Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 października 2014 , Komentarze (6)

Mamy poprawę :) Szyjka wydłużyła się o 3 mm, więc jestem spokojna :) Moje L-4 zmieniło status na - może chodzić, ale bez przeginania :) Mój Mąż nadal mnie ostro pilnuje, ale już nie patrzy tak krzywo na moje "łażenie" po domu. Opłacało się przemęczyć te dwa tygodnie. Co do moczu to mam się na razie nie martwić. Bakterii jest za mało i brak jest innych objawów. Na razie włączamy urosept i zobaczymy co dalej. Co do "innego" pieczenia to była to reakcja na luteinę - na szczęście mogę ją już ostawić, a kolejna wizyta za 3 tygodnie. Jak teraz mogę się powoli uruchamiać to może jeszcze polubię to L-4? :)

30 września 2014 , Komentarze (3)

Odleżałam swoje dwa tygodnie i dzisiaj pora na wizytę. Zobaczymy co tam się pozmieniało. Na razie wiem z badań laboratoryjnych, że znowu pogorszyły się parametry moczu... oprócz tego odczuwam pieczenie i zastanawiam się czy po tej luteinie nie dostałam przypadkiem jakiegoś stanu zapalnego. Czytałam, że podczas jej stosowania można być bardziej podatnym na infekcję No nic - czeka mnie jeszcze kilka godzin niepewności. Trzymajcie kciuki, żeby ten tydzień dla odmiany był tygodniem dobrych wiadomości :)

ps. póki co mogę Wam polecić dwie książki, które po prostu "połknęłam". "Cień wiatru" Ruiz Zafon i "Doktor sen" Kinga. Niby całkiem różne, ale obie wciągnęły mnie do granic możliwości :)

26 września 2014 , Komentarze (10)

Nic jej nie urosło, więc mogę kupować literki z imieniem na ścianę. Na ile to badanie może uspokoić na tyle wychodzi z niego, że wszystko jest z Małą ok. Wydaje się być zdrowa, ruchliwa i niestety dalej wstydliwa, czyli zakrywała twarz rękami :) 

Poniżej nasze ważące 1418 g szczęście :)

25 września 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj miałam kryzys związany z tygodniowym pobytem w domu. Czułam się niepotrzebna, bezużyteczna, zmęczona leżeniem i siedzeniem w 4 ścianach. Było mi na tyle źle, że po powrocie Męża się rozpłakałam. W sumie grunt, że nie przepłakałam całego dnia. :)

Dzisiaj moja kondycja jest lepsza. Może to dlatego, że jedziemy dzisiaj na ostatnie badanie prenatalne - zobaczymy co tam słychać u Małej - czy prawidłowo się rozwija. Mam nadzieję, że pokażę jutro Vitaliowym ciociom jak wygląda nasza Kruszynka. Cieszy mnie nie tylko badanie, ale też fakt że wyjdę z domu. :) Powiem Wam, że w życiu się nie spodziewałam, że można zatęsknić za gotowaniem, praniem czy sprzątaniem :)

Dzisiaj też przychodzi do mnie położna. Tematem dzisiejszego spotkania ma być połóg. Chłonę wszystko co mówi, żeby jak najlepiej przygotować się do porodu i bycia mamą.

Tymczasem wracam na swoje kanapowe centrum dowodzenia..... 

Pozdrawiam Was ciepło w ten pochmurny w Katowicach dzionek!

23 września 2014 , Komentarze (10)

I znowu mam zaległości na Vitalii, bo zmieniła się trochę moja sytuacja. 

Wyjazd do Teściów stosunkowo udany, choć jak zwykle nie mogło się obejść bez spięć z moją Teściową. Są kwestie w których nie dojdziemy z nią do porozumienia i jakiekolwiek próby dyskusji kończą się najczęściej jej płaczem, ale już mniejsza z tym. Zrobiliśmy sobie wycieczkę do Sandomierza. Poniżej moje foto:

Generalnie niewiele pozwolono mi robić na wyjeździe, więc trochę się wynudziłam. Po powrocie mieliśmy planowaną wizytę u Pani doktor. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na fotelu dowiedziałam się, że zaczęła mi się skracać szyjka macicy (28 tydzień ciąży) i koniec kozaczenia. Przez 2 tygodnie leżenie plackiem, leki i zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Powiem Wam szczerze, że byłam tak zszokowana, że nie zadałam jej połowy pytań i dobrze, że w gabinecie był ze mną mój Mąż, bo mogłabym nawet nie zarejestrować jak mam przyjmować te leki. Kompletnie nie byłam przygotowana na L-4. Kolejnego dnia pojechałam jeszcze na chwilę do pracy zdać sprzęt, przekazać obowiązki, bo Pani doktor na moje pytanie czy sytuacja może się poprawić powiedziała, że tak, ale na moim miejscu nie liczyła by na to, że pozwoli mi wrócić do pracy...

Tak więc ja aktywny wulkan energii leżę na kanapie. Wszelka aktywność poszła w odstawkę. Mam nadzieję, że kolejna wizyta przyniesie lepsze wieści, tzn. że nie będę musiała cały czas leżeć - będę mogła wyjść do sklepu, gotować, zabrać się za szykowanie wyprawki dla Małej. 

Na L-4 odkryłam, że jak czytam książki to czas leci dużo szybciej niż podczas oglądania TV i nie doskwiera mi tak samotność. Wczoraj zaczęłam czytać książkę i dzisiaj jestem już na 360 stronie. Nadrobię teraz wszelkie zaległości ot co!

5 września 2014 , Komentarze (9)

wiem, wiem bardzo długo nie pisałam. I to nawet nie chodzi, że mam zły nastrój, źle się czuję czy z ciążą coś nie tak. Po prostu nie mam weny na wpisy na Vitalii. Nie będę Wam w kółko pisać o mojej ciąży, bo to że mój świat kręci właściwie wokół jednego tematu nie oznacza, że inni są tym tematem zainteresowani. Regularnie czytam co u Was mimo, że rzadko pozostawiam komentarze.

U mnie wszystko ok. Michalina zdrowa, ale przeokrutnie ruchliwa! Czasem daje mi popalić. W 27 tygodniu ma jeszcze miejsce. Regularnie ćwiczę, cały czas chodzę do pracy, powoli zajmujemy się pokojem dla Małej. Teraz przygotowujemy się do tygodniowego wyjazdu do teściów. Ostatnia taka podróż przed porodem. Postaram się pisać częściej, bo skoro ja interesuję się co w Waszych pamiętnikach to może ktoś interesuje się moim??

A tu Kora i Michalina w dniu dzisiejszym (27tc).

31 lipca 2014 , Komentarze (13)

Potwierdzone - w moim brzuchu mieszka Michalinka :) Jeśli chodzi o pokazanie płci to było widać pięknie - rozłożyła nóżki jak trzeba. Gorzej z buźką. Cały czas trzymała jak nie jedną to obie rączki przy buzi, żebyśmy przypadkiem za dużo z tatą nie zobaczyli :) Mam nadzieję, że z wiekiem jej się zmieni i raczej będzie pokazywać twarz niż płeć :D Najważniejsze, że wszystko jest w porządku i jest zdrowa. Na koniec zdenerwowana na lekarza, który ją stymulował do opuszczenia rączek zaczęła się odwracać do nas pleckami - taka mała uparciuszka! A tata prosił przed wyjściem, żeby się ładnie pokazała... jak się potem okazało mówił od strony nóżek, a nie głowy i może dlatego nie zrozumiała. :) Fajnie było ją znowu zobaczyć - cieszymy się z Mężem jak dzieci :)

29 lipca 2014 , Komentarze (4)

Jutro wyczekiwany przeze mnie dzień, czyli usg połówkowe. Cieszę się, że znowu zobaczymy swoje Maleństwo i mam nadzieję potwierdzimy płeć, bo mama chciałaby już szaleć na zakupach i chciałaby kupić coś innego niż model unisex :) Trochę rzeczy mamy już skompletowanych dzięki rodzinie i znajomym. Moja siostra przywiozła mi ostatnio pościele, wanienkę, matę edukacyjną itp. po swoich dzieciach. Czekam jeszcze na dostawę od dwóch koleżanek i wtedy będę wiedziała co muszę dokupić. Powoli szykuję miejsce w naszej sypialni, do małego pokoju zamówiliśmy szafę, bo stała tam tylko komoda i w życiu byśmy nie pomieścili do niej tych wszystkich rzeczy. Poświęciliśmy na to większość weekendu, ale było warto - wolę poświęcić na to czas teraz niż jak brzuch uniemożliwi mi swobodne poruszanie się :)

A poniżej zdjęcie odkąd-dokąd sięga mieszkanko mojego dziecka (jak stoję to jest dużo bardziej "wylewne":D ):

25 lipca 2014 , Komentarze (6)

Miałyście rację - waga przystopowała. Dzisiaj była na tym samym poziomie co tydzień temu, więc te dodatkowe pół kg to była woda, albo inny "zbędny balast". No co ja bym bez Was zrobiła? Użalała się, że jestem za gruba :) Dziękuję za wsparcie :)

Co do tytułu wpisu to nie jest to m jak mama :) Moja Pani doktor powiedziała, że na jej oko będzie M jak Michalina :) Ostateczne potwierdzenie w środę, ale ja i tak już do brzucha mówię "Miśka" :) Bardzo chciałam chłopca, ale nie zmartwiła mnie wiadomość o córeczce, chociaż mój Mąż pierwsze co to zapytał czy nie będę płakać :) Ale jak tu płakać jak codziennie daje o sobie znać kopsaniem?? Mąż się śmieje, że ruchliwa jak mama i od początku ćwiczy, żeby dbać o linię :) Na początku nie chcieliśmy nikomu mówić o płci do środy, ale jak moja mama zapytała czy lekarz robił mi usg to mój Mąz od razu powiedział, ze wychodzi na to, że dziewczynka :) Będzie córunia tatunia.

Na zakończenie pozdrawiam Was z wieży widokowej we Wrocławiu. W zeszłą sobotę zrobiliśmy sobie wycieczkę ze znajomymi. Najpierw byliśmy na zamku w Mosznej, a potem we Wrocławiu, bo chciałam zobaczyć pokaz fontanny multimedialnej :) Mąż jest ze mnie dumny, bo kompletnie nie marudziłam, byłam dzielna i wszystkim dotrzymywałam kroku :) Nawet nogi mi nie spuchły. Przyjaciółka też powiedziała, że jest pod wrażeniem. Widać jestem stworzona do bycia w ciąży - no to co.... będziemy próbować do skutku z synem :D

18 lipca 2014 , Komentarze (12)

Dzisiaj dzień zaczął się od dołka. Okazało się, że w ciągu tygodnia przytyłam 1 kg, gdzie na tym etapie powinnam przytyć ok 0,5 kg. Zmartwiło mnie to, bo jak tendencja się utrzyma to zakończę ciążę z dużym nadbagażem. Strach pomyśleć co by było gdybym w ogóle nie ćwiczyła! Muszę się chyba bardziej pilnować.