Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuje mnie: astronomia, fizyka, teologia, historia i "z grubsza" ;-) wszystko co naukowe. Uwielbiam podróżować. Uczę się namiętnie języków obcych. Obecnie pracuję w dyplomacji. Do odchudzania skłoniły mnie wyłącznie kłopoty ze zdrowiem, gdyż dobrze zjeść (bardziej w sensie jakości niż ilości) po prostu uwielbiam!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 79501
Komentarzy: 712
Założony: 7 sierpnia 2012
Ostatni wpis: 24 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
archange

mężczyzna, 55 lat, Den Haag

182 cm, 104.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 sierpnia 2012 , Komentarze (8)

NIE CZYTAĆ PRZED JEDZENIEM.
OSOBY WRAŻLIWE: NIE CZYTAĆ W OGÓLE :-)

Temat wstydliwy, tabu, ale tak szczerze: czy ktoś z nas się nad tym nie zastanawiał?Odchudzasz się. Wstajesz rano i biegniesz na wagę. Patrzysz na wskaźnik i z przerażeniem odkrywasz, że od tygodnia ani drgnęło. Nie, jest gorzej. Precyzyjna waga wskazuje, że twoja masa poszła o 100g w górę! To niemożliwe, myślisz. To na pewno dlatego, że nie byłaś jeszcze w toalecie. Tylko, że ile tak naprawdę waży ludzka... kupa!?
Otóż zainteresowanym służę odpowiedzią (nie, nie ważyłem; wyczytałem):

Zdrowy człowiek produkuje dziennie od 20 do 300 gram kału dziennie. Skąd taki rozrzut? Oczywiście wszystko zależy od tego ile zjedliśmy. Ale nie tylko! Ludzki kał składa się (średnio) w 75% z wody. Z pozostałych składników aż połowa to bakterie a reszta to różne niestrawione składniki pokarmów i wydzieliny waszego organizmu. To woda jest głównie odpowiedzialna za to ile waży wasza kupka. I teraz uwaga: spożywane produkty żywnościowe wykazują się różną absorpcją wody! Tu właśnie jest pies pogrzebany. Największą odpowiedzialność za ciężar naszych kup ma (skądinąd zdrowy) błonnik. Niesfermentowany błonnik absorbuje najwięcej wody. Przy okazji pęcznieje - dlatego jedząc produkty z dużą ilością błonnika mamy poczucie sytości. Dodatkowo niesfermentowany błonnik powoduje przyrost populacji baterii, które również przecież wpływają na masę stolca. 30 g połkniętego błonnika jest daje w konsekwencji efekt w postaci od 85 do 140 g waszej kupki. Paradoksalnie malutko wody wchłaniają pokarmy niezalecane przez dietetyków, np. czekolada.
Więc głowa do góry. Błonnik jak wiecie jest zdrowy. Jedząc produkty go zawierające czujecie sytość, oczyszczacie jelita i nie wchłaniacie zbyt wielu kalorii. A to, że waga poszła 100-200g w górę? Jeżeli odżywiacie się zdrowo, to nie macie się czym przejmować. To napęczniały błonnik - wkrótce wyleci! ;-)

Zainteresowanych pełnym tekstem streszczonego przeze mnie artykułu odsyłam tutaj:
Znajdziecie tam nawet... matematyczny wzór jak policzyć masę swojej kupki w zależności od ilości pochłoniętych składników pokarmowych. :-)



20 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Natknąłem się dzisiaj na ciekawy tekst na portalu Gazeta, wymieniający potrawy, które przyspieszają metabolizm, tym samym teoretycznie przyspieszają szybkość chudnięcia. Wymienione tam zostały:

1. Papryczka chili,
2. Produkty zawierające błonnik: warzywa, owoce, otręby, zboża,
3. Produkty zawierające witaminy B: pełnoziarniste produkty zbożowe, rośliny strączkowe, wątróbka, żółtka jaj i produkty na bazie drożdży,
4. Produkty zawierające przyswajalne białka: jajka, mięso, ryby, nabiał,
5. Produkty zawierające kwasy omega 3: tłuste ryby, oleje rzepakowy, sojowy, lniany,
6. Woda.

Niby fajne, tylko jak to przeglądam to wymieniono chyba wszystkie możliwe produkty żywnościowe z wyjątkiem słodyczy :-). Rozbroiła mnie też jak rada związana z papryczką chili. Wiecie czym radzą gasić jej pieczenie w ustach? Należy popijać ją... olejem! Olej, to dla przypomnienia ok. 800 kcal w 100 ml. Wszystkim odchudzającym się przy pomocy papryczki zapijanej olejem życzę powodzenia! ;-)

19 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Ratunku!!! Kobiety mnie obżerają!!!
Od chwili, gdy wszedłem na wojenną ścieżkę odchudzania w mej lodówce pojawiły się rozmaite produkty, których wcześniej za często tam nie było:
1) niskokaloryczne
2) zróżnicowane, żeby dieta też różnorodna była.
Efekt jest taki, że moje trzy córki szybko się zorientowały, iż powstało nowe żerowisko. I żerują. Non stop przy lodówce. Znika wszystko co kupię jak w przemysłowym odkurzaczu. Najgorsze jest to, że tylko ja się odchudzam, a te żarłoczne bestie nie. 

Co teraz mam zrobić!? Ratujcieeeee!!!

18 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Spadek masy ruszył ponownie. Może bez rewelacji, ale od wczoraj 400g w dół. Przy okazji zauważyłem rano ciekawą niedoskonałość swojej wagi. Kiedy staję stopami bliżej wyświetlacza waga jest niższa, kiedy dalej jest wyższa. Prawdopodobnie tylko w tylnych nóżkach są czujniki.
Druga sprawa. Niektóre osoby dziwią się, że napisałem, iż schudłem przez 1 tydzień 6,5 kg. Wynika to z dwóch przyczyn: po pierwsze dopiero zacząłem,  a na początku spadek wagi jest najwyższy (następuje spalanie glikogenu wiążącego wodę), po drugie zaczynałem od wysokiego pułapu, bo od 134 kg. Większość z Was waży przynajmniej o połowę mniej, więc zużycie energetyczne macie mniejsze, a tym samym waga musi spadać wolniej. Ja mam świadomość, że tak szybki spadek wagi u mnie po raz drugi raczej już nie nastąpi.

17 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Spadek wagi stanął. W ciągu tygodnia straciłem 6.5 kg a o dwóch dni stop. Wygląda na to, że spaliłem zapas wielocukru zwanego glikogenem z mięśni. Teraz waga będzie stała w miejscu. Przez tydzień? Przez miesiąc? A później ruszy. Zacznie się etap spalania tłuszczu! A ja wytrzymam wszystko. :-)

A na obiad przyrządziłem (czytaj beztłuszczowo zgrillowałem) łososia. Ryba Boska w smaku, choć nieco przytłusta (201 kcal). Parę kawałków mi zostało. Wpadnijcie do mnie. Zapraszam. ;-)

16 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

Zmieniam sposób tytułowania wpisów. Zamiast dat będą kolejne dni. Myślę, że tak będzie łatwiej także dla mnie. Czasem może dorzucę dodatkowo jakiś podtytulik.

Drugi dzień z rzędu bardzo późno kładłem się spać (około 2), a wstawałem wcześnie. Czuję ogromne zmęczenie. Jest tego pewien efekt związany z tematyką tego portalu. Po raz pierwszy od kiedy zacząłem się odchudzać odczułem głód. Wcześniej czułem ssanie w żołądku, lekkie zawroty głowy, ale głodu ani razy. Wczoraj i dzisiaj było inaczej. Wytrzymałem to, jednak wniosek jest dla mnie następujący: W dniach kiedy chce bardzo się spać, a nie dajemy naszemu mózgowy udać się w objęcia Morfeusza, zaczyna on (mózg, nie Morfeusz) wściekle szukać sposobu pobudzenia. Wbrew pozorom naturalnym składnikiem pobudzającym nasze mózgi od wieków nie jest kawa, lecz cukier. Mózg szuka cukru, o tobie chce się żreć. Ten sam efekt można zaobserwować, kiedy ktoś cię po południu wyrwie (ten ktoś może być też urządzeniem o nazwie budzik) z miłej popołudniowej drzemki. Macie tak? Ja owszem.
Ergo - iść wcześniej spać. Będziemy chudsi! 

15 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Lubię gryźć. Najlepiej długo i powoli. Kiedy jem wyłączam się, zamykam oczy i powolutku, niczym krowa na pastwisku przeżuwam. Kiedyś liczyłem żeby tych "żuchnięć" było minimum czterdzieści. Teraz już nie liczę. Pilnuję tylko żeby wszystko rozpadło się w drobną miazgę, żadnych, nawet malutkich, kawałków. Jem wówczas pół kromki chleba przez 20 minut, a mózg dostaje informację - jesz już długo, więc zjadłeś dużo. Takie małe oszustwo własnego mózgu, który wyłącza wówczas poczucie głodu. U mnie to działa.

14 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Odkryłem dzisiaj przekręt z ciemnym chlebem pełnoziarnistym. Kupiłem sobie taki chlebek żytni, ciemny, z pełnymi ziarnami, pokrojony w cieniusieńkie kromki. Na opakowaniu krzyczące reklamy, że to ideał dla osób pragnących schudnąć, błonnik i minimum kalorii. Samo zdrowie. Porównawszy liczbę kalorii dla 100g takiego chleba i 100g  chleba zwykłego faktycznie okazuje się, że ciemny chleb pełnoziarnisty jest mniej kaloryczny. Gdzie więc leży przekręt? Ano w tym, że kromka pełnoziarnistego chleba ciemnego o wielkości porównywalnej do kromki chleba zwykłego jest od tego drugiego... półtora raza cięższa! Kiedy więc zważymy obie kromki i przeliczymy je sobie z powrotem na kalorie okaże się, że jedząc pajdę pełnoziarnistego chleba ciemnego połkniemy więcej kalorii niż jedząc taką samą pajdę zwykłego mieszanego chleba z piekarni. Nie wierzycie? Policzcie sami. Koniecznie z wagą! 

13 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Waga mi wciąż spada.
Kupiłem patelnię teflonową do grillowania. To takie trochę pseudogrillowanie, ale patelnia ma karbowane dno, więc przy smażeniu tłuszcz wycieka i pozostaje w rowkach. Ważne żeby to był dobry teflon, na którym można smażyć bez oleju. Dobry to znaczy nie patelnia za 20 zł od akwizytora, lecz taka kupiona w sklepie w cenie 150 - 200 zł. Wydatek jednorazowy duży, lecz jeśli nie chcecie przeżywać stresu w związku z przypalaniem wszystkiego lub też używać tony oleju by się nie przypaliło, to myślę, że warto zainwestować.

Druga sprawa, to ta, że coraz bardziej przekonuję się, iż diety na podstawie gotowych przepisów są bez sensu. Chodzi mi o diety typu marchewka rano, jajeczko na śniadanie, zupka kapusty o 18. Nie twierdzę, że są nieskuteczne. Są skuteczne, tyle że człowieka, który ma skłonności do tycia czeka dożywocie. Nie da się przeżyć całego życia na przepisach z dietki. Po osiągnięciu zakładanej wagi trzeba będzie jeść wszystko i brutalnie pilnować kalorii (lub dużo regularnie się ruszać, ale im człowiek starszy tym trudniej). Może więc lepiej od razu jeść wszystko i te kalorie liczyć, zamiast bazować na gotowych przepisach, a później liczenia dopiero uczyć od zera. Liczenie musi wejść w krew inaczej jojo. To samo z lekami wspomagającymi. Przy pomocy leków można chwilowo schudnąć, ale lekami człowiek nie nabędzie nawyku nieustannej kontroli ile i co się je. Do końca życia!

13 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Zadałem w ostatnim wpisie pytanie, czy Wam się to podobało. Dziękuję za komentarze :-). Mi podobało się nawet bardzo, ze względu na fakt, że udało się w tym show połączyć sztukę z elementami spontanicznej radości, a radość powinna chyba towarzyszyć takiemu wydarzeniu jak igrzyska. Żyję już na tyle długo żeby kilka otwarć i zamknięć pooglądać. Najbardziej poza londyńskimi podobało mi się otwarcie/zamknięcie w Albertville we Francji (zimowe) - czysty artyzm, najmniej w Atlancie - czysty McDonald z bic mac'iem pośrodku; papka z występem przyćpanej Whitney Huston (przepraszam fanów, póki nie ćpała była genialna). To co pokazyli Chińczycy z kolei za bardzo kojarzyło mi się z wojskową defiladą - wszystko równiutko i pod kreskę. A w Londynie i sztuka (zwłaszcza teatralne otwarcie), i luz na pograniczu lekkiego chaosu. Całość dla mnie urocza. Anglicy mnie pozytywnie zaskoczyli, bo spodziewałem się czegoś w rodzaju Atlanty.