Mój Mąż zapytał mnie ostatnio czy będziemy wysiewać warzywa na balkonie lub czy ma poszukać jakiegoś kawałka ziemi do upraw Sama piekę chleb, robię wędliny, mleko kokosowe… a ostatnio stwierdziłam, że ponieważ tak dużo jadam jogurtów naturalnych to sobie go sama zrobię, bo przypadkowo trafiłam na przepis. Koszt ponad 1l to ok 2,50 .
Mleko pasteryzowane (to w plastikowych butelkach -nie UHT - ja akurat kupiłam w lidlu) podgrzewamy do temperatury 42-43 stopni (to najlepsza temperatura do “inkubacji”). Kiedy mleko osiągnie ta temperaturę dodajemy kilka łyżek jogurtu z “dobrym” składem - bez zbędnych dodatków czy zagęszczaczy. Potem ponownie podgrzałam całość do 42-45 stopni, a następnie garnek zawinęłam w polarowy koc i odstawiłam do inkubacji - u mnie cała noc. Rano rozwijam swoje zawiniątko zaglądam do środka a tam? Duuuużo fajnego, gęstego jogurtu. W smaku też pyszny!!!! Jak będę robić kolejna partię to do “zaszczepienia” mleka użyję resztki swojego jogurtu, więc koszt obejmie tylko koszt zakupu mleka
Teraz chodzi mi po głowie domowa kostka bulionowa, a właściwie pasta służąca do przygotowywania bulionu. Mój Mąż to chyba się wyprowadzi….
Generalnie @ dalej nie ma (chociaż dzisiaj mam już jakieś skurcze brzucha), ale przynajmniej PMS się ulotnił i jestem już do wytrzymania. Co z wagą i wymiarami okaże się w piątek rano. Wczoraj miałam dzień przerwy w ćwiczeniach, który był mi bardzo potrzebny nie tylko dla regeneracji mięśni, ale również dla ogarnięcia paru “domowych” spraw. Już powoli zastanawiam się nad ćwiczeniem co drugi dzień, a w dniach przerwy robić np. masaż, bo po prostu trwało by to krócej, a ja miałabym więcej czasu nie tylko dla domu, ale też na inne aktywności - np. czytanie książek.
A może ja po prostu jestem taka nie-zorganizowana? Wstaję o 5.25, o 6.30 wychodzę do pracy, zawożę córkę do żłobka i jadę do pracy na 7. O 15 kończę pracę i odbieram córkę. Zanim się przebijemy przez miasto jest 15.40. Potem ogarniam obiad. Koło 16.30 przychodzi mój Mąż - jemy obiad, potem wspólna kawka i teleexpres. Do godziny 19.00 oboje poświęcamy się córce - bawiąc się z nią, rysując, tańcząc itp., bo też chcemy z nią trochę pobyć. Jak jest potrzeba to jedziemy na jakieś zakupy. O 19 robię córce kolacje, kąpanie, wspólnie oglądamy jej ulubioną bajkę i na zmianę z Mężem ją usypiamy. Jak tylko zaśnie bierzemy się za trening (zazwyczaj koło 20.00). Koło 21.00 ogarniamy się z kolacją, potem prysznic i ups - już mało brakuje do 22.00. Wtedy mam czas na “domowe” obowiązki lub zadbanie o siebie - zrobienie paznokci, depilacja itp. Nie mam kiedy zrobić np. porządku w szafie, czeka na mnie przeorganizowanie kuchennych szafek itp. Chodzę spać koło 23…. Czy ja jestem niezorganizowana? Jak Wy sobie radzicie z organizacją dnia? Może macie jakieś patenty?