I tak, wiem- to co mnie spotyka to żadne nieszczęścia w porównaniu z całym złem tego świata i wiem,ze inni mają większe problemy- i wcale ich nie umniejszam.
Po prostu przytłoczona jestem tym co się dzieje u nas. Mam kupę pracy. Do połowy maja muszę napisać około 40 stron mojej pracy.W czerwcu egzamin na który jeszcze się nie uczyłam- główny- końcowy.
W pracy mi powiedzieli, że na 2 miesiące pojadę w delegację- normalnie bym się mega cieszyła. Z tym, że są to dwa ostatnie miesiące przed weselem.
Jeszcze nie mamy wybranej piosenki na pierwszy taniec. Nawet nie wiemy gdzie i jak moglibyśmy się nauczyć tego tańca a teraz to nawet nie wiemy i kiedy.
Ja nie będę miała kiedy na przymiarkę sukni skoczyć.
Nie mogę wyjechać do przyjaciółki na wieczór panieński.
A na dodatek fryzjer mnie dzisiaj oszpecił i nie mam pojęcie czy włosy mi do ślubu odrosną
Aktualnie ważę 59.5 kg. Ćwiczę 2-3 razy w tygodniu.
W przyszłym tygodniu jedziemy do Polski zaproszenia załatwiać i inne takie tam....
No nic. Kończę. Bo mi jakoś smutno.