 zl na dzień). Dofinansowanie można dostać albo na jedzenie w stołówce (i tak mają to zorganizowane z automatu wszyscy- specjalne karty, na które nabija się ceny obiadów i na koniec miesiąca potrącają z pensji należność za obiady - dofinansowanie) albo można raz na miesiąc dostawać bony żywnościowe ( do wykorzystania wszędzie- ostatnio widziałam, że można nawet nimi płacić za siłownię ;D). Żeby dostać bony trzeba mieć zaświadczenie od lekarza, że potrzebujesz specjalnej diety (prawda jest taka, że kto choć raz jadł na naszej stołówce to potem powinien oczyszczać kiszki przez pół roku specjalną dietą).


Tak czy siak poprosiłam panią o zaświadczenie, że potrzebuję specjalnej diety. A ona zaczęła się rozwodzić nad tym, że to głupie, że to my powinniśmy mieć do wyboru a nie lekarz ma o tym decydować itd itp.... No i zaświadczenia nie dała. Po prostu- bo dla niej to głupie i nic ją nie obchodzi, że nie ja to wymyśliłam. Tak jest i już. Napisała mi na szczęście pod wynikami badać, że proponuje dietę  i tyle. Dobre i to. Jak się uda to z tym papierkiem wykłócę sobie bony ;) 


 (dla informacji- w stołówce nie jadłam już od ponad pół roku.  ucieka mi z kieszeni jakieś 100 zł miesięcznie- bo - niby z własnej woli- nie korzystam ze środków socjalnych) Nie rozumiem dlaczego miałabym nie walczyć o swoje. Jakimś dziwnym trafem wszystkie dinozaury z administracji mają bony.... 


Badania wyszły okej. Jeden hormon mam ponad normę ale TSH już się mieści w widełkach (co prawda bardzo wysoko w górnej granicy ale się mieści ;))


Ale się rozpisałam- chyba musiałam się wygadać. 


Te, co dotrwały do końca serdecznie pozdrawiam i życzę Wam miłego dnia. 





13 listopada 2012 , Komentarze (5)

Hej Słoneczka, 


Doczekałam się 63 na wadze ;) Co prawda z dużą końcówką ale zawsze. Wiem, że jeszcze waga podskoczy- zawsze tak robi po znacznym spadku ale i tak jestem szczęśliwa.


Wczoraj na Zumbie zrobiło mi się słabo parę razy. W ogóle nie miałam powera żeby ćwiczyć ale i tak dałam z siebie ile mogłam i wracałam do domu całą mokra ;) 


Dzisiaj nie idę- musimy zmienić w  końcu opony, a poza tym skończyła mi się kasa na karcie i skąpie na razie żeby ją dobić. Postaram się poćwiczyć w domu. 


Humor już lepiej chociaż zadra w serduszku trochę się 'przesunęła' i znowu kłuje. Przejdzie ;)


Miłego dnia Wam życzę 

12 listopada 2012 , Komentarze (5)

Cześć Dziewczyny,

Zważyłam się rano i mimo poweekendowego napuchnięcia było 64.2 kg :) Zmieniłam pasek- będzie mnie motywować do dalszego gubienia... A dzisiaj gubić będę na Zumbie ;)


Wczoraj miałam kiepski  wieczór- odezwały się smutki z przeszłości. Nie mogłam spać, przepłakałam  pół nocy. Człowiek to jednak głupi jest :/ 

A dzisiaj obudziłam się z potwornym bólem łepetynki. Gorszym niż mega kac. 

No nic. Wzięłam tablety - może przejdzie. 


Miłego dnia życzę. 




10 listopada 2012 , Komentarze (4)

Hej Dziewczynki,

Troszkę sobie połyżwowałam dzisiaj. Na rozpoczęcie sezonu zrobiłam parę kółeczek. Trochę się wymarzłam i jak wróciłam to musiałam odtajać pod kołderką ;) 


Ogólnie mimo tego, że mamy gościa staram się trzymać dietę. Nie jem pieczywa, słodyczy a z alko pozwoliłam sobie tylko na jednego drinka z mleka i kieliszeczka orzechówki. No dobra- zjadłam parę precelków solonych mniam mniam- nie mogłam się oprzeć ;) 


Zważyłam się rano- 65.1 :/ moje 64.4 poszło w niepamięć. Z tego wszystkiego nie chciało mi się już mierzyć i nie aktualizowałam paska. 

Mam nadzieję, że po weekendzie wrócę do formy ;) 


Miłej reszty weekendu

9 listopada 2012 , Komentarze (2)

Hej Piękne,


Upiekłam pasztet- mój pierwszy w życiu. Strasznie dużo z tym roboty ;)

Upiekłam też ciasto- tartę jabłkowo-jogurtową- wygląda pysznie ale z racji niejedzenia słodyczy (którego się dzielnie trzymam) będę mogła jedynie popatrzeć jak inni wcinają. 

Poza tym zrobiłam też sałatkę kurczakowo ananasową i padłam z wycieńczenia o północy ;)

Nie miałam już kiedy ćwiczyć. Oczywiście się też nie wyspałam. A dzisiaj przyjeżdża znajomy i też nie będę miała jak poćwiczyć. 


Dietę trzymam - zjadam ok 1400 kcal ( i ciągle liczę chociaż nie wiem czy dobrze). Problem w tym, że nie chudnę. Waga skoczyła na 65 i stoi w miejscu :/ No nic. Może jutro jak chłopaki pójdą z domu to wypocę zbędne kiloski. 


Miłego dnia Babeczki słodkie.