Wczoraj ..... na pewno zjadłam śniadanie i 2 śniadanie i obiad i dalej pustka :), jak babcie kocham nie pamiętam. Ale opcja :). Wiem, że nie jadłam słodyczy, bo to bym zapamiętała:).
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (105)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 35885 |
Komentarzy: | 1467 |
Założony: | 7 maja 2013 |
Ostatni wpis: | 23 czerwca 2018 |
Postępy w odchudzaniu
Wczoraj ..... na pewno zjadłam śniadanie i 2 śniadanie i obiad i dalej pustka :), jak babcie kocham nie pamiętam. Ale opcja :). Wiem, że nie jadłam słodyczy, bo to bym zapamiętała:).
Opanowałam śniadania i 2 śniadania i kolacje. Obiad mi wychodzi krzywo nie mam kiedy go przygotować co poskutkowało takim głupim jedzeniem jak wczoraj :/..
Z drugiej strony zważyłam się dzisiaj rano i wyszło, że schudłam więc może taki dzień jak wczoraj był potrzebny po wyjeździe :).
Jedzenie:
Wczoraj zjadłam mało i głupio. Śniadanie i 2 śniadanie zgodnie z rozpiską. Około 16:00 z najstarszą córką poszłam do jej koleżanki i zostałam poczęstowana domowej roboty babeczką (Uznałam, że jedna babeczka nie zaszkodzi, ehhh ta etykieta...). Kiedy wróciłyśmy do domu to nie było kiedy zjeść więc dopieor kolo 21:00 zjadłam jedną kromkę chleba z chudym serem białym i papryką.
Picie:
za mało :/
Ćwiczeń:
niestety brak.
Waga we wtorek rano pokazała 80.7 czyli jak na pobyt u teściowej całkiem nieźle... Tylko 0.5kg na plusie.
Jedzenie:
W niedzielę całkiem fajnie jadłam, ale tego dnia do 12:00 byłam w domu. Udało mi się zjeść porządne śniadanie i 2 śniadanie.
Jeśli chodzi o poniedziałek to śniadanie było duże i rozsądne. Niestety 2-go śniadania nie udało mi się zjeść. Dopiero o 14:30 zjadłam obiad (dwie nieduże porcje zupy pomidorowej, pieczony łosoś, sałatka i trochę frytek. Nie jem mięsa, a ziemniaki i kluski były polane skwarkami:/. Frytki niedomowe śednio lubie więc nie zjadłam ich bardzo dużo:-)). Po obiedzie bylam tak syta, że jak podali szarlotkę z lodami to umiałam powiedzieć "Nie, dziękuję"!!!
Niestety około 17:00, stres ze mnie zszedł (trójka dzieci w kościele i w restauracji), w domu męża też była szarlotka i zjadłam kawałek (wielkości ciastka z cukierni).
Tego dnia zjadłam też porządną kolację jeszcze.
Wnioski z wyjazdu:
Kiedy jem z vitalią (nawet duże śniadanie) to mam wewnętrzny spokój, że zjadłam tyle co trzeba. Kiedy sama mam coś zjeść, a nie jest to jadłospis zbliżony do tego proponowanego przez vitalię to nie mam pojęcia czy zjadłam dużo czy mało. Jem i ciągle się zastnawiam czy to już powinno mi straczyć, czy jeszcze nie, czy naprawdę jestem głodna czy mi się wydaje ...
Dzisiaj jedziemy do rodziny męża, jutro będzie tam pogrzeb :(. Mam nadzieję, że nie popłynę, bo powrotach od teściowej zawsze wracam 2 kg cięższa. Mam plan zadabać o rozsądne śniadanie i II śniadanie, żeby na uroczystym obiedzie zjeść rozsądnie, no zobaczymy co z tego wyjdzie.....
Ściskam wszystkich i gratuluję sukcesów, bo już wszystkie jesteśmy po ważeniach. Jeśli komuś się nie udało to głowa do góry grunt to nie poddać się mimo upadku i kontynuować, wg mnie to też jest sukces :)
Jedzenie:
Wczoraj jadłam znów prawie zgodnie z rozpiską. Pół kolacji wymieniłam na dwa daktyle (kalorycznie było to to samo :-)), mąż kupił takie wypasione z pestką, moje ulubione :-). Vitalia daktyli nie przewiduje, bo jak chciałam dodać potrawę z daktylem to się nie dało:).
Picie:
Woda, herbata - tu planuję lepiej zapisywać co było dokładnie
Ćwiczeń:
niestety brak.
Dzień 8 - dniem bez podwieczorku
Wczoraj jadłam prawie zgodnie z planem. Nie zjadłam podwieczorku:/...
Od początku stycznia pracuję na pół etatu. W pracy udaje mi się zjeść 2 śniadanie, na obiad jest jeszcze za wcześnie. Kiedy wracam do domu około 15:30 jest tyle do roboty, że najwcześniej udaje mi się zjeśc obiad o 17:00. Potem przed 23:00 musze wcisnąć jeszcze podwieczorek i kolację
Dzięki vitalii nie podjadam!!!:):):) Uważam to za sukces:-). Nie wszystko na raz:). Kiedys bede jesc regularnie, albo i nie:)
A i prawie zapomniałam ćwiczylam 10 minut brzuchy:)
Dzień 7 - oficjalne ważenie i waga w dół!!!!!!!!
80.2 kg - nie wiem co powiedzieć:). Nie spodziewałam się takich efektów w tydzień!!!!! Biorąc pod uwagę, że od września próbuję te wagę zrzucić to jest to cud :).
Dziś jadłam zgodnie z rozpiską. Ćwiczeń nie udało mi się zrobić, ponieważ mąż wrócił okolo 22:00, a dzieci były hiperaktywne.
Dzięki wszystkim za wsparcie to naprawdę dużo daje.
Dzień 6 i czemu jedzenie zgodnie z planem jest
takie trudne....
Wczoraj znów jadłam prawie z rozpiską....
Kolega w pracy zrobil dla naszego zespołu kanapki z pasztetem jaglanym od mamy i chrzanem.
Uwielbiam takie rzeczy. Dlatego zamiast II śniadania, zjadłam jedną taką kanapkę i wcale tego nie żałuję w koncu kasza jaglana to samo zdrowie :-) Potem zjadłam podwieczorek, a dopiero po pracy zjadłam obiad i na koniec kolację:).
Nie wiem czy czegos nie pomieszalam, bo pod koniec dnia byłam głodna (dotychczas nie byłam głodna na tej diecie), ale możliwe, że za mało piłam. Czytałam kiedyś, że pragnieniemozna pomylić z głodem. Wydaje mi się że głód minąl jak przed snem wypiłam 2 szklanki wody.
Co do ćwiczeń to ćwiczyłam wczoraj 10minut mięśnie brzucha !!!!!
Dzisiaj obyło się bez wpadek!!!!! Chyba, że za wpadkę uznamy: śniadanie o 9:00, II śniadanie o 16:00, obiad 17:00, podwieczorek 19:00 i kolacja 21:30.
Śniadanie wymieniłam sobie na przepis z książki Chodakowskiej "przepis na sukces" (kaszę jaglana, płatki owsiane z mlekiem i suszonymi owocami). Kalorycznie wyszło to samo. Brakuje mi jaglanek w przepisach vitali, a nie chce mi sie wpisywać swoich przepisów, bo to masa roboty :).
Jutro obydwoje z mężem idziemy do pracy, najstarsza córka do przedszkola, a pozostała dwójka zostanie z ciocią. Mam przed jutrem takiego stresa, że nie miałam ochoty na podjadanie.:-) :-) Do kolacji się zmusiłam, żeby nie było, że karmię i się głodzę, ale 2 śniadanie zjadłam nieco mniejsze.
Jeszcze 0,75 l wody zostało mi do wypicia :-). Idę pić.
Zważyłam się rano i waga pokazała 81kg!!!!!
Jeśli chodzi o jedzenie to: śniadanie i 2 śniadanie zgodnie z planem :).
Jeśli chodzi o obiad to: po pracy wróciłam do domu i na stole leżało jabłko więc je ugryzłam i wtedy przypomniało mi się: "yyyy dieta!!".
Przygotowałam więc sobie obiad zgodnie z planem, godzina 17:00 (obsuwy to u mnie codzienność) zaczynam jeść obiad i co? Dosiada się średnia córka (2,5 roku) i stwierdza, że pesto jest przepyszne, przynosi sobie łyżkę i wyjada połowę.......
Jako, że zielona pietruszka to bomba witaminowa skaczę z radości i zjadam jej pieroga.
Podwieczorek się gdzieś zgubił....... i dopiero zjadłam kolację o 22:00 ...
Ide się napić wody został mi jeszcze z litr :)
Wczoraj jadłam całkiem nieźle. Zamiast podwieczorku znów zjadłam kutie, (Tym razem 4 łyżki.) Na szczęście więcej kuti już nie ma. Nie dałam rady zrobić sobie osobnego obiadu, dlatego zjadłam pieczonego łososia z warzywami ze wszystkimi. Reszta posiłków poszła zgodnie z planem.
Mogę się jeszcze pochwalić, że wypiłam ponad 1,5 litra wody. To mnie naprawdę cieszy, bo mam z tym duży problem:).