Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Należę do osób, którym brakuje pewności siebie. W tym momencie unikam spotkań ze znajomymi gdyż nie mogę patrzeć na siebie. Drastyczny wzrost mojej wagi nastąpił zaledwie w niecałe pół roku z 52kg na 69 kg która od dwóch -trzech miesięcy na szczęście się zatrzymała. Postanowiłam się w tedy ogarnąć i wziąć za siebie , ale mi nie wyszło i w konsekwencji przybyło mi dodatkowo jeszcze 3 kg. Obecnie moja waga wynosi na dzień 17.01.2013 wynosi 72 kg. Powiedziałam sobie dość. Na ten dzień ważę dużo za dużo a przydało by się pomyśleć już o dzieciach.Nawet nie chcę sobie myśleć ile bym wtedy ważyła i jak wyglądała. Dlatego tu jestem. Mam nadzieję, że mi się uda. :) Tak wyglądał mój wpis z 2013r. Nie wyobrażałam sobie w tedy jak bym wyglądała jeszcze więcej niż 72 km. Na dzień dzisiejszy już wiem jak bym wyglądała o jeszcze 10 kg więcej. Moje zdjątko profilowe mnie właśnie taką przedstawia 82 kilogramową kobitkę. Ale teraz to na serio muszę się pozbyć tych kilogramów i dlatego tu jestem. Pozdrawiam wszystkich którzy też się z tym borykają. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82261
Komentarzy: 1678
Założony: 11 maja 2012
Ostatni wpis: 4 marca 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosia288

kobieta, 40 lat, Koluszki

154 cm, 66.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 października 2019 , Komentarze (8)

Witajcie. Jakoś ostatnio nie mogę się w niczym zmobilizować , nawet w naskrobaniu paru zdań  w pamiętniku. Ale to chyba dla tego, że nic mi nie wychodzi. Co sobie postanowie okazuje się niewypałem. 😒 Dosłownie po całej linii. 

Po sobocie myślałam, że już w miarę w koncu ruszę z dietą i ćwiczeniami.  A tu figa. 

W niedzielę całkowity leń. Owszem do obiadu włącznie trzymałam się diety ale potem poleciałam. Mieliśmy gości i co dwa kawały pizzy big rodzinnej wciągnęłam plus 3 kawałki sernika.  A o ćwiczeniach to już wogóle po tym obrzarstwie nie myślałam. No i oczywiscie do trzeciej w nocy się tarzałam aby zasnąć. 

A dziś obudziłam się z lekkim bólem połowy głowy i co najśmieszniejsze jak dotykałam jej  czubka to ból się wymagał. Na początku myślałam,że od kitki. Ale z godziny na godzinę ból zaczął mi się rozprzestrzeniać również od ucha, a już przy obiedzie podczas przełykania zaczęła mnie boleć lewa strona gardła. Suma sumarum nigdy nie miałam przewianego ucha. Ale to chyba to,  bo teraz czuje w uchu oprócz lekkiego bólu "gluchość" i tak jakby mi w nim coś " promieniowało".  Więc z tego tytulu bieganie odpuszczam i rowerek. Z drugiej strony to trochę dziwne bo niedzielę przeciwdziała w domu nosa mie wystawiając za drzwi. A jakby mnie przewialo w sobotę to bym odczuła to już w niedzielę a nie dopiero w poniedziałek????  Mam nadzieję , że jutro będę się już czuła dużo lepiej. Dzisiaj dieta też poleciała na bakier. Sporo kawy i znów 3 kawałki sernika. Jutro może będzie lepiej , bo sernik już się skończył. 

Jutro wizyta u neurologa ze starszą córką. Troche się stresuje mimo wszystko. Ż dietą znów będę kombinować, ale mam nadzieję, że w końcu się ogarnę.

Kończę smęcić i idę spać może uda mi się odespać wczorajszą noc. 😊

6 października 2019 , Skomentuj

Witajcie. Miałam słaby tydzień pod względem diety jak i ćwiczeń. Dopiero dzisiaj się zmobilizowałam ale tylko pod wzgledem ćwiczeń. 

Nie uzupełniałam wpisów od czwartku. Więc będzie wszystko w skrócie. W czwartek  z jedzeniem słabo ( znów ciasto) a wieczorem tak mnie zmuliło, że zasnęłam razem z młodą na łóżku. Ocknęłam sìę jak młoda mnie wołała stojąc na podłodze i klepiąc w łóżko. Od razu przebudziłam sie w 100% . Już drugi raz mi się tak zdarzyło. Normalnie serce miałam w gardle. Na szczęście mloda nie spadla z łóżka tylko widocznie się przebudziła i z niego zsunęła. 

W piątek nie było lepiej. Śniadania ok, ale potem to już słabo. Dzień od południa minął na rozjazdach. Najpierw zakupy, a potem do pradziadka z dziewczynkami , bo imieniny miał. A tam znów  ciasto + kawka. A wieczorem znów napad senności. Tylko tym razem przed zaśnięciem odłożyłam młodą do łóżeczka, ale wykompałam się następnego dnia, bo tak mnie spanie wzięło. Więc tego dnia też brak ćwiczeń. Piątek to mój dzień ważenia no i niestety zamiast spadku kg był wzrost. Nie duzy ale wzrost o 0.3 kg czyli z 58.1kg do 58.4kg.

Sobotę spędziłam trochę czasu z dziewczynkami na dworzu. Wybrałam się z nimi na piknik rodzinny organizowany w Oli przedszkolu. O dziwo pogoda wmiarę  dopisala. Nie padało, ani zbyt mocno nie wiało, nawet przez jakiś czas świeciło słoneczko mimo ,że zapowiadali deszcz i chłód. Wiec znów dieta na bakier od południa. Na pikniku byliśmy od12 a chwilę po 15 wrócilismy już w domu. Oczywiście tam poszła  kawa i trzy kawałki ciasta. Potem na 16 juz był wyjazd na imprezę imieninową do pradziadka. A tam obiad trzy kawałki ciasta, a potem jeszcze kanapki znow kawałek tortu. Wiec jak widzicie poplynęlam. Jedyny plus to to że się zmobilizowałam i dziś w koncu pobiegałam - 8.400 km w niecałe 49 min.

A dziś juz niedziela. Wpis wieczorkiem. 

Miłego dnia dziewczyny. 😉

2 października 2019 , Komentarze (9)

Drugi dzień października, a ja znów zawalam dietę. Ehhh ..... Ale mimo to dzisiaj były trochę mniejsze odstepstwa niż wczoraj ,no ale były. A miało już być od dzisiaj grzecznie. 😒 Chyba -0,5kg w tym tygodniu będzie  nierealne. Oczywiście znów skusiłam się na ciasto u mamy. Normalnie chodzi ono za mną. Ale już basta, ale tak na serio.Od  jutra już grzecznie. 

Dziś w sumie dzionek minął na zbijaniu bąków. Nawet prania nie chciało mi się włączyć. Ale od jutra muszę się ogarnąć i w domu jakieś porządki zacząć robić, bo znów zaczyna robić mi się armagedon. 

Dziewczynki coraz zdrowsze na szczęście. W sobotę u Oli w przedszkolu ma się odbyć piknik rodzinny, ale zapowiadają taką pogodę, że ciekawe czy wogóle się odbędzie. 

Dziś również byłam po resztę leków dla córy i siebie. Normalnie zostawiłam ponad dwie stówki w aptece. Zgrozo .  Kończę smęcić. 

Moje menu:

Śniadanie: 1 i 1/2 grzanki z pastą z oliwek, kukurydzą i papryką ( to co wczoraj )

Śniadanie2: sałatka owocowa   ( jabłko 1szt, kiwi  1szt, orzechy włoskie 3 szt, miód 2 łyżeczki.)

Obiod:  nalesnik z czekoladą i pomaranczą ( 1 całą pomarańcza, 20g czekolady gorzkiej , ciasto: 7 płaskich  łyżek mąki , 1/2 szkl. mleka, 1 łyżeczka oleju)

Podwieczorek ; ciasto jeden trochę większy kawałek .

Kolacja: kanapka z wędliną 

Aktywnosć:

- rowerek stacjonarny 21km interwał,po kolacji. 

1 października 2019 , Komentarze (6)

Witajcie. 

Dziś podsumowanie miesiąca . Jak wiecie pierwsze dwa tygodnie września pod względem ćwiczeń był wzorcowy. Natomiast druga połowa września była kompletną porażką. Dlatego też tym bardziej się cieszę, że tyle cm w brzuchu mi spadło. 😁

Ale nie ukrywam, że dzisiejszy dzień pod względem diety całkiem zawalony zwlaszcza od południa. 

Od rana było grzecznie, śniadania zjedzone prawidłowo. A już na obiad poleciała kawa z mlekiem i ciasto, bo akurat wywiozłam młodą  do mamy , bo ze starszą wywybrałyśmy się do laryngologa. A mamie ful ciasta zostało z niedzielnych urodzin mojego taty i ulegałam. Potem jeszcze banan,a potem znów ciasto. A żeby mi było za mało pustych kcal, to na kolację zjadłam jeszcze pół pizzy Giuseppe . Ogólnie moje menu wyglądało następująco:

Śniadanie: grzanki pastą oliwkową kukurydzą i papryką ( pasta : oliwki 10szt, czosnek 1 ząbek,  jedna łyżeczkę oliwy z oliwek, 3 łyżki kukurydzy i papryka)

Śniadanie2: ser mozzarella, pomidor 130g, garść szpinaku, sól, pieprz)

Obiad: dwa średnie kawalki ciasta kawa z mlekiem

Podwieczorek: banan, 3 duże kawałki ciasta ( suma sumarum jak by je połączyć wyszła by pajda chleba ukrojona przez środek z dużego okrągłego chleba wiejskiego o grubości 1.5cm- taką ilość ciasta wciągnęłam)  , kawa z mlekiem

Kolacja :1/2 pizzy Giuseppe o smaku kebaba

Minimalnie wieczorem się troche zrechabilitowałam, choć i tak to mało w stosunku do tego co zjadłam. Ale jakiego powera miałam po takiej ilości konsumpcji słodkiego.

Aktywność:

- rowerek stacjonarny 21km interwał  (po kolacji)

A wracając do wizyty u laryngologa. Córce ładnie się wszystko pogoiło. A opuchlizna w uszach i nosie ładnie zeszła. Nawet jak ja się nie znam,to zauważyłam pamiętając poprzednie zdjęcia. Przepisał mi jeszcze parę leków, aby córka jeszcze wzięła( bo jest jeszcze trochę przeziebiona) i zasugerował, że teraz już trochę odetchnę od chorób  córki.  Oby miał rację  ( odpukać w niemalowane). 😊

Dobrze, a teraz wracam do miesięcznego podsumowania. Wagę zostawiam z piątku  ( po imprezie nie będę  się ważyć i psuć sobie humoru. Najwyżej w piątek na ważeniu się rozczaruje. 😋😎

A oto moje miesięczne wypociny:

Pomiary 
na dzień
01.09.2019
pomiary
na dzień
01.10.2019
RóżnicaRóżnica
od początku diety
Waga60.258.1- 2.1- 23.9
szyja31310-6
biceps3029-1-7
piersi9694-2-20
talia8684-2-24
pas9387-6-31
biodra94940- 17
udo56560-10
łydka36360- 4
Suma
zgubionych cm


-11- 119

 Pięknie mi z brzuszka zeszło 😁 Oby tak dalej. Tylko teraz mimo tylu biegania i rowerka nic od pasa nie chce zejść. Tam cm stoją jak zaklęte. Myślałam, że po centymetrze chociaż spadnie z biodra, uda i łydki, a tu nic. No, ale najważniejsze, że z brzuszka zeszło tu nadal mam najwięcej do zgubienia reszta z czasem powinna się bujnąć. 

Plan na październik:

- zgubić minimum 2 kg ( tak 0.5kg na tydzien)

- aktywność fizyczna 5 razy w tyg. ( 3 razy bieganie  5.5 km min. i dwa razy rowerek min. 18km lub na odwrót ,  zależne od pogody)

Uważam, że plan całkowicie realny do wykonania. 😁 





30 września 2019 , Skomentuj

Poniedziałek

Dzisiaj ostatni dzień miesiąca jutro przedstawię rezultaty jakie osiągnęłam  w tym miesiącu. Pierwsza połowa miesiąca była pod wzgledem dietowym a zwlaszcza ruchowym rewelacyjna. Natomiast druga połowa calkiem zawalona pod względem ćwiczeń i z dietą też rewelki nie było z powodu pobytu w szpitalu strasznie zachwiany tryb spożywania posiĺów miałam zwlaszcza pod wzgledem ilosci spozywanych kalorii w ciągu dnia. Zobaczymy jutro.

Jutro wybieram się ze starszą córcią na kontrolę do laryngologa. Ogólnie dzisiaj w sumie nie kasłała wiec jest szansa że z tego przeziębienia w końcu wyjdziemy bez szwanku. 😊 Gorzej młodsza cały czas ją trzyma katar , nie duży, ale nie mogę się go pozbyć. Liczę że jutro już nie bedzie tak wiać jak dzisiaj, bo dzisiaj pogoda masakryczna. Tak wieje i pada,  że jednej fazy w domu nie mamy. Na szczęscie możemy w domu normalnie funkcjonować. Jedna połowa kuchenki indukcyjnej  działa, wiec normalnie moglam gotować, tv działa, lodówka też nawet pralka. Tylko podziekować elektrykowi który porozrzucał wszystkie fazy po pokojach. Wiec jeśli w jednym gniazdku nie ma prądu to na pewno jest w drugim. 😁

A co dzisiaj robiłam? Obijałam się. Ale w taką pogodę nic czlowiekowi się nie chce z checią bym dzisiaj nosa z pod koldry nie wystawiła, no ale to by nie przeszło. 

Moje menu:

Śniadanie: straciatella ( jogurt naturalny 200g, czekolada gorzka 20g, rodzynki 1 łyżka, orzechy włoskie 30g)

Śniadanie2 : kawa z mlekiem polowa kawalka wczorajszego tortu)

Obiad: ryż brązowy 1/2 op. z kawalkami kurczaka w sosie pieczarkowym

Podwieczorek: winogrono 4 kiście

Kolacja: jablko i oczywiście papuchy babcine 3 szt  z polane jogurtem  i posypane cukrem.

Aktywność: zerowa - od jutra ruszam z ćwiczeniami 😊

30 września 2019 , Komentarze (2)

Niedziela.

Dziś były urodziny i imieniny mojego taty. Więc dieta dziś przepadła, gdyż  byliśmy zaproszeni na obiad. Oczywiście jak uświadomiłam córkę że dziadek ma dziś urodziny i imieniny z okrzykiem stwierdziła że będzie imprezka i tort. Hmmmm.... i tu musiałam wkroczyć do akcji. Wiedziałam , że tortu nie będzie , więc zarzuciłam pomysłem córce , że może dziadkowi upieczemy. Oczywiscie była  zachwycona. No więc  na ostatnią chwilę wyrobiłyśmy się ze zrobieniem ciacha. Jak wyjeżdżaliśmy w domu było totalne pobojowisko. W salonie porozrzucane wszystkie zabawki , książki itp. rzeczy po calej podłodze, stole i stoliku. A w kuchni gar na garze w zlewie, blacie. Jedynie co zmiotłam odłogę. 

U dziadka posiedzieliśmy. W domu byliśmy po 18 i wzieliśmy się za porządki. 

A potem padłam ze zmęczenia. 

Natomiast dziewczynki zatrzymały się w chorobach. Mlodszej non stop katar zalega i nie mogę go zwalczyć. A starsza tak jak pokadływała tak pokasłuje. Ani jej się nie pogarsza ani nie polepsza.  We wtorek mamy wizytę u laryngologa.

Moje menu:

Śniadanie: 2 szt. naleśników z twarogiem, polane jogurtem naturalnym z borówkami

Śniadanie2: 1szt. naleśnika z twarogiem

Obiad: ziemniaki, karczek pieczony w rękawie, ogórek kiszony

Podwieczorek: 1,5 kawałka tortu

Kolacja: 1/4 krajzerki z masłem i wędliną.

Aktywność; zeroawa.

28 września 2019 , Skomentuj

Od rana było troche leniwie. Miałam jechać na rynek, ale mi się nie chciało. Miałam sobie kupić  bieliznę zwłaszcza chociaż z dwa staniki , bo te co posiadam już są za duże i tak nie zbyt konfortowo się chodzi. Rozejrzeć się miałam również za kutką zimową czy płaszczykiem , bo tą co posiadam jest w rozmiarze XXL  ,  to na dodatek jest z ciuchrana i z dziurą z przodu wiec już zupełnie się  nie nadaje.  Może wyskoczę na rynek we wtorek. 

O 12 pojechałam z babcią i teściową na cmentarz( bardzo ładna pogoda, słońce  , człowiek chodził w samej bluzce) a potem jeszcze do sklepu i do domu zjechalam lekko po 15. Dziewczynki wmiedzy czasie zostały z tatusiem.) W sklepie kupiłam kluski śląskie, pierś z kurczaka i dwa sosy pieczarkowe w torebce, żeby na szybko zrobić obiad. Gotowy był w 15 min takiego powera przy garach dostałam. Potem znów  czlowiek się zakrecił, aż w końcu zaczął się mecz siatkarzy i z przed telewizora byłam nie do ruszenia. Nasi wygrali 3:0  z francuzami. 😁 Mają brązowy medal. 

Potem wyszykowałam dziewczyny do spania , nakarmiłam i w końcu wyrwałam się na bieganie . Od razu zrobilam 8 km w 46 min i bieglo mi się na prawde dobrze. Myślałam że po tak dłuższej przerwie nie dam rady. Ale na szczęście byłam miło zaskoczona 😊. I tak zleciała mi sobota. 

Jutro wybieramy się  do mojego taty gdyż bedzie obchodzìł imieniny i urodziny.    Starsza już zaciera ręce na torta 😋

Moje menu dziś obejmowało:

Śniadanie: pół krajzerki z masłem i jajko na miękko 1,5 szt.

Śniadanie2: kawa z mlekiem

Obiad; pierś z kurczaka pokrojona w paski papryka tak samo i  a to jak sie podsmarzyło dodałam sos pieczarkowy. Do tego kluski śląskie.

Podwieczorek.; kawalek ciasta jablecznik z cieńką warstwą kremu a na to galaretka z malinami i brzoskwinią.

Kolacja: dwie garście winogrona bezpestkowego

Aktywność

- bieg na 8 km po kolacji.

28 września 2019 , Skomentuj

Dzisiaj dzień(piątek)  od 14 spedzony na rozjazdach.

Od rana nie wyspana. Normalnie trzecia noc z rzędu już mnie rozwala. Tym razem walka z komarami. Wam też się tak pakują do domu ?  Wystarczy, że czowiek skorzysta z drzwi wejściowych i już jest pewny, że w nocy będzie ganiać za tymi flądrami. A nie zasnę dopuki nie wybije, bo to bzyczenie jak i oczywiście bąble doprowadzają mnie do szalu.  😬😬😠 Więc od rana nic pożytecznego nie zrobiłamtylko walałam się z konta w kont. Na 14.15 pojechałyśmy do lekarza. Oczywiście dziewczyny dużo lepiej się dziś czuły, choć starsza zaczęła pokasływać. Starsza dostała  troche syropów aby  powstrzymać kaszel ( ma suchy)  aby nie drażnić gardła. Bierze pelavo 3+, syrop islandzki, hasco sept, solbetan, siniguar. Natomiast mloda musi sie tylko przyinhalować. Wiec jeśli starszej się jutro nie pogorszy to jestesmy na dobrej drodze do powrotu do zdrowia. 😊

Po wizycie odwiozłam dziewczynki do mojej mamy, a sama pojechalam na zakupy spożywcze.  Też mi się troche zeszło. Z zakupami szybko do domu wypakowanie i szykowanie się znów do lekarza,  ale tym razem ze sobą na 17. Odwiedziłam ginia aby się wpelni przebadać i zmienić tabletki anty. Do tej pory brałam dla kobiet karmiących piersią, a teraz wracamy do normalnych. Będę się musiała nastawić na powrót miesiączki. Bedzie ciężko jak przez 26 miesięcy o niej nawet nie myślałam. No, ale trzeba w końcu przywrócić normalny cykl funkcjonowania swojego organizmu. 

Potem odebrałam dzieciaki od mojej mamy i pojechałyśmy do drugich dziadków.  Suma sumarum do domu zawitałyśmy o 19.40. 

Więc dzisiaj moje menu troche odbieglo od planu:

Śniadanie: 1  i 1/2 kanapki z miodem i orzechami włoskimi 4 szt.

Śniadanie2: koktajl  ( sok z jednej pomarańczy, kiwi 2szt. , nasiona slonecznika 1 łyżka)

Obiad: zupa mleczna ( mleko 1 szkl., ryż brązowy 1/2 woreczka, miód 1 łyżka, orzechy włoskie 2 szt.)

Podwieczorek: lód rożek lion

Kolacja: mały naleśnik z serem

Późna kolacja: bagietka z maselkiem czosnkowym z grila. 

Aktywność : zerowa 

Moze dzisiaj mi się w końcu uda przespać spokojnie noc. 

Pa

26 września 2019 , Skomentuj

Witajcie dzisiaj bardzo kruciutko. 

Noc byla nie przespana. Koczowalam u starszej na łóżku i ją budzilam co chwila do wyciągniecia nosa. Efekt dzis duzo mniej i rzadziej wyciagamy katar oraz co najwazniejsze narazie unikamy kaszlu , cos tam tylko sporadycznie zakaslała. A co najwazniejze ni narzekala dzisiaj na ból glowy. Mloda dzisiaj tez lepiej. Juz sie nie dusi gilusami i noc byla przez nia przespana.

Ja jestem na wykonczeniu. Dwie nocki nie przespane.  No ale chociaz widuac tego efekty 😊.

Dzis brak ćwiczeń.  Brak sił.

Menu:

Śniadanie: 1 i 1/2 kanapki z miodem i orzechami ( miód  3 lyzeczki, orzechy wloskie 4 szt

Śniadanie2: jogurt naturalny 200g, jagody 90g, miód 2 łyżeczki, 4 orzechy wloskie

Obiad: krewetki z ryżem, pomidorkami koktajlowymi i szpinakiem co wczoraj

Podwieczorek: mus z dyni i jablka z jogurtem naturalnym  ( jogurt naturalny 150g , miod 2 łyżeczki, dynia 150g, jabłko 30g, ziarna slonecznika 1 łyżka)

Kolacja: kanapki 1i 1/2 szt z wędliną, papryką i masłem

Aktywność: brak

25 września 2019 , Komentarze (4)

Noc nie przespana. Dodatkowo do łóżka wpakowała mi się starsza córa, bo stwierdziła, że jej kołderka jest już za mała na nią. Ale nie miałam  sumienia jej wypraszać, więc wszystkie trzy spałyśmy w jednym łóżku tzn. ja czuwałam, żeby  starsza nie zleciała z łóżka lub nie nakryła młodej. 

Oczywiście starsza na wieczór  już dostała  piękne miodowe gilusy. Jutro idę z nimi do lekarza, chociaż młoda już lepiej śpi,  normalnie przez sen oddycha i nie dławi się gilami. Ale nadal przed zaśnięciem dziwnie oddycha tak jakby wstrzymała oddech i jekała. A jak zasnie do oddycha normalnie.  Teraz również przydałoby się pokoczować przy starszej, aby przez noc opróżniać jej nos, ale nie wiem czy dam radę.  A druga rzecz co mnie martwi to starsza caly czas narzeka na ból  głowy ale w konsekwencji na wieczór zaczęłam ją macać aby konkretnie znaleść miejsce, które ją boli i się okazało, że jest to odcinek szyjny, a nie typowo głowa. Ale nie omieszkam o tym wspomnieć jutro lekarzowi. 

Ogólnie dzień zleciał mi na lataniu za dziewczynami ze sprzętem do nosa. 😬 I znów dziś nic sensownego nie zrobiłam jedynie pralkę uruchomiłam. 

Umówiłam się również na wizytę do neurologa ze starszą na 8 października, było by nawet wcześniej,  ale w przyszły tydzień ma urlop. Oczywiście prywatnie, bo na państwówkę nie liczę. Więc odliczam  dni. 

Moje menu:

Śniadanie: koktajl ( płatki owsiane 3 łyżki zalane wrzątkiem, banan duży  , jabłko duże, mleko szkl., cynamon i wszystko zblendowane) dobre pół  litra z tego wyszło.

Śniadanie2: jabłko 

Obiad : krewetki 120g, ryż brązowy 1/2 woreczka, pomidorki koktajlowe 11 szt, szpinak 30g, maslo 3 łyżeczki, 1 łyżeczka miodu,1 ząbek czosnku, 1 łyżeczka oliwy z oliwek, sól , pieprz) to danie polecam bynajmniej mi smakowało ( krewetki mieszam z czosnkiem i doprawiam solą i pieprzem podsmazam na dwoch łyżeczkach masla na patelce po 1 min na strne. Potem obok krewetek wrzucam przekrojone na pół  pomidorki koktajlowe które  wczesniej posolilam i wymieszalam  z oliwą z oliwek i miodem - na 1 min. Na koniec na patelke wrzucam obok krewetek i pomidorków ostatnią  łyżeczke masla oraz szpinak , ktory wczesniej posypalam solą i pieprzem i znów trzymam minutkę . A potem wszystko zdejmuje na wczesniej ugotowany ryż, który lekko jeszcze polewam maselkiem z patelki. :) 

Podwieczorek: dwa kawalki arbuza

Kolacja: kanapka  z pomidorem 1/2 szt i maslem z czosnkiem  1 ząbek, szczypiorek i zioła prowansalskie 

Aktywność:

- rowerek stacjonarny 18km. Interwał wieczorem juz po kolacji