Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zamężną mamą trójki dzieci. Lubię sport. Zawsze pomagał mi on w utrzymaniu prawidłowej wagi. Niestety od 4 lat mam z tym duzy problem. Nie lubię siebie z tą wagą i podejmuję kolejną próbę odchudzenia się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76095
Komentarzy: 1328
Założony: 18 lipca 2012
Ostatni wpis: 9 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ankrzys

kobieta, 48 lat, Częstochowa

166 cm, 87.20 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Powolutku do celu- 58 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Spróbuję po raz kolejny!!! A co mi szkodzi? NIC!!!

Za 8 tygodni mam firmowe spotkanie szkoleniowe- warto wyglądac ja na moje stanowisko przystało. Doda mi to pewności siebie, siły, odwagi i mogę się poczuć jak milin dolarów!! A co? Trzeba sięgać gwiazd!! 

Dokładnie 8 tygodni, za ten czas w sobotę muszę czuć się świetnie w swojej skórze.

Ten czas może dziwny na odchudzanie- święta, Sylwester, zimno i śpikowo, ale spróbuję. Potrzebuję tylko dobrego planu, siły, wytrwałości i wiary.

Ma ktoś jakiś pomysł? Jakiś mocny kopniak w tyłek?

Powinnam wrócić do sportu, bo ostatnio mało się ruszam, wzmocnić brzuch i nogi, przy okazji pozbyć się z 4 kg i będzie suuper. Będę brylować na parkiecie i w firmie. Marzenia się spełniają- dlaczego miałyby nie moje? Troszkę wysiłku i dam radę!!!

- więcej wody

- zdrowe jedzonko w mniejszych ilościach

- więcej ruchu- 3 x 60 min treningu np z DVD i ogólnie ruch,ruch,ruch

Koniec świątecznego obżarstwa, lenistwa i marudzenia. Działamy!!!!!

 Osiągnę sukces i pokaże Wam swoje zdjęcia z jego osiągnięcia.

8 tygodni, 56 dni do zdrowia, kształtu i sukcesu!!!!!!!!

8 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Zaczęłam od rana.....albo nie zaczęłam, bo nie zdążyłam zjeść śniadania?

Pojechałam do pracy, zabrałam to co miałam zjeść na śniadanie i nie zjadłam, bo to był serek z warzywami i skisł zanim się za niego zabrałam. No to wypiłam jogurt co miałam na II śniadanie, kawki w pracy nie było bo nie miałam czasu jej wypić. W domku zjadłam posiłek nr 3. Jeszcze mam sałatkę na kolację. Jakoś przetrwam.

Znowu wychodzi na to, że mój główny problem to brak czasu na szykowanie dla siebie posiłków. Zajmuje się wyżywieniem całej rodziny ( każdy co innego) i nie starcza dla mnie, a to powoduje, że jej nie właściwe rzeczy o niewłaściwych porach i ilościach. Dlatego wykupiłam dietę, bo jak mam rozpiskę to łatwiej mi kontrolować co i ile zjadłam. Jestem dzięki temu bardziej świadoma. Mam nadzieję, że jak połączę system odżywiania wg Vitalii z moim ostatnim sposobem odżywiania to efekty będą SUUUPER i tego sobie życzę. Odzyskam siłę i chęć do działania. Dobrze, że jest Vitalia, że jesteście Wy, bo zawsze można tu wrócić i każdy rozumie jak ciężko osiągnąć sukces w sprawie utrzymania wagi na właściwym poziomie, ale z Wami jest milej i łatwiej. Będę się tu meldować i relacjonować postępy i wspierać Was na ile mi się uda.

7 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Cały dzień to spotkanie firmowe: szkolenia, kawka,herbatka, ciasto, obiadek, kolacja i ciasto, ciasto, ciasto....

Wróciłam, wydrukowałam otrzymany rano plan diety. Teraz się  z nim zapoznam i od rana- wracam do gry " na poważnie". Jak tylko odrobine odpuszczę, to moja waga natychmiast znajdzie sposób, by wzrosnąć. Wzmagam czujność i pilnuje wagi. W prawdzie Swięta za chwilę, ale to nic. Ja całe życie musze uważać co i kiedy jem. Święta to 2-3 dni, a walka ze zbędnymi kg trwa dużo  dłużej.

Najważniejsze ,że dzisiejszy intensywny dzień mam za sobą. Teraz tylko zagonić dzieciaki do spania, relaks i nastrojenie się na nowy plan od jutra.

6 grudnia 2014 , Komentarze (3)

Od rana zwariowany dzień.Tzn w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzieci zadowolone latają po domu, ciesza się ze znalezionych pod poduszkami prezentów, a ja razem z nimi cały dzień spędzam w kuchni piekąc pierniczki, ciasteczka i dekorując je wszystkie świątecznie. Do tego domek z piernika, Baba Jaga, Jaś i Małgosia.... Coraz bliżej Świąt...zapach piernika, pomarańczy, grzańca i ciepło od kominka, hmmm....suuuper. Kocham Święta!!

A ja od poniedziałku wracam do gry...tzn w zasadzie z niej nie wyszłam, myślę że cale życie będę walczyć z kilogramami. Wracam trochę do zdrowia, teraz musze przypilnować wagę, wrócić do systematycznych ćwiczeń itd. Tak jak to zwykle bywa: wrzesień, październik, kistopad to trudny okres przystosowywania się do : szkoły dzieci, zimna, krótkich dni itd..w efekcie dodatkowe kg lub ich spadek czy wahania.

Ale postanowiłam wykupić sobie dietkę, potrzebuję systemu, kiedy i co zjeść, bo ostatnio nie mam czasu jeść normalnie tylko jem co znajdę. W efekcie jem mało ( normalnego jedzenia), ale w samochodzie zjadam " Michałki" lub inne przegryzki bo na to starcza mi czasu. Koszmar!!!! Musze szykować sobie jedzonko i jeść regularnie. Będzie dobrze!!! Najgorszy okres za mną, teraz tylko czekać na dalsze spadki

9 listopada 2014 , Komentarze (5)

Witajcie,

nadal idzie zwariować z moim organizmem. Nie mam pojęcia co mi się stało.

Walczę z tym stanem 3 tygodnie, tzn ze złym samopoczuciem, opuchnięciami, cyckami tak wielkimi jakbym karmiła, brakiem sił, sennością itd. Nie wiem co mi się stało, ale stan w którym jestem jest dosyć dziwny, niespotykany i beznadziejny.

W środę skorzystałam nawet z refleksoterapii ( masaż stóp) i...trochę zaczęło puszczać:

- trochę zaczęłam spuszczać z wody

- na drugi dzień dostałam @

- odzyskuje powoli humor i energię

- waga niestety pokazywała ostatnio z 2,5 kg więcej niż ostatnio, ale poczekam jeszcze z tą oceną, bo całe moje ciało nadal wygląda jak by było " garbami wielbłąda"

Za namową mojej ulubionej "masażystki- czarodziejki", zaczęłam pobudzać moje ciało popijaniem soku z białej kapusty- podobno czyni cuda: pozbywa się zbędnej wody z organizmu, wzmacnia organizm, włosy, skórę, normuje układ hormonalny, leczy zakażenia pęcherza i układu rodnego, piersi itd. Podobno  ( wyczytałam w internecie) trzeba tak popijać z dwa , trzy tygodnie i organizm odzyska sprawność, zacznie właściwie funkcjonować. Co mi zależy- nienawidzę łykać tabletek, chodzić do lekarzy itd.- metody naturalne to jest to co mi pasuje- mam czas...poczekam i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Przy okazji skończy się @ i mam nadzieję, że ta opuchlizna z piersi też mi zejdzie ( mam jakiś stan zapalny albo co?, naprawdę mam wrażenie jakbym miała je pełne mleka- koszmar. Mam nadzieję, ze to tylko hormony zwariowały i zaraz wszystko wróci do normy) Liczę ,że nie będę musiała iść z tymi objawami do lekarza.

Poczytam jeszcze jak się uzdrowić, może wyczytam coś ciekawego.

Aaaa, mam zamiar zrobić tzw oczyszczanie wątroby- podobno jak wątroba jest obciążona to cały organizm źle funkcjonuje tzn pojawiają się dokładnie takie objawy jakie ja mam przez ostatnie trzy tygodnie.

Trzymajcie kciuki. Jak tylko lepiej się poczuję wracam do akcji - odchudzanie. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest- ZDROWIE, a teraz coś z nim jest nie tak.

4 listopada 2014 , Komentarze (3)

Mój organizm oszalał! Spuchłam jak balon- dosłownie i w przenośni. W biuście mam 114cm,a kilka dni temu miałam 108cm. Wyglądam jakbym miała silikonowe. Mam duży biust, ale teraz nie mogę się zapiąć w żadną bluzkę! Koszmar! Na wagę nie wchodzę, bo waga skończyła chyba z 5kg w górę. Mam ochotę rzucić to w diabły, nie wiem co z tego będzie. Jestem załamana. Poczekam jeszcze troszkę, mam nadzieję, że wszystko się ułoży. @ jeszcze nie przyszła, może jak przyjdzie to się wszystko unormuje, bo teraz czuję się okropnie

29 października 2014 , Komentarze (5)

Pogoda piękna, okolica pięknie wygląda w tych jesiennych barwach a mnie zaczynają dopadać jakieś smuty.....pewnie @się zbliża. Cóż zrobić?

Trzymam się planu dietetycznego, a moja waga świruje- nie chce pokazać spadku, tylko skacze raz w jedną raz w drugą stronę. Pewnie to woda, organizm fiksuje przed @, tylko co jeśli nie? Wkurza mnie to .... Nie poddaję się, ale musze znaleźć sposób żeby waga zaczęła dalej spadać, bo ostatni miesiąc tak jakby stała albo się wahała w górę. Boję się, że w pewnym momencie nie zejdzie z tego skoku w górę i tak poszybuje sukcesywnie w górę i będziemy mieć piękny efekt jojo. Przeraża mnie ta perspektywa!!! Już nigdy nie chcę ważyć tyle co zeszłego sylwestra!!! NIGDY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Boje się , że zrobię jakiś błąd i nie dopilnuję tego wahania wskaźnika wagi. RATUNKU!!!

Muszę dac jakiegoś kopniaka mojemu ciału, żeby zmotywować dalsze spalanie, bo chyba doszłam do ściany! Musze to przetrwać- tylko jak? Jak pobudzić metabolizm? Spuścić wodę i osiągnąć sukces? Tak w spadku jak i chociaż w utrzymaniu tego co już osiągnęłam? Ratunku!!!!!

Powinnam ćwiczyć, ale jak ogarnę dzieciaki,ich sprawy i dom to marze tylko o tym, żeby iść spać. Potrzebuję energii, siły i wytrwałości!!

26 października 2014 , Komentarze (8)

W ramach usportawiania zaliczyłam wczoraj i dziś poranny marsz nordic walking, wraz z grupą koleżanek. Trzeba było założyć czapkę i rękawiczki, cieplejsze ubranko, ale było super. Warto sie zmobilizować i robić coś dla siebie.Oby pogoda pozwoliła, żeby jak najdłużej można by kontynuować taki "nordic plotking" z koleżankami. Najważniejsze, żeby nie lało, z niższą temperaturą sobie poradzimy.

Teraz plan na najbliższy tydzień- dorzucić ćwiczenia w domu lub klubie fitness. Było by idealnie z 3 razy w tygodniu, ale na ten moment będę zadowolona choćbym raz coś zrobiła. Nie myślcie sobie , że ja nie lubię ćwiczyc, albo leń jestem. Te , które mnie czytają dłużej dobrze wiedzą, że to nie tak. Ale ostatnio , tzn od poczatku roku szkolnego , nie mogę się jakoś dogonić: jeżdżenie z dziećmi, do szkoły, ze szkoły, lekcje dodatkowe, tenisy, baseny itd do tego praca, dom....ciężko wygospodarować czas. Daję jeszcze ten tydzień moim dzieciom na to, zeby one się zorganizowały, żebym nie musiała ich tak pilnować i gonić. Jak nie będę musiała poświęcać im tak dużo czasu, to będę mogła spokojnie włączyć jakieś DVD z Chodakowską lub inny trenerem i wypocić co nieco, ale zaczynać trening i co chwile przerywać, żeby komuś odpowiedzieć na pytanie, uspokoić chłopców, żeby się nie bili itd- bez sensu, tylko nerwy, efekty opłakane. To musi być mój czas, moja godzina dla siebie.

Wstępuje we mnie jakaś nowa pozytywna energią- wierze, że listopad to będzie mój czas!!! Na przekór pogodzie, na przekór smutkom, na złość moim fałdkom.

A wy Księżniczki- pracujecie na to by zasłużyć na tytuł Królowej Balu? Czas ucieka- niech kg też spadają 

24 października 2014 , Komentarze (7)

Jak większość z Was zmagam się nie od dziś ze swoimi zbędnymi kilogramami.

Testowałam wiele diet, różnych form fitnessu. I tak jak większość z Was chudła i.... znowu tyłam.

Jak każda z Was nie poddaje się i walczę o zwycięstwo- w końcu nie będziemy rezygnować po przegranej bitwie, w końcu tyle samo bitew wygrałam. Pytanie czy ostatecznie- ostatnia bitwa będzie moją wygraną? Mam nadzieję, że tak.

Właśnie zjadło mi wpis.....

Od 17 tygodni prowadzę swoją ostatnią bitwę i jak na razie- wygrywam JA. Nie ponoszę z tego tytułu wielkiej ofiary. Ważne, żebym wytrwała  i ostatecznie wygrała.

Wiem, że stanowczo za mało ćwiczę, a może nie ćwiczę? Jeden raz w tygodniu nordic walking po 8 km to w sumie żaden wyczyn. Obiecuje sobie, że to zmienię, ale nie potrafię się ostatnio zorganizować. Jak wrócę do systematycznego sportu to waga pójdzie w dół- na bank! Jutro się zważę i sprawdzę czy nadal idę we właściwym kierunku. Wiem, że cm lecą w dół, moje ciało zmieniło się rewelacyjnie. Już nie boje się przymierzać ciuchów w przymierzalniach sklepów, proszę o mniejszy rozmiar i jestem z siebie dumna!

Uwielbiam patrzeć na siebie w lustrze, mam szczuplejsza twarz, ramiona, fałdki na plecach prawie zniknęły. Jestem coraz piękniejsza! Chodzę w obciślejszych ubraniach i z dumą prezentuje swoje nowe ciałko.

Liczę, że 1 stycznia 2015 przywitam Nowy Rok z wagą 65 kg.

Dziewczyny pracujemy dalej nad sobą- wszystkie Vitalijki zostaną tego Sylwestra- Królowymi Balu! A teraz pracujemy, żeby to się spełniło. Do roboty Księżniczki!

15 października 2014 , Komentarze (6)

Tak jak w tytule- humor dopisuje mimo zmieniającej się aury, porannych mgieł i spadku temperatury. Wydaje mi się trochę, że ta moja walka z kilogramami trwa w nieskończoność. Ciągle waga docelowa nie osiągnięta. Trochę to dołujące, ale chyba się przyzwyczaiłam do tej sytuacji, a może to efekt tego, że co roku po spadku letnim nastepował jesienno-zimowy wzrost i od wiosny zaczynałam wszystko od nowa? A teraz zmieniła front: pilnuję, by waga nie wrosła, a jak uda się ją zmniejszyć to bedzie super. Czyli podsumowując: waga nie wzrasta, więc nie popadam w dodatkową depresję tylko czekam cierpliwie na choćby drobny spadek. W końcu kiedyś spadek nastąpi- może organizm się trochę buntuje i chce mnie przetrzymać? On walczy o utrzymanie zapasów na zimę a ja chce się ich pozbyć. W końcu sie podda i wygra moja determinacja!!! W końcu mam w domu centralne ogrzewanie, zimy nie takie ostre to dodatkowego ocieplacza w postaci dużej warstwy tłuszczu nie potrzebuje!!

Sposób odżywiania- utrzymany, ale musze popracować nad sportem- ciągła wymówka- brak czasu. Musze się lepiej zorganizować i ćwiczyć, ćwiczyć, rzeźbić ciałko