Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem studentką prawa, której większość czasu absorbują właśnie studia:) międzyczasie znajduję troszkę czasu na dobrą książkę, fajny film, spacery a od jakiegoś czasu na ćwiczenia;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24443
Komentarzy: 686
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anna290790

kobieta, 34 lat, Świnoujście

174 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 listopada 2013 , Komentarze (7)

Otóż to , wyjazd do Krakowa nie mógł obyć się bez "niespodzianek", ja już tak mam że zawsze musi być jakiś efekt zaskoczenia, niekoniecznie zawsze pozytywny.

Wczoraj odwiedziliśmy Wieliczkę;) Jak na mnie przystało i na moje "genialne" pomysły wybrałam się na zwiedzanie w butach na obcasie- a co! ;) Nogi trochę dały o sobie znać w nagrodę po sobotnim bieganiu, ale co tam;)

Dzisiaj "zbuntował" nam się samochód, właściwie to już wczoraj dawał nam ostrzeżenia bo wyskoczył jakiś błąd, ale później "sam" się naprawił... radość nie trwała zbyt długo, bo dzisiaj powtórka z rozrywki:(. Z rana odwiedziliśmy Wawel, Kościół Mariacki, Rynek, a później "najciekawsza" część dnia- wizyta w serwisie samochodowym i wiadomość, że pobyt w tym pięknym mieście jednak się przedłuży- mieliśmy wyjeżdżać jutro, a najwcześniej wyjedziemy w środę co jednak krzyżuje mi trochę plany biegowe ale jakoś dam sobie radę( chyba).

Dzisiaj miały być podbiegi tak jak w ostatni poniedziałek, znalazłam nawet fajne miejsce,  ale w związku z niespodziewaną sytuacją nastąpiła zmiana planów i zrobiłam sobie rozgrzewkę truchtem i  krótkie kombinacje na dystansie 100 m - skip A, skip B i przebieżka- 5 takich serii.

O jedzeniu to nawet się nie rozpisuję bo z dietą NIE MA obecnie kompletnie nic wspólnego za co pewnie "zapłacę" jak wrócę i wejdę na wagę- ceną będzie zrąbany humor i wytykanie wszystkich wyjazdowych grzechów:)

3 listopada 2013 , Komentarze (7)

Witam niedzielnie, co tam u Was? :)

Ja właśnie na chwilę dorwałam się po 2 dniach do internetu, dobrze że mam kierowcę ;)to mogę wykorzystać podróż na  małe sprawozdanie:).

 Oficjalnie w piątek zaczął się krótki listopadowy urlop, a jak każdy wie na urlopie się człowiek wysypia, leniuchuje....:) Cóż, pewnie każdy normalny człowiek tak, ja natomiast w pierwszy dzień obudziłam się kilka minut przed siódmą- a co! W piątek nogi dawały jeszcze porządnie o sobie znać, ale 10 km spaceru trochę je " rozluźniło" jeśli można tak powiedzieć;)Po spacerze obiad i do końca dnia słodkie nic nierobienie. Wieczorem bieganie 30 minut:D.

Wczoraj poranny rozruch po lesie, co prawda trochę padało ale takie ranne bieganie jakoś tak pozytywnie nastraja mnie na resztę dnia. Jeżeli chodzi o jedzenie to staram się pilnować, chociaż w podróży trochę sobie pozwoliłam na słodkości...

 Z inną aktywnością prócz biegania niestety marnie, brzuszki na razie poszły w odstawkę, ale od jutra wracam do działania:)

Miłej i pogodnej niedzieli:)

31 października 2013 , Komentarze (8)

Hej:) Co tam u Was?! Nad morzem pogoda słoneczna, w prawdzie trochę wieje, ale da się przeżyć.

Tak w sumie to powinnam się pakować na wyjazd, ale jakoś nie mam weny twórczej w tej kwestii, więc zapewne będzie jak zawsze.. wrzucanie wszystkiego do walizki na ostatnią chwilę.. aaa wróć - do WALIZEK- bo przecież muszę mieć rzeczy normalne takie do chodzenia, ale nie obędę się bez rzeczy do biegania- buty, spodnie, kurtka.. no trochę miejsca zajmie, ale czego się nie robi dla przyjemności;).

Od poniedziałku prócz truchtania i biegania w moim tempie mam też troszkę inne treningi-  na siłę, szbkość i wytrzymałość.

Wczoraj miałam debiut na bieżni-troche inny trening;) niestety raczej mało udany bo słabo się czułam, a nie biorąc pod uwagę wymówek to o ile truchtanie i bieganie w spokojnym tempie jakoś mi idzie to szybkość póki co nie jest moją mocną stroną. Po 5 okrążeniach po 200 m byłam zmęczona jakbym pokonała nie wiadomo jaki dystans, w sumie to dojazd zajął więcej niż samo bieganie..W nocy jako "gratis" chyba nie mogłam spać.

Dzisiaj od rana załatwianie spraw związanych z jutrzejszym świętem, zakupy i oczywiście odstanie równiutkiej godziny w słynnych Świnoujskich kolejkach do promu- mówię Wam- bajka po prostu. Następnie przebranie się z prędkością światła  w dresy i na bieganie:) Dzisiaj było trochę lepiej, 6 razy po 200 m biegając właściwie najszybciej jak się dało, jestem padnięta ale w sumie zadowolona że zrealizowałam to co było na dzisiaj zaplanowane.. A moje biedne uda ledwo żyją:) Aleee warto było:)

Chyba na mnie powoli już czas, żeby zacząć się ogarniać przed wyjazdem:) Trzymajcie się ciepło.

28 października 2013 , Komentarze (20)

U Was też taka beznadziejna pogoda?! Wieje( delikatne słowo jak na określenie tego co się dzieje za oknem), pada... Eh to już chyba końcówka złotej polskiej jesieni, a początek tej "zgniłej" ...Ale do rzeczy:

Dzisiejsze bieganie: 16 minut 30 sekund na rozgrzewkę+ 10 podbiegów po 100 metrów każdy. Podbiegi robione od najwolniejszego do najszybszego, ale jako że standardowo pogoda mi "dopisywała"- na początku lekko padało, za to w połowie treningu dało czadu i lało- to w sumie trudno mi było ocenić na ile wylałam z siebie siódme poty a na ile to sprawka deszczu:) O dziwo po treningu nie byłam śmiertelnie zmęczona,więc chyba jest troszkę lepiej niż było;).

Co do brzuszków- 10 października zaczęłam zapisywać ile brzuszków robię, do tego dorzucałam co jakiś czas 10 minutowy trening z Mel B, niestety akurat Mel było za mało.. Zrobiłam sobie też zdjęcie, żeby móc porównać czy cokolwiek się zmienia i miałam zrobić podsumowanie na koniec miesiąca ale jako że wyjeżdżam to pewnie nie będę mieć czasu. Ja niestety chyba jakiejś różnicy nie widzę..:( ale z drugiej strony trudno spodziewać się że po 18 dniach będzie jakaś olbrzymia różnica, tak więc nie pozostaje nic innego jak dalej toczyć tą "nierówną" walkę:) 

Data

Brzuszki

Mel B

10.10.2013

100

zaliczone

11.10.2013

100

---------------------------------------

12.10.2013

----------------------------------------

---------------------------------------

13.10.2013

100

zaliczone

     14.10.2013

---------------------

---------------------------

15.10.2013

-----------------------------------

----------------------------------------

16.10.2013

----------------------------------------

------------------------------------------

17.10.2013

160

--------------------------------------

18.10.2013

200

--------------------------------------

19.10.2013

100

zaliczone

20.10.2013

---------------------------------

---------------------------------------

21.10.2013

100

------------------------------------

22.10.2013

200

--------------------------

23.10.2013

------------------------------------

----------------------------------------

24.10.2013

120

----------------------------------

25.10.2013

100

zaliczone

26.10.2013

150

--------------------------------------

27.10.2013

100

---------------------------------------

28.10.2013

 

 

29.10.2013

 

 

30.10.2013

 

 

31.10.2013

 

 

Porównanie 10.10/ 28.10.2013( zdjęcia niestety średniej jakości)

A jak tam u Was, postępy:)?? Miłego wieczoru

 

 

 

26 października 2013 , Komentarze (8)

Kolejny piękny dzień, pogoda sama " wyciąga" na świeże powietrze, bo przecież szkoda tracić jesiennych promieni słoneczka:).

I tak sobotni poranek zaczęłam od biegania, bez szaleństw 3 razy po 8 minut z minutowym odpoczynkiem pomiędzy, do tego 20 minut rozciągania i 60 pompek:). Nie byłam może mocno zmęczona, ale mimo wszystko czuję się jeszcze słaba i nie powiem żeby mnie to nie wkurzało;/. Po chorobie jakoś nie mam aptetytu, co niestety nie tyczy się słodyczy, jak wpadną mi słodkości w ręce to jakoś nie mogę im się oprzeć... i takim to sposobem wczoraj wieczorem "wpadły" 2 pierniki w mlecznej czekoladzie... ale żeby nie było, że zjadłam je tak  całkowicie bezkarnie to chwilę później byłam już gotowa do wyjścia i przez póltorej godziny spalałam je w fantastycznym towarzystwie, a dorzucając do spacerowania dawkę śmiechu to myślę że udało się je spalić chociaż po części:).

Weszłam dzisiaj na wagę i o dziwo zobaczyłam kolejny malutki bo malutki ale  spadek: 68,9 kg:). Na razie nawet nie zmieniam nic na pasku wagi bo nie wiem czy ta radość nie jest zbyt wczesna;)

 

Miłej soboty:)

 

 

 

24 października 2013 , Komentarze (19)

Śliczna pogoda za oknem, słoneczko, jesienne kolory liści- czego chcieć więcej:)?!

Dzisiaj poszłam na pierwsze "prawdziwe" bieganie po chorobie, ojjj łatwo nie było, zresztą nie spodziewałam się że będzie ale liczyłam po cichutku że nie będzie tak źle. Biegałam "przyspieszone piątki" czyli te 4 minuty spokojnym tempem i minutę na maxa, taki trening mam robić zawsze raz w tygodniu.

Szczerze powiedziawszy to tak źle oddychało mi się chyba na samym początku, jak zaczynałam biegać. Prawdą jest że oczywiście do takiego "zasapania" doprowadzić się wtedy mogłam po 2-3 minutach biegu w tempie żółwia, ale mimo wszystko czuję, że jestem słaba po tej przeklętej anginie... Ale litowanie się nad sobą i tak nic nie da więc trzeba zacisnąć zęby i trochę "posapać" próbując złapać każdy chałst powietrza żeby było lepiej:). Do biegania dorzuciłam 25 minut rozciągania i 60 pompek:) Ostatnio stwierdziłam, że uzależnienie od biegania to jedno , ale  jeszcze jest uzależnienie od tego "uczucia" po bieganiu:) - w sumie oby jak najwięcej takich uzależnień!

Ostatnio zrobiłam tabelkę i skrzętnie zapisuję ile robię brzuszków, podsumuję sobie na koniec miesiąca, żeby mieć ogólny pogląd:) poza tym, dzięki tej "biurokracji" jakoś bardziej się pilnuję, żeby je robić. Co więcej na początku października strzeliłam fotkę brzucha, bo miałam twardo robić A6W ale w związku z tym, że jednak okazałam się na to " za cienka" to na razie ograniczam się do normalnych brzuszków, a na koniec miesiąca będę mogła porównać efekty:) ( o ile jakiekolwiek się pojawią).

Ps. Róbcie wszystko żeby się nie rozchorować, bo nie dość że się człowiek nacierpi to jeszcze strata czasu- ile to można przebiec przez 3 dni zamiast leżeć w łóżku :)!!

22 października 2013 , Komentarze (12)

Dzisiaj trochę więcej we mnie optymizmu, chociaż bieganie z gardłem przez które nadal bez bólu przechodzą tylko płyny do przyjemnych nie należy. Tak na rozbieganie, rozruch czy jakkolwiek to nazwać-  biegałam 3 razy po 6 minut z minutową przerwą pomiędzy. W tamtym tygodniu już tak dobrze mi szło.... Muszę wrócić jak najszybciej do "formy" ( o ile na moim poziomie zaawansowania w bieganiu można było to kiedykolwiek tak nazwać;))

Dobrze że założyłam stare buty do biegania bo jedna z moich ścieżek bardziej przypominała dzisiaj tor przeszkód niż ścieżkę do biegania- błoto, kałuże... Ale co tam jakimś cudem się przez to przedarłam, co więcej nie lądując plackiem w tym jakże "zachęcającym" wyglądem   błocie.

Wczoraj wieczorem zrobiłam 100 brzuszków, niestety muszę stwierdzić, że nie przyszło mi to bez wysiłku a przed chorobą taką stówkę trzaskałam bez większego wysiłku.

Jedyne pocieszenie ( szkoda, że z całą pewnością bardzooo tymczasowe) to, że waga pokazała dzisiaj 69,2 kg. Już nie pamiętam kiedy widziałam 6 z przodu, więc to taka mała nagroda pocieszenia za cierpienia związane z bólem tych przeklętych migdałków i ohydnych płukanek gardła...

Miłego i aktywnego dnia:)

 

20 października 2013 , Komentarze (11)

O kim mowa? Oczywiście o chorobie...:( Dzisiaj cały dzień w łóżku i trudność sprawia ruszenie nogą czy ręką, więc nawet brzuszki sobie dzisiaj odpuszczę. Miałam nadzieję, że przegnałam to cholerne choróbsko -i chyba tak było, ale ostatnio na bieganiu nie bardzo uważałam na to kiedy się rozpinam no i w piątkowy wieczór zgrzana po "wyginaniu" się na parkiecie ugasiłam pragnienie sokiem pomarańczowym z lodem ( szczyt inteligencji)- skutek: angina ropna;/, trudności z przełykaniem - noo ale w sumie dieta jak się patrzy, nic przez gardło nie chce przejść prócz płynów. Eh pesymistycznie dzisiaj, co? Mam nadzieję, że przez noc leki zadziałają i szybko dojdę do siebie, bo nie tak ta choroba mnie męczy jak świadomość, że ten zastój na pewno będzie miał odzwierciedlenie w bieganiu i kondycji:(:(.

Dla zainteresowanych tematem biegania, znalazłam artykuły o tak zwanej "metodzie szyi", według niej jeżeli objawy dotyczą części ciała powyżej szyi, a więc lekki ból głowy czy katar, to można iśc pobiegać zachowując ostrożność. Objawy poniżej szyi a więc ból klatki piersiowej, kaszel, bóle mięśni niespowodowane treningiem- to zdecydowanie powinno się odpuścić trening:( Wniosek z tego że jestem uziemiona na co najmniej 3 dni;/

 

Miłego niedzielnego wieczoru :) I oby Was choroby omijały szerokim łukiem!:)

\

18 października 2013 , Komentarze (6)

Dzisiaj samopoczucie takie sobie, jakoś tak niewyraźnie się czułam z rana, brzuch mnie  pobolewał , ale zagadka sama już się rozwiązała- otóż @ postanowiła zjawić się 5 dni wcześniej- a co tam! Biorąc to pod uwagę aż dziwne, że nie zjadam wszystkiego co napotkam na swojej drodze:) Chociaż wczoraj tak mnie wieczorem ciągnęło do lodówki, że myślałam że na kłódkę będę musiała założyć, ale tylko banan stał się ofiarą mojego "wilczego wieczornego głodu" i po jego zjedzeniu szybko poszłam spać żeby przypadkiem już nie zabłądzić w niebezpieczne kuchenne rejony:D.

Jeżeli chodzi o aktywność, to pierwsza część planu została zrealizowana- 200 brzuszków:). A druga część planu?-hm.. no tak konkretnie rzecz ujmując to przemierzanie drogi pomiędzy kolejnymi pubami i podnoszenie szklanki z jakimś smacznym napojem wysokoprocentowym( więc to będzie miało raczej niewiele wspólnego ze zdrowym stylem życia, ale chociaż pozory zachowamy;))

Miłego piątkowego wieczoru:)!

A to dzisiaj z samego rana poprawiło mi humor:)Słodziak :):D

 

 

17 października 2013 , Komentarze (10)

Dzisiejszy dzień uważam za udany:)

Bieganie zaliczone, 160 brzuszków zaliczone:), a do tego zdrowa obiado-kolacja. Zrobiłam sałatkę z sosem jogurtowym, grilowanym kurczakiem i orzechami nerkowca- wyszła całkiem nieźle- aż pochwalę się wrzucając zdjęcie:) Tak się dzisiaj wczułam w rolę, że nawet zrobiłam świeżo wyciskany sok marchewkowo- mandarynkowy:)

 

Ps.  znów ćwiczę swoją silną wolę- upiekłam szarlotkę, krążę wokół jak satelita bo nęci zapachem, ale póki co daję radę:)