Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem studentką prawa, której większość czasu absorbują właśnie studia:) międzyczasie znajduję troszkę czasu na dobrą książkę, fajny film, spacery a od jakiegoś czasu na ćwiczenia;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24443
Komentarzy: 686
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anna290790

kobieta, 34 lat, Świnoujście

174 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 października 2013 , Komentarze (9)

Witam, witam:) Co u Was, też pogoda nie bardzo?:P

Ja dzisiaj wstawałam z nadzieją, że jak odłonie rolety to chociaż troszeczkę słoneczka zobacze... no i się zawiodłam.. szaro-buro i do tego deszczowo. Ale, ale są też pozytywne strony tego dnia:)- oczywiście bieganie:) Trochę kropiło, ale było nawet przyjemnie, poza tym, że ludzie patrzyli się na mnie i współtowarzysza jakbyśmy się z choinki urwali, a już całkiem zabawnie było jak on zaczął narzucać tempo i biegłam za nim- no sensacja XXI wieku,żeby dziewczyna biegała ( dosłownie;)) za chłopakiem;)

 Dzisiaj bieganie jak tydzień temu, więc 4 minuty biegu spokojnego i minuta szybkiego i tak trzy powtórzenia. Czuję się dużo lepiej niż w zeszłym  tygodniu:):D

Od przyszłego tygodnia moje treningi mają wyglądać trochę inaczej- umieram z ciekawości:)bo wyzwania mnie motywują:).

Właśnie szukam jakiegoś fajnego przepisu na sałatkę bo mam ochotę na dużą ilość zieleniny dzisiaj:D

Owocnego dnia:)

Ps. a takie ciała będziemy mieć do wakacji,prawda:)??

16 października 2013 , Komentarze (10)

Jakąś godzinę temu wróciłam z uczelni.. pół dnia spędzonego na zajęciach, a druga połowa w czytelni w poszukiwaniu materiałów do pracy magisterskiej, skutek jest taki że dzisiejsza aktywność ograniczyła się do dreptania między regałami z książkami, przerzucania kartek z megaaaa "interesującymi" wyrokami, a no i oczywiście kserowania:). Może uda mi się jeszcze dzisiaj nadrobić to lenistwo brzuszkami chociaż.  Tak się dzisiaj oddałam tym emocjonującym zajęciom, że śniadanie zjadłam o po 17...no cóż czasami się zapominam, ale to rzadkie i raczej jednorazowe "wyskoki".

Wczoraj czułam się beznadziejnie, ale biegania odpuścić nie mogłam, nie wiem czy to mądre czy nie ale kiedyś ktoś mi powiedział, że przeziębienie trzeba wypocić, później wskoczyć pod gorący prysznic, a na koniec wygrzać się w łóżku, więc  poszłam zrobić normalny trening, nawet się udało- biegałam trzy razy po 9 minut z minutowymi przerwami. Jako, że biegam z pulsometrem to mam szansę porównywania sobie jak mój organizm reaguje na bieganie w określonych kombinacjach czasu itp, ma to swoje dobre strony;). Dowiedziałam się zresztą też, że na przykład mierząc rano po przebudzeniu tętno spoczynkowe można stwierdzić czy nie jesteśmy przemęczeni lub przetrenowani:).

A jak tam Wasza aktywność:)-Jakieś ćwiczenia zaliczone? Mam nadzieję, że dużooooo lepiej niż moja dzisiejsza:)

 

14 października 2013 , Komentarze (11)

U Was też tak ładnie świeci słoneczko:)?

Taka ładna pogoda, a mnie jakieś przeziębienie chyba łamie.. W sumie i tak długo się trzymałam biorąc pod uwagę fakt, że od trzech tygodni przebywam w "towarzystwie" wirusów, bakterii czy innych drobnoustrojów. Jak tylko rano się obudziłam i poczułam pieczenie w gardle to wiedziałam, że nic dobrego mnie nie czeka...Ale że mnie ma rozłożyć?! Że mam przez to nie biegać?! O na pewno NIE! Fakt- poleżałam dzisiaj w łóżku opatulona kołdrą oglądając jakieś seriale, ale postanowiłam, że wypocę tą chorobę, a co! Szybko ubrałam się w ciuchy do biegania, naładowałam mp 3 i poszłam potruchtać- równe, okrągłe 30 minut:) , po powrocie herbata z cytryną, witamina C, a na "deser" mleko z miodem- stare babcine sposoby, zobaczymy czy choroba się przestraszy:) Ubolewam nad tym, że się nie porozciągałam, ale bałam się żeby mnie nie przewiało jeszcze dodatkowo.

Dzisiaj z jedzeniem delikatnie, nie bardzo mam apetyt.

* Śniadanie- 2 kromki ciemnego chleba z indykiem+ ogórek+ herbata z cytryną

* Obiad- mały filet z okonia bez dodatków

 

 

 

 

13 października 2013 , Komentarze (15)

"Niedźwiedzi dzień" takie określenie byłoby chyba odpowiednie biorąc pod uwagę to co dzisiaj zjadłam....

Śniadanie- bułka ze smażoną kanią i masłem czosnkowym- od rana zaczęłam " z grubej rury".

Obiad- karkówka grillowana+ sos czosnkowy( na szczęście pozostały resztki rozsądku i sos na jogurcie naturalnym)+ 4 małe ziemniaki z piekarnika+ ogórki chili

Podwieczorek- dawno nie było w moim jadłospisie takiego pojęcia, jak podwieczorek ale dzisiaj niespodzianka... i do tego "samo zdrowie", nie ma co- kawałek szarlotki

Kolacja- 2 kromki ciemnego chleba z indykiem i ogórkiem. A i że podwieczorek nie wystarczył jako "doładowanie kalorii" to na deser po kolacji galaretka z owocami...

Całe szczęście, że zaliczony wieczorny spacer nad morze ( w doborowym towarzystwie:) , to chociaż jest nikła nadzieja, że w biodra pójdzie kilka kalorii mniej.

Tak dzisiaj mogłabym podsumować moją " dietę":

13 października 2013 , Komentarze (11)

Sobotni poranek....Miałam się wyspać.... kolejny raz kilka minut po siódmej leżałam w łóżku patrząc w sufit i wkurzając się że nie wykorzystuję możliwości spania do oporu i słodkiego przewrócenia się o tak "nieludzkiej porze" na drugi bok.. Jakoś ostatnio potrzebuję mniej snu...

Z rana małe zakupy i trochę domowych obowiązków. Co dziwne pochłonęłam śniadanie z takim apetytem i w takiej ilości że sama byłam w szoku: 3 kromki chleba razowego z wędliną, pomidorem i szczypiorkiem+ herbata z miodem i cytryną. Na "deser" pośniadaniowy zjadłam kawałek szarlotki...  Już w piątkowy wieczór świadomość, że stoi sobie na dole pachnąca wanilią i cynamonem nie dawała mi spokoju, ale wytrzymałam i poszłam spać omijając ją szerokim łukiem:):D

Nauczona już doświadczeniem poczekałam z treningiem 3 godziny, żeby nie było zbędnych sensacji żołądkowych.

Biegałam trzy razy po 9 minut z minutowymi przerwami:) Ale jako, że zatrzymali mnie jacyś panowie w celu " zasięgnięcia informacji turystycznej" to ostatnią " dziwiątkę" przedłużyłam o pół minuty, bo mi przerwali mój misternie zaplanowany trening i wybili z rytmu:)

Dzisiaj o dziwo przy schodzeniu ze schodów poczułam ból w łydkach.. pewnie dlatego że się wczoraj nie rozciągnęłam porządnie. Przebiegłam 4,5 km:):D Szału nie ma, ale o dziwo dość niezłym tempem i do tego nie miałam ochoty umrzeć chwilę po skończonym biegu:).

Dzisiaj w planie brzuszki+ Mel B.

Miłej niedzieli:)

11 października 2013 , Komentarze (6)

Witajcie:)! Co u Was? Jak piątkowy wieczór?:)

Ja w środę po zajęciach wróciłam tam zmęczona z uczelni jakbym co najmniej 12 godzin fizycznej pracy wykonała, więc zajęłam się nic nierobieniem:)Po tym jak wstałam o 5 rano byłam zasadniczo nie do życia.

Wczoraj wróciłam do robienia brzuszków, bo kilka dni przestoju było, ale już znów działam w tym zakresie. Zrobiłam 100 brzuszków+ 10 minutowy trening z Mel B. Szczerze powiedziawszy dawno nie miałam zakwasów na brzuchu a po tych 10 minutach dzisiaj "czuję", że na brzuchu mam mięśnie:). Od biegania odpoczynek, co biorąc pod uwagę wczorajszą szarą pogodę było całkiem niezłym rozwiązaniem, ale jednak jak nie idę biegać to " czegoś" brakuje w porządku dnia. Wczoraj zbyt wiele razy pokonałam drogę do swojej kuchni co zakończyło się zjedzeniem:

* banan + kawa

* talerz zupy ogórkowej+ na II danie:1 1/2 ziemniaka+ ugotowane udko z kurczaka

* pół bułki ( białej!!) z dżemem porzeczkowym

* 1/2 bagietki czosnkowej + talerz zupy ogórkowej

* 8 kostek czekolady ( o zgrozo! przypomniałam sobie że dawno dawno temu kupiłam czekoladę mleczną do dekoracji jakiegoś ciasta... i tak długo chodziłam obok tej szuflady, aż zmiotłam ją z powierzchni ziemi;))

* musli z mlekiem 1,5 %

Jakoś nigdy nie liczę kalorii dokładnie, bo o ile można doczytać na różnych opakowaniach ile ich jest to już np. nie bardzo wiem jak to określić jeżeli chodzi o zupy itp.. Ale na pierwszy rzut oka

Nooo i w końcu dzień dzisiejszy. Dzisiaj byłam potruchtać 30 minut- zupełnie na spokojnie miałam truchtać z tętnem 160:) więc praktycznie się nie zmęczyłam, jedynie spociłam i trochę poczułam nogi:) Pogoda była rewelacyjna, słoneczko dzisiaj dopisało.

Jako że od rana zajęłam się pracami domowymi i zgrywałam perfekcyjną panią domu to jakoś nie czułam głodu:):

Śniadanie- bułka+ 2 plasterki żóltego sera+ pomidor+ 2 salami

Obiad- jajecznica z 2 jajek z cebulką

Podwieczorek- kawa+ 2 naleśniki z serkiem zero procent i łyżką powideł śliwkowych

Kolacja- 2 kromki ciemnego chleba+ szynka+ pomidor

Naleśniki tak ładnie mi wyszły że aż uwieczniłam je na zdjęciu:)

 Upiekłam też szarlotkę, bo szkoda mi było jabłek z ogrodu:) Alee uwaga nie tknęłam nawet okruszka;)ćwiczę moją słabą silną wolę;)

Na zakończenie dnia jeszcze zaliczę Mel B + 100 brzuszków:)

Miłego wieczoru:)

8 października 2013 , Komentarze (11)

Po wczorajszym "sprawdzianie", na którym słabo się sprawdziłam, lekko opadły mi skrzydła...Wczoraj zajęłam się wieczorem szukaniem materiałów do pracy magisterskiej- jak na razie skutki średnie, ale twardo szperałam w internecie do północy, zanim się położyłam spać było przed pierwszym i co najlepsze planem na dzisiejszy dzień było wyspanie się:) co najmniej do 10:). Plan zrealizowany nie został bo przed 8( dokładnie o 7.59!!) zadzwonił kolega z którym biegam, żeby poinformować mnie że o 10.30 mam się stawić na treningu, a wcześniej oczywiście zjeść śniadanie... To jest zawsze wyzwanie, bo zasadniczo rzecz ujmując nie należe do osób które jedzą śniadanie krótko po przebudzeniu, a już w szczególności jak wiem, że czeka na mnie bieganie:)

Jeżeli chodzi o sam trening to dzisiaj lekko nie było- na rozruch jakieś 5 minut biegu, później rozciąganie. Później bieganie 3 razy po 5 minut, przy czym 4 minuty z każdej piątki moim tempem, a ostatnią minutę z każdej piątki tempem narzuconym przez kolegę ( jak dla mnie to niemal sprint;)) i tym sposobem po ostatniej minucie ledwo żyłam, miałam wrażenie że łapie powietrze ostatkiem sił, ale dałam radę:).

W kwestii jedzenia:

Śniadanie- kromka chleba razowego z dżemem z czarnej porzeczki+ kawa

II Śniadanie po treningu- jogurt

Na obiad ugotowałam makaron z sosem brokułowym i kurczakiem:)- szlifuje umiejętności kulinarne, ale wyszło całkiem nieźle:)

Jeszcze wieczorem brzuszki i myślę że dzień będzie można uznać za całkiem udany:)

Miłego wieczoru

7 października 2013 , Komentarze (8)

Wczorajsze bieganie bez większych problemów, w sumie to nic dziwnego bo przecież 5 razy po 3 minuty to żaden wyczyn, tak żeby się rozruszać.

Tętno po kolejnych trójkach: 168, 171,178,177, 177

Samopoczucie: Ok

Rozciąganie: 20 minut + 60 pompek

Dzisiaj poranny telefon z ” zaproszeniem” na trening;) , poprawił mi humor po beznadziejnej i właściwie nieprzespanej nocy. Szkoda tylko, że nie wiedziałam że będzie jakiś ” sprawdzian”, bo zauważam u siebie spore oddziaływanie psychiki na to jak mi idzie bieganie. Łatwiej mi jak wiem czego się ode mnie oczekuje i jak wysoko mam postawioną poprzeczkę, wtedy ciężko mi odpuścić i nie dosięgnąć do niej.

Dzisiaj miałam biec, aż się zmęczę… bez stopera, biegłam i biegłam… i w końcu odpuściłam.. nie byłam umierająca,ani chyba nawet tak zmęczona jak bywam po normalnych treningach czasami , ale jakoś motywacja u mnie dzisiaj nie zadziałała. Przebiegłam 15 minut bez przerwy i może jestem w błędzie, ale wydaje mi się że gdybym miała przed oczami czas to wycisnęłabym z siebie więcej!

Skutek nr.1 : jestem na siebie za to wściekła i uważam że zawiodłam.

Skutek nr. 2: przypomnienie, że muszę mieć konkretnie wytyczony cel

Skutek nr. 3: nastawienie żeby wymagać od siebie o wiele więcej!

Jeżeli chodzi o jedzenie to przed bieganiem banan+ aktivia

A teraz jakoś nie mam ochoty na nic, chociaż w planie na obiad kurczak w ziołach z piekarnika i jakieś warzywka.

Mam nadzieję że u Was dzisiaj większe sukcesy:)





6 października 2013 , Komentarze (1)

" Nie chce mi się" - to chyba najczęściej wypowiadane przeze mnie zdanie w ostatnim tygodniu. Nie popisałam się za bardzo w ciągu ostatnich kilku dni, ale to nie znaczy że mam zamiar się poddać- o nie!

Pogoda parszywa, nie chce się wystawiać nosa z domu, ale to nie jest wytłumaczenie! W piątek poszłam pobiegać, przy czym raczej bez szału i mega sukcesów, przebiegłam swoje 3razy po 8 minut, ale wróciłam tak zmęczona jakbym co najmniej z 10 km zrobiła..

Wczoraj przypominałam niedźwiedzia... po tym jak wróciłam do domu i zakopałam się pod koc, co jakiś czas niechcący oczywiście błądziłam w okolicach kuchni i co gorsza lodówki, a to wpadła mi w rękę kanapka, a to innym razem banan... Kompletnej masakry nie zrobiłam ( na szczęście) ale moja silna wola okazała się wczoraj wyjątkowo słaba:(

Co gorsza moja A6W poległa... to znaczy ja poległam na niej.. muszę przemyśleć czy zaczynać od początku czy po prostu robić brzuszki tak jak robiłam do tej pory + jakieś inne ćwiczenia na brzuch..

Przed początkiem kolejnego tygodnia zmobilizowałam się, żeby sprawdzić czy cokolwiek "spadło"- waga, centymetry?! Na wadze całe 500 gram mniej- szaleństwo po prostu jak na fakt że ostatnio wagę wpisałam na Vitalię w sierpniu... bite dwa miesiące i pół kilo w dół... tempo żółwia;/.

Centymetry... coś tam się ruszyło, ale myślałam że będzie lepiej:( No cóż, nie pozostaje nic innego jak bardziej się starać i nadal walczyć:). Muszę chyba dopisać do swojego planu tygodnia basen, tak z dwa razy w tygodniu - może to będzie jakiś krok do przodu:).

Porównanie sierpień/ październik

Pomiar    

06.10.2013

13.08.2013

Waga

70,7 kg

71,2 kg

Szyja

31,5 cm

32 cm

Biceps

30,5 cm

Nie zrobiłam pomiaru

Piersi

88 cm

91 cm

Talia

68 cm

70 cm

Brzuch

80 cm

80 cm

Biodra

99 cm

101 cm

Udo

60 cm

60cm

Łydka

41 cm

42 cm

Miłej niedzieli:)

 

1 października 2013 , Komentarze (4)

Ostatni dzień studenckich wakacji... Jutro na uczelnie, a tak strasznie mi się nie chce, szczególnie jeżeli pomyślę sobie o perspektywie pobudki o 5 rano kiedy za oknem ciemno i zimno.. no cóż, jakoś będę musiała to przetrwać.

Dzień w pracy ciągnął się dzisiaj niemiłosiernie, a co gorsza pierwszy raz miałam poczucie, że nie chce mi się iść biegać po pracy. Na szczęście szybko zażegnałam ten " mały kryzys" i po powrocie pracy zamiast zjeść ze wszystkimi obiad przebrałam się szybko i w drogę:).

 Chyba jednak zbyt dosłownie wzięłam sobie do serca polecenie kolegi który układa mi treningi a który wczoraj stwierdził, że mam się " zajechać" .. no ale wykonałam sumiennie:). Przebiegłam 3,9 km ( szału nie ma) w kombinacji 8 minut biegu, minuta odpoczynku, 8 minut biegu , 30 sekund odpoczynku i kolejne 8 minut biegu;). Według programu spaliłam przy tej okazji 335 kalorii;). Trening zakończyłam 30 minutami rozciągania + 60 pompek a w nagrodę 10 podbiegów gratis:).

  I tym sposobem jak zawsze wracam truchtem praktycznie całą drogę, tak dzisiaj potruchtałam trochę ponad 2 minuty, a resztę przeszłam marszem, bo jakoś tak moje nogi przypominały gumę...

Takim oto wspaniałym akcentem zakańczam dzisiejszy dzień i niebawem zmykam spać;) Dobranoc, miłego wieczoru:)