Pamiętnik odchudzania użytkownika:
efka55

kobieta, 68 lat, Puszcza

154 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Powtórka wczorajszego wyniku nie powidła się. Też 40 minut, ale 11,3 km i 290 kcal. Jest tak gorąco, że kręcenie w otwartych drzwiach balkonowych nie pomagało. W pokoju jest 27 st.C,  na balkonie tylko 3 mniej, a już jest 24:20. Powinnam przestawić się na rano, tylko to wstawanie. Musiałabym zaczynać najpóźniej o 6:00 aby na 7:30 zdążyć do pracy. Mam do nie tylko przez ulicę.
Jędrek  ma kilka  dni wolnego i pod okiem ojca sprząta swój pokój, łącznie z odstawianiem mebli.  Jednego dnia mu zabrakło a atmosfera, że lepiej im w drogę nie wchodzić.

Moja kolejna roślinka - dziewięćsił

7 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

Pobiłam swój dotychczasowy rekord. 40 min.; 11,9 km; 311kcal. - tyle pokazał mój orbitrekowy komputerek. Mogę robić za lizawkę dla sarenek. To taki słupek z solą który dostają zimą do lizania. Uciekam pod prysznic.

19 lipca 2013 , Komentarze (7)

Zaczynamy dni łapania oddechu. Pogoda przyzwoita, można by do ogrodu, a ja mam stos papierów. Muszę to zrobić najdalej jutro bo w poniedziałek znowu w delegację, na trzy dni. A tak się cieszyłam, że do września mam spokój.
Jutro ważenie i wyrzuty sumienia bo waga pokaże pewnie to samo co tydzień temu, oby nie więcej. Na basen nie chodzę bo mają przerwę, a w domu brak mi motywacji do ćwiczeń. Idę do kuchni napić się i wskakuję na orbitreka a potem do papierów. Odwrotna kolejność powoduje niedopełnienie obowiązku względem ciała bo "już nie mam siły"
Wypadłam na chwilę z aparatem. To moja chałupa od tyłu, z bałaganem na tarasie.

14 lipca 2013 , Komentarze (4)

Byłam na kijkowaniu Co prawda nie do końca (i nie od początku) zgodnie z planem. Po pierwsze pospałam sobie do 9-tej, a planowałam o 8-ej wyjść. O 10-tej umówiłam się z klientem więc już musiałam poczekać. Oczywiście zapomniał i po moim telefonie zjawił się o 11-tej. W efekcie wyszłam o 11:45 a wróciłam o 13-tej. Intensywność do połowy trasy była przykładna. Nóżki i rączki pracowały, a pot wystąpił na czoło. W połowie drogi zdarzyło się nieszczęście bo spotkałam pierwszego z osobników poniżej, później następne. I kijki już smętnie zwisały, a ręce zajęłam w/w osobnikami. Nóżki nadal dzielnie pracowały i myślę, że można uznać efekt, nawet podwójnie. U mnie nie jadają duszonych grzybów więc, jeśli są zdrowe, mam dodatek do kaszy gryczanej na dwa dni.
Nie zabrałam wody więc wróciłyśmy z Miśką zziajane. Ponad to suni zaczyna dokuczać dysplazja i po tak intensywnym bieganiu wróciła mocno utykając. Muszę pogadać z Agnieszką (psi doktor) bo po Greju zostały jakieś zastrzyki, chyba na stawy. Trzeba jej coś pomóc bo przestania chodzić na tylne łapy.
I jeszcze coś, wczoraj wieczorem ukręciłam na orbitku 230 kcal. Mogę być z siebie zadowolona? Mogę. 

13 lipca 2013 , Komentarze (3)

Napisała tyle... i klepnęłam nie tam gdzie trzeba. Pożarło, a wena uciekła.

Wyekspediowałam dziecko (lat24) na urlop. Tzn on się pakował, a ja gadałam: a zabrałeś......?Gadałam cały wieczór i dzisiejszy poranek. Powinien chwalić matkę pod niebiosa bo pojechał by bez czapki na łepetynę i sztormiaka. Żeglarz kurde ma.... W ostatniej chwili mu przypomniałam. Teraz czekam niecierpliwie na sygnał że dotarli.

Pogoda się skiepściła, w ogrodzie mokro i nic nie można zdziałać. A miałam taaaaaakie plany.

W ostatnim tygodniu poniosłam dietkową klęskę i nie ubyło mnie ani trochę. Pora przestać się oszukiwać i poważnie podejść do tego co mi piszą.

Mefisto56 tak entuzjastycznie pisze  o kijkowaniu, że czuję się zmotywowana. Ruszmy z Miśką jutro rano w naszą trasę. To coś koło 5 km więc zajmuje nam 45 minut. Już widzę radość suczyska gdy zobaczy kijki. Uwielbia takie wypady i jest przy tym zdyscyplinowana.  Mam tylko nadzieję, że nie będzie już padać.

9 lipca 2013 , Komentarze (7)

Wykupiłam dietę ale moje posiłki niewiele mają z nią wspólnego. Wytrwałość i systematyczność nie jest moją mocną stroną. Wyrzucone pieniądze.
Wczoraj i dziś ćwiczyłam na orbitreku, ale na pół gwizdka. Chyba ten upał mnie rozleniwia. Poza tym dopadła mnie jakaś alergia. Przez 3 dni kichałam jak Kaszub po tabace. Teraz bolą mnie od kichania boki.

Popracowałam trochę w ogrodzie. Próbuję oczyścić kompost z pokrzyw, rozpleniły się bardzo. Mam cukinię w doniczkach i trzeba ją wsadzić do gruntu. Na kompoście będzie jej dobrze. To jedyne warzywo jakie mam w ogrodzie. Kiepska w nim ziemia i uprawa czegoś więcej jest bez sensu. Tylko kwiatów nie potrafię sobie odmówić.

Urlopy.Dziecko wyczarterowało jacht i płyną w szóstkę na Mazury. Znam tylko jednego chłopaka - kolegę Jędrka od czasów gimnazjum. Stary koń ten mój syn, a ja się trochę denerwuję. Boję się alkoholu na wodzie choć, z zasady, Jędrek nie pije, ale...  Zawsze mówię, że grupa młodych i piwo to kumulacja głupoty. Nie krakać!!!

Jedna z moich donic.

2 lipca 2013 , Komentarze (4)

Byłam na kontroli u nefrologa. Od 98 r. bywam tam kilka razy w roku. Dzisiaj dowiedziałam się, że mogę przyjść za rok bo torbieli nie przybywa i moja jedyna nerka trzyma się dobrze mimo tych kilku bąbelków. Mam tylko pilnować cukru i ciśnienia oraz łykać leki.
Nie przyłożyłam się dzisiaj do ćwiczenia. Ukręciłam tylko 225 kcal  ale teraz okulary mi zaparowały. Pewnie wyglądam jak kolejny z moich liliowców. Idę pod prysznic i spać.

30 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Chyba odpokutowałam za grzech łakomstwa. Wina oczywiście mojego męża, po chorobę kupił sernik z bezą. Pojechał do księgarni, a wrócił z paczuszką. W zasadzie sernik nie jest moją miłością więc ukroiłam sobie cienki plasterek ale...Jak już zaczęłam ze słodkim to sernik poprawiłam dwoma serduszkami w czekoladzie. Tak do herbatki po obiedzie. Potem drzemka bo cukier podskoczył i w efekcie ogrodzie byłam chwilę. Jak mówi Mania, w pozycji wystraszonego strusia komary mają w co ciąć.
Pokutę odprawiałam na orbitreku. Ukręciłam 275 kcal, pokonałam dystans 10 km a puls dochodził 120. Uważam, że nieźle i gdyby nie popołudniowy grzech byłby to niezły przyczynek do "-". Jutro też się zmobilizuję, przede wszystkim do ogródka, a może i do orbitka. Uciekam pod prysznic bo płynę.

29 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Zawsze obiecuję sobie tyle zrobić w sobotę. Minął dzień, minął a pracy ubyło jakoś niewiele. Jest jakoś tak, że im jestem starsza tym soboty są krótsze. W piątek też nic nie tknęłam bo wróciłam z narady wykończona. Na dokładkę obżerałam się ciasteczkami bo stały przed nosem. Wiem, że robię to bezmyślnie ale nie potrafię się pohamować. Drogę powrotną miałam okropną bo cukier mi podskoczył i oczy klapały. Za kierownicą jest to uciążliwe, a wręcz niebezpieczne.
 Jak wynika z zapisków powyżej dietkowo jest kiepsko. Dziś pożarłam kilogram czereśni które uwielbiam i nie mogłam ich ominąć na targu.

Basen dalej jest nieczynny i już druga gimnastyka wypadła. Trzeba by intensywniej użytkować orbitreka.

Pokręciłam się wokół domu z aparatem fotograficznym w dłoni. Poniżej część efektów tego kręcenia się.









25 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Coś dziwnego i niebywałego. Ulewy zatopiły basen  . Dostałam SMS, że zajęć nie będzie odwołania bo jest awaria. Od syna wiem, że to z powodu podtopienia.
Wczoraj przeprosiłam orbitrek zupełnie. Dociągnęłam do 35 minut i utłukłam 260 Kcal.
Spłynęłam potem w pełnym tego słowa znaczeniu ale duma mnie rozpierała. Czy dzisiaj powtórzę wczorajszy wyczyn? Wątpię. 
Z dietą jest znacznie gorzej. Wieczorem zafundowałam sobie jajecznicę bo po lodówce walały się pieczarki i trzeba je było zutylizować. Do tego łyżeczka oleju, 2 jajka i zagryzłam cieniutką kromką razowca.
Za tydzień mam kontrolę u nefrologa i znowu dostanę opr, że nie schudłam. Wstyd mi ale nie na tyle aby silnie motywowało.