Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam szczupła, ale przez ostatnie dwa lata nie dbałam o siebie przez co przybyło mi trochę na wadze. Chcę wrócić do dawnej sylwetki i czuć się dobrze sama ze sobą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31410
Komentarzy: 248
Założony: 21 grudnia 2012
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Omega.3

kobieta, 34 lat, Pod Lasem

164 cm, 53.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 maja 2013 , Skomentuj

Po dłuugim czasie czajenia się i zastanawiania
po wielu znalezionych wymówkach 
...jednak jeszcze większej ilości zanotowanych gdzieś w głowie plusów (z których głównym jest "będę mieć taki tyłek, że każdy na plaży się za nim obejrzy ")

Zaczęłam wreszcie squat challenge  to znaczy pierwsza 50-tka za mną. 

Chociaż, jak tak teraz -atrze to jest chyba troszkę inne wyzwanie niż tutaj wszystkie robią, bo kończy się na 245 a nie 250 

Obejrzałam sobie filmik Fitappy, ale nadal nie jestem pewna czy robię dobrze. Zdjęcia mam z przed prawie dwóch tygodni (mojego tyłka ofc), ale powiedzmy, ze ewentualne dodatkowe zmiany pójdą na konto przysiadów (grzecznie przez te dwa tygodnie biegałam, min 3 razy w tygodniu)

Z żarciem gorzej jest - w weekend jadę do domu i się zważę - trochę się boję 

15 maja 2013 , Komentarze (4)

Są takie dni, kiedy serdecznie nienawidzę swoich ud. Czym ja im niby zawiniłam? Dobra, mało ćwiczyłem przez jakiś ostatni rok, ale wcześniej też nigdy nie były w "dobrym" stanie a i teraz skoro już zaczęłam biegać mogły by się z łaski swojej poprawić. NIGDY nie miałam nawet nadwagi, odżywiałam się zawsze w miarę zdrowo (no nie zawsze był to wzór do naśladowania, ale nigdy nie przepadałam za fast-foodami i nie opychałam się słodyczami) a od kiedy odkryłam vitalię jest z moją dietą bardzo w porządku (nie zawsze pod względem kalorycznym, ale w składzie już tak). 

Z jakiej racji więc wyglądają one... jak wyglądają  Trudno mi bardzo sklasyfikować mój stopień cellulitu - 1 i 2 nie widać i ja normalnie go nie widzę, jeśli nie ściskam. Jednak na zdjęciach widać i widać w lustrach przebieralni (ZAWSZE przymierzanie spodni i sukienek jest dla mnie traumą, bo muszę oglądać swoje uda w tych lustrach). 

Do tego jak by było mi mało cellulitu całe uda i pośladki mam w rozstępach. Żeby jeszcze było śmiesznie - pierwsze rozstępy mam w poprzek od szybkiego rośnięcia, drugie w pionie od, że tak powiem "nabrania kobiecych kształtów". W dodatku, gdy nieostrożnie przytyję jak to miało miejsce w zeszłym roku robią się nowe. Nie jestem więc do końca pewna, czy te nierówności, które widzę to rozstępy czy ten mój cały kumpel cellulit i nie wiem za cholerę ile da się z tym zrobić. 
Bo gładkich ud nigdy chyba nie będę miała. 
Co nie znaczy, ze nie mam zamiaru walczyć, tylko już mnie jasna cholera bierze, jak widzę te wszystkie gładkoude laski w szortach, których z racji pogody ostatnio coraz więcej... 

6 maja 2013 , Komentarze (2)

Z racji tego, że nie pojechałam na dzisiejsze wykłady i siedzę jeszcze w domu zrobiłam sobie zdjęcia porównawcze. Poprzednie mam ze stycznia, zanim jeszcze zaczęłam ćwiczyć tak w ogóle, ale wtedy zrobiłam "ledwie" 20 skalpeli i mi się znudziło. Wiem, że wiele dziewczyn wstawia tu zdjęcia po miesiącu i widać u nich ogromne efekty, cóż ja niestety się do takich nie zaliczam. Owszem może nawet widać jakąś tam zmianę... a może tylko ja bardzo chcę żeby było widać. Stwierdzam, że mam brzydki tyłek. Właściwie nawet nie tyłek tylko uda z tyłu zaraz pod nim. Tworzy mi się tam taka fałdka  okropieństwo.

Dzisiaj jakoś kiepsko mi się biegło. Chyba za ciepło się ubrałam -,- i dłuuugo nie mogłam wskoczyć w rytm. Dobrze biegło mi się dopiero ostatnie kółko. Brat zmierzy mi moją trasę samochodem - wynosi 5,6 km. Pewnie mogłabym już biegać więcej, ale tak jakoś... wygodnie mi. Leń.

4 maja 2013 , Komentarze (2)

Przez całą majówkę moja dieta kulała. 1-go jak już pisałam był cheat day, później chociaż starałam się w miarę pilnować, zdarzało mi się zjeść kawałek szarlotki albo kanapkę z pasztetem, zdecydowanie za późno. Bo miałam ochotę - co mi tam zaszkodzi 

Ćwiczyłam zgodnie z planem - co drugi dzień bieganie + raz basen.

Dlatego dzisiaj wchodząc na wagę i widząc co wyświetla, byłam pewna, że znowu leci sobie ze mną w kulki (czasem jej się to zdarza). Trzy razy pod rząd jednak nie mogła się mylić. Nie wiem jakim cudem, ale ważę 53,7 kg. Ktoś nie słyszał o jakimś nagłym zmniejszeniu masy ziemi w ostatnich dwóch dniach? Ponad kilogram? W czasach kiedy z kalkulatorem  liczyłam każdą kalorię wcześniej dokładnie ważąc nawet plaster szynki czy sera nie spadało prawie nic. Teraz nie pilnując się specjalnie - rejestruję taki spadek 

Po miesiącu biegania - czyli pewnie w następny weekend strzelę sobie fotki sylwetki. Może odważę się je wstawić razem z porównaniem z przed ćwiczeń...

2 maja 2013 , Komentarze (3)

Wczoraj świadomie i z pełną premedytacją poszłam na grilla. Było świetnie  jeśli chodzi o towarzystwo, z jedzeniem jednak sporo gorzej. Nie wiem czy moi znajomi są pod tym względem jacyś wybitni, ale na hasło "organizatorka grilla funduje kiełbaski, każdy przynosi jakąś przystawkę" przynieśli taaaaakie góry jedzenia. Moja sałatka grecka była najbardziej dietetycznym daniem na stole. Oczywiście każdy namawia: spróbuj jeszcze mojej szarlotki, babeczki, sałateczki... jak to pijesz tylko jedno piwo? Do grilla? 

No wiec tak, jestem słaba i im uległam. Nie planowałam się jakoś strasznie ograniczać, z racji tego, że przecież ćwiczę  więc mogę sobie czasem pozwolić na coś więcej. Stwiedzam jednak, że przesadziłam i zaliczam wczorajszy dzień jako "cheat day". Dzisiaj detoks na zdrowym racjonalnym jedzonku, jutro też w sobotę niestety mam imieniny  więc pewnie zjem kawałek ciasta. 

Ostatnio często odpuszczam sobie z dietą i właściwie byłam PEWNA, że na wadze zobaczę więcej, jednak wczorajsze ważenie pokazało, że jest bez zmian . Właściwie może mogłabym jeszcze trochę zrzucić, tak do 54 albo nieco mniej. 

Moje uda wciąż są okropne. Muszę zrobić sobie peeling kawowy i chyba pomyśleć i masażach bankami chińskimi - boje się trochę bo ponoć na początku boli i zostają siniaki (to jakaś motywacja, żeby zacząć jak najszybciej żeby do lata zeszło...). Samo bieganie i balsam mogą się okazać w moim przypadku niewystarczające. Może zacznę 30-dniowe wyzwanie przysiadowe hmmm

Z racji tego, że majówkę spędzam w domu muszę poszukać tutaj fajnych tras biegowych. Dzisiaj biegałam po osiedlu obok z moim psiakiem  początkowo mocno mnie wyprzedzała, ale na końcu ledwo biegła. Mam lepszą kondycję od mojego dzikuska 
Ponieważ mojej trasy nie ma na google maps nie wiem ile przebiegłam, chyba muszę sprawdzić samochodem. W ramach spalania majówkowego grilla wybieram się dzisiaj jeszcze na basen. 

28 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

W dzisiejszy weekend miała miejsce coroczna akcja Poznań za pół ceny - wybrane restauracje, hotele, muzea, obiekty kulturalne, sportowe i szeroko rozumiane "turystyczne" oferowały swoje usługi za połowę tego, co trzeba zwykle zapłacić . Ponieważ zawsze chciałam spróbować takiego "prawdziwego" sushi wyciągnęłam brata do japońskiej restauracji. Udało mi się też zjeść sałatkę z marynowanych wodorostów wakame. Obie potrawy były dla mnie smaczne - za pół ceny poszła bym jeszcze raz 
Później zwiedziliśmy sobie stadion - fajnie było zobaczyć to wszystko, co się widziało w czasie Euro na własne oczy - łącznie z salą konferencyjną, szatnią, lożą prezydencką... 

Dziś <oczywiście> znowu biegałam. Oczywiście moją standardową trasę i cóż - czuję, że się przez to nie rozwijam. Wybierając tą trasę idę na łatwiznę, ale po cichu wiem, że stała się już dla mnie za krótka. Ma jednak szereg plusów, ze względu na które ją wybieram:
1. Jest blisko - dojazd tramwajem albo autobusem jest kłopotliwy, bo nie mam jak zabrać ze sobą karty PeKa + legitymacji
2. Jest bezpieczna - to nie las i nie odludzie, sporo osób biega, jeździ na rowerach i rolkach, spaceruje z kijkami albo wózkami, dzieciaki biegają - mogę sobie spokojnie biegać i o nic się nie martwić.
3. Pomimo "towarzystwa" nie jest zatłoczona jak to bywa nad maltą.
4. Jest ładna, zwłaszcza teraz gdy kwitną dzikie śliwki i forsycje.
5. Jest w dużej części zacieniona, zwłaszcza gdy biega się późnym popołudniem jub wczesnym wieczorem.
Minus jest tylko jeden - jest za krótka. Zaczynam się na niej czuć jak 7-latek, który dla wygody rok dłużej został w zerówce . Mogłabym oczywiście robić dwa kółka, ale nie lubię powtarzać tej samej trasy dwa razy... Gdzieś w podświadomości mam, że ta trasa jest krótka, więc przyśpieszam. Oczywiście dziś znów za szybko biegłam - naczytałam się o szybkim bieganiu na bieganie.pl i naoglądałam biegających Kenijczyków. Mają wspaniałe nogi - długie, smukłe i umięśnione za razem - jak gazele 

Polecam do obejrzenia:

26 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Uii kupiłam sobie shocka - teraz naprawdę mogę biegać. Obwód jest baardzo ścisły a całość trzyma na mur beton - już nie wyobrażam sobie biegania w zwykłym staniku. Mój wygląda dokładnie tak: 

Tutaj mam pytanie do Was - co prawda dzisiaj do biegania ubrałam na niego koszulkę, ale słonko chowało się za chmury i było już późne popołudnie, jednak przy trochę wyższych temperaturach najchętniej biegałabym tak jak babeczka na zdjęciu - w samym sportowym staniku i legginsach - myślicie, że wypada? 

Dzisiaj biegłam dużo szybciej, niż we wtorek - chyba trochę za szybko, pod koniec trasy myślałam już, że nie dam rady - ale dałam. Zatrzymałam się tylko raz i tylko z powodu psa. Bardzo życzyłabym sobie, żeby właściciele, nawet jeśli uważają swoje pieski za bardzo łagodne nie puszczali ich całkiem luzem bez kagańca. Nie mówię tu o jakichś małych kundelkach albo yorkach, tylko o takich dużych - dzisiaj wystraszyło mnie coś pomiędzy bokserem i amstafem. Taki pies nawet jeśli jest łagodny, może się zachować w nieoczekiwany sposób widząc biegnąca osobę - bo ma zakodowane, że jeśli ktoś biegnie to znaczy, że ucieka a jeśli ucieka - trzeba gonić. W parku w którym biegam było dużo małych dzieci na rowerkach...
Przy okazji dzieci - widziałam dzisiaj przykład głupoty naszych czasów. Dziewczynka 6-7 lat uczy się jeździć na rolkach a mama? Zamiast asekurować córkę (na moich oczach się przewróciła  - bez ochraniaczy) NAGRYWA JĄ KAMERKĄ. 

23 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Będę nudna pisząc znowu o bieganiu, ale nie obchodzi mnie to 

Dwa ostatnie treningi wykonałam zainspirowana artykułem na stronie bieganie.pl <bardzo polecam osobom, które chcą zacząć biegać, albo zaczęły i na razie nie bardzo im wychodzi>
oraz pamiętnikiem Tazika, dzięki któremu trafiłam na powyższą stronę.

Jasne, każdy chciałby chyba biegać szybko i długo, ale nie oszukujmy się, skoro pierwszy raz w życiu zamiast wieczorem oglądać film w pozycji półleżącej przed telewizorem lub laptopem wciągnęłaś dres i wyszłaś biegać - nie przebiegniesz 5 kilometrów w tempie godnym zapalonego biegacza. Nie przejmuj się, nawet jeśli wszyscy w koło biegają szybko i Cię wyprzedzają - bieganie nie ma być katorgą którą pamiętasz z lekcji WF-u z kolką i zadyszką. Ma być całkiem przyjemną formą aktywności  . Serio, gdy czytałam, że efekty widać praktycznie za każdym razem i że bieganie można serio POLUBIĆ zupełnie w to nie wierzyłam! Teraz wierzę i nawet zaczynam lubić biegać! 

Oczywiście namówiłyście mnie, żeby nie robić przerwy - zobaczymy jak na tym wyjdę  po biegu bardziej "czułam" mięśnie niż zwykle i obawiam się, czy wystarczająco się porozciągałam. Wydłużyłam nieco czwartkowa trasę o "dobieg" do parku (pokonany opisywaną w artykule metodą szurania) a pozostałą trasę przebiegłam wolnym "swoim" tempem. Wyszło tego 4,5 km - czyli zbliżam się do piątki. Moim pierwszym celem jest przebiegnięcie 10 km bez zatrzymywania. 

22 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Poczytałam sobie stronkę bieganie.pl i zmieniłam nieco styl biegania. Dzisiaj biegłam sobie wolniutko, prawie w takim tempie jak marsz. Efekt - udało mi się biec prawie pół godziny! Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała. Takie małe "osiągnięcia" są bardzo bardzo motywujące - aż chętnie nie robiłabym żadnego dnia przerwy i poszła znowu jutro pobiegać. 

18 kwietnia 2013 , Skomentuj

Podczas dzisiejszego porannego biegania miałam ochotę posłuchać muzyki z telefonu. Rozplątałam słuchawki, podłączyłam - wszystko ok. Później jednak mój super-mądry telefon zapytał czy chcę włączyć jakąś funkcję a ja wiele nie myśląc nacisnęłam łaskawie, że może sobie ją włączyć jak mu się podoba. To niestety był błąd bo później za każdą próbą puszczenia piosenki po 2 sekundach włączało mi się wybieranie głosowe i na wyświetlaczu polecenie "Teraz mów". Wszelkie próby wytłumaczenia mojemu telefonowi, że nie mam ochoty teraz do niego mówić, tylko chcę posłuchać muzyki jakoś nie robiły na nim wrażenia. Wyszłam biegać bez słuchawek w uszach, mocno zdenerwowana. Gdy czytałam na różnych stronach o bieganiu, że pozwala ono wyładować złość i łagodzi stres - nie wierzyłam. Teraz muszę potwierdzić - tak jest naprawdę. 

Jak tu się złościć na biedny telefon (samotny coś jest- chyba muszę częściej do niego mówić ;), skoro tak pięknie grzeje słonko, śpiewają ptaszki a drzewka puszczają pierwsze listki? Odnośnie słonka- nawet za mocno mnie dzisiaj trochę grzało. Pod koniec trasy żałowałam bardzo, że zamiast czarnych długich leginsów (wiadomo - nie lubię pokazywać swoich nóg) nie mam na sobie szortów - jak najkrótszych. Jak tak dalej pójdzie będę śmigać w krótkich spodenkach i niech sobie ludzie patrzą jak chcą na moje brzydkie ogromne uda. 

Dzisiaj biegałam nad wartą i google maps twierdzi, że zrobiłam (zaledwie!) 3,5 km muszę chyba znaleźć nieco dłuższą trasę a szkoda, bo ta jest bardzo przyjemna jak na początek. Wracając znalazłam sporą kępkę fiołków, które nawet pachniały ;] Teraz jem sobie po-biegową owsiankę z nesVity. Jest słodka, bardzo słodka i praktycznie nie czuję innych smaków. Już zapomniałam jak smakuje słodka owsianka i stwierdzam, że chyba wolę zwykłą, zupełnie nie słodzoną ewentualnie z małą szczyptą soli.