Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do tej pory byłam przede wszystkim matką i żoną, moje potrzeby były zawsze na końcu, bo na pierwszym miejscu od zawsze jest moja rodzina. Czy byłam szczęśliwa? Tak, do momentu, gdy zobaczyłam siebie w normalnym lustrze;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22966
Komentarzy: 333
Założony: 6 listopada 2012
Ostatni wpis: 14 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
JAG6910

kobieta, 54 lat, Bełchatów

168 cm, 135.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2013 , Komentarze (5)

Nie wyleczyłam się z ważenia, nie umiem nie kontrolować swojej wagi. Może to dlatego, że mam problemy z tą wodą i ciągle się obserwuję i kontroluję.
Ale nie o tym chciałam, choć to taki może nieudolny wstęp...

Chcę się pochwalić, bo jestem dziś najszczęśliwszą Vitalijką chyba:))))))

Rano uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki wagi i nie mogłam uwierzyć - 118,4 kg

Fruwam od rana ze szczęścia i przed chwilą jak powiedziałam mężowi, że muszę się pochwalić dziewczynom, to powiedział: Nie chwal się, będzie im przykro.

Ale nie będzie, bo on nie zna Was i nie wie kto tu jest i jak to działa.

Nic i nikt dziś nie popsuje mi humoru, nawet wstrętny wirus, który już odpuszcza na szczęście.

Buziaczki:)))))))

7 stycznia 2013 , Komentarze (6)

Witajcie Kochane moje:)))

Dawno nie pisałam, bo też i nie było co. Waga sobie lata jak sama chce, spektakularnych wyników brak, motywacja siada momentami, ale trudno, kto nie walczy nie zwycięża ;)

Dziś byłam u lekarza i dostałam nową porcję leków, w tym na zrzucenie tej wody. No i w przyszłym tygodniu kolejne badania, zobaczymy, co się dzieje z tymi nerkami, mam nadzieję, że nic, ale zobaczymy.

Poza tym, to nuda: dieta, dieta, dieta i ćwiczonka, do których trudno się zebrać. A oprócz tego, żeby jeszcze było mało, to przyplątał mi się jakiś wirus i siedzę na L4. A tak byłam dumna, że wszyscy wokół chorują , a mnie omija, no niestety dopadło i mnie;)

Dziś przyszedł mój nowy rowerek (stary podarowałam synkowi - kręci też), no i całe szczęście, że małż. wraca jutro, bo trzeba go skręcić - czasem facet się jednak przydaje. A taki stęskniony dziś zadzwonił, że aż mi się go szkoda zrobiło.

No ok, wyspowiadałam się, więc proszę o rozgrzeszenie, bo pokutę już mi mój Pan jutro obmyśli (zapytał ie kosztowało znów moje odchudzanie - rowerek;)), ale dla mnie każde pieniądze wydam, żeby tylko mieć kolejne choć malutkie efekty.

Do następnej spowiedzi.........

Szabelka w dłoń i świstamy dalej - nie ma, że boli - długa droga przed nami:)))))))

23 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Kochane moje:))))
A więc przyszły święta, więc i pora na życzenia:
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia
pragnę życzyć Wam Kochane Vitalijki
najserdeczniejsze życzenia.
Niech te nadchodzące Święta będą dla każdego z Was
niezapomnianym czasem spędzonym
bez pośpiechu, trosk i zmartwień.
Życzę Wam, aby odbyły się w spokoju,
radości wśród Rodziny, Przyjaciół oraz wszystkich Bliskich dla Was osób.
A wraz z nadchodzącym Nowym Rokiem życzę Każdemu z Was
również dużo zdrowia i szczęścia.
Niech nie opuszcza Was pomyślność i spełnią się te najskrytsze marzenia.


A przede wszystkim spadków, spadeczków i udanej walki z naszymi kiloskami już w Nowym Roku
kerstballenani432203

22 grudnia 2012 , Komentarze (3)

Witajcie Kochane moje Vitalijki
Nie mam czasu, żeby pisać codziennie, ale postanowiłam chociaż w soboty zdawać relację.
No więc tak:
- nastawienie do bani - waga na plusie - 120,2
- Vitalia pisze, że to za duży wysiłek fizyczny może być przyczyną - nie komentuję, ale być może,
- roboty w domu moc, bo to święta za pasem,
i cały ten czas jakoś tak mniej cieszy jak waga się na mnie obraziła.

No ale co mam marudzić, jak to dziewczyny mówią spiąć poślady i walczyć dalej.

Pozdrawiam Was już świątecznie, choć myślę, że na życzenia jest jeszcze chwilka i brykam krzątać się w kuchni.

U mnie świąteczne menu odchudzone, gdzie tylko można

12 grudnia 2012 , Komentarze (7)

Witajcie Kochane moje:)))))

Nie chciało mi się tu ostatnio pisać, jakiś zastój intelektualny chyba. Zresztą same wiecie, że jak nie ma efektów, to jakoś człowiekowi opadają chęci do działania. Więc chociaż diety i ćwiczeń nie odpuszczam i działam jak automat.

Dzięki Pralince i jej wspaniałemu pomysłowi mobilizowania nas poprzez kontrolę wysiłku fizycznego ćwiczenia są wykonywane obowiązkowo - DZIĘKI CI KOCHANA!!!!!!

Nawet nie myślałam, że będę potrafiła tak się podporządkować i niby prosty zabieg, a taki skuteczny - może niedługo uwierzę też w terapeutów, psychologów i innych takich specjalistów, hahahahaha.

Ale do rzeczy, więc muszę Wam się przyznać, że nie odzwyczaiłam się od ważenia i prawie codziennie wskakuję rano na wagę. Wiem, nie powinnam, ale to chyba silniejsze ode mnie.

Dziś waga moja Kochana mnie zaskoczyła pozytywnie, liczyłam na ten wynik w sobotę w dniu ważenia, ale zobaczyłam już dziś ponownie 119,9 kg

Jak ja już chciałabym pożegnać kochaną dwójeczkę na zawsze, oby nic się nie wydarzyło i nie wróciła już

Teoretycznie nie powinna, dietę trzymam, ćwiczę, skończyły mi się właśnie babskie dni, więc pełną parą wziąć się za kiloski i zgubić jeszcze choć z 1,5 do świąt.

NO I UTRZYMAĆ WAGĘ W ŚWIĘTA - TO JEST WYZWANIE!!!!!!!!!

8 grudnia 2012 , Komentarze (8)

Witam Was Kochane Towarzyszki Niedoli

Dawno nie pisałam, ale jak się podjęło pewne decyzje, trzeba je konsekwentnie realizować (hmmmm od kiedy jak taka obowiązkowa???). Właśnie, obowiązkowa jestem bardzo i bardzo skrupulatna w pracy, w życiu prywatnym odpuszczałam sobie, niby zgodnie z teorią równowagi, ale czy warto? No właśnie, przez odpuszczanie dorobiłam się otyłości olbrzymiej, bo brak skrupulatności w stosowaniu diet=brak skuteczności. Brak ruchu=mniejsza sprawność. A czas leci......

Tak było, ale się zbieram.

Nie piszę i nie napiszę, że jest łatwo, bo nie jest, same dobrze wiecie. Reżim narzucony dietą powoduje to, że bywają momenty, że człowiek ma zachcianki nawet nie koniecznie słodyczowe ( a właśnie, nie wiem, co jest, ale przestała mi smakować czekolada, może taką niedobrą produkują, hehehehe). Ja mam ostatnio zachcianki jedzeniowe, wielkie naprawdę, ale dotyczą np. ryby w tym tygodniu. Miałam ją przecież w jadłospisie, ale mało, więc kupiłam sobie i wszamałam pudełko łososia w jogurtowym sosie, zjadłam przedwczoraj wieczorem i nawet nie miałam wyrzutów sumienia.

W tym tygodniu stosowałam dietę w 99,5 %, te 0,5% to na te okoliczności, kiedy już na niektóre rzeczy nie mogłam patrzeć i zamieniałam sobie sama na coś, co akurat wczoraj o tej porze dnia mi smakowało. Może niewielkie odstępstwo, ale jednak

Poza tym ćwiczyłam, za wyjątkiem wczorajszego pechowego dnia, kiedy nie miałam siły.

EFEKT tego tygodnia - 120,4 kg

Spadeczek o 0,7 kg - i to przy drugim dniu @, więc się cieszę masakrycznie i czekam na ponowne pożegnanie Dwójeczki

Obiecuję Ci Kochana Dwójeczko, że posprzątam domek i wyprawię Ci extra pożegnanie, ale już sobie pójdź na stałe, plisssssss!!!!!!!!


No ok, znów walnęłam kawałek elaboraciku, więc ze świadomością spełnionego obowiązku wobec Was i pamiętnika zabieram się za śniadanko i domowe porządki, wszak dziś "sobota gospodarcza", zwłaszcza cenna, gdy w tygodniu się pracuje tak jak ja

Buziaki i do następnego poczytania




2 grudnia 2012 , Komentarze (7)

Kochane moje Vitalijki,
dorwały mnie trudne dni jak w tytule.
Po pierwsze waga zamiast w dół idzie w górę, a dietę mi dają ciągle w granicach 1800 kcal, sama dawno obcięła bym kalorie, żeby waga ruszyła w dół. Już sama nie wiem, co mam robić, stosuję grzecznie dietę, ale coraz bardziej wątpię w skuteczność. A przecież wiara połowa sukcesu.
Po drugie miałam smutny tydzień pogrzebów w rodzinie i coś mnie tak przygięło do ziemi, że dodatkowo nie mogę się zebrać.
Czyżby to zmiana pogody tak na mnie dodatkowo działała?

Od jutra karnie stosuję dietę i przepisowo ćwiczę, muszę wreszcie wygrać z tym głupim metabolizmem i uwierzyć, że da się jednak ruszyć i pójść znów krok dalej.

Trzymam kciuki również za Was i dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, to naprawdę dużo daje, taka świadomość, że NIE JESTEM SAMA

Buziaki:)))

28 listopada 2012 , Komentarze (4)

Witajcie Kochane
Kolejny dzień zmagań z samą sobą, tak, bo to nieustanna walka z samą sobą;) Kto tego nie przeżył, ten nie ma pojęcia o czym piszę.
Woda zaczyna schodzić, wyniku rewelacyjnego w sobotę nie będzie, ale chociaż walczę, żeby nie było gorzej;)
Wzięłam się za ćwiczenia, dziś co prawda omijam trening z Vitalii szerokim łukiem, bo mam kręcących się kolegów syna, no i męża w domu, a jakoś przy nim nie bardzo umiem;)
Propo męża, po dwóch dniach kazań jakoś się chłop zbiera, mam nadzieję, że nie zepsuje nam świąt, kolejnych świąt.
Jeśli chodzi o Mikołajki, to życzę sobie Mikołaju 2 kg do tyłu, plissssssss

Dzięki Kochane za dobre słowo i za kopa jak trzeba, przyjmuję też rzuty kaloszem i trepem jak trzeba - byle do celu!!!!!!!!!!!!!!!!!

27 listopada 2012 , Komentarze (6)

Witajcie,

tak jak w temacie, zła jestem i nie wiem nawet na kogo, a może na siebie przede wszystkim.

1. Nie ćwiczyłam w tamtym tygodniu - raz tylko trening z Vitalii i dwa razy po godzince rowerka, a to przecież nic. Dlaczego robie wszystko przeciw sobie??? ehhhhhh

2. Zatrzymała mi się znów ta cholerna woda, czuję ją w każdym kawałku mojego ciała. Wiem, że mi przejdzie, ale wyników w tym tygodniu nie będzie, a to nie działa pozytywnie na chudnięcie. Jeden jest tylko pozytyw, gdyby to przytrafiło mi się rok temu, to rzuciła bym dietę i "rzuciła bym się" na żarcie. Teraz jako dojrzała i świadoma kobieta w procesie odchudzania (jak to zabrzmiało), dietę trzymam, wodę piję, ćwiczę i pokornie sypię głowę popiołem, ale idę dalej jak czołg. No cóż, najwyżej realizacja się lekko przesunie, ale z uporem maniaka ciągnę dalej, bodaj na rzęsach.

3. Znów zamieszanie w moim małżeństwie i znów niewinny powód - moja teściowa, a ukochana mamusia mojego męża, który w wieku 45 lat jeszcze nie przeciął pępowiny. Już zapowiedziałam moim synom, że jak ja będę taką matką bluszczem, to mają mnie żywcem zakopać. No cóż, trzeba ochłonąć, pomyśleć i przemyśleć, może nie warto dalej się męczyć?

4. Sytuacja w pracy doprowadza mnie do szewskiej pasji, nie napiszę więcej, bo chyba szkoda słów.

Nurtuje mnie jedno pytanie: Kiedy ja wreszcie będę szczęśliwa?

Wiem, pesymizm ze mnie dziś bije, ale ja też miewam gorsze dni, a oto jeden z nich.

23 listopada 2012 , Komentarze (7)

Witajcie:)))))

Nie wiem, czy jutro będzie aktualne, ale dziś pojawiło się magiczne 119,8 kg, jak jutro tez tak będzie, to imprezka na całego:)))))

Stawiam wirtualne piwo dla każdego, hihihihihi, prawdziwych Wam przecież nie wolno, bo to puste kalorie:))))))))