Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

powiem później

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3002
Komentarzy: 30
Założony: 21 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 10 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosia291271

kobieta, 52 lat, Śrem

164 cm, 94.20 kg więcej o mnie

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2015 , Komentarze (2)

Wróciłam tu po dwóch latach nieobecności, sinusoidzie mojej wagi, próbach testowania różnych diet - w tym np. Gaca system. 

Dietę Gacy testowałam późną jesienią 2013 r. Przez 4 tyg stosowałam się ściśle do jadłospisu i efekt był piorunujący. Ubyło mnie wówczas około 8 kg. No i co z tego skoro po 2 m-cach miałam wszystko z powrotem (szloch) Ubiegły rok jakość przeżyłam z wagą w zasadzie niezmienną tj. w granicach 79-77 kg. Nie żebym usiadła na kanapie i rozczulała się nad sobą. Biegałam, ćwiczyłam w klubie na zajęciach grupowych i z trenerem personalnym..... ech...  

W tym roku zaliczyłam dwa półmaratony- z nieznacznym, ale jednak, zapasem 20-25 minut do limitu czasu ( z czego jestem niezmiernie dumna), ale z dietą..... WCIĄŻ NA BAKIER

Dlatego wróciłam i NIE PODDAM SIĘ !!!!!!!   Od poniedziałku mam nowego trenera i same rewolucje przeżywam. Np. dziś dowiedziałam się, iż przysiad jest jednym z najlepszych ćwiczeń na mięśnie brzucha!!!!! dziwne cooo??? Nie tylko on to powiedział (on - trener) , ale poczułam na własnej skórze jak się zagotował mój wodorotlenek brzuszny :D

No nic to. Walczę dalej. Może w końcu osiągnę swój cel. Buziaki


20 lipca 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj wieczorem wróciłam z wakacji w Gradaczu w Chorwacji. Jak to w Chorwacji -pogoda bajeczna, słońce non stop i upał. tylko tych plaż kamienistych nie lubię. No i to morze też nie takie jak nasze... jakieś takie jeziorne hihihi

Efekt wakacji jest. Niestety nie tylko w postaci opalonych członków ale i dodatkowych 1,5 kg. Nie przejmuje sie tym zbytnio a nawet uważam to za mały sukces zważywszy na okoliczności. No bo pifko i drinki lały sie strumieniami, że tak to ujmę. A jedzonko - na pewno nie dietetyczne. No nie żebym żarła niewiadomo jak, ale nie chodziłam głodna. kilka razy zjadłam 2-3 kawałki pizzy, raz - makaron. Poza tym ryby, mule, kalmary. KALMARY..... rozmarzyłam się. Pewnie mogłam inaczej wybierać z karty ale co tam 

Tak nawiasem mówiąc mam takie przekonanie, że te 1,5 kg na plusie to wynik wyłącznie alkoholu i że za dzień lub dwa wszystko u mnie wróci do normy wagowej sprzed wyjazdu.

Zobaczymy... póki co umówiłam sie juz na bieganie z koleżanką. Jutro rano lecimy  mamy 4-tygodniową przerwę we wspólnych biegach. Ona wyjeżdżała w to samo miejsce na wakacje ale 2 tyg wcześniej. Podczas jej nieobecności przez 1 tydzień biegałam. Później jakoś nie mogłam się zmobilizować (co oczywiście usprawiedliwiam przed soba wiekszą ilością zajęć). Ale na aerobiki itp chodziłam.Więc mam 3 tyg przerwy biegowej.  I wracam na normalny kurs - dietetyczno-ćwiczeniowy.

29 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Dziś ustanowiłam swój malutki rekord biegowy - tzn przebiegłam 9,12 km. Ostatnie 2-3 km były naprawdę ciężkie. Za nic nie mogłam obniżyć tętna, które osiągało 165-170. Cholera! Strasznie wysokie. Ale dałam radę. teraz bolą mnie mięśnie czworogłowe i kolana. Szczególnie kolana dostały w kość na ostatnich kilometrach, które były po chodnikach i asfalcie.

Staram się nie biegac po twardych nawierzchniach. Biegam po lesie lub polnych drogach, żeby oszczędzac kolana - nadal, niestety, grubaski. HIHIHIHI

Jutro też biegam. A w piątek jadę na wakacje

 

 

24 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Jakiś marazm mnie ogarnął. Nastawienie do diety baaardzo kiepskie. Mogłabym nawet powiedzieć, że zerowe. Nadal ćwiczę tak, jak ćwiczyłam i waga stoi. Może właśnie dzięki ćwiczeniom stoi a nie rośnie (zważywszy na brak diety).

Nastrój bardzo kiepski, jakieś deprechy łapię nie wiedzieć czemu. Może dlatego, że znów mam takie myśli - ile jeszcze przede mną kilogramów!!!! To chyba niewykonalne!!! itp. itd. buntuję się sama przeciwko sobie - "nie można przecież całe życie być na redukcji! no nie?"

Takie racjonalizacje podjadania i licznych odstępstw od diety. "Całe życie" - śmieszne.. przecież byłam na redukcji troche ponad miesiąc a już szukam usprawiedliwień i pretekstów.


 

15 maja 2013 , Komentarze (2)

mam chyba jakiś  kryzys kondycyjny. Ćwiczę codziennie, najczęściej 2 godz i dziś mam taki ból mięśni, że na nic sił nie mam.

Przykładowo mój rozkład tego tygodnia - licząc od niedzieli

niedziela - siłka, wieczorem szybki marsz ponad 7 km ( 2 godz)

poniedziałek - 2 godz rower (bardzo szybkie tempo)

wtorek - siłka - trening obwodowy ( 1 godz); ćwiczenia w stylu ABT (1 godz); cardio- (1 godz.)

środa - rano bieganie (1 godz).

Mój plan na resztę tygodnia jes następujący: czwartek - 3 godz -rano trening obwodowy a wieczorem cardio  i trening w stylu ABT ; piątek - 2 godz rower; sobota -  2 godz cardio i trening  w stylu ABT; niedziela -  2 godz - siłka i cardio

Ech... Pewnie mam kryzys - bo mam myśli, że może to za dużo, może za stara jestem na taki wysiłek. Nie wiem Może powinnam mieć czas na regenerację???????

Odpuściłam dziś sobie wieczorne 2 godz cardio tłumacząc to intensywnymi zakwasami mięśni czworogłowych. A teraz mam wyrzuty sumienia. I pełno sprzecznych myśli.

12 maja 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj do 2-giej w nocy oglądałam tv sącząc winko. Trzy filmy oglądnęłam - w tym ostatni całkowicie bezsensowny. Zamiast czekać na jakiś sensowny zwrot w nim akcji (z lampką wina w ręce) powinnam pójść spać - dziś nie byłabym tak wygięta.

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - Tak mawiają niektórzy i idąc za ich głosem  powzięłam postanowienie - KONIEC Z TAKIMI WYGŁUPAMI NOCNYMI!!!!!

Idę pobiegać za chwilę (trochę pada ale z  cukru przecież nie jestem ). Wczoraj biegałam - mam stałą traskę 5,5 km. Może to nie jest dużo - ale od czegoś trzeba zacząć.

Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która biega od kilku lat. To było jakoś niedługo po tym jak przebiegła kolejny w swoim życiu połmaraton. Dla mnie to wielki wyczyn, bo jak myślę o sobie, to przebiegnięcie tylu km wydaje mi się heroizmem nie do pokonania. Oczywiście tłumaczę to najczęściej tym, że mam za dużo kilogramów, że w związku z tym jest mi ciężej, itp. itd.

W takich wykrętach jestem mistrzynią. A ona na to do mnie : " No coś ty! Gośka... biegają ludzie dużo grubsi od ciebie. To nie chodzi o masę tylko o to, że jesteś niewybiegana"

Qrcze.. Cokolwiek by to słowo "niewybiegana" miało znaczyć, rzuciła mi rękawicę.

Trzymajcie za mnie kciuki. Bieganie jest ciężkie, ale podjełam wyzwanie! "Wybiegana"......... Hmmm............

11 maja 2013 , Komentarze (2)

Zapomniałam - od ubiegłego tygodnia ćwiczę na siłowni  szarpię ciężary, może nie jakies wielkie, ale zawsze coś.

Im więcej masy mieśniowej, tym szybsze spalanie. Zobaczymy........

11 maja 2013 , Komentarze (3)

No i okazuje się, że miałam nierealne oczekiwanie, iż tempo spadku wagi z poprzedniego okresu będzie się utrzymywało. Hihihihi Stara a głupia  Nie idzie mi w tempie ekspresowym.  To moje oczekiwanie, że np. będę chudnąć ponad 1,5 kg tygodniowo, jest po prostu głupie. Nie wiem skąd mi się to bierze - przecież wiem, że tak się nie da stale. Ale w tyle głowy mam cos takiego - przeliczam ile moge schudnąc np. do końca miesiąca - tylko dane, które biorę do tego obliczania są z KOSMOSU!

A poźniej pojawia się uczucie rozczarowania.

Naoglądałam sie tych amerykańskich bzdur pt. Biggest Looser itp. i teraz mi się WYDAJE ŻE TAK BYĆ POWINNO.

Ech... Ćwiczę każdego dnia. czasem godzinę, czasem 2 lub 3. Z dietą generalnie OK choć wczoraj ...... przy okazji towarzyszenia kumplom podczas meczu Lecha - 300 ml wina + orzeszki w panierce.

No, nie poiem, wczoraj było to przyjemne  ale dziś

 

5 maja 2013 , Skomentuj

Po raz pierwszy chyba zaczynam wierzyć, że potrafię schudnać, potrafię nie żreć bez opamiętania w nocy. Nie bardzo rozumiem jak do tego dochodzi, że nie jem nocą, że nie ulegam swoim chwilowym zachciankom. Zaczynam mieć wiarę i nadzieję. qrcze - brzmi to jakoś nazbyt duchowo

Ale nic to. Najważniejsze, że się trzymam z tym żarciem. Bo generalnie mogę i zawsze mogłam dołożyć sobie ćwiczeń.  Lubię wysiłek fizyczny i to jest coś co mogę robić. Natomiast to objadanie się...... Co z tego, że np. potrafiłam tracić w ciągu dnia na ćwiczeniach 600- 700 czy nawet 1000 kcal jak wszystko nadrabiałam z nawiązką wieczorami.

Gdybym wpisała w Vitaliusza to, co do niedawna zwykłam jadać i pić wieczorami, to pewnie komputer by mi eksplodował z przeciążenia hihihi

Ćwiczę od lat i od lat GRUBA jestem -  przez to cholerne bezmyślne obżarstwo.

Może pod zwałami tłuszczu kryja sie jakieś mięśnie??????? Może kiedyś je wydobędę na światło dzienne?????

Póki co - oto mój ideał