Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem Kasia albo inaczej Rubakota, TaWiecznieNaDiecie itp... Więcej o mnie z czasem w pamiętniku :) W czerwcu 2012 roku zaliczyłam wagę: 101,1kg od tego momentu zaczęła się moja kolejna walka z otyłością, która trwa do dzisiaj.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16371
Komentarzy: 296
Założony: 3 stycznia 2013
Ostatni wpis: 6 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rubakota

kobieta, 39 lat,

173 cm, 135.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: CEL1: 85kg- jest! 14.03, CEL2: 80kg- jest! 12.06, CEL3:75kg, CEL4:70kg, CEL5:65kg :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2013 , Komentarze (10)
Weekend minął bardzo przyjemnie. W sobotę pojechaliśmy odwiedzić znajomych w Krakowie, a w niedzielę była rewizyta moich rodziców i babci u moich teściów.
Teściowa (pisałam o niej w poprzednim wpisie) oczywiście stanęła na wysokości zadania i przygotowała:

I. Tradycyjny śląski obiad czyli:
- rosół z makaronem ( zjadłam ),
- kluski śląskie ( zjadłam 2szt.),
- rolada wołowa ( zjadłam 1szt.),
- rolada wieprzowa ( nie zjadłam ),
- modro kapusta ( oczywiście, że zjadłam :>),
- kompot z rabarbaru ( nie wypiłam),

II. Deser:
- tort kawowy oblany czekoladą ( nie zjadłam :((((( ale mam obiecany, że jak skończę się odchudzać to mi upiecze teściowa taki w nagrodę  )
- milionpięćsetstodziewięćset czekoladowych cukierków, w tym mini Liony ehh ( nie zjadłam ),
- bombonierka ( nie zjadłam ),

III. Kolacja/Grill
- Kaszanka vel Krupniok (zjadłam 1szt.),
- Udzik z kurczaka (zjadłam 1szt.),
- Sałatka z tortellini i ogórka (zjadłam ),
- Sałatka grecka (nie zjadłam ),
- Chleb + masło (nie zjadłam ),

Najbardziej dumna jestem z tego, że powstrzymałam się przed zjedzeniem słodyczy. Mam postanowienie, że nie zjem to nie zjem choćby się paliło i waliło. Ogólnie bilans nie jest zły.
Dzisiaj postanowiłam zrobić pomiar zgliszczy po weekendzie i weszłam na wagę. Oto co ma waga mi pokazała: 
80,1kg
Aaaaaa szok! jeszcze tylko 200g i przekroczę magiczny próg "8" !!!!
Nie mogę się doczekać :>



8 czerwca 2013 , Skomentuj
Miałam w nocy z wczoraj na dzisiaj wolną chatę.
Spędziłam wieczór sama zalewając się łzami wzruszenia przy oglądaniu 'pierwszych tańców', 'nietypowych teledysków ślubnych', 'best wedding entrance'ów' itd itd...
Tak wczoraj był "ten" dzień - dzisiaj przyszła @ i już powinnam wrócić do pionu 
Wstałam ( no dobra, obudziłam się ) o 6.30 z zamiarem sprzątnięcia majdanu, który mi się wczoraj nagromadził przy łóżku: kubki, miseczki po arbuzie, talerzyki, stos kosmetyków... muszę ogarnąć ciuchy, które wczoraj wyciągnęłam z szafy w celu skontrolowania ile schudłam... rozwiesić pranie, którego wczoraj rozwiesić mi się nie chciało... pozmywać wczorajsze naczynia... no i generalnie ogarnąć mieszkanie sobotnio.
Czy Wy też tak macie? Czy tylko ja jestem jakaś niezrównoważona.
Jak jest w domu eM to jestem ogarnięta, sprzątam po sobie, ani myślę jeść w łóżku a jak mam wolną chatę to coś w stylu - ha! nikt nie patrzy to co mi tam!
Nie mniej muszę się do 11.00 uwinąć bo ten stan nie trwa wiecznie ;)

Z wiadomości dietowych: tak jak postanowiłam nie jem słodyczy już ósmy dzień.
Jutro moi rodzice jadą na rewizytę do moich teściów ( teściowej to Magda Gessler, Jamie Oliver i Gordon Ramsay mogą co najwyżej cebulę kroić ) a ja zamierzam NADAL nie zjeść nic słodkiego. I wytrzymam bo mam coś takiego, że jak już się zaprę to nie ma zmiłuj :)
Waga dzisiejsza całkiem ładna zwłaszcza po długim weekendzie, w którym sobie pofolgowałam na maksa : 81,4kg BMI: 27,2
Już niedługo i BMI będzie 26,... 
Zaczęłam z BMI: 31,0 - różnica -3,8 :)

Dobra, zawijam się sprzątać :)
Miłego weekendu ( przepraszam ale nie dam rady Was przeczytać dzisiaj - zaglądnę do Was jutro wieczorem albo w poniedziałek :) )

4 czerwca 2013 , Komentarze (11)
Znowu mojej duszy się przewidziało, że jesteśmy szczupłe.
My tzn - dusza i ciało.
Niestety nie jesteśmy!
Kupiłam sobie w zeszłym tygodniu spodnie takie w stylu 'alladynki/haremki' etc.
Dokładnie to te: 

Przed zakupem pokazałam oczywiście eMowi - on potwierdził skinieniem głowy, że ładne i że mogą być.
Przyszły owe gacie i wczoraj wciągam je przy moim na tyłek....
Kurcze, eM parsknął sobie śmiechem w herbatę, ja idę do lustra patrzę, a na moim grubym tyłku w ogóle nie ma ani 1mm luzu i wyglądam jak w zwykłych getrach.
Geeez jaki wstyd - schowałam je głęboko do szafy i zaczekają na lepsze czasy kiedy jednak naprawdę będę szczupła a nie będzie mi się tylko wydawało...

W postanowieniu trwam nadal więc nie jest źle. Zważę się dopiero po @ czyli około 15.06. Po co się wcześniej stresować :)
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia :)

1 czerwca 2013 , Komentarze (1)
Zmieniłam zdanie. Zbyt niebezpieczne jest dla mnie zawieszenie diety jednak... nadal...
Wczoraj poleciałam po bandzie: na śniadanie kanapka z białej bułki, deser lody ( nie byle jakie bo full deser w kawiarni ), ciastka holenderskie ( 2/3 paczki ), ciasteczka u kolejnych zapraszanych gości, kolacja: domowe zapiekanki z serem w liczbie lepiej nie mówić...
Nie no STOP! Znowu jestem w ciągu!
Od dzisiaj - 1.06 zaczynam znowu odwyk odcukrzania. 
Potrzebuję od czasu do czasu miesiąc bez cukru ( taki jak np sierpień trzeźwości :D)
Ostatni miesiąc bez cukru trwał 1,5 miesiąca ( połowa lutego i marzec).
Nie mogę zluzować diety. Czy to oznacza już dietę już na zawsze?
Zostały nam 4 zaproszenia do rozwiezienia i w końcu odetchniemy. Muszę wrócić do ruchu bo się zapuszczam :(
Boję się zważyć.
Zważę się później...

29 maja 2013 , Komentarze (2)
Witam wszystkich!
Wczoraj miałam przedostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Cóż za cudowne uczucie kiedy pani musiała z każdej strony zbierać i spinać szpilkami zbyt szeroką suknię.
 "Oh, oh ależ Pani schudła... no brawo!"

Nie mniej muszę zawiesić moje odchudzanie na jeden miesiąc żeby za dużo nie schudnąć (buahahahaha wiem, przecież nie chudłam ostatnio więcej jak 1kg na miesiąc no ale ciii ).
Będę pilnować diety i wagi. 
Vitalii nie opuszczam, będę Was odwiedzać ( w wolnej chwili ) a od lipca wracam do dietki :)
Buziaki :)

24 maja 2013 , Komentarze (15)
No w końcu udało się dobić do pierwszej '20stki'.
Waga właściwie waha się wokół 81,6 od 2 tygodni co itak uważam za nie lada sukces.
Nie pamiętam powoli jak wygląda mój ogródek, jak wygląda mój salon, wczoraj sobie przypomniałam jak wyglądają moi rodzice :)
Co się dzieje zapytacie? Armagedon: rozwozimy zaproszenia na wesele.
Do każdego trzeba wejść, usiąść, wypić kawę ( zjeść serniczka u kuzynki albo obiad śląski u ciotki). W weekend byliśmy na dwa dni we Wrocławiu u znajomych a znajomi wiadomo nie gotują na parze więc wpadło 2x KFC...
Dzisiaj tour de znajomi w Gliwicach a jutro kierunek Kraków...
Jak by tego było mało - teść leży w szpitalu już ponad dwa tygodnie i 'czeski film' nikt nic nie wie... Mamuśka rzekomo miała się oszczędzać żeby czegoś przed weselem nie narobiła i przy prozaicznym podlewaniu kwiatów przebiła sobie oko gałęzią...
No świetnie tylko siąść i płakać.
Dobrze, że ta waga nie jest upierdliwa i nie rośnie. Na przyszły tydzień zostało nam tylko kilku niedobitków, którym nie pasowało się spotkać w ostatnich dwóch tygodniach i temat zaproszeń będzie można zamknąć.
I zacznie się nowy. Kołocz Weselny. Dlaczego przyszło mi być ślązaczką? Teraz będę jak świadkowie jehowy pukać od domu do domu sąsiadów i z przyklejonym uśmiechem roznosić kołocz i informować o weselu :)
Chciałam do ślubu zejść poniżej 80. Choćby 79,9... Niestety coraz bardziej czarno to widzę. Od 1,5 miesiąca waga spadła aż 1kg :) a do ślubu mamy 6 tygodni więc rachunek jest prosty :D
Nie mniej summa sumarum mam -20kg :D
Poniżej postanowiłam wrzucić zdjęcie porównawcze kiecki, w której szłam rok temu na wesele kuzynki:
Z lewej waga 101,5kg z prawej waga 82kg ( z góry przepraszam za jakość zdjęć ale jak je zgrałam na kompa już byłam 'sebleczona' i nie chciało mi się 'na zot oblykać' :P )


10 maja 2013 , Komentarze (7)
Kolejny tydzień minął.
Jaki był plan?- W długi weekend schudnąć.
Jak wyjszlo?- Jak zawsze czyli grill + kaszanka + ciasteczka u babci - ma.sa.kra.

Nie chciałam Wam się nawet do tego przyznawać, stąd moja 10cio dniowa przerwa w relacji ale już udało mi się wyprostować i ruszyć dalej z koksem.
Dzisiaj waga łaskawie pokazała mi 81,7 czyli -0,7kg od ostatniego wpisu 
Zaskoczonam wielce, bo po takich bezeceństwach ma waga lekko mnie skonsternowała.
No nic. Cieszę się tym co mam. 
Ćwiczenia? - W tym tygodniu dramatycznie mało. Wracamy do domu po 22.30 i tylko myć się i lulu. Rozwozimy zaproszenia na wesele i do wszystkich trzeba wejść, wypić kawę, posiedzieć, poopowiadać jak to będzie?, ile osób?, gdzie zabawa?, a czy DJ? czy kapela? Ughh...
Dzisiaj idziemy do księdza spisać cyrograf, oderbać okulary z optyka, zakupy, pakowanie ( bo jutro wyjeżdzamy w daleką podróż na wschód na Komunię chrześniaka eMa) i w ramach relaksu po całym tygodniu walki wieczorem na koncert Brodki.
Jeszcze ojciec eMa w szpitalu i trzeba chorego odwiedzić. Teraz zaczynam rozumieć co znaczy jak komuś doba jest za krótka.
Bardzo bym była kontent jakby waga w przyszłym tygodniu pokazała tyle samo co dzisiaj albo nawet i mniej. Może być ciężko mając na uwadze Komunię i to że w połowie tygodnia przyjdzie do mnie @ ale trzeba sobie stawiać jakieś cele.
Więc stawiam: Broń Boże nie mniej niż 81,7kg!
Hough!

29 kwietnia 2013 , Komentarze (4)
No niestety w kwietniu się nie popisałam: święta Wielkanocne, wyjazd do Zakopanego i ogólny spadek motywacji poskutkował spadkiem ok 1kg.
Zawsze 1kg mniej to lepiej niż 1kg więcej no ale jakoś jednak mało satysfakcjonujący to wynik.

- początek kwietnia waga: 83,4kg
- koniec kwietnia waga:   - 82,4kg
                        spadek:    1,0kg

LIPA

Jeżeli chodzi o moje założenia programu naprawczego:
- godzina rowerka - 4x w zeszłym tygodniu - ok.
- krem i masaż antycellulitisowany na bambol i uda codziennie - ok.
- niejedzenie słodyczy - j.w. czyli LIPA
- oprócz tego piłam jak smok nieprzyzwoite ilości wody mineralnej co można zaliczyć do pozytywnych zmian :)

Na koniec: minął kolejny miesiąc areochallenga od MisterCuba. Poniżej zestawienie:

1000 km areochallenge :)

nr tygodnia

dyscyplina

czas [min]

dystans [km]

czas łącznie [min]

dystas łącznie [km]

procent wykonania zadania

1 tydzień

rower stac

240

92,8

240

92,8

9,28%

2 tydzień

rower stac

240

92,89

480

185,69

18,57%

3 tydzień

rower stac

240

96,08

720

281,77

28,18%

4 tydzień

rower stac

60

26,27

780

308,04

30,80%

5 tydzień

rower stac

240

99,83

1020

407,87

40,79%

6 tydzień

rower stac

180

76,9

1200

484,77

48,48%

7 tydzień

marsz

300

21,3

1500

505,77

50,58%

8 tydzień

rower 

300

126,72

1800

632,49

63,25%


Aha, zapomniałabym. Postanowiłam podzielić się z wami piosenką, która niesamowicie mnie motywuje. Daje mi tak niesamowitego kopa, że rower nie stawia mi żadnego oporu, nie istnieją górki, ani wiatr w oczy! Yes I'm gonna WIN!






Race, life's a race 
And I'm gonna win! 
Yes, I'm gonna win!
I'll light the fuse 
And I'll never lose 
And I choose to survive 
(You were warned and didn't listen)
Whatever it takes 
You won't pull ahead 
Because I'll keep up the pace 
And I'll give you my strength 
To the whole human race 
Yes I'm gonna win 

(Fight, fight, fight, fight, win, win, win, win)

YES I'M GONNA WIN!

25 kwietnia 2013 , Komentarze (6)
Dzisiaj wlazłam na wagę bo już nie mogłam dłużej żyć w niepewności o skutkach bezeceństw weekendowych i tak: z jednej strony nieźle bo ważę 83,0kg czyli dokładnie tyle samo co w zeszły czwartek, a z drugiej strony dupa trochę bo jestem jakieś 2kg w plecy w stosunku do planu :( No ale się chciało jeść full wypas kolacje w góralskiej knajpie, pić wino, jeść czekoladę, chipsy, ciastka itd itd to teraz mam.
Ale nie będę marudzić bo sama sobie jestem winna. 
Dzisiaj urodziny teściowej, w sobotę urodziny mojego taty, a za 2 tygodnie Komunia chrześniaka eMa. Kurna no, czarno widzę to moje chudnięcie. Ale z drugiej strony: teściowa wie, że jestem na okrągło na diecie i już jej nie rusza, że wybrzydzam w jedzeniu :D, rodzice też się odchudzają a przynajmniej mama. 
Także plan jest taki żeby nie przesadzić w tą Komunię i będzie dobrze.
Do wesela niewiele ponad 2 miesiące a ja mam jeszcze 6 kg do planowanej wagi 77kg!
Co do tematu posta: piję jak smok. W ciągu dnia potrafię przepuścić przez siebie 3 butelki wody mineralnej. Rano nalewam sobie pełną butelkę wody z dystrybutora w pracy i piję, potem napełniam drugi raz i do końca dniówki ona znika. W domu leci 3cia butelka do rowerka. 
Niedługo taniej mnie będzie ubrać niż napoić :D
Miłego dnia :D

22 kwietnia 2013 , Komentarze (6)
No i w weekend poleciałam jak złoto. Pojechaliśmy do tego Zakopanego. Niestety jestem za słaba na to żeby spędzać czas dłużej niż jeden wieczór z żarłokami.
Nie potrafię odmówić ( zwłaszcza po 70 dniach mniej lub bardziej ostrej diety) kiedy na stole leży połamana czekolada, czekoladki, ciasteczka domowe, chipsy, krakersy, kanapeczki itd itd itd...
Planowaliśmy jeszcze wyjazd z tymi znajomymi na długi weekend w Boże Ciało ale ja niestety będę musiała zrezygnować. Przynajmniej teraz jak jestem na diecie.
Od dzisiaj wprowadziłam program naprawczy mojej diety:
- wstałam rano o 5.40 na rowerek stacjonarny i mam już dzisiaj za sobą godzinę wysiłku,
- w udźce i bambol wmasowałam krem antycellulitisowy,
- nie będę jeść słodyczy! Nie nie nie! ( brzmię trochę jak Faraon z Sosnowca ze skeczu Młodych Panów - Opowieści biblijne po śląsku :D ),

Wiem, że głupio i niewiarygodnie to wygląda, że wprowadzam nowy program naprawczy tydzień po wprowadzeniu poprzedniego. Ale cóż mam poradzić? W końcu mi się uda! Musi no.

Znalazłam natomiast wczoraj bardzo duży pozytyw. Obejrzeliśmy sobie zdjęcia z Zakopanego i muszę przyznać, że na zdjęciach nie rzucam się już w oczy jako ta najgrubsza :) Kilka razy mi się wymsło, że jakoś szczupło wyszłam na tej fotce i na tej też, o i na tej też i właściwie to na wszystkich :)
Nie zmarunję tego! Nie nie nie! :D