Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Należę do osób, którym brakuje pewności siebie. W tym momencie unikam spotkań ze znajomymi gdyż nie mogę patrzeć na siebie. Drastyczny wzrost mojej wagi nastąpił zaledwie w niecałe pół roku z 52kg na 69 kg która od dwóch -trzech miesięcy na szczęście się zatrzymała. Postanowiłam się w tedy ogarnąć i wziąć za siebie , ale mi nie wyszło i w konsekwencji przybyło mi dodatkowo jeszcze 3 kg. Obecnie moja waga wynosi na dzień 17.01.2013 wynosi 72 kg. Powiedziałam sobie dość. Na ten dzień ważę dużo za dużo a przydało by się pomyśleć już o dzieciach.Nawet nie chcę sobie myśleć ile bym wtedy ważyła i jak wyglądała. Dlatego tu jestem. Mam nadzieję, że mi się uda. :) Tak wyglądał mój wpis z 2013r. Nie wyobrażałam sobie w tedy jak bym wyglądała jeszcze więcej niż 72 km. Na dzień dzisiejszy już wiem jak bym wyglądała o jeszcze 10 kg więcej. Moje zdjątko profilowe mnie właśnie taką przedstawia 82 kilogramową kobitkę. Ale teraz to na serio muszę się pozbyć tych kilogramów i dlatego tu jestem. Pozdrawiam wszystkich którzy też się z tym borykają. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82363
Komentarzy: 1678
Założony: 11 maja 2012
Ostatni wpis: 4 marca 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosia288

kobieta, 40 lat, Koluszki

154 cm, 66.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 września 2019 , Komentarze (10)

Dzień 266

Dzień  wypisu. W końcu . Wypis dostalam juz po 10 a w domciu znalazlam się  w południe.  😊 Po drodze córkę zostawilismy u dziadków a ja z mezem pojechalam do domu. Wypakowalam plecaki i wyrwalam na szybkie zakupy oraz zajrzalam do przedszkola  po dokumenty. Młoda jak mnie zobaczyla to pare razy zlapala się za glowe śmiejac sie przy tym i potem się we mnie wtuliła i przez pewien czas nie chciala zejść. Tego dnia oczywiscie jak bylam na zakupach  nabila sobie guza na czole bo sie przewrócila i walneła glową o segment u dziadkow.  A na dodatek zdawalo mi sie że ma zaczatki kataru , bo w nosie troche glutkow bylo, ale stwierdzilam potem ze jak sie walnela to i z tąd pelno tego w nosie. Poza tym mama mowila ze kataru nie ma . Pare razy kichnęła ale nic wyciągnac jej nie mozna było. Dobra pomyslalam sobie ze jest ok. 

I nie stety sie mylilam. Wrocilysmy do domu i po pewnym czasie zauważyłam ze mloda jak oddycha to jednoczesnie wydawala odglos jakby miala coś wciagnać. Probowalam jej wyciagnać ale nie szlo i za chwile znow to specyficzne wciagniecie. Spryskalam jej porzadnie nosa wodą morską i po jakiś 10 min wyciagnęlam jej stare miodowe az nawet pod brąz podchodzące gluciochy zbite w kulkę. A potem........sie zaczeło!!  Co chwila wyciągalam jej nosa.  N a poczatku szedl jeszcze miodowy katar a potem już woda z przezroczystym żelem. Oczywiscie noc nie przespana bo nie dosć że nos non stop zapchany to przy kazdym przebudzeniu mloda bez mojego dotyku nie chciala zasnąć. Wiec po 2 w nocy po prostu wzięłam ją na lóżko, bo juz miałam dość stwrczenia prawie caly czas przy lóżeczku aby mloda mogla sie przytulic do mojej reki.

Taka wkurzona na meża chodzilam , ze normalnie mialam go ochote rozniesc. Bo zamiast od razu jak tylko poczoł że bierze go katar stosowac krople to nic z tym nie robil a dzis juz tak nos mial rozwalony w srodku ze przyslowiowego palca nie mogl do niego wsadzić i do okola rownież caly czerwony. Mloda od niego zalapala. 

Zas starsza po wyjsciu ze szpitala jeszcze przez dwa tygodnie powinna trzymac sie zdala od infekcji.  Normalnie we mnie sie zagotowało.

Posilki dzis troche zaszalalam. 

Śniadanie: 2 kromki angielki z maslem i pół  jajka na twardo

Śniadanie2: banan

Obiad: mloda kapusta ( pojemniczek po maśle 500g) i gotowane udko

Podwieczorek : dwa kawalki ciasta

Kolacja: dwa kawalki pizzy wlasnej roboty z salami szynka papryką, pomidorkami koktajlowymi i rukolą z sosem pomidorowym wlasnej roboty.

Aktywność: zerowa

Dzień 267

Dziś  ciąg rozrywki z katarem mlodej , nic nie ustąpił. Non stop sie leje z nosa no i nocka tez bedzie nie przespana normalnie nie moge odejsc bo co sie rusze to ciagle sie przebudza + przebudzenia przez katar.  

Do poludnia odwiedzila mnie mama wiec skorzystalam i wyrwalam sie aby  odreagowac tą buzującą w we mnie złość na męża i jego bezmyślność. I sama nie wiem jak poszlam do fryzjera. Zcielam wlosy , ktore mialam do tylka i strzelilam sobie farbke. Mial być sredni brąz  ale wyszedl fryzjerce za mocny. Ale umyje pare razy włosy i bedzie dobry.  Obecnie wygladam tak:

Jak po nieprzespanej nocy to i tak nieźle wygladałam dzisiaj i to bez tapety tylko podkreslone oko. 😁Zachaczylam jeszcze o sklep i kupilam sobie kurteczke. 😄

Niestety poprawiony chumor od razu znikl jak wrocilam do domu. Mama powiedziala mi ze byla u swojego lekarza rodzinnego i powiedziala chistoryjke o problemach z przebudzaniem. A lekarz powiedzial jej bym jak najszybciej wybrala sie z corka do neurologa i szukala przyczyny , bo cos zlego dzieje sie z nią . Za przeproszeniem bądź tu k....wa mądry  czlowieku. No az mi rece opadły. 

Poza tym starsza na dodatek dzisiaj tez niemrawo po poludniu zaczela wyglądać i z trzy razy wyciagnęlam jej minimalnie wode z nosa. Na dodatek zaczela narzekać ze boli ją stylu glowa. A przed 16 polozyla sie pod koldrę i lezała bo źle sie czuła.  

 A mi po glowie krążą tylko same czarne mysli. I meżowi jeszcze raz sie dzisiaj oberwalo za jego bezmyslnosć. Zdążyl mi jeszcze tekstem rzucić że kupil sobie dzisiaj krople do nosa. A ja mu powiedzialam zeby teraz je sobie w cztery litery wsadzil , bo teraz to juz za poźno. - ujme to tu w cenzuralnych slowach. 

 Wiec chodze dzisiaj struta po całości.  Musze sie z tym wszystkim  przespać ( jesli mloda pozwoli). Normalnie dziś mnie roznosi od środka.

Menu:

Śniadanie: owsianka z bananem , jagodami i migdalami  ( mleko szklana, płatki owsiane 4 łyżki, banan 1 szt nie duży, jagody 45g, migdaly 6 szt)

Śniadanie2: jablko

Obiad: kurczak w sosie malinowym  z ryżem ( ryz brązowy 1/2 saszetki, pierś z kurczaka 120g, maliny 150g, ziola prowansalskie, orzechy 3 szt)

Podwieczorek: rurka z bitą śmietaną

Kolacja: kanapka z maslem czosnkowym  z pomidorem i szczypiorkiem, ziola prowansalskie 

Aktywność:

 -   rowerek stacjonarny 9km ( późnym wieczorem), bo na wiecej mloda nie pozwolila. Jak sie obudzila to ponad godzinę przy niej spedzilam i poszlam sie myc. Nie zdążylam się umyć a ona juz z powrotem płakała. Ciężka noc przede mną. 😫

Kończę  smęcić. Troche ze mnie zeszlo przez to pisanie.  Oraz wybaczcie ale juz nie będę poprawiać tekstu pod wzgledem gramatyki, polskich znaków, przecinków itp. , bo po prostu już nie mam na to siły. Mloda wlasnie zasnęła to moze uda mi się troche zdrzemnąc. 

Uciekam. Pa

22 września 2019 , Skomentuj

Kolejny bezczynny dzień  , a na dodatek za oknem piekna pogoda. 

Ogólnie  córeczka zadowolona nie nudzi się,   a dziś byly przyjęcia  wiec kolejna trójka nowych dzieci przybyła do zabawy. Jutro zaplanowane wyjście i mam nadzieje, że dojdzie do skutku. Choć odczas obiadu córka przez chwilkę zaczęła mówić że zrobiło jej się zimno i zaczęła się trzęś, a za moment musialam ją rozbierac, bo sie już pocila.  normalnie nerwicy dostane.  Ale obstawiam przemęczenie , bo posiedzi do 21 a musi wstawac o 7 rano a po drugie w pokojach jest gorąco i po trzecie wspóllokator mlody tak chrapie że mimo ze mam twardy sen to ja sie budzę wiec mloda z pewnoscią też. Wiec to wszystko tez wplywa na jakość snu. 

Menu dziś troche bardziej obfitrze ale ogolnie i tak za mało:

Śniadanie: kanapka z pastą jajeczną 80g 

Śniadanie2: banan

Obiad: kawa 3w1 i polowa drugiego dania po córce  ( 1/4 udka,1 i  1/2 ziemniaka, łyżka buraczków)

Podwieczorek: zero

Kolacja: kanapka z twarożkiem i szczypiorkiem oraz kanapka z pastą jajeczną 80g  lisnera

Późna przekąska : serek waniliowy  danio tubka.

Aktywność zerowa

21 września 2019 , Skomentuj

Kolejny dzień w szpitalu. Nudy, nudy, nudy, ale przynajmniej córcia się nie nudzi. Ogólnie na oddziale zostało na weekend 4 dzieciaków, włacznie z moją , w tym jedno to nastolatka. Tak wiec moja znalazła jezyk komunikacyjny z dwoma chłopcami i się razem bawią.  Dziś już wszystko mogła pochłaniać, wiec jak tylko usłyszała, że śniadanie przywieźli, to od razu wstała na baczność gotowa do konsumpcji. 😁 Aż mi się śmiać chciało jakie odgłosy wydawała z siebie podczas jedzenia 😂 wyrażając swój zachwyt smakiem dania ( angielka z maslem i z wedliną o dziwnej konsystencji)

Wypis przewidziany na poniedziałek jeśli się nic dziwnego nie zadzieje. Ja ogólnie, to spazmy dostaje , bo nie wiem co z sobą robić. Nawet za układanie się niekompletnych puzzli wzięłam aby jakoś zabić czas. Jeszcze tylko jutro.

Młoda w miarę szybko zasnęła więc w tel obejrzalam sobie chociaż mecz siatkarzy polska hiszpani a 3-0 oczywiście dla naszych.😁 Chociaż tyle rozrywki.

Menu znów  biedne:

Śniadanie: jogurt naturalny 180g z bananem

Śniadanie2: kawa 3w1

Obiad: dwie łyżki kaszy jęczmiennej  kawa 3w1

Podwieczorek: budyń bez cukru taki maly prostokatny pojemniczek obstawiam jakieś 150g , 1/2 jabłka

Kolacja: kanapka z salatką z grzybów  lisnera 1/2 opakowania czyli jakies 80-90g

Aktywność: zerowa

20 września 2019 , Komentarze (7)

Córcia  na zabieg juz wyruszyła o 9 rano. Ale oczywiscie nie odbylo sie bez problemów. Nie mogli jej wybudzic. Na szczęscie wszystko sie dobrze skonczylo a  my zostaniemy w szpitalu do poniedzialku na obserwacji. Takze dostanę skierowanie do neurologa pod wzgledem padaczki. Wiec mi dzisiaj rece opadly do samej podlogi. Ale chyba po malu zaczynam sie przyzwyczajac , ze gdzie sie nie ruszymy to wymyslają jej to coraz nowsze choroby. 😒

Ale ogolnie cora po przebudzeniu jeszcze odsypiala do 13 a potem jak niby nigdy nic zaczela sobie grac w gry i przez caly dzien nie uslyszalam ani jednego slowa ze cos ja boli i nie zobaczylam ani jednej lezki. Wyglada tak jakby wcale nie miala zabiegu. Tylko jest strasznie glodna bo suma sumarum dzis na posilki miala dwa razy po 3 kromki angielki z maslem tylko bez skorki i jeden serek waniliowy z tubki.  Dziś caly dzień siedzimy w pokoju , bo po zabiegu nie moglysmy sie nigdzie ruszyc. Wiec polowa dnia spedzona na graniu w gry, bajkach  z telefonu bo na salach nie ma tv, oraz malowaniu , rysowaniu i nudzeniu się. 

Ja tez dzisiaj posilkami nie blyszczałam:

Śniadanie: banan kawa 3w1

Śniadanie2: kawa 3w1 

Obiad: kawa 3w1 i jogurt naturalny 180g

Podwieczorek: skórki po 3 kromkach angielkich

Kolacja : kanapka z salatką z grzybami lisnera.

Aktywność  zerowa. Choc jak dostalam informację że nie mogą wybudzić mi corki to taki skok adrenaliny mialam że przeplyw krwi w żyłach taki szybki był i serce tak waliło że od razu czulam się jakby ze mnie z 5kg zeszlo. 

Wiec wogole dzień wrazeń mialam od rana a potem przez reszte dnia dochodzilam do siebie i osfajalam sie z myslą ze corka moze mieć padaczkę.

Wiecej juz nie smęce. 

Mam nadzieje ze u was dzień byl o wiele przyjemniejszy. 

Pa.

19 września 2019 , Skomentuj

Dzień 261 ( środa)

Dziś po prostu armagedon. Wywóz dziewczynek do dziadków,wypad na miasto po: zakupy, wiązankę. Potem szykowanie się na pogrzeb. Chwila wytchnienia u mamy po pogrzebie bo akurat mloda jeszcze drzemała wiec w tym czasie kawke sobie wypilam. A potem powrót i pakowanie plecaka z ciuchami i drugiego z książkami , zabawkami itp. Przy tym sie troche zeszlo , bo nie wiedziala co zabrać z maskotek. A postawiłam jej warunek że bierze tylko jedną bo więcej się nie zmieści.  Wiec suma sumarum do szpitala biorę  jeden plecak  z ciuchami , jeden plecaczek z ksiązkami i zabawkami oraz reklamówkę z wodą -3 butle na kazdy dzień , z dwie salatki na raz, banany i 3 jogurty naturalne wszystko dla siebie. W szpitalu bedę sie odżywiać skromnie wręcz  postnie. 

Dziś  zjadlam : 

Śniadanie; 1 i 1/2 kanaki z masłem, sałatą serem pleśniowym i ogórkiem kiszonym

Śniadanie2: koktajl z 1 szkl. mleka , banana 

Obiad: kuskus z kurczakiem i warzywami - z zachęty i suma sumarum mialo mało z fit dania jak to napisali

Podwieczorek: jablko

Kolacja: kanapka z salami i papryką

Aktywność zerowa

Dzień 262

Pobudka o 5.30. Noc nie przespana mimo ze dziewczyny udalo mi się wmiarę wczesnie położyć. Za to ja nie moglam zasnąć. Ostatni raz jak zerklam na zegarek byla za dziesięć pierwsza a o 1.45 przyszla do mnie starsza córka i mnie obudzila czy by nie mogla ze mną spac. Nie mialam sumienia jej odprawiać z kwitkiem. Oczywiście włączyło jej sie gadane i wciągu 20 min. przebudzila sie młoda. Jak zamykałam oko było po trzeciej. Wiec jak tylko zadzwonil moj budzik nie wiedzialam co się ze mna dzieje. No i wyglądałam dzisiaj jak ząbi. 

Jutro córa będzie miała zabieg przeszla badania pomyślnie. Na szczescie tego dnia bedą wykonywac tylko dwa zabiegi to przynajmniej dzieciaki nie spędzą prawie calego dnia na glodzie. Choc i tak zbytnio duzo nie przekąszą. Jutro pobudka przed 6 , bo corka do 6.30 najpóźniej bedzie sie mogla jeszcze troche napić wody a potem juz tylko czekanie na zabieg. 

Mialam z nią nie wychodzić do sali zabaw ale niestety sie nie dalo zwlaszcza ze w salach nie ma tv. Mam nadzieje , że niczego nie złapała i nie złapie. 

Moje menu:

Śniadanie: szpitalna kanapka( kromka angielki  z salatą i wedliną)

Śniadanie2: kawa 3w1  i gruszka

Obiad: łyżka ziemniaków i 1/3 ćwiartki udka

Podwieczorek:brak

Kolacja: kromka swojego ciemnego chleba z salatką na raz z buraczkiem.

Aktywność: brak

Ok dziewczyny zmykam spać  , bo inaczej jutro wogole nie bede kontaktować. Pa

17 września 2019 , Komentarze (2)

Kolejny dzień minął, ale już dziś nie było tak grzecznie pod wzgledem diety.

Miałam troche spraw do załatwienia, a to wiazanka, zakupy spożywcze i ubraniowe. Oczywiście ubraniowe całkiem niewypaliły. Miałam sobie kupić kurtkę i buty i d..a. W sklepach same cieniuteńkie  ramzeski albo pikówki, w których wygladam jak dobrze ściagnięta sznurkiem ogonówka. 😣 Niestety mimo zrzucenia tylu kilo nadal wygladam nie ten tego. Trudno pujde na pogrzeb w starej, a na dodatek  za dużej czarnej skórze. Na siłe nie będę kupować.  Może po zabiegu starszej uda mi się w końcu wyrwać spokojnie na zakupy i kupić coś w czym w miarę bedę wygladać, bo nie ma co ukrywać mimo zrzucenia tylu kilogramów nadal mam nadwagę, bo niska ze mnie kobitka. Gdyby nie te 4 cm więcej musiałabym jeździć w foteliku 😂 wedlug przepisów. Ale te moje 154 cm  wzrostu pozwala mi przebierać chociaż w butach na obcasach 😁 mimo, że moje plecy trochę przy tym cierpią. Jak zrzuce jeszcze te pare kilo będę mogła spokojnie do nich wrócić . 👢👠😍 Bez obawy, że po  trzech przejsciach zedre fleka albo złamię obcas 😅

A wracając do dnia dzisiejszego to niestety od południa do wieczora było niezdrowo

Moje menu:

Śniadanie: 1 i 1/2 kanapki  z masełkiem , sałatą, serem pleśniowym i ogórkiem kiszonym 

Śniadanie2: koktajl z 1/2 banana, 150 ml mleka, 2 szt orzecha włoskiego i 10g gorzkiej czekolady.

Obiad: bułka z suszonymi pomidorami i ziołami z biedronki, lód algida śmietankowo- czekoladowy oraz z 6szt. mini pączusiów, a po ok. 30 min jeszcze dwa kawałki ciasta ze śliwką i cieńki kawałek drożdżowego + kawa z mlekiem- u mamy

Podwieczorek: trzy małe kawałki wątróbki i 1.5 kromki pieczywa białego krojonego.- u mamy

Kolacja: trzy ptasie mleczka z zamrażalki i mały kawałek kotleta z piersi z kurczaka w banierce.

 Więc dalej tego nie komentuje. Było minęło jutro nowy dzień. 😊

Aktywność zerowa, bo nadal odczuwam kolano. Dużo mniej, ale niech dojdzie do siebie. W tym tygodniu moja aktywność bedzie z tego tytułu zerowa, bo jeszcze jutro niby bym mogła poćwiczyć, ale sobie daruje, a od czwartku już będę w szpitalu, wiec tam już wogóle nie bedzie perspektyw. No chyba że będę biegać po korytarzu w tę i z powrotem 😂 . Żarcik. 

A do domu może w sobotę lub w niedzielę wrócimy, a najpóźniej w poniedziałek. Wiec ten tydzień zawalony . Dluższy czas na regenerację organizmu bębędę miała. A jak od poniedzialku wystartuję, to same rekordy będę bić. 😆 Widze, że za dużo cukru spożyłam dziś i mi się głupawka włączyła. 

Wiec kończę i dalej głupot nie piszę. 😊

Uciekam , bo jutro jeszcze więcej latania mnie czeka i mam nadzieję, że jutro się nie przeziębie na tym cmentarzu. 

Miłej nocki. 😉

16 września 2019 , Komentarze (2)

Dziś  u mnie kiepsko. Cos mi się z kolanem zadziało od wewnetrznej strony. Ćwiczylam i nagle pojawil się ból i jest non stop. Jak biegam lub pedaluje teoretycznie go nie czuje ale jak się zadiedzę lub przy normalnym chodzeniu jest odczuwalny do tego stopnia że aż denerwujacy.😤 😬  Wiec dla bezpieczenstwa i obawy nabawienia sie powazniejszej kontuzji oznajmiam ze zawieszam bynajmniej do konca tygodnia rowerek i biegi. No chyba że jutro całkowicie obudzę się bez bólu. Ale na pewno nie chcę wylądować w jakiejś szynie. 

Druga nie mila wiadomość jaka na mnie spadła to śmierć siostry dziadka mojego męża. Kobietka mieszkala po sąsiedzku z rodzicami mojego męża. Znałam ją doś dobrze. A też zaczęło się u niej od wypadku. Upadla w domu tak niefortunnie że rozwaliła sobie miednicę z 4 miesiace temu. I do tej pory nie mogla jej się zrosnąć tak osteoporoza u niej zaszalała. Strasznie cierpiala z bólu leżąc w łożku cała połamana, bo do tego jeszcze rękę miała zlamaną. Caly czas leki przeciwbolowe i proszę juz nie ma jej. A najgorsze że miala córkę niedorozwiniętą umysłowo. Podobno ktoś z rodziny ma sie nią zająć. Ale jak to wyjdzie nie wiadomo. W środę bedzie pogrzeb i musze gdzieś zostawić dziewczynki , bo  ze sobą ich nie zabiorę zwlaszcza że w czwartek starsza ma zabieg. I nie moze mieć nawet kataru. Muszę cos wykombinować. 

Menu dziś bylo nastepujące:

Śniadanie: 1 i 1/2 kanapki z pieczony udzcem z indyka, salatą i papryką oraz maselkiem

Śniadanie2:  jogurt z orzechami ( jogurt naturalny 150g, orzechy włoskie 4 szt i migdaly 4 szt. )

Obiad : spaghetti 

Podwieczorek: winogrono 2 kiscie

Kolacja: kanapka z tym co rano

Aktywność:

Brak z powodu kolana😒

16 września 2019 , Skomentuj

Niedziela

Po weekendzie. Szybko zleciał ten czas. Mialam dokończyć sprzątanie na tip top , ale ewidentnie mi się nie chciało.  Dzisiaj dzień raczej minął na leniuchowaniu.😊 

Odliczam dni do wyjazdu ze starszą do szpitala. 

Menu:

Śniadanie: granolii  ( jogurt naturalny 150g, orzechy włoskie 30g, kakao 2 łyżeczki, miód 2 łyżeczki, płatki owsiane 3 łyżki)

Śniadanie2: koktajl ( mleko 1 szkl., banan 1 szt., migdaly 1 łyżka)

Obiad: kuczak z warzywami i ananasem w carry i imbirze (pierś z kurczaka  120g, cebula 1/3 szt., papryka czerwona 120g, ananas 3 plastry, czosnek 1 ząbek  , ryż brązowy pół saszetki, carry, imbir)

Podwieczorek: jabłko 

Kolacja: winogrono dwie kiście

Aktywność:

- bieg na dystans 6.900 km przed kolacją

14 września 2019 , Komentarze (4)

Cześć wszystkim. 

W koncu udalo mi się w wiekszosci ogarnąć dom. Wygląda przyzwoicie, a jutro doprowadzę go do ostatecznego błysku. 😁

Rownież zgarnęłam pupę i dziś pobiegałam. Ale dziś pierwszy raz pobiegłam z odpowiednim  zegarkiem  i okazało się że biegam dystans 6km i 200m . A dziś daną trasę przebiegałam w 36.10 min. zeszlam poniżej 40 min więc jestem hepii. 😁😁😄. Ja wiem że dla wielu z was to nie wyczyn ale ja jestem z tego tytułu bardzo uradowana 😄. 

Wiec podsumowujac moj dzisiejszy dzień to zszedł mi na sprzątaniu i gotowaniu . Nic ciekawego.

Dziewczyny trochę rozrabiały , ale mnie tez roznosi jak muszę siedzieć non stop w domu więc je tym bardziej. 

Moje menu :

Śniadanie: granoli  ( jogurt naturalny 150g, płatki owsiane 3 łyżki, kakao2 łyżeczki, miód  2 łyżeczki, orzechy włoskie 30g)

Śniadanie2: koktajl ananasowo - bananowy ( 1 szkl. mleka, maly banan 1 szt ok. 90 g ., ananas z puszki 4 plastry, maly banan )

Obiad: kurczak z malinami i ryżem( pierś z kurczaka ok.120g  , maliny  70 g, ryż 5 lyzek, orzechy wloskie 3 szt, ziola prowansalskie )

Podwieczorek :  orzechy z cynamonem 6szt

Kolacja: kanapka z pastą kukurydzianą (kromka chleba razowego , kukurydza 2 łyżki, ser feta 30 g, jogurt naturalny 1 lyżeczka, oliwki 6 szt, , pieprz.)

Aktywność:

- Bieg na dystans 6.km i 200m. - życiówka 36 min i 10 s😁

13 września 2019 , Skomentuj

Piątek dzień pomiaru. 

Nie rozczarowalam sie - 0.6 kg. Waga obecna 58.8 kg. 😁

Mam nadzieję, że piąteczka już na stałe u mnie zagościła. 

Poza tym jaki paradoks mamy. Kiedyś z takiej wagi ręce załamywałam  , że tyle ważę. A teraz cieszę się jak małe dziecko, które własnie dostało cukierka. Jaka ironia losu. 😊

Dziś w końcu udało mi się dodzwonić do szpitala więc wszystkie formalności  co do zabiegu już mam pozalatwiane. Zostaje mi tylko odliczać czas i trzymać kciuki, aby starza się nierozchorowała. 

Wziełam się w końcu za sprzątanie ,ale szlo mi to jak krew z nosa czego konsekwencją jest jeszcze wiekszy garimatrias w domu niż był. 😅😂 Mam nadzieję , że jutro jakoś doprowadze dom do ładu. 

Dziś na wieczór pogrzeszyłam z jedzeniem  , a co do ćwiczeń zrobiłam reset. 

Menu:

Śniadanie: straciatella z orzechami i rodzynkami ( tak jak wczoraj)

 Śniadanie2: banan

Obiad: makaron z warzywami w sozie z zielonych warzyw i pierś z kurczaka

Podwieczorek: pół krajzerki z maselkiem i wędliną oraz pół  jabłka

Kolacja: grill ( szaszłyk, mały kawalek boczku, dwa kęsy karczku , 1/2 krajzerki, sos czosnkowy, ketchup, musztarda oraz drink sobieskiego o smaku żurawinowym 250ml)- mialam straszną ochotę. 

Aktywność:

Brak. Reset. Powinien być w sobote albo w niedziele. Ale takie lamanie w kosciach mnie zlapalo że bieganie dzisiaj odpuscilam jutro wystartuje 😊. Tego grila bedzie trzeba spalić😁