Znajomi (40)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 22966 |
Komentarzy: | 333 |
Założony: | 6 listopada 2012 |
Ostatni wpis: | 14 lipca 2014 |
kobieta, 54 lat, Bełchatów
168 cm, 135.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Witajcie Kochane moje:)))))
Nie chciało mi się tu ostatnio pisać, jakiś zastój intelektualny chyba. Zresztą same wiecie, że jak nie ma efektów, to jakoś człowiekowi opadają chęci do działania. Więc chociaż diety i ćwiczeń nie odpuszczam i działam jak automat.
Dzięki Pralince i jej wspaniałemu pomysłowi mobilizowania nas poprzez kontrolę wysiłku fizycznego ćwiczenia są wykonywane obowiązkowo - DZIĘKI CI KOCHANA!!!!!!
Nawet nie myślałam, że będę potrafiła tak się podporządkować i niby prosty zabieg, a taki skuteczny - może niedługo uwierzę też w terapeutów, psychologów i innych takich specjalistów, hahahahaha.
Ale do rzeczy, więc muszę Wam się przyznać, że nie odzwyczaiłam się od ważenia i prawie codziennie wskakuję rano na wagę. Wiem, nie powinnam, ale to chyba silniejsze ode mnie.
Dziś waga moja Kochana mnie zaskoczyła pozytywnie, liczyłam na ten wynik w sobotę w dniu ważenia, ale zobaczyłam już dziś ponownie 119,9 kg
Jak ja już chciałabym pożegnać kochaną dwójeczkę na zawsze, oby nic się nie wydarzyło i nie wróciła już
Teoretycznie nie powinna, dietę trzymam, ćwiczę, skończyły mi się właśnie babskie dni, więc pełną parą wziąć się za kiloski i zgubić jeszcze choć z 1,5 do świąt.
NO I UTRZYMAĆ WAGĘ W ŚWIĘTA - TO JEST WYZWANIE!!!!!!!!!
Witajcie,
tak jak w temacie, zła jestem i nie wiem nawet na kogo, a może na siebie przede wszystkim.
1. Nie ćwiczyłam w tamtym tygodniu - raz tylko trening z Vitalii i dwa razy po godzince rowerka, a to przecież nic. Dlaczego robie wszystko przeciw sobie??? ehhhhhh
2. Zatrzymała mi się znów ta cholerna woda, czuję ją w każdym kawałku mojego ciała. Wiem, że mi przejdzie, ale wyników w tym tygodniu nie będzie, a to nie działa pozytywnie na chudnięcie. Jeden jest tylko pozytyw, gdyby to przytrafiło mi się rok temu, to rzuciła bym dietę i "rzuciła bym się" na żarcie. Teraz jako dojrzała i świadoma kobieta w procesie odchudzania (jak to zabrzmiało), dietę trzymam, wodę piję, ćwiczę i pokornie sypię głowę popiołem, ale idę dalej jak czołg. No cóż, najwyżej realizacja się lekko przesunie, ale z uporem maniaka ciągnę dalej, bodaj na rzęsach.
3. Znów zamieszanie w moim małżeństwie i znów niewinny powód - moja teściowa, a ukochana mamusia mojego męża, który w wieku 45 lat jeszcze nie przeciął pępowiny. Już zapowiedziałam moim synom, że jak ja będę taką matką bluszczem, to mają mnie żywcem zakopać. No cóż, trzeba ochłonąć, pomyśleć i przemyśleć, może nie warto dalej się męczyć?
4. Sytuacja w pracy doprowadza mnie do szewskiej pasji, nie napiszę więcej, bo chyba szkoda słów.
Nurtuje mnie jedno pytanie: Kiedy ja wreszcie będę szczęśliwa?
Wiem, pesymizm ze mnie dziś bije, ale ja też miewam gorsze dni, a oto jeden z nich.
Witajcie:)))))
Nie wiem, czy jutro będzie aktualne, ale dziś pojawiło się magiczne 119,8 kg, jak jutro tez tak będzie, to imprezka na całego:)))))
Stawiam wirtualne piwo dla każdego, hihihihihi, prawdziwych Wam przecież nie wolno, bo to puste kalorie:))))))))