Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piegotka

kobieta, 42 lat, Otwock

177 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2016 , Komentarze (4)

(pa)(pa)(pa)

Dziś bardzo zakręcony poniedziałek i nerwowy jak dla mnie....

Starszy synek, nie poszedł do przedszkola bo od soboty katar, kaszel i gorączka.... Się zaczęło.... Młodszy też ma katar, ale jakoś jeszcze nie ma kaszlu na szczęście....

Tak więc starszy wstał w nie najlepszym nastroju, wszystko na nie  i maruda ogromna... Chciał sobie pomalować ale stwierdził że nie umie narysować chudego kółka (????) no i płacz, potem że nie umie rysować rybki, ptaszka itd. i bek oczywiście i nerw... Jak zjadł śniadanie okazało się że pięknie umie narysować i ptaszka i rybkę i jeszcze pokolorować umie:PP

W międzyczasie obudzony płaczem starszego wstał młodszy.... też w nie najlepszym humorze... Zjadł kilka łyżek ryżu na mleku i stwierdził że się najadł:< co mnie z kolei zdenerwowało... Próbowałam jeszcze go nakarmić, prośbą i groźbą ale się poddałam i stwierdziłam że jak dupa zgłodnieje to może drugie śniadanie zje lepiej... Nie było lepiej niestety(szloch) Straszny niejadek z niego, dobrze chociaż że pić chce to przynajmniej nie martwię się o odwodnienie....

Tak więc miotając się pomiędzy nie najlepszymi nastrojami swoich pociecha a swoimi własnymi nerwami ogarnęłam hacjendę, wyniosłam pościel, wstawiłam pranie, ugotowałam zupę i pobawiłam się z moimi jęczydupkami. Niby nie wiele ale jakoś weny nie miałam na większe czyny. W międzyczasie były jeszcze syropki, inhalacje, kąpanie mierzenie temperatury itd. Teraz panowie smacznie śpią a ja mam wreszcie czas by pobyć chwilę sama ze sobą, podumać co by tu jeszcze przydało się zrobić, zapisać listę i może prasówkę ogarnąć....

Widziałam tam fajne zestawy na jesień i tak mnie jakoś naszło by zrobić sobie listę tego co chcę dokupić do swojej szafy. I oto na liście znalazł się 

1. Żółty golf

2. Czarną ramoneskę

3. Czarne spodnie z efektem woskowania, lub coś podobnego - w każdym razie jakąś alternatywę dla dżinsów...

4 Jakiś fajny kardigan...

Co do diety, to się staram jeść zdrowo i regularnie... Mam ochotę na surówki z marchewki i pekińskiej, czasem na buraczki. Są jeszcze pomidory, rzodkiewka i ogórki. Dokładam je do kolacji lub śniadania.... Staram się unikać słodkiego a przynajmniej trzymać się limitów i nie popłynąć gdy zjem kawałek batona..... Teraz np. kusi mnie czekolada Oreo, którą mam schowaną w szafce na wszelki wypadek, gdyby wpadł gość z dzieckiem... No ale niech sobie leży i czeka na to dziecko;)

Kończę bo chyba jeszcze skuszę się na prasówkę i może zerknę na Drugą Szansę w TV.

Spokojnej nocki(pa)

1 września 2016 , Komentarze (2)

Tadam, dziś pierwszy września - czwartek, a ja czuję się jakby był poniedziałek, jakiś nowy rozdział, początek w moim dotychczas poukładanym życiu....

A czemu tak???? Bo mój pierworodny poszedł do przedszkola....

Ja wiem, że dla większości taki stan to oczywista oczywistość po wakacjach, że to normalka i nie ma co przeżywać, ale dla mnie to coś innego, tymczasowo nieznanego i jednocześnie bodźiec do działania.

W moim dotychczasowym życiu, które było monotonne, przewidywalne na tyle na ile może być przewidywalne życie, które biegło według moich wypracowanych i ustalonych zasad, gdzie dzień był podobny do dnia nastąpiła mała zmiana i jakże ona mnie cieszy.....

Bo trzeba zmienić porządek dnia, od nowa zaplanować jego rozkład, dostosować pory posiłków do obecnych zmian, itd. Niby nic takiego ale dzięki temu mam dziś przypływ sił i po prostu mi się chce chcieć:D

Ja chyba uwielbiam planować - oby nie za często bo lubię też stabilne i spokojne życie ale od czasu do czasu.... jakaś zmiana i wszystko co z tym związane;)

Tak więc dziwna Ja, dziś wstałam o 6,30 po czym ogarnęłam siebie, zrobiłam synkowi lekkie śniadanko a sobie owsiankę na wodzie. Zawiozłam do przedszkola, po powrocie nastawiłam rosół, a gdy mama zajeła się moim młodszym synkiem, poprzecierałam okna.

Teraz gotuję kompot z jabłek z dodatkiem mięty, zaraz dam młodszemu coś zjeść i pojedziemy po starszego do przedszkola....

Moje meny na dziś:

7.00 Śniadanie - owsianka na wodzie + herbata zielona

10.00 II Śniadanie - pomidor malinowy + 2,5 kromki chleba z ziarnami z szynką z beczki + herbata zielona

11.30 kawa + mały batonik (256kcal)

W planach:

ok. 15.00 Obiad - miseczka rosołu z makaronem

ok. 18. 00 marchewka tarta z jabłkiem bo mam ochotę

W ogóle teraz mam ochotę na surówki z dodatkiem warzyw/owoców jesiennych tj. marchewki, dyni, jabłka, kapusty, pora, selera, buraczka itd. Ostatnio robiłam z pekinki, marchewki, szczypiorku, jabłka, natki pietruszki wszystko wymieszane z jogurtem naturalnym i odrobiną majonezu. Pycha było.....

A jeszcze jakiś czas temu jesienną porą marzyłam o zupełnie innych smakach. Zmiana na plus dla mnie:) A waga 65,1 dziś wskazała... w urlop było nawet 64,6 no ale potem było co było więc i tak jest ok.

trochę chaotyczny ten wpis mój ale co tam

miłego dzionka(pa)

22 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

;)Strasznie długo nic nie pisałam, ale jak zwykle doba za krótka... a dzień za dniem leci jak szalony....

Nie oznacza to jednak że zeszłam na złą drogę, zapomniałam o ruchu i zdrowym stylu życia. Wszystko jest pod kontrolą i mimo małych potknięć trwam8) w dobrych nawykach. Przecież zdrowa i zgrabna chcę być 365 dni w roku a nie tylko podczas wakacji albo jakiejś imprezy. Taki jest moje motto:D

Co się u mnie działo? Ano byłam na urlopie z mężem i synkami... W Polańczyku byliśmy... było cudnie i pogoda w miarę ok. Były spacery i pchanie wózka pod górę... wszak tam teren górzysty jest ha ha... nie było objadania i słodyczożarstwa.... 

Po powrocie do domu jak zwykle czas przyspieszył:PP tony prania, domowe obowiązki itd... w międzyczasie ślub znajomych i urodziny chrześniaka.... Trochę się zagalopowałam z jedzeniem ale już jestem na dobrych torach i trzymam paszczę w ryzach. Nawet tak jakoś kilka dni rozpusty jest ok ale potem organizm domaga się zdrowego jedzenia o określonych porach...

A dziś był długi spacer po lesie:D A jak las to grzybobranie - kocham zbierać grzyby!!!!

Chłopaki nawet grzyby zbierali - radość ogromna na ich twarzach. A najmłodszy padł po powrocie do domu... Wysyp podgrzybków jest więc tym bardziej dużo przyjemności ze zbierania<3 Na pewno się jeszcze wybierzemy.

W tym tygodniu muszę jakoś ogarnąć mój ogródek, poprzycinać żywopłot i poprzesadzać kwiaty. To tyle chyba...

Przyjemnego tygodnia(pa)

5 lipca 2016 , Komentarze (4)

Dziś nerwa mam dalej.... denerwuje mnie wszystko jakoś, ale staram się by to nie odbiło się na domownikach....

Waga na dziś: 66,2 kg - chyba za dużo soli do pomidorów, albo to wieczorne podjadanie się odbija czkawką na mojej wadze.... Tragedii nie ma, trzeba się ogarnąć i nie dopuścić do wzrostu wagi. Zresztą w planach -2 kg do końca lipca!!! Realne i jak najbardziej wykonalne... W tym tygodniu dobijam do wagi paskowej, taki jest plan! A potem zbijam te 2 kg:p

Dziś dzień pod znakiem kaszy jaglanej... Robiłam wczoraj dla męża pierś kurczaka nadziewaną suszonymi pomidorami, koperkiem i kaszą jaglaną. Ot tak sobie wymyśliłam, żeby mi się produkty nie zmarnowały w domu;)

Zostało mi kaszowego farszu do kuraka więc ulepiłam wczoraj z tych resztek takie mini kotleciki i wyszły obłędne w smaku (wiem, bo wczoraj pożarłam jednego wieczorem:PP) i dziś będę miała na obiadek, dodam do tego pomidora posypanego koperkiem i natką pietruszki. 

Na śniadanie byłą kasza jaglana odgrzana na 1/2 szklanki mleka z cynamonem i bananem. A teraz popijam z mojej ukochanej filiżanki małe capucino i zaraz zabieram chłopców na dwór. 

Chyba wyciągnę sobie matę i może uda mi się poćwiczyć jak oni będą szaleć w piaskownicy(mysli) Taki urok posiadania podwórka ha ha ha...

A z takich newsów, to naszło mnie na zmiany w domu!!!! Znowu!!!!

Tym razem padło na łazienkę. Ale ma być tanim kosztem.

Łazienka ma kafelki w kolorze błękitu. Taki lekki niebieski niezbyt nachalny, ani nic w rodzaju jaskrawośi. Subtelne tło:D Do tego mam meble w kolorze brązowo białym. I moje zmiany mają dotyczyć dodatków. Tak sobie wymyśliłam że kupię dozownik na mydło i taki na szczoteczki do zębów w kolorze brązowo białym. Do tego brązowe dywaniki i niebieska doniczka na okno do kwiatka. Posprzątam / pochowam to co mam obecnie a nie bardzo pasuje do mojego obecnego wyobrażenia i moja łazienka zmieni się nie do poznania.  Może zrobię zdjęcia przed i po i pokaże czy widać różnicę...

Jak się ma cel to i żyć się chce ha ha ha:)

Udanego wtoreczku:*

4 lipca 2016 , Komentarze (2)

Po weekendzie....

Jak zawsze sobota i niedziela mijają szybko... Zresztą każdy dzień mija szybko tylko w tygodniu jestem sama z chłopakami a mąż wraca późno i tak jakoś bardziej zmęczona się czuję... Ale nie wiem czemu łatwiej mi diety pilnować i jakoś ćwiczyć wtedy...

Niby w weekend staram się nie objadać ale jakoś zawsze mam takie wrażenie że zjadam więcej niż w normalny dzień. Podsumowując waga utrzymuje się na poziomie paskowym, jak coś przybędzie w weekend to gubię w tygodniu. Tak więc moja obecna dieta = utrzymanie wagi na stabilnym poziomie.

Ale mam ochotę pozbyć się jakiś 2 kg... O tak mnie właśnie naszło że stoję w miejscu i może coś by się przydało zgubić... Jakieś wyzwanie by mi się przydało:p

I chyba się zmotywuję i zorganizuję tak by coś jednak na wadze ubyło! -2 kg do końca lipca! Ale tak bez efektu jojo, że schudnę a potem znowu wrócę do wagi paskowej... Bo takie chudnięcie się nie liczy! A w dodatku może być demotywujące:PP

No więc biorę pod lupę swoje dzienne menu i zwiększam dawkę ruchu tj. nie wiem jak i kiedy ale muszę zacząć znowu jakieś treningi robić.... 

Zauważyłam że gdy choć przez 15 minut ćwiczyłam codziennie to waga szybciej spadała i nie było większych wahań. A jak tylko dostarczam sobie taką codzienną dawkę ruchu przy sprzątaniu, bieganiu za chłopakami to jest o tyle dobrze że nie tyje i waga jest w miarę stabilna....

Dieta:

Staram się jeść zdrowo i w miarę o stałych porach. Dużo warzyw do każdego posiłku, lekkie posiłki, wszystko gotowane lub pieczone, zero smażenia...

Z wodą jest jednak kiepsko, muszę się bardzo starać żeby wypić te 1,5 litra płynów....

Nawet w upały jakoś nie za bardzo czułam pociąg do wody... Do jedzenia w zasadzie też, choć wieczorami miałam ogromną ochotę na coś niezdrowego albo słodkiego:PP

Normalni ludzie w upały raczej nie mają ochoty na słodkości.... a ja niestety.... musiałam się bardzo pilnować by nie ulec tejże pokusie, a przynajmniej nie codziennie... ech....

Ale ochłodziło się więc mam nadzieję że mi przejdzie....

Dziś mało ambitny wpis, ale przynajmniej nie marudzę... choć jakiegoś nerwa mam od rana na wszystko.....

1 lipca 2016 , Komentarze (2)

Jestem, żyję wszystko prawie po staremu.... 

Czasu brak dalej, a szczególnie dla mnie samej dla siebie... co niestety odbija się na mnie i domownikach.... Bywam rozdrażniona, nie mam cierpliwości, marzę o wakacjach - tylko we dwoje.... albo wysłaniu panów na wakacje i pobycie samej w domu... Niestety na taki luksus mnie nie stać.  Z drugiej strony ciekawe jak długo bym wytrzymała bez moich skarbów? 

Najlepszym rozwiązaniem byłoby wyrwać się na godzin kilka raz lub dwa w tygodniu. Tak bym psychicznie mogła odpocząć od tego ciągłego doglądania moich małych Bestyjek;), rozwiązywania ich problemów, który którą szczotką ma kosić trawnik itd.

Dlatego chyba zacznę rozglądać się za jakąś pracą na część etatu lub coś takiego. W końcu moje zdrowie psychiczne też jest ważne... Ale zobaczymy jak to wyjdzie.

Muszę sobie zrobić taką listę priorytetów i powiesić na lodówce cobym codziennie o tym pamiętała, bo tak to gdzieś tam się zatracam w domowym kieracie i nic nie robię by było mi lepiej. 

A co do pracy to takich domowych obowiązków pełno jest. Tym bardziej że ja sobie zawsze coś wynajdę, a jak wynajdę to muszę zrobić, bo wiadomo.... 

Z ciekawostek to w poniedziałek i wtorek byliśmy na dniach otwartych w przedszkolu, od 10 do 12. Pierworodnemu się podobało, bawił się z dziećmi i w ogóle  powiedział mi bym go zawiozła i pojechała do domu ha ha ha. Pierwszego dnia koczowałam na przedszkolnym korytarzu no bo wiadomo ja gorzej przeżywałam. Drugiego dnia koczowałam w aucie przed przedszkolem ha ha ha. Tylko dwie godzinki ale jednak... Zrobiłam sobie zakupy i przez resztę czasu poczytałam gazetkę. Jak wybiła 12 poszłam odebrać syna a ten wcale nie chcial wracać. Oby tak było we wrześniu8)

A dziś zwariowany dzień, rano wziełam się za sprzątanie a tu starszy gorączka, więc szybko telefon do ośrodka... a tam lekarz dziecinna na urlopie tylko jedna lekarka rodzinna do 11.30. Trzeba bylo szybko się ogarniać. Pojechaliśmy obsłuchała i zajrzała do gardła i stwierdziła że rozpulchnione i trzeba antybiotyk:PP

Jak się zapytałam czy da się bez zaleczyć to prawie oburzona na mnie była... No to mówię by wypisała tą receptę najwyżej jak nie będzie poprawy bo weekend w zapasie to damy. A na razie tatum werde, i płukanki gardła.

Wróciliśmy, szybko posprzątałam. Mama flaków zrobiła to mąż się powinien ucieszyć.

No ale co tam ostatnio pretensje że ja obiadów nie gotuję!!! A co mam gotować jak mama zupkę przyniesie to dla nas 4 starczy, przynajmniej to mam z głowy. A mam gotować obiad i to ma się psuć to też bez sensu. No ale ostatnio mi się dostaje....

Nie wiem czy ja przewrażliwiona jestem czy mąż coraz bardziej złośliwy...

Bo docinki typu: no znowu nie mam co do pracy wziąć (dietetycznego), albo byś coś ugotowała, a jak już coś robię to wraz źle bo nie tak podsmażam.....

A najlepiej wczoraj upiekliśmy babeczki z synkami, bo w weekend mieliśmy do babci jechać... Mąż wpadł po pracy do domu oblukał stół na którym babeczki stały i pretensje że schabowych nie usmażyłam.... No bo jak ja mogłam mieć czas na pieczenie a jemu obiadu nie zrobiłam..... Obiad był w postaci sosu z przedwczoraj, trzeba było tylko odgrzać i jeszcze pomidorowa była.... No ale nie pretensje bo mięcha nie było.....

A dziś są flaki... ale pretensja bo ja obiadu nie zrobiłam!!!!!

Nie wiem czy on specjalnie taki złośliwy czy jak? No i jeszcze od czasu do czasu niby to w formie żartu że sobie inną znajdzie...

To niech sobie szuka. Ja sobie poradzę jakoś!

Koniec tych żali, już mi trochę lepiej

A z optymistycznych rzeczy to dieta jest.

Kończę bo jeszcze mnie mąż przyłapie przed kompem i dopiero będzie, że ja to mam dobrze siedząc w domu. Atak naprawdę to jest moje pierwsze siedzenie i to tylko dlatego że młodszy usnął....

Przyjemnego weekendu<3

15 czerwca 2016 , Komentarze (1)

Taka mnie dziś naszła ochota na wpis;)

Ładna pogoda na dworze nie sprzyja siedzeniu przy komputerze, za to sprzyja w moim wypadku pobytem na świeżym powietrzu, ładną opalenizną i dużą ilością ruchu - ogólnie rozumianego.

Dzień wygląda u mnie raczej według pewnego schematu, pobudka ok 8 rano (wiem, wiem jestem szczęściarą, ale tylko do września), potem ubieranie i śniadanie co zajmuje nam ok godziny, bo najmłodszy wogóle by nie jadł..... Potem zazwyczaj ogarniam kuchnię i salon, wynoszę pościele, odkurzam podłogi i wstawiam pranie. Przyrządzam drugie śniadanie i wychodzimy w plener. Czasem bawimy się na podwórku w piaskownicy, czasem chłopaki latają z miotłami i bawią się w koszenie trawy albo jeżdżą na rowerkach, a czasem idziemy na spacer....... Wracamy ok 13 na obiad i potem jest trochę odpoczynku, tzn chłopaki bawią się w domu a ja znoszę pościele, zbieram pranie, sprzątam po obiedzie itd. Potem znowu zabawy na świeżym powietrzu, a wieczorem podlewanie ogródka, bo sucho strasznie i moje ukochane róże potrzebują wody by pięknie kwitnąć. W tak zwanym międzyczasie jeszcze jest pielenie zielska w ogrodzie, któremu susza zupełnie nie przeszkadza... 

Dietę trzymam, ale u mnie jest to raczej zdrowa żywność, zbilansowane posiłki i redukcja cukrów. Tak więc nie chodzę głodna ani przejedzona. Staram się pić dużo zielonej herbaty i wody ale jakoś różnie z tym bywa. Raz albo dwa razy w tygodniu wpadają pyszne i uwielbiane przeze mnie śmietankowe lody świderki z automatu(lody) No ale ja nie mam nadwagi i to moje zdrowe odżywianie nie jest na jakiś czas tylko na zawsze, bo chcę wyrobić zdrowe nawyki do odżywiania w moich chłopakach. Tak więc od czasu do czasu mogą zjeść chipsy czy czekoladki ale staram się by to było w ograniczonych ilościach. Tłumaczę tym moim synkom, że aby byli zdrowi i rośli muszą dostarczać organizmowi dużo witamin, które są w owocach i warzywach8) Tak więc ostatnio mój pierworodny stwierdził że ma ochotę na witaminki i poprosił o jabłko8)Poza tym ostatnio w jakiejś kobiecej prasie przeczytałam artykuł jak tu zaoszczędzić trochę grosza na jedzeniu i jakoś tak mnie to zainspirowało do przeprowadzenia tego eksperymentu.... A jak wiadomo dodatkowy grosz zawsze się przyda tym bardziej że niedługo wakacje i urlopy się zaczną. Tak więc przeczytałam wszystkie pożyteczne rady i zaczęłam bardziej przykładać się do planowania menu dla rodzinki, większą uwagę przywiązuje do tego co wrzucam do koszyka na zakupach i czy faktycznie jest to mi potrzebne czy tylko to taki zakup pod wpływem chwili. Jak wiem, że mam jogurty w lodówce to nie kupuję kolejnych bo w promocji, staram się też nie marnować jedzenia i wykorzystywać go za nim się popsuje i trzeba będzie wyrzucić. Przykład: Ostatnio był / jest sezon na truskawki a moje chłopaki uwielbiają kompot z truskawek. Nikt jednak nie lubi ugotowanych truskawek wyjadać z kompotu, więc wpadłam na pomysł by je zblendować i takim sposobem powstała mi pyszna zupka truskawkowa. Ugotowałam sobie makaron i miałam pyszny obiad.

Poza tym pomroziłam trochę truskawek żeby mieć na pyszne koktajle lub kompoty w jesienno - zimowo - wiosennym okresie. Bo potem za garść truskawek trzeba płacić ok 5 zł, a teraz taka garść kosztuje grosze

Co do ruchu staram się robić treningi nawet kilkunastominutowe, ważne by były :) Każda dawka ruchu się przyda a tym bardziej na określone partie mięśni ;-) ogólnie to cały czas jestem w ruchu bo sprzątam, chodzę na spacery, biegam za piłką itd....

Waga z dziś mniejsza niż paskowa ale nie piszę by nie zapeszać, bo jak tylko zmieniam pasek to zaraz waga wzrasta - zupełnie jakby z powietrza:D...

No to się dziś napisałam, za wszystkie czasy kiedy tu nie zaglądałam he he he...

Idę ćwiczyć mięśnie brzucha i ud....

Puchar temu, kto doczytał do końca(puchar)

Pozdrawiam serdecznie :*

30 maja 2016 , Komentarze (2)

Jestem:)

Choć nie udzielam się za bardzo we własnym pamiętniku, to jednak podczytuję moje ulubione i staram się zostawić jakiś komentarz....

U mnie bez zmian, każdy dzień podobny do poprzedniego więc nie za bardzo jest o czym pisać.... Tym bardziej że odkąd pogoda dopisuje większość czasu spędzamy z synkami na podwórku....

Staram się trzymać zdrowych nawyków, choć czasem zdarzają się wyskoki. Najważniejsze że waga trzyma się w okolicy 65 - 66kg. Dalej pracuję nad redukcją celullitu i małe efekty są a to najważniejsze.

Ruchu też zażywam sporo każdego dnia, więc nie jest żle:)

Mam jednak niedosyt że robię za mało dla siebie. Chodzi mi tu o dokształcanie się... ale a to czasu brak a to człek zmęczony a to kasy brak bo zawsze coś ważniejsze... Ech...

Muszę nad tym podumać i się zmotywować

Spokojnej nocki:)

27 kwietnia 2016 , Komentarze (1)

Jakoś długo mnie tu nie było... Ale nie miałam weny na pisanie, bo w zasadzie u mnie codziennie to samo... Rano pobudka, śniadanie dla siebie i chłopaków, najmłodszy jak zawsze odmawia współpracy przy jedzeniu. Tak więc zamiast uwinąć się w 20 minut to nam zajmuje to godzinę:PP i jeszcze muszę się nawymyślać żeby jakoś zjadł.... Nie ma prosto ech....

Potem ogarnianie domu jak codzień, czyli wyniesieni pościeli przy ładnej pogodzie by się wywietrzyła, odkurzanie podłóg, ogarnięcie kuchni i łazienki, często pranie, które na szczęście pierze się samo, ale i tak trzeba je potem wynieść by wyschło, potem zebrać i złożyć lub wyprasować i pochować w odpowiednie miejsce... Staram się wszystko odkładać na miejsce od razu, by nie robić sobie sztucznego bałaganu. Ale dla kogoś kto lubi porządek to zawsze się znajdzie coś do sprzątnięcia tym bardziej przy dwóch maluchach.... W międzyczasie jeszcze trzeba dać drugie śniadanie, ugotować obiad, wyjść na spacer, przygotować piec, znaleźć chwile na ćwiczenia, itd.

U nas najwięcej czasu zajmują posiłki niestety... bo najmłodszy uparciuch nie chce jeść, albo zrobi dwa gryzy i juz jest najedzony... Starszy też umie sam zjeść czy się ubrać, a często woli by go nakarmić lub pomóc mu się ubrać:PP Nie jest prosto! I gdyby mi ktoś kiedyś powiedział że siedząć w domu z dwójką maluchów można być wieczorem zmęćzonym i padać na pysk to bym w to nie uwierzyła!!!! Naprawdę.... Kiedyś mi się wydawało że takim to dobrze siedzą w domu, do pracy nie chodzą, dzieci przecież się same bawią, jedzą itd. więc po prostu bajka, czasu dla siebie multum.... A w praktyce jakoś tak nie jest... Przynajmniej u mnie....

Ale nie narzekam, bo przecież mogłabym jeszcze pracować i to co robię teraz musiałabym zrobić po pracy....

No i dla męża czasu nie mam.... Bo wieczorami usypiając maluchów sama usypiam i dupa blada, nie ma czasu porozmawiać.......

To tyle smętów - słońca brak to i u mnie nastrój chwilowo nie teges....

Dieta - staram się jak mogę. I całkiem dobrze to wychodzi, mimo że zdarzają się czasem małe wpadki i coś tam do paszczy nie zdrowego wpadnie... Ale nie panikuję, bo ja staram się wypracować w sobie zdrowy styl żywienia, więc jak od czasu do czasu wpadnie kawałek ciasta czy czipsy to tragedii nie ma.

Ogólnie słodycze mocno ograniczyłam, bo nie sprzyjają mojej walce z cellulitem.

Pijam za to dużo herbaty zielonej i czerwonej. Staram się jeść warzywa do każdego posiłku. 

Z ćwiczeniami różnie bywa, ale się staram codziennie coś ćwiczyć, nawet jak to tylko 15 minut dziennie. Za to codziennie robię masaż bańką chinską i wklepuje balsam antycellulitowy w newralgiczne miejsca:) I jest powolutku widać efekty:D

Nie ma już tak widocznego cellulitu. Trochę się zmniejszył i skóra jest miła w dotyku, co mnie bardzo cieszy i mobilizuje by nie przestać się starać:)

Tak więc miłego dzionka:)

5 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Wreszcie zawitała piękna, słoneczna wiosna... Od razu chce się chodzić na długie spacery, działać w ogródku, po prostu przebywać na dworze i ładować akumulatory...

Uwielbiam takie dni, kiedy po przebudzeniu spoglądam w niebo i widzę cudownie błękitne niebo nad moimi sosnami, które skrzą się poranna rosą :D

Wtedy nabieram powera i działam, działam, działam...

Tak więc wyniosłam już pościel, by się przewietrzyła i nabrała cudnego zapachu... wiatru i tego wiosennego zapachu, a że nie mieszkam w mieście to mogę sobie pozwolić na ten luksus;)

Zrobiłam śniadanie dla siebie i szkrabów - dziś były parówki w roli głównej, nawet ten mój mały niejadek zjadł (puchar)(impreza) tak więc na jakiś czas mam ich z głowy...

Ja zjadłam jedną parówkę z 1,5 kromki chleba żytniego i dwoma łyżkami sałatki (taka zmodyfikowana jarzynowa tzn. ugotowana marchewka, pietrucha, ziemniak, burak i ogórek kwaszony wymieszane to z odrobiną majonezu)

Zaraz lecę wstawiać pranie, ogarnę kuchnię i salon, poodkurzam podłogi, ogarnę ciut łazienkę bo się kurzy niemiłosiernie i jeszcze piec mi zostanie... a potem zrobię drugie śniadanie, choć nie mam pojęcia co... może jakiś jogurt (naturalny ha ha, bo tylko taki posiadam) i ananasa plaster???

Coś wymyślę na pewno ;) O!  a dla chłopaków budyń ugotuję - dawno nie jedli to może będzie nie głupi pomysł....

A potem wyjdziemy na dwór się dotleniać - może mi się uda podziałać w ogródku??? Bo już sobie wymyśliłam  że sobie pokopię troszkę i zrobię taką małą rabatkę wokół moich borówek i innych tam posadzonych, którą obsypię zrębkami i otoczę takim obrzeżem, coby mi mąż przy koszeniu nie pościnał, tak jak ostatnio - zielsko zostawił a sciął mi dopiero co posadzoną morwę(kreci)..... Ogrodnik mój kochany

Co do diety... to jest, i jestem z tego dumna.... nawet nie traktuję tego jak diety, po prostu staram się do paszczy wkładać to co zdrowe... I dalej trwam w balsamowaniu, dzięki czemu mój mąż zachwyca się moją gładką skórą ha ha ha:D czyli coś tam jednak działają te balsamy...

Piję dużo zielonej i czerwonej herbaty i jedną taką oszukaną kawę, którą robię z inki i spienionego mleczka... Jak dla mnie pychota... Takim spienionym mleczkiem nawet zajadają się moje chłopaki 8)

Co do ćwiczeń staram się jak mogę o nich nie zapominać i zamienić treningi w nawyk codzienny. W tym miesiącu podjełam się wyzwania płaski brzuch w miesiąc poprzez robienie codziennie tzw. deski.... Ponoć to ma wzmocnić mięśnie brzucha - zobaczymy.... Było w jakiejś kobiecej gazecie, więc mam rozpisany cały plan na miesiąc, kiedy i po ile sekund, dziś wypada 40 sekund:p Dam radę.... na pewno nie zaszkodzi....

Tymczasem kończę i idę działać ;-)

Cudownego, wiosennego wtorku(pa)