Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nadson

kobieta, 34 lat, Zakopane

163 cm, 62.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Dzisiaj wolny piątek, nie zmarnowałam go :D
Rano zrobiłam domowe pierogi z truskawkami, a potem poszłam na rower :D

Czas jest jaki jest, ale jeżdżenie po chodnikach i czasami stanie na przejściach dla pieszych jednak znacznie spowalnia i wydłuża jazdę ;) Muszę znaleźć jakąś fajną trasę w okolicy i najlepiej jeszcze kompana do wycieczek, bo samemu to tak trochę smutno.

Jak wróciłam do domu to zjadłam rano ulepione pierogi. 8 sztuk, ale niewielkich. Wizualnie nie wyszły mi piękne, ale pyszne. Zjadłam z łyżką jogurtu naturalnego i łyżeczką cukru + kawą mrożoną na mleku 1,5% :) Taka nagroda za rower.

Kupiłam też dziś w Biedronce silikonowe foremki do lodów z patyczkami za 9,99zł.
Muszę wymyślić jakąś "lodową mieszankę", oczywiście w wersji light.
Jakieś pomysły?
Może to uchroni mnie przed lodożerstwem, którego nie umiem się ostatnio wyzbyć (kujon)

Jutro natomiast (niestety) do pracy i to na 8, więc znów czeka mnie wstawanie o 5:45. Aczkolwiek wolę już tak i skończyć o 17, niż jechać na 13 i kisnąć do 21 (wymiotuje)
W niedzielę na mecz do Suchej Beskidzkiej, trzymać kciuki za zwycięstwo!!!

Dzisiejsza kolacja <3 Buła z Biedronki (z reguły nie jem tyle pieczywa na kolację), czosnek, pomidor i mozzarella z bazylią <3 I pomyśleć, że nienawidziłam mozzarelli (kreci) Na ciepło jest pyyyyycha. Ogólnie było pyszne, mniam <3 Wciągnęłabym jeszcze raz tyle, dobrze, że kupiłam jedynie jedną bułkę :D

11 czerwca 2014 , Komentarze (10)

Jak tam żyjecie w te upały?
Ja, co pewnie dziwne, lubię taką pogodę. Kocham słońce, upały, opalanie itd.
Niedzielę więc spędziłam nad wodą, w piątek byłam na rowerze, przejechałam w sumie jedyne 11km, ale poczułam wakacje, powietrze było takie ciepłe, ahh (slonce)(slonce)(slonce)

Ogólnie weekend nieco zawaliłam pod względem diety. W sobotę i niedzielę był grill i alkohol. Wpadły też lody. No generalnie nie ma się czym chwalić :p

Dziś natomiast już dużo lepiej, jedzeniowo też, mimo, że zjadłam loda, ale zaraz po nim poszłam pobiegać. Dystans jedyne 3,5km, ale w tym upale to i tak mały sukces. Poza tym na początku biegu zerwała mi się gumka do włosów, musiałam zrobić przerwę i ją związać, po czym nie umiałam spiąć włosów, bo była za mało rozciągliwa. Myślałam, że krew mnie zaleje. Potem dostałam kolki i te 3,5km to i tak naprawdę ogromny sukces, bo w międzyczasie zrobiłam jeszcze 2 przerwy, jedną na kolejne związanie włosów, a drugą przez kolkę.

A to ja, przed biegiem:

Jutro do pracy na 8:00 do 17:00, pojemniczek z obiadem już przygotowany, więc nie będzie McWrapa i frytek tak jak we wtorek. W niedzielę jadę na mecz do Suchej Beskidzkiej, więc znów wpadnie pewnie coś śmieciowego do jedzenia, bo jakiś obiad/obiadokolację trzeba będzie zjeść.

Wrzucam jeszcze zdjęcie sukienki, o której wspominałam w poprzednim wpisie:

No i na koniec, żeby nie było tak różowo, zdjęcia z soboty.
Moje nieszczęsne uda, dlatego właśnie wolę pokazywać brzuch ;)

Aha, waga w niedzielę rano: 50,9kg

Uciekam więc spać i postaram się częściej tu wpadać.
I ćwiczyć! I trzymać dietę ;)

5 czerwca 2014 , Komentarze (11)

Uff, w końcu mam chwilę na to, aby coś tutaj napisać.
Jak już pisałam wcześniej, jestem albo w pracy, albo na uczelni. Wczoraj miałam wolne, ale musiałam uczyć się na dzisiejszą zerówkę. Swoją drogą ciekawe czy udało mi się ją zdać ;)

Dietę jakoś nawet trzymam ostatnio. Wczoraj od dłuższego czasu nie zjadłam NIC słodkiego :DW dodatku poćwiczyłam i wypiłam 4 litry wody!
Byłam też pobiegać, ale po 2,5km zrobiło mi się jakoś słabo... Być może przez to, że byłam za ciepło ubrana. Nie wiem, wcześniej mi się takie coś nie zdarzyło. Tak więc dystans wczoraj niezbyt zadowalający.

Dziś chciałam znów spróbować pobiegać, ale jak na razie jest burza.

Zmotywowałam się chyba nadchodzącymi upałami, w sobotę i niedzielę mam zamiar wskoczyć w strój i się opalać (wolny weekend <3), więc wypadałoby jakoś się prezentować. A mój brzuch już po paru dni bez jedzenia śmieci i przy piciu odpowiedniej ilości wody wygląda nieco lepiej :)
Dzisiaj nie dałam się żadnym lodom i innym pokusom w Galerii (kupiłam jedynie sukienkę, XS :D) - zdjęcie wrzucę później, bo nie chce mi się załadować.

Teraz kilka zdjęć:

1. Zdjęcie z wczoraj. Brzuch spięty, więc wygląda powiedzmy nieźle ;)

2. Wczorajsze drugie śniadanie:

3. Któreś ze śniadań w tym tygodniu:

4. Wczorajszy obiad. Kurczak w papirusie, młode ziemniaczki i sałatka. Wiem, wiem, nie powinno się łączyć pomidora z ogórkiem, ale mi tak smakuje :p

5. Arizona. Zazwyczaj nie piję słodzonych napojów, ale chciałam spróbować jak smakuje ;)Słodka, dla mnie za słodka. Klasyczna wersja bardziej mi smakowała, ale też słodka. 7g węgli/100ml.


1 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Hej czerwcu!
Będziesz mój!

Bez żadnych wymówek, bez myślenia "skoro jestem w sobotę do 21, a w niedzielę do 20 w pracy to muszę sobie jakoś umilić to marne życie"!

Zaczynam od dziś. W czerwcu będę miała więcej wolnego, więc łatwiej mi będzie biegać/ćwiczyć. Koniec tego "dobrego.

Waga na dziś rano: 52,1kg

Życzcie mi powodzenia!

28 maja 2014 , Komentarze (5)

Biegałam! 
Udało mi się zrobić 5km, ale wniosek jest jeden - kondycja mi się pogorszyła.
Nie wiem czy to przez pogodę (ciepło, wręcz "lepko") czy przez moje opierdzielanie się, ale ledwo, ledwo zrobiłam ten dystans.

W poniedziałek upiekłam ciasto. Moje ulubione, więc nie wypowiem się na temat tego, ile go zjadłam. Resztkę wczoraj dałam znajomej i mamie do pracy.

A to dzisiejszy posiłek po bieganiu:

Truskawki + jogurt naturalny = <3<3<3
(bez cukru!)

Jeśli chodzi o pracę, to dostałam w poniedziałek wieczorem drugą część wypłaty. W takiej sytuacji chyba na razie jeszcze tam popracuję. Co prawda przeraża mnie fakt, że nie mam żadnego w całości wolnego weekendu w czerwcu, więc jeszcze jestem na etapie myślenia "co dalej". W sumie będąc na umowie zlecenie w każdej chwili mogę się zwolnić... Nie wiem, nie wiem, jestem w kropce.
Na samym początku sierpnia chcemy jechać nad morze, więc pieniądze się przydadzą, ale z drugiej strony wypłata za maj wystarczyłaby mi w zupełności na ten wyjazd. (mysli)(mysli)(mysli)
Trochę mam dość tej pracy, bo w maju miałam dosłownie TRZY dni bez pracy i uczelni. Nie mam czasu dla siebie, rzadko widzę się z K. (bo on też dużo pracuje i tym bardziej ciężko nam się zgrać) no i nie ukrywając, kokosów nie zarabiam...

Tymczasem uciekam pod prysznic, zająć się paznokciami, przygotować jedzenie na jutro do pracy i może zrobić trochę notatek na egzamin, który mam 5 czerwca (zerówka) i mam zamiar go w tym terminie zdać :D

Trzymajcie się dziewczynki! :)

26 maja 2014 , Komentarze (8)

WRACAM!

Tak wyglądam aktualnie, zdjęcie z rana.
Jeśli chodzi o wagę, ważyłam się w czwartek wieczorem u K. (po całym dniu jedzenia) i wyszło 52,2kg, natomiast w piątek rano na czczo (ale po porcji carbonary o 22 :x) było 51,2kg. Muszę więc zaktualizować pasek. Aczkolwiek po tym, co ostatnio jadłam spodziewałam się gdzieś 55kg, nie ma tak źle.

Dzisiaj z rana już zrobiłam Mel B pośladki + trochę brzuszków.
Teraz zbieram się na zajęcia, ale pod wieczór mam zamiar iść pobiegać, o ile nie będzie burzy.

Nadal mam mało czasu na wszystko, wczoraj siedziałam w komisji wyborczej, od 13:30 do 1:00, a dziś o 7:30 już wstałam. Jutro mam na 8:00 do pracy, więc czeka mnie wstawanie o 5:40 i tak w kółko.

W dodatku nie dostałam w całości wynagrodzenia za kwiecień... Ja i moje współpracownice dostałyśmy 50% na razie... Termin drugiej transzy nie został podany. Kierownik, który pracuje z nami mówi, że on zawsze dostaje w 2 transzach, jedna 10-go, a druga 24-go, ale umowy zlecenie zawsze dostawały całość. No i teraz nie wiem co zrobić, wszyscy doradzają mi, że jeśli druga część nie przyjdzie do piątku, 30.05 to mam się zwolnić. Umowę mam do 31.05, więc w sumie nie będzie problemu. Ale trochę mi szkoda, bo zaraz skończą się zajęcia i znów będę siedziała w domu zanim coś znajdę... No i pieniądze, chciałam uzbierać na wakacje, ale z drugiej strony boję się, że w ogóle nie zapłacą...

Odbiegając od tematu to w końcu są moje ukochane truskawki! Pochłaniam codziennie :D Dziś już na śniadanie był placek owsiany z truskawkami w środku + mała miseczka (bez cukru!!! co do mnie jest mega niepodobne!) samych. Dziś będę piekła ciasto z truskawkami, na dzień mamy, więc zjem pewnie kawałek (no pewnie parę, bo to moje ukochane, takie jak zawsze babcia robiła), ale postaram się jak najwięcej rozdać innym (kuzynowi, K., w pracy), więc może nie będzie tak źle :p

Tymczasem lecę się ogarniać, trzymajcie się kochane :)

22 maja 2014 , Komentarze (8)

Przyznaję się, jest koszmarnie.

Rano jem super, owsiankę/placek owsiany, obiad też zdrowy, a potem nawpieprzam się jak głupia.
LODY, przede wszystkim pochłaniam jak durna lody...
Dziś zjadłam gałkę o smaku kinder bueno, potem big milka cookie (tego małego w ciasteczku) i normalne kinder bueno. Ponadto dwie nadprogramowe kromki chleba.
Wywaliło mi oczywiście brzuch...

Wczoraj nie było tak najgorzej, poza tym, że zżarłam loda śnieżkę i znów big milka cookie. Ale poza tym jedzenie idealnie i była siłownia.

Nie umiem się opanować ostatnio. Mimo, że mam świadomość, że zaczęła się już(!!!) pora na krótkie gacie, bikini itd.

Gdzie moja motywacja z lutego, marca i kwietnia?!
Gdzie moje 5 posiłków dziennie?!
Gdzie moje ćwiczenia?! (tu akurat tłumaczę się brakiem czasu, bo to prawda...)

Przecież jeszcze tydzień takiego wpier*alania i z powrotem spodenki, które w końcu umiałam dopiąć i czuć się w nich komfortowo staną się za małe (sprawdzałam wczoraj, na razie jeszcze jest ok:P)

BŁAGAM O KOPA W DUPĘ I MOTYWACJĘ :(

14 maja 2014 , Komentarze (13)


Melduję, że żyję :)
Z dietą raz lepiej, raz gorzej, raz koszmarnie (tak jak w poniedziałek, masakra :PP)
Jednak wczoraj i dziś już idealnie, staram się.
Problem mam z ćwiczeniami, nie mam totalnie kiedy trenować... Wracam do domu po 18 lub przed 21. W dodatku pogoda koszmarna, na bieganie się nie nadaje chwilowo.
Nie wiem, jakoś muszę to wszystko rozplanować, żeby chociaż 2 razy w tygodniu wpadło bieganie i jakieś ćwiczenia modelujące, bo obwisnę już totalnie (kujon)

Teraz znów weekend będzie koszmarny jeśli chodzi o dietę. W piątek umówiłam się z kumpelami na piwo (skończy się pewnie na jakiś trzech), w sobotę mecz, więc też wpadnie alkohol i możliwe, że jakieś jedzeniowe śmieci, a w niedzielę to nie wiem co będzie, pewnie kac :x No, ale raz na jakiś czas można. W końcu mam wolny weekend, tamten spędziłam calutki w pracy, więc sobie pozwolę. Postaram się jednak zachować umiar!

W poniedziałek dorwałam w Terranovie świetne legginsy do biegania. Czarne z pomarańczowymi wstawkami. Przecenione z 79,90zł na 29,90zł! Akurat była ostatnia para M, więc bez zastanowienia wzięłam. Czekają w szafie na razie na użycie, jutro pewnie mi się nie uda, ale w piątek na uczelni sprawdzę jak się sprawują ;)
Zdjęcie wrzucę może jutro jak w domu będzie lepsze światło, bo teraz zdjęcie nie wyjdzie.

Jeśli chodzi o zakupy to nabyłam ostatnio nowy portfel, sweterek z Vero Mody, nowe woski z Yankee Candle, osłonki na doniczki z Ikea (śliczne). Muszę przystopować, bo wpadłam w jakąś manię kupowania, jak dobrze, że wypłata (skromna w tym miesiącu) już powinna być jutro :D

Zrobiłam sobie znów swoje osobiste "NO SWEETS CHALLENGE". Nie ustalam sobie określonej liczby dni, które chciałabym wytrwać, po prostu chcę zobaczyć ile dni do końca miesiąca jestem w stanie przeżyć bez niczego słodkiego. Dziś leci dzień 2 :D

Jeszcze parę zdjęć.
Niedługo muszę kłaść się spać, bo budzik nastawiony na koszmarną 5:45 (szloch)

1. Przekąska Kiri. Serek + paluszki chlebowe. Smaczne, ale trochę tłuszczu jednak w tym serku jest ;)

2. Moje "No sweets challenge"

3. Woski YC:

4. Ja w nowym stroju kąpielowym. Zdjęcie z zeszłego tygodnia chyba.

8 maja 2014 , Komentarze (4)

Na wstępie pochwalę się, że dzisiaj, po 9 godzinach w pracy, wróciłam do domu i nie "rozwaliłam się" przed telewizorem tylko ubrałam się i wyszłam biegać!
Wstałam rano o 5:45, od 8:00 byłam w pracy, po 18:30 wróciłam do domu. Tak więc da się? Da się! Jak najbardziej! Trzeba tylko chcieć.
Miało być chociażby 3km, a wyszła piąteczka <3

Duma mnie rozpierała i nadal rozpiera. Teraz siedzę już wykąpana, po kolacji i mam poczucie, że nie zmarnowałam tego dnia :D To lato będzie należało do mnie, na pewno! W sobotę przed pracą idę kupować krótkie spodenki (zniżki z Glamour), muszę wybrać jakieś fajne :D

Mam tylko mały problem z bieganiem. Zaczynają boleć mnie łydki. Wczoraj po bieganiu też bolały. Dziś jeszcze bardziej. Nie wiem czy to może wina butów, czy źle biegam?! Mam Nike Flex Experience RN.
Co gorsza po wpisaniu objawów w google wyszło na to, że mogą to być początki zapalenia ścięgna achillesa. Podobno częsta kontuzja biegaczy. Oby nie... Jutro odpuszczam bieganie, ale mam siłownię na uczelni, więc trening będzie. Potem sobota do 21 i niedziela do 20 w pracy, więc będzie rest.

DZISIEJSZE MENU:

1. Śniadanie 06:30:
owsianka z kostką gorzkiej czekolady i połową gruszki

2. II śniadanie 10:15:
ciabatta fitness 90g + dwa plastry szynki z kurczaka gotowanej
+ marchewka 120g

3. Obiad 13:45:
risotto: 50g brązowego ryżu, pół czerwonej papryki, 80g czerwonej fasoli, cebula, pierś z kurczaka (gotowana) + sok pomidorowy pikantny 330ml

4. Kolacja 19:45:
serek wiejski z truskawkami 150g, kromka ciemnego chleba ze słonecznikiem z plastrem szynki z kurczaka gotowanej z sałatą i ogórkiem + jajko na twardo

RAZEM: około 1550 kalorii (i zatrważająco dużo węgli, sic!)

Moje marcheweczki w pracy:

7 maja 2014 , Komentarze (7)

Tak jak w tytule, dzień i na plus i na minus.
Dziś wolne od pracy, ale za to była uczelnia, od 11:10 do 15:50.
No i tam pojawił się owy "minus", mieliśmy jak zawsze 1,5h okienka, więc pojechałam z kumplem do centrum handlowego, a że w Starbucksie od wczoraj weszły nowe frappucino, to musieliśmy spróbować. Ja wzięłam Mocha Cookie Crumble Frappucino, a kumpel Mocha Coconut Frappucino, obie przepyszne! Kaloryczne zapewne też, ale warto było, naprawdę pycha. Jeszcze dwie w wersji grande były w promocji, więc no żal było nie skorzystać, tak sobie to tłumaczę :p

Jednak jak wróciłam do domu to targały mną trochę wyrzuty sumienia. Dodatkowo zdjęłam dżinsy, spojrzałam w lustro i uznałam, że tak być nie może. Od końca stycznia tak się starałam, schudłam, a teraz, jak już prawie lato to ja pozwalam sobie na zbyt wiele, rzadko ćwiczę (nie mam czasu, to fakt) i nie wyglądam za dobrze bez spodni, a co za tym idzie, w stroju kąpielowym też nie będę wyglądała dobrze. Mimo, że byłam głodna, przebrałam się w ciuchy do biegania i wyszłam.
Oto efekt:

Wychodząc pomyślałam, że zrobię chociaż 3km, tak żeby było. Wyszło prawie 5km (ale zrobiłam trzy mniej niż trzydziesto sekundowe przerwy), z czego byłam bardzo dumna. Dodatkowo, biegnąc, z naprzeciwka biegł mężczyzna i chwila w której się uśmiechnął i pozdrowił mnie ręką, co odwzajemniłam, była najlepszą nagrodą za to, że ruszyłam dupsko z domu i wyszłam.
Tak mi ten gest poprawił humor, że doznałam aż przypływu sił :) Chyba zaczynam czerpać przyjemność z biegania, w życiu bym nie myślała, że kiedykolwiek bieganie będzie mnie cieszyło, a jednak!

DZISIEJSZE MENU:

1. Śniadanie:
dwa jajka na miękko, bułka wieloziarnista z Biedronki, plasterek szynki z kurczaka gotowanej Tarczyński, pomidor malinowy, kawa 2 w 1

2. II śniadanie:
placek owsiany z łyżeczką dżemu 100% owoców Łowicz, jogurt naturalny 150g o zawartości tłuszczu 1% + frappucino średnie ze Starbucksa

3. Obiad:
50g brązowego ryżu, pierś z kurczaka, 80g czerwonej fasoli, pół czerwonej papryki

4. Kolacja:
pół bułki z dynią, plasterek szynki z kurczaka gotowanej Tarczyński, serek wiejski lekki 200g ze szczypiorkiem

RAZEM: około 1800 - 1900 kalorii
(nie wiem ile miało Frappucino, ale liczę 500kcal)


Ogólnie to w drugiej połowie maja prognozują upały. Ja mam wolny weekend 17 - 18.05, wtedy też mamy w sobotę mecz, a w niedzielę, gdyby było naprawdę upalnie wybralibyśmy się nad wodę. Tak o tym dziś pomyślałam i mega mnie zmotywowało, to 10 dni, które muszą być wykorzystane. Jeśli się mam rozebrać do mojego (nowego) stroju kąpielowego to muszę wyglądać chociaż poprawnie!
Swoją drogą nadal mam okropny cellulit... Jakieś rady?
Fakt, porzuciłam ostatnio smarowanie się balsamami, bo mi się skończyły i masowanie się masażerem, może czas do tego wrócić.

Tymczasem wrzucam jeszcze zdjęcie z dzisiejszego rana:

I sweterka, który kupiłam ostatnio. Nie miałam żółtego koloru w swojej szafie, a ostatnio bardzo mi się spodobał:

A teraz uciekam spać, jutro do pracy na 8:00, a co za tym idzie - pobudka o 5:45, ehh. To jest naprawdę ciężki miesiąc, a to dopiero początek ;)