Pamiętnik odchudzania użytkownika:
efka55

kobieta, 68 lat, Puszcza

154 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2013 , Komentarze (3)

Wyprawa po Hiszpanii była cudowna. Odpocznę, poczytam zaległości, to i opiszę. Fotki też będą.

28 września 2013 , Komentarze (8)

  Oklapnięta jestem jak ciasto z zakalcem. Orzechy i napady obżarstwa zrobiły swoje, waga pokazała co o tym myśli. Złośliwe ustrojstwo.
  Mam ogrom do zrobienia i ani krzty zapału.   W markecie natknęłam się na stoisko z cebulami i oczywiście musiałam tam pogrzebać. Znalazłam czosnek jakiego nie mam, biały, wysoki - Mount Everest..... No, no...mam 3 cebulki do posadzenia dziś, najdalej jutro i żonkile przywiezione od mamy bo moje wymarzły i....Poszłam do ogródka, mży, zimno, jednym słowem do d....  Poszłam tylko popatrzeć, ochoty do pracy poszukać. Nie znalazłam, polazła do kogoś innego. Sprawdziłam pod drzewami czy jakiś prawdziwek nie wylazł. Niestety, wylazł za to gość nieproszony ale urodziwy, przyznacie.



Jesień już widać




22 września 2013 , Komentarze (6)

Od wczoraj jestem wreszcie we własnym domu. Z Mielna pojechałam na Kaszuby i dalej przez dom rodzinny, do chałupy.Wczoraj odpoczywałam, nic nie robiłam tylko maślaki z trawnika zebrałam i kleszcza też. Lokował się pod kolanem, ale w porę go poczułam, nim się porządnie wgryzł. A maślaki z ochotą spożyłam.
W domu przez tydzień królował syn a to oznacza "letki" bałagan. Zwierzyniec przeżył, kwiatki niespecjalnie.
Moje zwariowane życie już mi zaprogramowało kolejną delegację i to w tygodniu wyjazdu do Hiszpanii. Muszę się wcześniej z niej urwać, żeby choć jeden dzień mieć na przygotowanie. Jeszcze dwa tygodnie i mnie tu nie ma.
Rano zważyłam się i ze zdziwieniem odkryłam, że mnie ubyło, mimo tych uroczystych kolacyjek, wina itp. Przeproszę orbitka i może niezadługo spotkam swojego bałwanka zgubionego kilka lat temu.

W swoich wędrówkach spotkałam taki oto widoczek - ruiny zamku w Radzyniu Chełmińskim.

19 września 2013 , Komentarze (6)

Nad morzem byłam. Niewiele, od poniedziałku po południu do czwartku rano, głównie zamknięta w czterech ścianach sali konferencyjnej. Czasami było, jak poniżej częściej jednak deszczowo. Zaliczyłam spacer w poniedziałek i dwa razy kijki (skoro świt o 7:00). Kijkowanie odbyło się raz w strugach deszczu raz w słonku. Dzisiaj wyjechałam rano więc musiałam sobie darować tę przyjemność.

 Teraz jestem na Kaszubach, w głębokim lesie. Jak zwlekę się jutro wcześniej to pójdę, ale razej na grzyby. Zajęcia mam od 8:30, a wcześniej śniadanie, więc nie wiem czy wydołam. Zmęczyły mnie te jazdy przez cały kraj i jeszcze do domu muszę jakoś wrócić.

Oooo, myśliwi coś upolowali, bo słychać róg. Nie znam się na sygnałach więc nie wiem co. W piżamie nie pobiegnę podglądać bo "dewizowcy" padli by na zawał i zamiast zysku kraj  płacił by odszkodowanie.

 Idę spać bo głupoty zaczynam pisać, ale sygnały słchać na serio . Buziaki na dobranoc kobietki małe i te waleniowate jak ja.:))) 

13 września 2013 , Komentarze (5)

Wróciłam i jestem padnięta. 450 km za kółkiem to kres możliwości starszej pani. Że byłam nie tylko na sali wykładowej niech zaświadczą fotki poniżej. Salamandra zwiała nim zdążyłam ją uwiecznić, ale była piękna, czarno-pomarańczowa.
Temat diety pomińmy milczeniem.





11 września 2013 , Komentarze (4)

Jestem w Cisnej. Lasy dopiero zaczynają się przebarwiać i czerwieni buków jeszcze nie uświadczysz.

 Wczoraj udało mi się skończyć zajęcia do obiadu więc wyrwałam się do Soliny. Jechałam przez Bukowiec drogą super krętą i z super widokami. Słonko świeciło więc i z tamy widoki były wspaniałe. Doznania zakłócił jedynie natłok straganów z "pamiątkam". Aparat zabrałam ale (gapa) z rozładowaną baterią więc fotek nie będzie.

Wędrowania przy tym było tyle co przez tamę i spowrotem. Dzień wcześniej poszłam z kijkami ale też niewiele zdziałałam. Dziś gadałam do 18 - tej i deszcz padał więc z przechadzki nici. Jutro kończę wcześniej i jeśli nie będzie lało to idę na spacer pożegnalny.

O diecie wolę nic nie mówić.

6 września 2013 , Komentarze (5)

Mija tydzień, a ja stosowałam anty dietę, słodycze mnie napadły. Migdały zlepione samą słodkością, takiego niby batonika nie daje się podzielić na mniejsze porcje i kukułki i winogrona. Orbitrek też się nie przemęczył. Za to nadmiar obowiązków, a może brak organizacji, gryzł w pięty i wymuszał bieg. Zaliczyłam EKG bo mnie przyduszało. Na szczęście pompka jest OK to nerwy tak działały.
Już mi odpuściło ale dalej gonię. Jutro zakupy, obiad na zapas, ogarnąć chałupę, trochę zaksięgować i przygotować się do wyjazdu. Wyruszę w niedzielę koło 9:00 żeby spokojnie, przed nocą, dotrzeć do Cisnej. Po drodze spotkam się z Piotrusiem(kuzynem) z którym nie widzieliśmy się 20 lat.
Za gadający bagaż mam koleżankę. Zagada mnie na śmierć ale samej tyle kilometrów też byłoby źle. W Bieszczadach podobno są grzyby. Jak nie uda mi się nazbierać to kupię rydze. Wieki ich nie jadłam.
A za tydzień wyprawa na drugi koniec kraju potem tydzień przerwy, a przed wylotem jeszcze 3 dni. I jak, przy takim trybie życia utrzymać dietę, kiedy ćwiczyć. Może choć kijkowanie zaliczę.


Możemy nucić piosenkę Leszka Długosza - jesień, jesień już. Zimowity wylazły.

30 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Kiepski dzień dzisiaj miałam. Okazało się, że w ubiegłym tygodniu strzeliłam,  robiąc w pracy plany, solidnego babola . W dyrekcji nie zwrócili uwagi i wylazło dopiero dziś. Wylazł mój pośpiech i pewność siebie. Babol był w dziedzinie z której jestem wykładowcą, więc wstyd jak cho.....a. Jedyne pocieszenie to fakt, że dziewczyny z innych jednostek chyba mnie lubią, bo gdy poprosiłam, wzięły udział w odkręcaniu problemu. Do Mielna muszę zabrać dobrą wódkę.
 Stress i intensywna praca zadziałały tak, że po obiedzie zasnęłam na sofie, przy piciu herbaty. Nikt mnie nie budził więc wstałam o 21 i zabrałam się za obiad na jutro tzn. dziś bo jest po północy. Ugotowałam garnek leczo i chyba część zamrożę dla Jędrka. Tak się złożyło, że gdy ja wyjadę, mąż idzie do szpitala na badania. Zajmie mu to kilka dni i dziecko zostaje samo na gospodarstwie. Jak mu nie zostawię gotowych potraw to będzie jadł chleb z kiełbasą na okrągło. Biedne będą nasze zwierzaki. Chyba będę dzwonić z przypomnieniem o karmieniu. Miśka nie upomina się z zasady a kot woła tylko ode mnie.
Wczoraj tzn przedwczoraj wykonałam swoją 40-tominutówkę na orbitku. Nie potrafię być systematyczna w tych ćwiczeniach, żeby tak ze trzy razy w tygodniu. We wrześniu zaczyna się aquaaerobik i już się zapisałam tyle, że dwa tygodnie mi wypadną. Muszę zmobilizować sąsiadkę do udziału to będzie we dwie raźniej  jeździć.

22 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj miałam służbowy wyjazd do Warszawy, jednodniowy a wróciłam wypompowana. Nie lubię jeźdić po stolicy bo to miasto szalonego tempa i bezczelnych kierowców, do tego siąpiący deszczyk. Ogłądałam się za walizką na wylot do Hiszpanii ale nie potrafię się zdecydować. Chcę kupić coś solidnego, lekkiego i do 500 zł. Poradźcie proszę.

Jak już odpoczęłam po powrocie, to wlazłam na orbitreka ale wytrwałam tylko 30 min. Z diętą jak zwykle jestem na opak. Np wczoraj wracając robiłam zakupy i byłam tak głodna, że dopchnęłam się bułą z pestkami. Znowu w gonitwie nie starcza energii na rozsądne zachowania.

Miałam w kuchni dzikiego lokatora i do zapasów się dorwał.

10 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Trochę chłodniej po burzy. Ostra był, nawet Miśka się bała. Ponieważ chłodniej to i orbitrek poszedł dobrze. Znowu ustawiłam 40 min i wyszło 12,1 km i 308kcal.  Waga nie drgnęła przez tydzień ale na "dodatkową dietkę" złożyły się lody (0,9 l) i kawałek czekolady i spory kawałek swojskiej suchej kiełbaski. Latem suszę ją na strychu i jak idę wieszać pranie to mi wchodzi w drogę. Jak nie widzę tego wszystkiego to jest OK ale jak zobaczę to ogarnia mnie bezmyślność. Durne babsko. Idę się wykąpać i spać bo jutro ma być u nas grill i coś trzeba przygotować.
Kolejny kwiatek na osłodę - przegorzan