Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 maja 2016 , Komentarze (13)

wczoraj minęło 6 lat od kiedy zostałam Mężatką. Czy żałuję? Absolutnie nie! Mojego Męża kocham bardziej niż te 6 lat temu, jak patrzę na nasze życie to jestem zadowolona - mamy gdzie mieszkać, mamy czym jeździć, mamy Smerfetkę, która czasem doprowadza nas do szału, ale przecież ją kochamy ::) I tak między nami Wam powiem, że seks też mamy lepszy niż te 6 lat temu :)

Z okazji wczorajszego święta poszliśmy na obiad do jednej z naszych ulubionych restauracji - o dziwo nawet Michalina to zniosła bez większych ekscesów. Szkód w lokalu też nie narobiła :) Potem były lody, a wieczorkiem mały drink. Niedziela nie była jakoś super dietowa, ale muszę przyznać, że piątek, sobota naprawdę nieźle - jestem z siebie dumna. Będąc w sobotę na grillu naprawdę oparłam się wielu pokusom :) W sobotę też udało nam się pójść na rower na 45 min. Nie jest to jakiś wynik, którym należało by się chwalić, ale jak na pierwszy raz z dzieckiem i tak jest nieźle. Nawet jej się podobało, ale ten kask….. Czekamy na kolejne słoneczne dni i znowu będziemy jeździć.

A propos roweru to myślę nad zmianą, ale najpierw zobaczymy czy faktycznie będziemy chodzić czy będzie to tylko słomiany zapał :-) Chcę wymienić swój, bo kupiłam go jak miałam może 15 lat, a może jeszcze mniej… niby wszystko z nim w porządku, ale ma bardzo nisko kierownicę (nie można jej już podnieść) i cała góra mojego ciała wspiera się na tych rękach. Taka jazda jest naprawdę męcząca - bolą mnie całe śródręcza. Siodełka też nie można już obniżyć. No jakiś taki dziwny się popadł… W sumie mogłabym poszukać samej kierownicy na wymianę, ale po tylu latach chyba należy się temu rowerowi emerytura. Zobaczymy pod koniec sezonu. Na razie mamy inne “top-wydatki”.

Z weekendowych spraw to zaczęliśmy z Michaliną trening majteczkowy. Powiem Wam, że czarno to widzę :-) Ona chyba nigdy tego nie załapie :-) Sadzamy ją na nocnik, ona zaraz wstaje i po minucie leje po nogach i oczywiście po podłodze. Dzisiaj rano udało się jej nasikać do nocnika, więc było brawo i uroczyste spuszczanie wody, ale to chyba niewystarczająca zachęta dla niej :-) Pytałam Panią w żłobku jak oni to robią i Pani mówi, że początkowo to nawet co 5 minut sadzają takie dziecko. Musimy walczyć o odstawienie tych pieluch ze względu na tą infekcję…. Dzięki trufli zgłębiłam trochę tematykę tego zakażenia i na razie podjęliśmy samodzielne działania i powtórzymy badanie przed kolejną planowaną wizytą u nefrologa.


Pozdrawiam Was ciepło w ten wietrzny dzień :-)

6 maja 2016 , Komentarze (17)

Udało się zrobić zdjęcie w sukience na wesele. A więc oto cała ja. Nie mam jeszcze stanika, więc generalnie panuje “płasko-biuście” :) Zresztą moja teściowa zarzuciła mojemu Mężowi, że zawsze jej robi brzydkie zdjęcia, bo jej nie powie jak się ma ustawić itp. więc w razie czego ja też zwalę na Męża :)

Po majówce nie potrafię się zorganizować. Po powrocie jakoś spiętrzyło nam się rozpakowywanie, pranie, zakupy spożywcze itp. Żadnego popołudnia nie mieliśmy luźniejszego. Oczywiście waga na plusie, ale nie poddaję się. Niby wcale tak się nie obżerałam, a tu wzrost…. No nic - walczę dalej. Po powrocie odpuściłam też ćwiczenia z braku czasu i trochę z jakiegoś kiepskiego nastroju, ale dzisiaj się poprawię. Znajdę czas choćby nie wiem co! Niby liczyliśmy na wypoczynek, ale przy małym dziecku to już chyba niemożliwe. Babcia z jednej strony stęskniona za wnuczką, ale z drugiej chciała nas jak najlepiej przyjąć spędzając pół dnia w kuchni… na nic nasze tłumaczenia….  Na dodatek humory Michaliny prowokują nas do kłótni (na szczęście nie poważnych), jej wczesne wstawanie pomiędzy 5-6 też już nas powoli wykańcza… ok-nie będę się skarżyć :)

Liczymy, że w ten weekend w końcu odkurzymy rowery :) Mamy fotelik dla Michaliny, kaski dla naszej trójeczki i w drogę. Oby się udało.

Zrobiliśmy Michalinie kontrolne badanie moczu i wyszły jej paskudne bakterie - oprócz tego nie ma żadnych objawów.. W laboratorium zasugerowali, że może to kwestia złego pobrania, ale w marcu miała taki sam wynik…. Myślę jeszcze o tym, że kubki nie były jałowe (oba z tej samej partii). Dzisiaj pojadę i kupię nowe i zbadamy ten mocz jeszcze raz. Jeśli okaże się, że to nie kwestia kubka to będziemy szukać nefrologa. Mamy pilne skierowanie, ale “pilnie” mamy na 31.05…. będę szukać prywatnie. Może dobrze, żeby ją skonsultować jeszcze z innym nefrologiem.


Ok-muszę nadrobić Wasze pamiętniki, bo w pracy miałam taki młyn, że nie zdążyłam wcześniej.


ps. moja teściowa przywitała mnie słowami: “Aleś się zeschła!”

28 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Trafiłam na świetny artykuł na temat zdrowego podejścia do diety. Zgadzam się w 100% i myślę, że każda z Was chętnie to przeczyta:

http://www.codzienniefit.pl/2016/04/chcesz-miec-sw...

Miłej lektury i pozdrowienia!

27 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Moje dziecko dalej odmawia siadania na nocniku. W ubraniu siada, ale bez pieluchy to tylko na chwilkę i wstaje. W żłobku to samo. Zresztą Panie zwróciły mi uwagę, że zrobiła się marudna - może jakieś kolejne zęby się wyrzynają i stąd te wszystkie zachowania? Fakt, że pcha wszystko do dzioba, ale do tej pory nie mieliśmy takich historii. Z drugiej strony teraz powinny jej wychodzić trójki, a słyszałam że to jest zdecydowanie najbardziej dokuczliwe. Nawet alergolog nam ostatnio powiedziała, że takie drobne pokasływania ma przez nadmiar śliny, z którym nie może sobie poradzić. Mam nadzieję, że jej to przejdzie - martwię się czy to nie jest jakaś grubsza sprawa.


Od kiedy więcej ćwiczę naprawdę zauważam zmiany w swoim ciele. Niby nie mam jakiś powalających spadków, ale ciało na pewno wygląda lepiej. Uda już nie są takie galaretowate (choć do ideału jeszcze im trochę brakuje, więc ostatnio trochę je męczę bańką chińską), brzuch też wygląda lepiej. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam problem żeby przy masowaniu złapać skórę przy kolanie, a teraz nie jest to takie oczywiste :) Nawet jak ćwiczę na stepie to widzę, że te moje nogi się zmieniają. Cieszę się z tych drobnych zmian - widzę, ze to wszystko ma sens. Myślę, że do wakacji naprawdę jestem w stanie osiągnąć zadowalający sukces, ale powiem od razu, że bez waszego wsparcia wyjdzie z tego g…..uzik z pętelką :)


Mój Mąż czuje się trochę lepiej choć muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że z takiej “prostej przypadłości” występują potem takie powikłania. Cały czas bierze antybiotyk, ma w ranie taki kawałek materiału ze srebrem, na który cały czas coś się jeszcze sączy, zaprzyjaźnił się z octeniseptem, ale i tak najgorsza jest zmiana opatrunku i oczyszczanie tej rany. Jak mi opowiada to po prostu czuję jak mi się macica na lewą stronę wywraca :) Samo nacinanie spoko, bo był znieczulony, ale jak gmerają w tej ranie to już na żywca. Oj dzielny ten mój chłop. Nawet Miśkę wczoraj chciał wykąpać.

Ok - wracam do pracy. Miłego dzionka Wam życzę!

25 kwietnia 2016 , Komentarze (11)

Tak - kupiłam sukienkę! Jak tylko będziemy mieli aparat to zrobię dla Was fotkę z sukienką na mnie, a póki co na wieszaku telefonem - jakość do dupy, kolor trochę inny niż w rzeczywistości, bo zdjęcie przy sztucznym świetle. 

Sukienka jest dość prosta w kolorze pudrowego różu koronka czyni ją wyjątkową. Jak ją tylko zobaczyłam to wiedziałam, że muszę ją przymierzyć, a potem to już był tylko efekt wow! I uwaga, uwaga - rozmiar 34! Nawet Pani przy kasie pytała co trzeba zrobić, żeby zmieścić się w taką sukienkę :) Oczywiście dokupiłam od razu beżowe szpilki - te które kiedyś Wam pokazywałam. Czekam na przesyłkę :)

Muszę jeszcze dokupić biżuterię i stanik do sukienki bez pleców, ale to już w kolejnym miesiącu - budżet musi trochę odsapnąć :) Biżuteria będzie w kolorze złotym, bo buty mają takie złote akcenty - ze względu na koronkę chcę tylko kupić jakieś wiszące kolczyki i bransoletkę. Myślę, że koronka dodaje uroku przy dekolcie, no chyba że jak to wszystko do kupy założę to zmienię zdanie.

Poza tym mam problemy z Mężem, ale nie takie o jakich pomyślałyście :) Od kilku dni na podbrzuszu miał taki czerwony placek - twardy, nabrzmiały i bolesny. Myśleliśmy, ze może jakieś zapalenie mieszka włosowego albo czyrak. W sobotę siadał jak ja po porodzie i chodził jakby w zwolnionym tempie (nie wiem jak wytrzymał te zakupy, ale powiedział, że nawet do innego województwa by ze mną pojechał po ta sukienkę widząc moją radość i to jak w niej wyglądam - i jak go tu nie kochać?). Już od kilku dni przykładał rumianek i smarował maścią z antybiotykiem, ale nie było poprawy. Wysłałam go na dyżur do przychodni w ramach świątecznej opieki medycznej, a tam Pani doktor: “Boże jak to wygląda” i od razu skierowanie na izbę przyjęć na chirurgię. Tam mu to nacięli i oczyścili. W sobotę jeszcze działało znieczulenie więc spoko. W niedzielę miał się stawić na zmianę opatrunku. Możecie sobie wyobrazić jak “komfortowe” jest zrywanie plastra z męskiego brzucha, bo go nie wygolili przed zabiegiem. Przy okazji jeszcze raz to oczyścili, ale już bez znieczulenia, więc trochę się nacierpiał. Dzisiaj miał się stawić do poradni przy szpitalu i okazało się, że robi się tam jakiś stan zapalny, więc antybiotyk i specjalny opatrunek i jutro znowu na zmianę. Mam nadzieję, że do sobotniego wyjazdu trochę mu się to podgoi.

Poza tym weekend w miarę ok - były ćwiczenia, nie było obżarstwa. Z Michaliną tylko mamy trochę kłopot. Od 8 miesiąca była sadzana na nocnik. W sobotę coś sobie umyśliła i nie będzie siadać. Prostuje nogi, pręży się, krzyczy i koniec….. a ja powoli chciałam odstawiać ją od pieluch…. Mam nadzieję, ze to tylko jakiś chwilowy bunt. Zobaczymy jak będzie w żłobku - uprzedziłam Panie, że może być problem. Wasze dzieci miały taki czas nocnikowego buntu?

22 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

…. a jednak wlazłam na tą wagę. A wczoraj nawet ją przepięknie umyłam! Nie dość, że 100 g na plusie od wtorku (od zeszłego piątku 400g) to na dodatek moje wymiary poszybowały co najmniej o 1 cm w każdym z obwodów i to przy wypiciu wczoraj 3 naparów z pokrzywy! Chyba jednak nie będę się ważyć w pierwszych 5 dniach okresu! A kysz - uciekaj zmoro! Także czekam do wtorku - nic nie wpisuję bo mam nadzieję, że sytuacja powróci do normy.


Jutro zgodnie z zapowiedziami druga tura poszukiwania sukienki na wesele szwagierki. Jutro chyba przyjmę troszkę inną strategię. Do tej pory oglądałam i jak coś mnie urzekło tak na 100% to mierzyłam. Niestety potem okazywało się to niewypałem, więc planuję przymierzyć trochę więcej modeli, żeby zobaczyć w jakiego typu sukienkach jest mi dobrze i przede wszystkim w jakich kolorach, bo czasem wydaje mi się, że ten kolor pasuje a jak coś założę to lipa. Jeśli uda mi się coś kupić wstawię fociszcza. Zresztą nie zakładam, że miałoby się nie udać. Jestem zdeterminowana! W razie czego mam jeszcze kilka typów w internecie :)


Ostatnio miałam rozmowę z moim dyrektorem i ponieważ firma w której pracuję wchodzi na zagraniczne rynki zasugerował, że musiałabym podszkolić angielski. No to szukam na youtubie jakiś kanałów do nauki. To nie jest tak, że ja kompletnie nic nie potrafię. Uczyłam się kiedyś, ale jak nie ma się styczności z językiem, nie trzeba z niego korzystać to on po prostu gdzieś wyparowuje z naszej głowy i mowy. Nie byłam nigdy jakimś super orłem z języków - mam problem z gramatyką. Po prostu jakoś nie potrafię przestawić się na to, że jak chcę coś powiedzieć to muszę myśleć nad jakimiś zasadami. Po polsku po prostu mówię i już, bo przecież wiem, że tak się mówi, dlatego muszę się osłuchać. Ciężki ze mnie przypadek, ale muszę się zmobilizować. To zawsze jakaś forma samorozwoju :)


Pogoda na weekend nie zapowiada się fantastycznie, ale życzę Wam dużo wewnętrznego ciepła i słonecznego uśmiechu.

21 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj zakończyłam pierwszą serię zaplanowanego treningu :) Były cardio, siłowe, a wczoraj hitt. Wczoraj przez te 13 minut spociłam się jak szczur, a pulsometr pokazał, że spaliłam prawie tyle samo kalorii i tłuszczu co przy 40-minutowym treningu na stepie! W sumie fajnie tak spiąć tyłek - dobre rozwiązanie jeśli ktoś wykręca się brakiem czasu. 13 minut naprawdę można wygospodarować. Dzisiaj mam zasłużoną przerwę :)


Już wiem, że przyszły tydzień mi się trochę rozjedzie - w kolejną sobotę wyjeżdżamy do teściów na majówkę. Nie chcę się oszukiwać, że coś będę robić, bo zawsze  sobie to obiecuję i jeszcze nigdy nic z tego nie wyszło. Ograniczyć jedzenie mi tam dużo łatwiej (choć też bywa to ciężkie) niż wygospodarować czas na ćwiczenia. Zobaczymy.


Dzisiaj rano przyszła @, więc może stąd te 300g na plusie we wtorek. Jutro mam dzień warzenia i mierzenia - mimo iż będzie to drugi dzień okresu to wejdę na wagę. Co ma być to będzie. Dzisiaj popijam pokrzywę, żeby cały nadmiar wody zszedł. Ale powiem Wam, że dzisiaj założyłam swoje spodnie i uważam, że są bardzo luźne w pasie (w takim razie chyba jakiś efekt jest), choć chyba zrobiły się ciaśniejsze w udach, ale ja myślę, że to kwestia wody po treningu i @. Zobaczymy jutro.

19 kwietnia 2016 , Komentarze (8)

Weekend minął bardzo intensywnie. W piątek wieczorem przyjechała siostra Męża z narzeczonym, bo brali udział w festiwalu filmów motocyklowych. Posiedzieli do niedzieli rano. Nie powiem trochę chipsów i alkoholu wpadło, ale uważam że i tak nie zjadłam/nie wypiłam tyle ile byłabym skłonna gdyby nie jakieś wewnętrzne przekonanie, że nie powinnam :) Dzisiaj zrobiłam kontrolne ważenie i mam 0,3kg na plusie, ale nie robię z tego tragedii, zwłaszcza że jestem przed okresem. To już chyba coraz bliżej, bo co chwilę odkrywam jakąś krostę na twarzy - BRRRR! Na dodatek alkohol i tłuszcze trans trochę pogorszyły pasaż jelitowy, więc czuję że coś tam zalega :)

W piątek trafiłam na bloga codzienniefit.pl i natrafiłam tam na miesięczny kalendarz treningów. Poczytałam trochę o zaleceniach prowadzącej blog i wprowadziłam nowy plan treningowy i zobaczymy czy przyniesie jakieś efekty. Plan na kolejne dni jest taki:
  1. cardio - step + ciężarki (na ręce)

  2. siłowe (brzuch lub uda+pośladki) - w sumie ok 20 minut

  3. HITT - jakieś programy z youtuba do maks 20 min

  4. przerwa

  5. cardio  

  6. siłowe

  7. HITT

  8. przerwa

  9. ITD……………...


Kalendarz wisi w kuchni i każdego dnia będę zaznaczać czy działam zgodnie z planem czy nie. Start miał miejsce wczoraj. Dzisiaj uda+pośladki.

W sobotę rano pojechałam po “miętową” sukienkę - jakie było moje rozczarowanie kiedy ją ubrałam. Niby fason idealnie dla mnie podkreślający szczupłą talię, ale nie wyglądałam jak milion dolarów, więc nie kupiłam. Ale wiecie co było najlepsze? Że okazało się, że rozmiar 34 był idealny! Ja i rozmiar 34! Koń by się uśmiał! Niby jeszcze jest trochę czasu, ale nie lubię kupować takich rzeczy na ostatnią chwilę,bo potem kupuję coś co do czego nie jestem przekonana. Co do sukienek na takie wyjścia musi być dla mnie efekt “wow” i wtedy kupuję. Jak nie mam takiego efektu to znaczy, że ten ciuszek nie jest dla mnie. W najbliższą sobotę kolejne podejście.

Wczoraj mieliśmy z Mężem pół dnia urlopu - byliśmy z Michaliną u alergologa na kolejnej wizycie i załatwialiśmy sobie paszporty. Niby do Chorwacji można na dowód, ale biorąc pod uwagę kwestię uchodźców lepiej mieć paszport. Spotkało nas miłe zaskoczenie, bo zarezerwowaliśmy kolejkę przez internet, a potem w urzędzie zostaliśmy obsłużeni praktycznie bez kolejki. Nie czekaliśmy dłużej niż 5 minut. W ogóle cała procedura przebiegła bardzo szybciutko. Po raz drugi pozytywnie zaskoczył mnie urząd :)


A to moje dziecię, które po raz pierwszy samodzielnie zjadło jabłko. Ale miała radochę :) Sama poszła, przyniosła z koszyka i ugryzła :) Nawet nie sądziliśmy, że ma już takie umiejętności.

14 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Ostatnio gdzie nie spojrzeć to jakieś remonty - u każdej zdjęcia mebli, dekoracji itp. Idąc tym trendem zrobiliśmy wczoraj z Mężem małe przemeblowanie w sypialni. Przestawiliśmy łóżko i szafki nocne. Przy naszej małej sypialnie zmiana jest znacząca. Nie wiem czy będzie się spało lepiej, ale po 4 latach potrzebowałam jakiejś odmiany. W sumie wprowadziłabym więcej zmian, ale na to potrzeba pieniążków, a teraz celem są wakacje w Chorwacji za 3 miesiące :-)


A propos tych wakacji to Mąż zapowiedział, że mam kupić sobie nowy kostium kąpielowy i to dwuczęściowy, bo w jednoczęściowym on się ze mną nie pokazuje na plaży. W sumie jedziemy trochę na odludzie, więc poza nim i moją siostrą z Mężem nikt nie będzie mi się przyglądał, a moja siostra ma duży nadbagaż. Powoli rozglądałam się za kostiumem (najlepiej takim gdzie osobno mogę dobrać górę i dół) i spodobał mi się jeden marki she:

Bardzo mi się podoba, choć uważam, że jego cena nie jest zachęcająca. Z drugiej strony tak rzadko kupuję takie rzeczy, że może się skuszę? Mam jeszcze trochę czasu na zastanowienie.


Dzisiaj jestem krócej w pracy, bo jadę z Michaliną na USG. Ciekawe jak to “przebiegnie”. Ostatnio ma bunt dwulatka, choć dopiero ma 16 miesięcy. Jest uparta jak osioł i jak się na coś uprze i nie spotka się to z naszą akceptacją to potrafi się drzeć przez 10 minut aż ochrypnie… a głosik to ona ma po mamusi, więc odpowiednie decybele są. Czy Wasze szkraby też się tak buntują, jak reagujecie? My raczej nie ulegamy i nie reagujemy na te jej histerie, ale z drugiej strony jest nam żal jak zdziera ten głos. Może Wy macie jakieś sprawdzone metody postępowania. Dzisiaj w ogóle wstała z płaczem o 4.40 i już potem nie mogła zasnąć, ale obstawiam że coś złego jej się przyśniło.

Tak z innej beczki to dzisiaj na drodze do mojej pracy, którą 20 minut wcześniej jechałam miał miejsce śmiertelny wypadek samochodowy. Widziałam zdjęcia i od razu przed oczami stanęła mi ta droga i mój co dzienny przejazd. A jakby mnie spotkało coś takiego? Z Michaliną na tylnym siedzeniu.... Aż mnie przechodzą dreszcze i mam łzy w oczach.

13 kwietnia 2016 , Komentarze (7)

Ostatnio chyba dopada mnie jakieś wiosenne przesilenie. Cały dzień chodzę i ziewam, rano jak dzwoni budzik to nie mogę uwierzyć, że to już. Włączyłam ostatnio magnez, ale chyba nie przynosi spodziewanego efektu, a może to brak wit D? Chodzę spać koło 22 - rzadko wytrzymuję dłużej. Nawet zaczęłam ostatnio jeść bardzo dużo warzyw, więc chyba te witaminy i mikroelementy gdzieś ze mnie uciekają… Czy was też dopadły takie objawy? Macie jakieś sprawdzone sposoby - zażywacie jakieś suplementy? Kawa w ilości 2-3 filiżanek średnio daje radę, a poza tym ja piję ją dla smaku a nie dla pobudzenia.


Zastanawiam się jak wyglądają Wasze plany trenningowe? Ćwiczycie codziennie czy co drugi dzień? Ja ćwiczę codziennie na zmianę step (40 min) jednego dnia, a następnego np. ćwiczenia na uda, potem znowu step i np. ćwiczenia na brzuch. Te ćwiczenia na brzuch/uda zajmują mi ok pół godziny. Powiem Wam, że staram się mobilizować codziennie, ale czasem zanim pobawię się z Miśką, zrobię obiad i zajmę się innymi obowiązkami to czasem już jest naprawdę późno. Nie powiem trzymam się tego, że codziennie od 21 jest czas dla mnie, ale tak myślę, że może by to zamienić na co drugi dzień step+nogi lub brzuch i tym sposobem co drugi wieczór mieć wolny? Jak to wygląda u Was? Porady mile widziane :-) Przypominam tylko, że nie mam wielkiego ciśnienia - uda się coś zrzucić/poprawić - super. Nie uda się - trudno. Włosów z głowy rwać nie będę.


Uświadomiłam sobie ostatnio, że od kiedy tu wróciłam to właściwie nie wrzuciłam żadnego aktualnego zdjęcia. Mąż pożyczył aparat na kilka dni, ale jak będziemy mieć go z powrotem to muszę mu powiedzieć, żeby coś cyknął i pokażę Wam jak aktualnie wyglądam.