No i nadszedł ten dzień. Budowa naszego odcinka A-1 dobiegła końca. Dzisiaj jestem ostatni dzień w pracy.
Naszło mnie takie trochę rozżalenie, że to koniec. Spędziłam tutaj 3,5 roku życia. Poznałam tu mojego narzeczonego, wielu przyjaciół, którzy też już jakiś czas temu odeszli na inne budowy. Kontakty się utrzymały i mam nadzieję, że kontakty z nowo poznanymi tutaj osobami też się utrzymają.
Nie mam póki co dobrych horyzontów. Praca w geodezji jest albo mało płatna albo w delegacji. U mnie delegacja nie wchodzi w ogóle w grę więc pozostaje albo degradacja zarobków albo zmiana fachu.
Przed weselem nie będę już kombinować z nową pracą - zajmę się tym po.
Na poprawę humoru kupiłam sobie wczoraj hula-hop z masażerem i już wczoraj kręciłam :)
Wytrzymałam chyba 10 min ( nie wiem ile dokładnie ) bo później ból już był nie do wytrzymania. Dzisiaj siniaki wyszły mi na boczkach ale mam nadzieję, że po czasie efekty będą zadowalające.
A jak u Was? Kręciłyście kiedyś hula-hopem? Miałyście jakieś fajne efekty?
Od poniedziałku będę miała duuuużo czasu więc chciałabym przyłożyć się do ćwiczeń.
Może pochylę się jeszcze raz nad skalpelem + skakanka + hula-hop?
Stan mojej skóry pozostawia wiele do życzenia więc innej możliwości niż ćwiczenia nie widzę.
Idę jeszcze pointegrować się z ludźmi tutaj i czas się pakować :(