Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 października 2016 , Komentarze (7)

od dwóch dni wstaję o 4.30 rano.... moja córka nie rozumie, że przestawiono czas i jest dopiero 4.30, a nie 5.30 jak miała w zwyczaju się budzić...... Niewyspanie generuje ciągłą chęć jedzenia.... ehhhh... ale w końcu pojawił się spóźniony @. Ja dzisiaj w pracy - pozdrowienia dla wszystkich, którzy mogli sobie pozwolić na urlop - zazdroszczę :)

28 października 2016 , Komentarze (18)

Na początek to bardzo Wam dziękuję za tak liczne komentarze pod ostatnim wpisem - miło było się znaleźć na głównej w kategorii “Popularne dziś” :) Pocieszyłyście mnie, że jednak nie jest ze mną tak źle i na pierwszy rzut oka wydaje się, że jednak jestem zorganizowana.

Pod ostatnim wpisem jedna z Was była zainteresowana przepisem na chleb, więc dzisiaj go umieszczę.

Przepis to taki trochę zlepek różnych przepisów i informacji znalezionych w internecie. Cały czas nad nim pracuje. Piekę chleb na zakwasie. Zakwas wyhodowałam sama i ponieważ nie potrafię go przechowywać w lodówce to stoi sobie na półce i jest przeze mnie codziennie dokarmiany niewielką ilością mąki i wody, żeby się nie zepsuł. Raz na jakiś czas zmieniam słoik, w którym go hoduje, bo zbierająca się na ścinakach mąka z czasem lubi pleśnieć. To chyba tyle o moim “pielęgnowaniu” zakwasu.:)


Rano do miski, w której będę zagniatać chleb (u mnie robi to robot kuchenny :)) dodaję 200 g mąki żytniej razowej, 180 ml wody i 150-200g zakwasu ze słoika (nie piekę często chleba, bo ostatnio przerzuciliśmy się częściowo na owsianki, więc od pieczenia do pieczenia spokojnie wyhoduje się tyle zakwasu, a nawet coś zostaje do dalszej hodowli). Mieszam wszystko łyżką, przykrywam miskę ścierką i wkładam do wyłączonego piekarnika (żeby nie było przeciągów). Ten zaczyn pracuje do wieczora. Wieczorem dodaję pozostałe składniki: 500 g mąki (ostatnio króluje u mnie orkiszowa, ale świetnie sprawdzi się również gryczana, żytnia pełnoziarnista czy nawet pszenna pełnoziarnista - lubię tą z Lidla), 2 łyżeczki soli, ok 300 ml wody, czasem dodaję łyżeczkę czarnuszki lub jakiej inne ziarna. Wszystkie składniki mieszam - Masa wychodzi dość gęsta. Przekładam wszystko do foremki, ugniatam lekko zwilżoną dłonią, przykrywam ściereczką i wstawiam do wyłączonego piekarnika. Taki chlebek rośnie przez całą noc. Jak wstaję to włączam piekarnik na 220 stopni (grzałka góra-dół) i ustawiam timer na 60 minut. Przy okazji spryskuję boczne ścianki piekarnika wodą (dziękuję Trufla za poradę), a po 20 minutach zmniejszam na 200 stopni i znowu spryskuję ścianki piekarnika. Po upieczeniu wyciągam z foremki i zostawiam do ostudzenia na kratce. Gotowe!

Dzisiejsza waga - bez zmian:(. Albo nie potrafię się ważyć, albo mierzyć…. niby wszystko bez zmian, a po ubraniach czuję różnicę. We wtorek zrobię zdjęcie po miesiącu treningów z Chodakowską i może chociaż “wizualnie” się coś poprawiło. Wczoraj miałam małe załamanie i pochłonęłam kilka ciastek, paluszków i suszonej żurawiny.

ps. dzisiaj robię kolejną partię jogurtu, bo już wszystko spałaszowaliśmy :)

26 października 2016 , Komentarze (30)

Mój Mąż zapytał mnie ostatnio czy będziemy wysiewać warzywa na balkonie lub czy ma poszukać jakiegoś kawałka ziemi do upraw :D Sama piekę chleb, robię wędliny, mleko kokosowe… a ostatnio stwierdziłam, że ponieważ tak dużo jadam jogurtów naturalnych to sobie go sama zrobię, bo przypadkowo trafiłam na przepis. Koszt ponad 1l to ok 2,50 :).

Mleko pasteryzowane (to w plastikowych butelkach -nie UHT - ja akurat kupiłam w lidlu) podgrzewamy do temperatury 42-43 stopni (to najlepsza temperatura do “inkubacji”). Kiedy mleko osiągnie ta temperaturę dodajemy kilka łyżek jogurtu z “dobrym” składem - bez zbędnych dodatków czy zagęszczaczy. Potem ponownie podgrzałam całość do 42-45 stopni, a następnie garnek zawinęłam w polarowy koc i odstawiłam do inkubacji - u mnie cała noc. Rano rozwijam swoje zawiniątko zaglądam do środka a tam? Duuuużo fajnego, gęstego jogurtu. W smaku też pyszny!!!! Jak będę robić kolejna partię to do “zaszczepienia” mleka użyję resztki swojego jogurtu, więc koszt obejmie tylko koszt zakupu mleka :D

Teraz chodzi mi po głowie domowa kostka bulionowa, a właściwie pasta służąca do przygotowywania bulionu. Mój Mąż to chyba się wyprowadzi…. :)


Generalnie @ dalej nie ma (chociaż dzisiaj mam już jakieś skurcze brzucha), ale przynajmniej PMS się ulotnił i jestem już do wytrzymania. Co z wagą i wymiarami okaże się w piątek rano. Wczoraj miałam dzień przerwy w ćwiczeniach, który był mi bardzo potrzebny nie tylko dla regeneracji mięśni, ale również dla ogarnięcia paru “domowych” spraw. Już powoli zastanawiam się nad ćwiczeniem co drugi dzień, a w dniach przerwy robić np. masaż, bo po prostu trwało by to krócej, a ja miałabym więcej czasu nie tylko dla domu, ale też na inne aktywności - np. czytanie książek.

A może ja po prostu jestem taka nie-zorganizowana? Wstaję o 5.25, o 6.30 wychodzę do pracy, zawożę córkę do żłobka i jadę do pracy na 7. O 15 kończę pracę i odbieram córkę. Zanim się przebijemy przez miasto jest 15.40. Potem ogarniam obiad. Koło 16.30 przychodzi mój Mąż - jemy obiad, potem wspólna kawka i teleexpres. Do godziny 19.00 oboje poświęcamy się córce - bawiąc się z nią, rysując, tańcząc itp., bo też chcemy z nią trochę pobyć. Jak jest potrzeba to jedziemy na jakieś zakupy. O 19 robię córce kolacje, kąpanie, wspólnie oglądamy jej ulubioną bajkę i na zmianę z Mężem ją usypiamy. Jak tylko zaśnie bierzemy się za trening (zazwyczaj koło 20.00). Koło 21.00 ogarniamy się z kolacją, potem prysznic i ups - już mało brakuje do 22.00. Wtedy mam czas na “domowe” obowiązki lub zadbanie o siebie - zrobienie paznokci, depilacja itp. Nie mam kiedy zrobić np. porządku w szafie, czeka na mnie przeorganizowanie kuchennych szafek itp. Chodzę spać koło 23…. Czy ja jestem niezorganizowana? Jak Wy sobie radzicie z organizacją dnia? Może macie jakieś patenty?

25 października 2016 , Komentarze (11)

Mój dyrektor powiedział mi przed chwilą: "Kora, ale Ty strasznie zeszczuplałaś!" Czemu waga tego nie pokazuje? Złośliwość?! Może złagodzi to trochę mój PMS - zawsze fajnie jest usłyszeć coś miłego na swój temat :)

24 października 2016 , Komentarze (4)

Nie mam jeszcze okresu, przez to jestem nerwowa, płaczliwa, smutna, cały czas podjadająca.... a tu w bake off pieką ciasto czekoladowe..... złośliwość!!!!!

21 października 2016 , Komentarze (5)

to oznacza, że waga wzrosła o 300g :? Być może ma to związek z tym, że za 3 dni mam mieć @ - od wczoraj czuję się napuchnięta i widzę to po obrączce i pierścionku. Na razie nie panikuję - czekam do następnego ważenia... :| 

Niemniej dopada mnie jakiś letarg (może jakieś jesienne obniżenie nastroju??). Wczoraj "zmusiłam" się do ćwiczeń, choć wcale nie miałam na nie ochoty. Może to brak popołudniowej kawy? Ale wiecie co? Mój Mąż stracił 3cm z brzucha - cieszę się jego sukcesem :)

Dzisiaj mieliśmy wyjechać na weekend do Wisły, bo mój Mąż ma jutro off-road, który dostał w prezencie urodzinowym, ale jaka jest pogoda każdy widzi... Na dodatek Miśce chyba zaczął się katar... no cóż. Pozostanie nam wspólny obiad w Wiśle, a potem Mąż 1,5 szaleństwa, a my.... zobaczymy. Wcześniej myślałam o basenie w Gołębiewskim, ale ze względu na katar nie jest to najlepszy pomysł.

Miłego!!!

19 października 2016 , Komentarze (8)

Ostatnio trafiłam na bardzo fajny sposób na zastąpienie masła w codziennej diecie - domowe pesto. Absolutnie nie sugeruję, aby masło wykluczyć (bo sama je jadam), ale odmiana każdemu dobrze zrobi:) Pesto z poniższego przepisu świetnie pasuje do kanapki z jakiem na twardo, dodawałam je do zupy-kremu z warzyw i do kanapki z pieczonym schabem - myślę, że możliwości ogranicza tylko nasza fantazja :) Do makaronu nie próbowałam, bo brakło :) Następnym razem spróbuję :)

Pesto

- 2 pęczki bazylii (kupiłam dwie doniczki i obcięłam bazylię przy samej ziemi)

- garść szpinaku 

- 150 g płatków migdałowych

- 3/4 szklanki oliwy z oliwek - gdyby było za gęste można dodać więcej

- ząbek czosnku (następnym razem dam więcej)

- sól, pieprz do smaku

Wszystkie składniki blendujemy i zajadamy ze smakiem :) 

Przepis pochodzi ze strony qchenne-inspiracje , w którą ostatnio się wczytuję. Znalazłam tam już kilka ciekawych przepisów, ale dopóki sama nie wypróbuję to nie będę polecać :) Strona prowadzona jest przez Panią dietetyk - można tam znaleźć naprawdę ciekawe informacje. Codziennie staram się coś przeczytać. 

18 października 2016 , Komentarze (12)

Jak dla mnie fit urodziny były bardzo udane. Pierwszy raz pomimo tego, że sporo zjadłam nie czułam się przepełniona, nie miałam niestrawności itp. “specjalny” tort wcale nie okazał się taki specjalny - słodka maślana masa (nie lubię takich), mnóstwo marcepanu…. jedyna fajna rzecz to pestki słonecznika w kremie. Jaglana napoleonka to co innego :) Szybka w przygotowaniu i pyszna - gdybyście chciały spróbować to przepis TUTAJ

Oprócz tego było jaglana rafaello i inne pralinki ręcznie robione. Moje serce skradły pralinki z mąki orzechowej (jeszcze nie mam przepisu) - jak ktoś lubi masło orzechowe to po prostu obłęd! :) Były też fit-ciasteczka z bakalii i płatków owsianych. Oprócz tego były domowe wędliny, pełnoziarniste tortille ze szpinakiem, z łososiem i na ciepło (choć nie spróbowałam) - kurczak w gorzkiej czekoladzie i jakieś danie curry z soczewicą. Moja mama, która na co dzień nie je zbytnio fit nie była zachwycona - mówiła, że to nie dania dla niej - choć pochwaliła pizzerinki z cukinii. Dla mnie natomiast to były super urodziny - wyważone smakowo, kalorycznie. Nie pamiętam takiej “lekkiej” wizyty u kogokolwiek. Aha - na stole znalazł się również mój chleb orkiszowy na zakwasie :D


W piątek faktycznie ograniczyliśmy się z Mężem do jednej lampki winka - sami jesteśmy w szoku :) Ale potwierdza się tylko to, że alkohol wzmaga apetyt, bo pomimo tego, że byliśmy po kolacji to coś by człowiek “chrupnął”. Żeby było fit pokroiłam warzyw i  zrobiłam dip z jogurtu u przypraw :) Zapychające i zdrowe :)


Wczoraj znowu miałam jakiś kryzys ćwiczeniowy - z 45 minut treningu zrobiłam 35, bo miałam momenty, że kręciło mi się w głowie. Odpuściłam - widocznie wczoraj mój organizm nie miał siły na pełny trening.

14 października 2016 , Komentarze (14)

W końcu jest spadek! Waga dzisiaj z rana 60,3 co daje spadek rzędu 0,8kg :) (myślę, że trochę więcej, bo wczoraj nie byłam w WC) i mam 1 cm spadek w biodrach, a to mój największy kompleks (więc reszty nawet nie zmierzyłam). Cieszę się, że coś się ruszyło. Nieważne czy pomogła Chodakowska czy ograniczenie węgli - nieważne. Trzymam się tego dalej :) Mój Mąż też stracił na wadze, choć u niego nie ma w sumie takiej potrzeby (przy 1,76 waży 69kg) i od początku treningów mamy już 2 cm spadku z brzucha. W ramach naszego cheat eveningu dzisiaj wypijemy sobie kieliszek domowego winka i nic poza tym. Stwierdziliśmy, że nie warto szaleć, bo potem nie dajemy rady następnego dnia ćwiczyć :)


Jutro jadę na urodziny do siostry mojego chrześniaka (tego z insulinoopornością). Na takich urodzinach jeszcze nie byłam, ale idea już mi się podoba - poza wymarzonym tortem (jakiś super specjalny na miesiąc wcześniej trzeba go zamawiać) będą same fit przekąski i dania:). Kilka przepisów już dostałam, ale dopiero jak skosztuje to powiem Wam co warto zrobić. Słyszałam już, że rafaello z kaszy jaglanej smakuje prawie jak sklepowe tylko nie ma kremu w środku i orzeszka (jak to określiła solenizantka). Kilka przepisów ja sama podrzuciłam - np. na cukiniowe pizzerinki. Oj chyba czeka mnie jutro rozkosz podniebienia, ale zdrowa rozkosz :)

11 października 2016 , Komentarze (20)

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym w kółko nie myślała o tym dlaczego ta waga nie spada, co robię źle itp. Przez weekend wróciłam do swoich dwóch "żelaznych" pozycji nt. diety i zaczęłam szukać odpowiedzi. Po przeanalizowaniu zawartych tam informacji zaczęłam się zastanawiać czy w mojej diecie nie ma za dużo węglowodanów. Na podstawie zamieszczonych tam jadłospisów zaczęłam planować jak to na próbę obetnę trochę węglowodany (oczywiście nie całkowicie), bo chyba trochę ich za dużo i zobaczymy. W niedziele pozytywne nastawianie, planowanie... poniedziałek do południa nawet udało mi się trzymać założeń, ale koło 14-15 zaczęło mnie gonić do WC (tak jak 2 tygodnie temu). Potem to już w sumie męczyły mnie tylko skurcze. Resztę dnia spędziłam w łóżku z herbatą, a jak brzuch zaczął się dopominać o jedzenie to uciszyłam go chrupkami kukurydzianymi i płatkami kukurydzianymi "na sucho". Dzisiaj też podchodzę ostrożnie do jedzenia. Jednym zdaniem - zmiany muszą poczekać na moją lepszą formę. Może od jutra? Treningi nadal pozostają bez zmian, choć oczywiście wczoraj nie byłam w stanie ćwiczyć - dzisiaj może się uda jak Mąż będzie oglądał mecz :)