Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam 27 lat i od roku jestem mężatką. Od jakiegoś czasu z mężem zaczęliśmy rozmawiać o dziecku. Niestety przed zajściem w ciążę powinnam troszkę spaść z wagi, a chęć posiadania dzidzi narasta z dnia na dzień, więc motywację raczej mam silną. Wiem o tym, że po ciąży znów będę musiała walczyć, ale taki chyba już mój los - wieczna walka z wagą!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26311
Komentarzy: 845
Założony: 6 listopada 2012
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mylunia

kobieta, 39 lat, Warszawa

180 cm, 125.90 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 stycznia 2013 , Komentarze (5)

http://kobieta.interia.pl/zdrowie/diety/news-schudla-70-kg-zostaly-rozstepy-i-wiszaca-skora,nId,772935


24 stycznia 2013 , Komentarze (2)

..., ale nie mówię jeszcze hop bo się jeszcze wiele rzeczy może wydarzyć!!!
Nie chwal dnia przed zachodem słońca - tak mówiła moja babcia.
Dziś podróż do pracy nie była taka nerwowa i na spokojnie sobie dojechałam w godzinkę. Dziś w biurze siedzę sama bo nie ma mojej koleżanki więc też inaczej. Jak jesteśmy we dwie to zawsze się nakręcamy. Zamiast się wyciszyć, to ona rozdmuchuje problemy tak, że w jej oczach rośnie do meeeega rozmiarów. Czasami bez niej mi lepiej, choć bardzo się lubimy. No i ogarnę sobie trochę biuro, bo jest straszną bałaganiarą. Mam trochę pracy dziś, ale przynajmniej humor lepszy i to mnie cieszy
Jedzonko do tej pory:
śniadanie 5:00 - 2 szt ciastek otrębowych z pestkami dyni - 134 kcal
herbata czerwona
II śniadanie 10:00 - pomidor z mozzarellą, jajko i dwie kromki razowca - 335 kcal
herbata czerwona
III śniadanie 12-13:00 - mieszanka błonnikowo - bakaliowa - 315 kcal

Do tej pory może być - jeszcze połowa dnia nie minęło. Ciekawe czy dalej też będzie tak dobrze???
Postaram się

23 stycznia 2013 , Komentarze (5)

Wczoraj miałam paskudny dzień, a dziś wcale nie jest lepiej...
Zaczęło się od podróży do pracy. Wyszłam tak jak zwykle i poszłam na stację kolejową. Okazało się że pociągi mają opóźnienie półtora godzinne!!! To jakiś żart!!! Wczoraj się popsuł jakiś stary trup na stacji i był wielki problem, a dziś popadało trochę śniegu, troszkę mrozu i normalny paraliż na kolei!!! Kpiny!!! Przecież ludzie muszą pracować, jechać do szkół czy gdzie tam komu się jeszcze śpieszy, a tu wyświetlą tylko informację "90 min opóźnienia" i luzik - nic się przecież nie stało!!!
Nie każdy ma tak dobrze, że nie ma w pracy problemów jak się spóźni. Ja dotarłam godzinę po czasie  i jechałam autobusem, który ma chyba na celu zwiedzanie miasta a nie przewożenia ludzi z punktu A do punktu B.
Później opierdzieliłam w pracy takiego kolesia bo już nie wytrzymałam. Na koniec dowiedziałam się, że będziemy mięli w pracy pracujące niedziele. Do tej pory weekendy były zawsze wolne, a teraz będziemy pracować w niedzielę i to tylko na drugie zmiany!!! Ja przychodzę na dyżur już w tą najbliższą!!! Mam tylko nadzieję, że nie będzie to akcja charytatywna, bo to jeszcze niestety nie zostało uzgodnione bo się wszyscy migają.
Ostatnie dni na prawdę doprowadzają mnie do szału. Ja sama siebie nie poznaję. Jestem tak nerwowa, że byle co wyprowadza mnie z równowagi. Nie wiem co się dzieje ze mną.Jestem kłębkiem nerwów. Nawet proszki nie pomagają, a zawsze dawały radę. Jak to pokonać, bo sama siebie denerwuję. Co dopiero męża. Też ma ze mną przerąbane! O co tu chodzi:
 Brak fajek?
Brak słodyczy?
Dieta?
 Czy to wszystko co się dzieje jest dobijające po prostu???


Z tego wszystkiego wcale nie odczuwam głodu.
Rano zjadłam serek wiejski z pomidorem i 2 kromkami wasy (200 kcal), w pracy troszkę budyniu z gruszką (200 kcal)  troszkę fasolki po bretońsku (120 kcal) i to na tyle. Czyli razem : 520 kcal

Pewnie jeszcze coś dorzucę, ale to już w domu.

P.S.
Zjadłam jeszcze:
tortillę z serem i szynką - 300 kcal
jagurt - 163 kcal
całkowita suma dzisiejszego dnia to: 983 kcal
 
Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego jedzonka
Niestety ćwiczen brak (po za bieganiem z przystanku na przystanek i niezliczone przesiadki) , bo wróciłam do domu o 21:30 a jutro wstaję o 5:00 więc trochę krótka ta noc będzie. Po za tym padam ze zmęczenia na moją grubiutką buziunię

Słodkich snów chudzinki

22 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Przygoda z przychodnią zdrowia to mało jak na moje styrane nerwy!!!
Dziś mam DZIEŃ ŚWIRA!!!
 W pracy co najmniej 3 razy musiałam odpuścić, bo moje nerwy nie dawały rady, ale to pikuś. Wyszłam z pracy jak wystrzelona z procy. Musiałam opracować sobie inną drogę powrotną, bo słyszałam w radiu, że pociągi, którymi jeżdżę na co dzień miały jakąś awarię i nie wiedziałam, czy zostało wszystko naprawione i wolałam nie ryzykować z moim dzisiejszym pechem.
A więc: stoje na przystanku autobusowym przed budynkiem w którym pracuję . Przystanek jest "na żądanie" więc trzeba machać - więc co robię? Macham!!! Wsiadam do autobusu, a kierowca do mnie z  gębą, że źle macham, bo mnie nie widział!!! Wtedy to furia we mnie wstąpiła - nie wiedział z kim chłopina zadarł!!! Tak mu pojechałam, że sama nie wiem skąd mi sie te słowa same brały!!! Ci co jechali tym autobusem mieli kabaret za darmo!!! Sam tego chciał - mógł nie zaczynać, tym bardziej, że nie miał racji!!!
 Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!!
 Rozwalił mnie totalnie, ale cóż - wysiadam i idę do metra. Siadam wygodnie,. wyciągam III część Greya i czytam dla uspokojenia nerwów. Przystanek dalej wsiada  podejrzany typ. Pół przedziału wolne, a ten siada obok mnie!!!
Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!! Patrzy w moją książkę tak chamsko, że mam dosyć. Ciśnienie mi wzrasta, ale postanawiam nic nie robić bo mam dość atrakcji na dziś, a ten ni z gruszki ni z pietruszki zaczyna czytać na głos to co ja akurat czytam!!! Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!! Wszyscy się na niego patrzą jak się wydziera. Dodam tylko, że czytałam akurat fragment opisujący dość szczegółowo sex głównych bohaterów
Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!!Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!!  
Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!
Spaliłam się!!!
Jestem już w domu i piję meliskę. A sąsiedzi nad nami bzykają sie w nieboglosy!!!

Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!

Błagam - n
iech ten dzień się skończy czymś miłym

No dobra - pożaliłam się a teraz konkrety.
Menu:
8:00 kanapka z almette - 120 kcal
kawa inka z mlekiem - 50 kcal
12:00 - 14:00 jedzenie w pracy ok. 900 kcal
(zapisywałam, ale nie wzięłam ze sobą kartki)
18:00 sałatka z tuńczykiem - 120 kcal
21:00 pomarańcza - 135 kcal
 połówka brzoskwini z puszki - 36 kcal
jogurt - 155 kcal
RAZEM: 1516 kcal

Przyzwoicie, ale d... nie urywa!!!
Ćwiczeń nie było, bo i tak ledwo się trzymam na nogach, po całym dniu tyrania.

Słodkich snów



22 stycznia 2013 , Komentarze (8)

Krótka historia na początek o przychodni :
1) W piątek byłam na pobraniu krwi
2) Zapisałam się na wizytę do lekarza na dziś na 9:00
3) Jak się zapisywała to pytałam, czy do tego czasu będą wyniki - pani w recepcji powiedziała, że TAK już w poniedziałek będą.
4) Zamieniłam się z koleżanką na zmiany w pracy (choć nienawidzę być na popołudnie) żeby móc pójść do lekarza
5) Wstałam 2 godziny wcześniej niż mogłam
6) Poszłam do przychodni (2,5 km) piechotką, bo stwierdziłam, że spacerek to dobra sprawa
7) W recepcji pani powiedziała, że nie ma moich wyników. Co prawda wszystkie z piątku już są wykonane, a moje chyba zginęły i powiedziała, żebym poszła jeszcze raz do lekarza po skierowanie i oddać krew.
8) Ja nie byłam na czczo więc nie mogłam.
9) Takim sposobem straciłam wizytę, straciłam badania krwi, straciłam kupę nerwów, straciłam kupę czasu (3 wizyty w przychodni), straciłam wiarę w ludzi a i tak jestem w punkcie wyjścia!!!
10) Teraz znów muszę iść po skierowanie, znów oddać krew i znów czekać na wynik.
11) Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie pytajcie???

Tylko sie leczyć...

21 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Nie jestem w stanie wykrzyczeć swojej wściekłości na siebie!!! Przez cały dzien zjadłam 820 kcal i we wcześniejszym wpisie napisałam, że jeszcze nie wiem co zjem na kolację i że postaram się nie przekroczyć 1000 kcal. Wszystko sie zgadza, tylko los opatrznie mnie zrozumiał, bo ja miałam na myśli, ze wszystkiego łącznie będzie nie więcej niż 1000, a pokręcony los sprawił, że na samą kolację pochłonęłam prawie 1000!!!

Mój mąż wpadł na niespodziewany pomysł, że pojedziemy do jego dziadków z okazji Dnia Babci.
Nie skomentuje w żaden sposób, tylko taki, że czułam się jak tuczona gęś!!!
Fuck!!! Fuck!!! Fuck!!!
Może zabrzmi to głupio, ale jak wróciliśmy do domu to miałam straaaaaaaszne poczucie winy!!!
Czułam się jak ostatni nieudacznik!!!
Rozpłakałam się jak dziecko. Z tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze.
Zwróciłam do "wisły" całą rozpustną wyżerkę!!!
Dziewczyny - nie rozumiem tego - wcale się nie zmuszałam do wymiotów!!!
To chyba moja zdesperowana psychika dała rozkaz do odwrotu.
 
Jedno wiem na pewno - sama nigdy nie zmuszę się do wymiotów - to jest zbyt straszne, żeby samemu fundować sobie takie atrakcje!!!

21 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Mam za sobą 4 dni miłego siedzenia w domu. Miałam wolne, ale się skończyło i już pora wracać do pracy. Fajnie było posiedzieć sobie w domu - myślę, że mogłabym być Kurką Domową. Sprzątałam sobie, prałam, szykowałam jedzonko, prasowałam, oglądałam TV i siedziałam w internecie. No i nadrabiałam czytanie. Ostatnie moje książeczki to III części Greya  Jeszcze nie dokończyłam III części, ale już niedużo mi zostało, a teraz nie jeżdżę do pracy samochodem więc codziennie około 2 godzin czytam sobie w drodze do i z pracy.

  Budzik nie był dziś dla mnie życzliwy i nie chciał przestać dzwonić o 4:50. Czas wylegiwania się do 10 skończył się na jakiś czas.

Dumna jestem z siebie, że nie skubnęłam nic słodkiego dziś w pracy. Kiedyś co chwila coś skubałam, a to kawałek sera żóltego, a to jakieś pieczywko, a to wędlinka, a to próbowałam jakiegoś sosu itp. Końca nie było widać, a dziś NIC - absolutnie NIC!!!

Dzisiejsza dieta:

5:00 śniadanie - serek i dwa ciastka zbożowe - 252 kcal
herbata zielona
10:00 II śniadanie - pół pomidora, 2 plasterki mozzarelli, kromka razowca, 2 plasterki białego sera ze szczypiorkiem  - ok 350 kcal
herbata zielona
cukierek z melisą - 18 kcal
17:00 obiad - 4 szt wasa - 80kcal
40g almette - 93 kcal
80g ogórek - 13 kcal
ketchup - 15 kcal
herbata czerwona
20:00 kolacja - jeszcze nie wiem - kcal
RAZEM: 820  kcal + kolacja
(postaram się nie przekroczyć 1000)

Nie wiem jeszcze, czy dam radę z ćwiczeniami dziś. Zmęczona jestem po pracy, ale nie wykluczone, że jeszcze się trochę zregeneruję i poćwiczę...
Się zobaczy


20 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Leniwa ta niedziela...
Zrobiliśmy sobie z mężem dzień słodkiego leniuchowania. Poszliśmy spać wczoraj po 3 w nocy więc dziś sobie trochę odbiliśmy. O dziwo jak wstałam to wcale nie miałam apetytu. Nie chciałam jeść nic konkretnego więc sięgnęłam po pomarańcze. Wczoraj kupiłam tak pyszne, że po prostu nie można przestać jeść - obłęd!!! Obiad też był dziś dość późno około 16, a kolacja o 19:30.
Zaraz zabieram się za Orbiego - dziś założenie jest że pośmigam godzinkę - czyli spalę około 300 kcal.


Dzisiejsze menu:
Ś
niadanko - pomarańcze - 310 kcal
herbata czerwona
Obiad - kasza gryczana z jajkiem sadzonym -  270 kcal
kawa inka z mlekiem - 50 kcal
Kolacja - serek wiejski z kromką chleba razowego i papryką - 225 kcal
pomarańcze - 245 kcal
herbatnik na wieczorny głod - 57 kcal
RAZEM: 1159 kcal

20 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Dzisiejsze menu:
12:00
- jogurt  - 110 kcal
herbata czerwona
13:30 - sok jabłkowy - 235 kcal
15:00 - pomarańcza - kcal 225 kcal
czerwona herbata
18:00 - kolacja u siostry - 1000 kcal
czerwona herbata
RAZEM: 1570 KCAL

Witajcie moje drogie!!!
Dzisiejszy dzionek minął mi całkiem szybko. Rano pospałam sobie do 10, zjadłam późne śniadanko, a następnie musiałam naszykować się na przyjęcie księdza z wizytą duszpasterską. Przyszedł akurat wtedy gdy obierałam sobie pomarańczę. Miałam na nią taką ochotę i ślinka już mi leciała na sam widok, a tu dzwonek do drzwi i musiałam obejść się smakiem. Zjadłam z jeszcze większym smakiem. Później wpadliśmy z mężem na pomysł, że pojedziemy do mojej siostry. Zarówno mój męż, jak i jej noszą to samo imię i dziś mają imieniny więc sobie razem poświętowaliśmy. Starałam się jedzeniowo pilnować, ale zawsze mogło być lepiej...

Jak wróciłam to wsiadłam na Orbiego, ale dałam radę tylko 30 minut i 150 kcal wyrobić. Zawsze to coś, ale jest już późno, a nie będę w środku nocy jeździć...

 Jutro przecież też jest dzień???




18 stycznia 2013 , Komentarze (6)

Śniadanie - 2 kromki vasy z serkiem pomidorowo - bazyliowym  - 200 kcal
Obiad - sałatka grecka - 300 kcal
Podwieczorek - jabłko - 215 kcal
Kolacja - trochę sałatki greckiej - 100 kcal
RAZEM : 815 kcal

Wyszło całkiem spoko
Pierwszy dzień po dłuższym czasie udało mi się wytrzymać na diecie bez jakiś większych problemów.
Do tego porcja ćwiczeń : 65 minut na orbitreku (spalone 325 kcal)


Dziś mam wolne i siedzę w domu. Zawsze jak tak jest to ciągle myślę o jedzeniu, a dziś całe szczęście nie. Popijam sobie herbatki, raz czerwoną, a raz zieloną i dla wody mineralnej też się miejsce znalazło.
Trochę sobie posprzątałam i zrobiłam pranie x 2, poczytałam książeczkę, zrobiłam drzemkę sobie. Miałam nadzieję, że jak mężuś wróci z pracy to pojedziemy jeszcze na zakupy spożywcze, bo w lodówce pustki, ale jeszcze do tej pory nie wrócił.
Zakupów brak - jedzenia brak. 

To też dobrze, bo przynajmniej nic mnie nie kusi.