Pamiętnik odchudzania użytkownika:
efka55

kobieta, 68 lat, Puszcza

154 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2013 , Komentarze (11)

Wczoraj wróciłam z kolejnej delegacji.Jechałam późnym popołudniem, prosto w słońce. Mimo klimatyzacji i ciemnych okularów dojechałam umęczona i jakaś taka rozbita. Żeby poprawić sobie humor, jak sfrustrowana Amerykanka, pożarłam puszkę lodów (1/2 l). Sama nie wiem czy było mi lepiej ale rano glukometr wiedział swoje -140 na czczo. W pracy było jeszcze gorzej bo dawali kolejne lody, co prawda już nie tyle, ale nie odmówiłam. Upał jest niemożebny, a lody przyjemnie chłodzą i tyle. Znaczy bezdenna głupota. Przez wyjazdy opuszczałam ostatnio basen, orbitrek też pokrył kurz. Kolejny objaw głupoty.
 R a  t u n k u !!! Znacie jakieś leki na taką głupotę. Pomogło by mi chyba motywujące towarzystwo, ale moje domowe jest raczej dołujące.
Ach, zapomniałam, byłam na zjeździe mojego roku - 30 lat od obrony. Byłam oczywiście najgrubsza ale i tak bawiłam się dobrze. Pocieszające - przez tę tuszę mam wśród naszych dziewczyn chyba najmniej zmarszczek. . Spódnica nabyta na tę okazję nadaje się tylko do kościoła i to bez siadania w ławce, tak się potwornie gniecie. Chyba to była bawełna pościelowa a nie żadna włoska, ubraniowa. I po cho... tyle za nią płaciłam? Przecież do kościoła nie chodzę.

2 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Wreszcie udało mi się podziałać trochę w ogródku. Tyle że o 17-tej byłam już pożarta przez komary. Autan też nie pomagał. Jako, że od dziecka jestem uczulona na owady staram się unikać takiej przyjemności. Zdążyłam jednak stwierdzić, że kondycja kiepska a brzuszysko nie pozwala wygodnie schylać się.
Przy okazji popstrykałam.
Oto mój jedyny, ale za to urodziwy, różanecznik.

Fuksje dopiero zaczynają rosnąć i kwitnąć. Kwiatki ich są ciekawe i różnorodne.


Pelargonia angielska



i jedna z doniczek na garażu - milion dzwonków

26 maja 2013 , Komentarze (8)

Wreszcie miałam spokojną niedzielę. Nie przed, nie po wyjeździe tylko spokojniutko, na luziku. Zrealizowałam się kulinarnie robiąc to co lubią domownicy. Była młoda kapusta, mielone i ziemniaczki. I oczywiście nagrzeszyłam przeciw diecie, bo jak się oprzeć. Chyba pół godziny orbitreka temu nie podoła.
U nas świeciło słońce do późnego popołudnia. Wreszcie uporałam się ze skrzynkami, donicami itp. Zawsze się rozpędzę z kupowaniem i potem złoszczę się na siebie przy podlewaniu, gdy zajmuje to godzinkę.W tym roku mam 9 skrzynek, 6 doniczek wiszących i 10 stojących. Rosną w nich różne formy pelargonii, milion dzwonków, fuksje, werbena, heliotrop, lantana, drobne begonie i coś co ma odstraszać komary. To ostatnie chyba jeszcze nie włączyło działania bo o 17-tej musiałam zwiewać do domu. Mnie nie wolno wpuszczać do sklepu z roślinami. Na posadzenie do gruntu czeka kilka doniczek, ale tam królują jeszcze chwasty.
Trzeba kończyć pisanie i wskakiwać na orbitka. Tylko jeszcze jedna z moich skrzynek.

18 maja 2013 , Komentarze (6)

Znowu zaniedbanie. Odstawiłam basen i orbitreka na bok goniąc z robotą. Chciałam obrobić wszystko do 18 - tego. Jutro rano miałam na tydzień jechać w Bieszczady. W takie miejsce gdzie asfalt i zasięg internetu się kończy. Klapa. Moją etatową współtowarzyszkę dopadła choroba. Samej gnać 450 km samochodem nie bardzo mam ochotę a i koszty większe. A miałyśmy intensywnie wędrować i Zakarpacie odwiedzić.  Na oderwanie od codzienności, a co za tym idzie luz psychiczny też bardzo liczyłam. Trudno. Zostaje mi trochę urlopu więc zgodzę się chyba poprowadzić szkolenie jesienią w Cisnej. Może nie tylko z okna Bieszczady zobaczę.
Wyjazdu nie ma, aktywności nie było, czyli do d...y.  Pozostaje odkurzyć orbiterk i zasuwać, a we wtorek na basenik. I jeszcze korytko podnieść bo wagi przybyło. Chyba cukier też mi podskoczył bo posypiam  po obiedzie. Paski do glukometru skończyły się więc nie mierzę. Proste, przychodnię też należy odwiedzić.
 Próbowałam coś sobie kupić na czerwcową imprezę. W moim rozmiarze wszystko w stylu babci. Fajniejsze rzeczy są bez rękawów a rączki mam bardzo obszerne. W rękawy też się najczęściej nie mieszczą. Takie zakupy i duże lustra są przygnębiające.

6 maja 2013 , Komentarze (5)

Uwielbiam kwiaty, najbardziej te które kwitną w ogrodzie. Nie jestem ponurakiem ale kwiaty zawsze wywołują u mnie uśmiech.Żeby jeszcze mieć czas na pielęgnowanie. Właśnie wróciłam z ogródka. Trochę poskubałam chwastów i fotkę moim pięknościom strzeliłam. Teraz trochę poksięguję a potem przeproszę orbitka. I jeszcze koszule Jędrkowi wyprasować , zejdzie do północy.

2 maja 2013 , Komentarze (5)

Zaniedbałam się. We wszystkich aspektach. Jem to co nie powinnam, orbitrek stoi i kurzy się, spać chodzę późno. Pamiętnika nie pisałam szmat czasu, czasami tylko jakiś komentarz pod Waszymi wpisami.  Dorze że jeżdżenia na basen nie zaprzestałam. Pora najwyższa zmobilizować się.
Z papierami wyszłam prawie na prostą ale ogródek czeka i zarasta. Zaniedbałam go w ubiegłym roku i teraz wygląda nędznie. Może jutro nie będzie padać i coś zrobię bo późno się robi na sianie. Kwitnie brzoskwinia, już drugi rok nie pryskana więc zaraza pewnie ją pokona.
Potrzebny mi ktoś kto da mi kopa na zapęd. Na domowych nie mam co liczyć. Jędrek pognał na majówką na drugi koniec Polski. Przysłał tylko sms że dojechał. Jutro będzie wracał w deszczu a ja się będę denerwować. Oj, mamuśka, mamuśka a chłop dorosły.

12 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Wróciłam do domu po tygodniu. Byłam dwa razy na spacerze i dwa razy na siłowni. Resztę wieczorów zmarnowałam na "pogaduchy."
  Śniegu w ogrodzie  już niewiele a pod południową ścianą kwitną krokusy i cebulice. Tyle zdążyłam zobaczyć przed zmrokiem. Ciekawe jakie spustoszenia spowodowała zima. dowiem się gdy uporządkuję rabaty. Jutro waga pokaże gorzką prawdę.

5 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Kiepsko, głowa pęka, w pracy leniuchowałam i cała sprawozdawczość została na głowie zastępczyni. Młoda jest niech się wprawia, a ja znowu wybywam na Mazury, tym razem na cały tydzień. Dieta pójdzie w kąt, całe dnie zajęcia, jak ja wytrzymam 5 dni nadawać. Ostatnio poszło gładko ale były tylko 3 dni. Chrypiałam dopiero w domu.
Muszę się wziąć wcześniej za szykowanie bo w ostatniej chwili znowu czegoś zapomnę - np myszy a "tego mazania" nie lubię.  W Ośrodku mają siłownie, zabiorę dres i może skorzystam.
Mam dosyć takiej pogody, toż to czynnik super depresyjny.Pracowałam dwa dni łopatą przy odśnieżaniu i bark mam obolały.Dopadł mnie poświąteczny leń i nie wlazłam na orbitka. Z braku samochodu basen też był tylko jeden. O jutrzejszym ważeniu wolę nie myśleć. Pocieszające jedynie jest to, że autko ma już nowy zderzak. Przy okazji tak go wypucowali że aż lśni.

25 marca 2013 , Komentarze (3)

Znowu jestem w delegacji, Wstałam prawie godzinę wcześniej niż musiałam. Wybrałam się na spacer. Było słońce, mróz i zamarznięte jezioro. Tam gdzie wypływa rzeka nie było lodu, pływały kaczki i łabędzie. Drzewa i trzciny ubrane w diamentowe, mrozowe kolie skrzyły się w porannym słońcu. Było przecudnie a ja bez aparatu fotograficznego. Za dwa tygonie, gdy będę tu znowu,  już pewnie tak nie będzie. 

A swoją drogą taki spacer to świetna sprawa przed kilkoma godz. nadawania. Może jutro też mi się uda wstać wcześniej. Oczywiście dieta znowu w odstawce.

8 marca 2013 , Skomentuj

Przełożyli mi jedno szkolenie na kwiecień. Kasę zarobię za miesiąc a teraz mam tydzień luzu. Szkoda tylko, że nie to z Wielkiego Tygodnia. Trudno, Wielkanocne śniadanie i tak urządza teściowa. Jest pod tym względem super i nie da sobie nic pomóc. W niedzielę wieczorem pewnie pojadę do moich rodziców i wrócę w poniedziałek. Jędrek pojedzie ze mną a dla Andrzeja coś przygotuję i Święta będą z głowy.
 Nadrabiam  bilansowo-wyjazdowe zaległości w aktywności fizycznej, basen na zmianę z orbitrekiem. Kondycja mi się poprawia bo po tych przerwach ćwiczenie nie sprawia mi kłopotu. Żeby tak jeszcze gębę zasznurować, zwłaszcza wieczorami. Wczoraj po basenie napadły mnie lody. Były w domu na życzenie męża i stąd nieszczęście. Eeeee  bujda, brak silnej woli.
Wiosna mi się skończyła, znaczy nietypowo przeszła w zimę zamiast w lato. Śnieg przykrył moje ulubione żółto-brązowe krokusiki. One zawsze są pierwsze.Na jutro umówiłam się z panią do mycia okien ale jak tak będzie sypało to nic z tego nie wyjdzie ale za to znowu trzeba będzie odśnieżać.