Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie jestem sobą w tym ciele. Kocham życie, kocham wyglądać pięknie i czuć się dobrze. Oto moja motywacja.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12503
Komentarzy: 317
Założony: 31 lipca 2013
Ostatni wpis: 29 października 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Niebieski_Wafelek

kobieta, 38 lat, Częstochowa

163 cm, 80.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do sylwestra 75 kg :)

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

!!!Dbaj o siebie!!!
To powinno być pierwszym i najważniejszym przykazaniem każdej kobiety - każdej, również tej w rozmiarze XXL...

Kiedyś byłam w błędzie, wydawało mi się, że pewnych rzeczy nie ma sensu robić dopuki jestem gruba.
Wydawało mi się, że i tak i tak nie jestem ładna, więc po co tyle zachodu, nie warto. Myślałam o swojej wielkiej metamorfozie w przyszłości i o sobie pięknej, szczupłej, zadbanej...
I tak marnowałam swoje lata.
Nie powiem, że najlepsze, mimo że to lata mojej młodości, lata kiedy powinnam iść przebojem przez życie.
Popełniałam błędy ale na szczęście życie się nie kończy a ja mam czas na dokonywanie zmian.
Pamiętam jak wpatrywałam się w piękne kobiety jak w obrazek, podziwiając ich nienaganny manicure, czując eleganckie perfumy i podziwiając idealnie ulożone kosmyki włosów.
I wciąż byłam pewna że to jeszcze nie mój czas, że kiedyś...
Rany, jaka ja byłam głupia!
Szczęśliwa jestem że w porę się opamiętałam, gdy jeszcze mogę cieszyć się byciem pewną siebie, podobać się mężowi i nieznajomym oraz być tą na którą inne patrzą tak jak ja kiedyś na piękne kobiety...
Zmiany wprowadzałam powoli, nie wszystkie naraz ponieważ gdy wymieniam je wszystkie to brzmi to przeraźliwie.
Wygląda to tak, jakbym pół dnia spędzała w łazience, a tak nie jest.
Za to w końcu każdego dnia czuję się dobrze sama ze sobą i mam świetny humor pomimo rozmiaru 44/46.
Nie warto czekać na schudnięcie, które może nigdy nie nadejść, trzeba żyć i korzystać ze swojej kobiecości.
Wiem, że jako zadbana kobieta nieraz wyglądam o wiele lepiej niż ta szczuplutka ale z tłustymi włosami czy powyciąganą koszulką...
Moją generalną zasadą dbania o siebie jest:
Codziennie wyglądaj tak, jakbyś miała spotkać swoją pierwszą miłość/jakbyś szła na pierwszą randkę/jakbyś szła na spotkanie klasowe po latach...
A swoją drogą, tyle razy przydarzyło mi się w przeszłości wpaść w supermarkecie na kogoś z przeszłości gdy wyglądałam jak lumpek i miałam ochotą zapaść się pod ziemię...
Od niedawna nie zdarzają mi się takie dni, nawet gdy idę na rower i nie mam makijażu na sobie to świetnie się czuje w swoim ciele i jestem pewna siebie.

Bo dbanie o siebie to wiele aspektów:

- Zdrowe ciało, czyli dieta i ćwiczenia to to, co wprowadziłam od niedawna. Kobieta, która odżywia się zdrowo i dba o sylwetkę/jędrność skóry, jest sexy nawet jeśli nie ma najpiękniejszej buzi na świecie. Świetnie wygląda nago i w ubraniu, dobrze się czuje w swoim ciele, jest pewna siebie i zdrowa... Chodzi mi tu zarówno o kondycję jak i np. o cerę... Jakże mogłabym twierdzić, że jestem w 100% zadbana pomijając ten aspekt życia? Mojemu ciału daleko do sportowego wyglądu, ale od czegoś trzeba zacząć ;)



- Wypielęgnowane ciało - tak, jakbym codziennie miała iść po raz pierwszy do łózka z facetem, który jest super sexy ;) Udało mi się wyrobić w sobie nawyk nakładania balsamu po codziennym prysznicu. Każdego dnia używam odżywiającego, nawilżającego ciało a co kilka dni brązującego, aby cera wyglądała zdrowo. Podczas każdego prysznicu poświęcam 2-3 minuty na pielęgnację - jednego dnia peeling, drugiego piłowanie zrogowaciałego naskórka stóp, trzeciego depilacja całego ciała i tak w kółko :) Dzięki temu mam skórę gładką, miłą w dotyku, która ładnie wygląda.



- Twarz - regularny peeling i dobry krem nawilżający weszły mi w krew już za czasów gdy byłam nastolatką. Dodatkowo bardzo dokładnie usuwam makijaż i nakładam sobie na noc żel ze świetlikiem pod oczy - nigdy nie wyglądam o poranku jak pobita :)



- Włosy - o nie zawsze lubiłam dbać, bo to jedna z niewielu rzeczy które od zawsze mi się we mnie podobały. Mam to szczęście, że mój tata pracuje w firmie handlującej kosmetykami fryzjerskimi więc mam stały dostęp do świetnych szamponów, balsamów i olejków w dobrej cenie. Zmiany, jakie niedawno nastąpiły: dbam o kształt fryzury, często je podcinam aby dobrze wyglądały gdy są rozpuszczone. Często też chodzę w upiętych włosach, z powodu swoich pewnych przekonań. Myję włosy codziennie - nie ma zmiłuj. Kiedyś pozwalałam sobie na mycie co drugi dzień, ale włosy mi się bardzo przetłuszczają i z takimi nieświeżymi bardzo źle się czułam. Teraz każdego dnia są świeże, puszyste i lśniące ;) Warto poświęcić te 15 minut więcej, aby zapewnić sobie dobre samopoczucie na cały dzień! Ponadto przestałam eksperymentować z kolorami włosów, teraz farbuję na kolory bardzo zbliżone do mojego naturalnego a podkreślające tęczówkę oka - czekoladowe, ew. kasztanowe. Wygląda ta elegancko, pasuje do mojej naturalnej urody, mozna pozwolic sobie na rzadsze farbowanie bo nie widać odrostów i cześć osób myśli że to mój naturalny kolor (raczej to faceci, kobiet się nie nabierze).



- Zapach - to jest coś co często pomijałam. Tzn. używałam perfum ale raczej tanich, bardzo intensywnych, kupowałam jak dziecko... Teraz częściej kupuję wyrafinowane, kobiece zapachy i nie wychodzę z domu bez uwodzicielskiej mgiełki na sobie ;) Naprawdę popłaca, wciąż ktoś obraca się za mną mijając mnie, to bardzo miłe ;) Ponieważ nie stać mnie na zbyt drogie, inwestuję co jakiś czas w dezodoranty perfumowane (ok. 28zł), ostatnio zakupiłam przepiękne od Halle Berry



- Paznokcie - to nasza wizytówka! I nie mówię tylko o tych na dłoniach... Dużo kobiet ma piękny manicure, podczas gdy pod skarpetką kryje się jakiś koszmar. Nie można tak, oj nie, choćby dla samej siebie! Pedicure z usunięciem nagromadzonego naskórka i wypolerowaniem paznokci wystarczy wykonać raz na trzy tygodnie bez potrzeby wizyty u kosmetyczki. ja zawsze pozwalam sobie na jakiś zwariowany kolor na stopach, bo jestem młoda i to świetnie wygląda na "opalonej" stopie. Na dloniach nie szaleje z kolorem, lepsza tutaj jest powściągliwość... Na moich krótko przystrzyżonych paznokciach co drugi dzień nałożona jest odżywka wybielająca i nabłyszczająca płytkę - wystarczy! Paznokcie wyglądają zdrowo i są zadbane. I wierzcie mi, jest to sto razy lepsze niż obdrapany na nierównych długich szponach jaskrawy lakier... Co jakiś czas pokryję je klasykiem - czerwonym, matową śliwką lub ciemnym beżem. Zawsze jednak zmywam go po jednym dniu, nie dopuszczam do tego aby lakier miał możliwość odprysnąć. Pamietam tez o nawilżaniu skóry dłoni i stóp oraz oliwce do skórek...



- Bielizna - to takie ważne... I trudne jeśli się nosi rozmiar taki jak ja! Często miałam majtki niedobrze dopasowane, zsuwające się z dupki albo uciskające tak, że tłuszczyk wylewał się na boki... Również moje staniki były niedopasowane i wołały o pomstę do nieba. Najgorsza była kolorystyka - nic do niczego nie pasowało, kicz i masakra. Teraz staram się kupować bieliznę F&F w Tesco, która nie dośc że tania, to bardzo ładna i leży idealnie (mają idealne dla mnie rozmiary). Polecam też Paniom z taką sylwetką jak ja zapomniane body, które nie dość że sexy, to świetnie trzymają sylwetkę w ryzach!  Dzięki niemu nic się nie wylewa, a dobre nowe body można upatrzec na allegro za śmieszne pieniądze (np. 30zł).



- Makijaż - do tego nie musiałam do tego się przekonywać :) Jest moją miłością i nawet ukończyłam 10 lat temu szkołę makijażu ;) Mam całe mnóstwo pędzli, kosmetyków, chociaż ostatnio pozbyłam się większej części. Odkryłam jaki rodzaj make - upu najlepiej współgra z moją urodą i przestałam szaleć z kolorem czy ilością. Co dzień jest tak samo, ale twarz to wbrew obiegowej opinii nie płótno malarskie. W makijażu trzeba wyglądać ładnie, elegancko, ma on podkreślać naturalne piękno. I koniec tematu.



- Ubrania/Dodatki - to najczęściej możecie zobaczyć u mnie na zdjęciach i to sfera, z którą za sprawą rozmiaru miałam zawsze największy problem. Niepotrzebnie kupowałam całe mnóstwo tanich bluzeczek o różnych fasonach i kolorach, które potem do niczego mi nie pasowały, a co gorsza wyglądałam w nich po prostu źle. Staram sie teraz skupiać na prostych krojach i neutralnych kolorach, które ożywiam kolorowymi dodatkami (paskiem, apaszką...). Dzieki temu mogę tworzyć masę zestawów, które wyglądają ze sobą dobrze i nie mam zapchanej szafy od góry do dołu niepotrzebnymi szmatkami... Zainwestowałam też w 4 porządne torebki i kilka klasycznych par butów. A biżuteria? Delikatna i ponadczasowa, lub ta którą sama tworzę ;)



Ciągle się uczę i pracuje nad sobą, nie jestem idealna...

Posiadam tez mocno ograniczone środki finansowe, jestem z tych co żyją "od pierwszego do pierwszego", wiec łatwo nie jest.

Jednak jak mogę dbać o wszystko wokół nie dbając o to co najważniejsze, samą siebie?

Oj ciesze się, że w końcu nauczyłam się żyć, tak jak chcę i być postrzegana tak jak tego pragnę...



Wczorajsze menu:

Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 300kcal



II Śniadanie:
Dwa małe wafelki ryżowe z twarogiem i cynamonem, śliwka, brzoskwinia Ufo
ok. 170kcal



Obiad:
Grillowana z płatkami czosnku pierś z kurczaka, ryż brązowy z warzywami
ok. 300kcal



Kolacja:
Dwa małe wafle ryżowe z serkiem wiejskim i rzodkiewką, papryka, pomidor
ok. 230kcal




Dzień:
ok. 1000kcal (łoooo, malutko....)

Dzisiejsze menu:

Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



II Śniadanie:
Dwa małe wafle ryżowe z serkiem wiejskim - jeden z łyżeczką dżemu, drugi z papryką; śliwka, małe jabłko
ok. 300kcal



Obiad:
Pełnoziarniste spagetti z domowym sosem pomidorowym, cukinią, pieczarkami, czerwoną cebulą i papryki
ok. 350kcal



Podwieczorek:
Serek twarogowy Straciatella, Ufo, marchewka
ok. 250kcal



Kolacja:
Grzanka z chleba razowego, kawałek grillowanej piersi, sałata lodowa, papryka - PYCHA!!!!!!!
ok. 150kcal



Dzień:
ok. 1330kcal

26 sierpnia 2013 , Komentarze (10)

Jak zapowiadałam było grzesznie...
Nie będę wpisywać wszystkiego z soboty i niedzieli bo nie ma się czym chwalić, a ja nie chcę czytać dołujących komentarzy...
Ważne że ja wiem co było i błyskawicznie powróciłam na dobre tory - skończył się tydzień zabawowo-towarzyski!

Sobotnie menu:

Śniadanie:
Płatki z mlekiem i owocami suszonymi
ok. 320kcal



II Śniadanie:
Serek waniliowy twarogowy, 4 śliwki, marchewka, banan
ok. 360kcal



Obiad:
Makaron z piersią kurczaka, warzywami i sosem pomidorowym
ok. 500kcal



A potem imprezka i te wszystkie okropne rzeczy.... Nie zliczam nawet całodniowej kaloryczności, nie ma sensu.
Jedno dobre to sałatka Gyros, którą starałam się zawsze podjadac, gdy łapał mnie głód zamiast niektórych przekąsek.





Dzień:
ok. #%7&)*$3?#/; kcal

Niedzielne menu:

Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



Więcej nie pokażę, bo się wstydzę ;)
Mój strój:



Dzień:
ok. 1 000 000 kcal...

Dzisiejsze menu:

Śniadanie:
Muesli z mlekiem i śliwką
ok. 350kcal



II Śniadanie:
Serek twarogowy Straciatella, brzoskwinia, marchewka, plasterki pomarańczy
ok. 270kcal



Obiad:
Grillowana pierś z płatkami czosnku, brązowy ryż z warzywami, surówka z kiszonej kapusty
ok. 550kcal



Podwieczorek:
Kubeczek kefiru, pomidor, dwa malutkie wafle ryżowe, gruszka
ok. 220kcal



Kolacja:
Jajecznica z dwóch jajek, kromka razowca, rzodkiewka, papryka
ok. 320kcal



Dzisiejszy strój:



Dzień:
ok. 1710kcal


23 sierpnia 2013 , Komentarze (12)

Ja staram się od stycznia i muszę przyznać że coraz bardziej się niepokoję...
Jestem dwa lata po ślubie, od kilku lat nie biorę żadnych tabletek antykoncepcyjnych, od kilku miesięcy biorę Eutyrox na niedoczynność tarczycy oraz Jodit - dawki dobrane właśnie pod kątem prób zajścia w ciążę.
Ostatnio robiłam badania kontrolne krwi, moczu - wszystko jest w porządku.
Czytałam co prawda że dopiero po roku nieudanych starań powinnam zacząć się martwic i zrobić ewentualne badania na niepłodność, ale rok mija już za 3 miesiące a tu nic się nie dzieje...
Moje koleżanki, które mają dzieci zazwyczaj zachodziły w ciążę przy pierwszej, drugiej próbie.
Mam tez kilka takich, które starają się od kilku lat i nic.
Jedna jedyna starała się 8 miesięcy i dopiero gdy się poddała to zaszła w ciążę.
Ciągle pocieszałam się że może i u mnie tak będzie, ale magiczna granica 8 miesięcy właśnie minęła...
Staram się nie popadać w paranoję, nie śpieszy mi się aż tak bardzo - ba, chyba nawet wolałabym zajść w ciążę dopiero za rok, ale bardzo zaczynam się stresować że byc może po prostu nie będę miała na to szans...
Ciekawa jestem jak było u Was, czy któraś z Was miała podobne rozterki i jaka jest statystyka tutaj wśród Vitalijek...
Będę wdzięczna za jakieś słowo otuchy, bo muszę przyznać że moja akcja z odchudzaniem to przede wszystkim próba odwrócenia mojej uwagi od największego celu, jakim jest dziecko.
Teraz to w odchudzaniu znalazłam swój cel i zawsze gdy dostaję @ i wpadam w kilkudniową chandrę, staram się sama siebie pocieszyć, że przynajmniej mogę zając się sobą...
Ale jak pewnie się domyślacie, niewiele pomaga



Śniadanie:
Płatki z mlekiem i owocami suszonymi
ok. 320kcal



Obiad:
Mintaj grillowany 2 kostki; surówka z kapusty kiszonej, marchewki i kukurydzy z łyżeczką oleju rz.; 3 małe ziemniaczki w mundurkach
ok. 350kcal



Podwieczorek:
Arbuz, serek twarogowy waniliowy
ok. 350kcal



Podwieczorek:
2 wafle ryżowe smakowe, pomidor, kubek kefiru
ok. 200kcal

Dzień:
ok. 1230kcal


23 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Mimo mocnego postanowienia poprawy ten tydzień chyba już się nie zmieni - popełniam same kulinarne grzechy i nie zapowiada się żadna  zmiana.
Na szczęście mam świadomość że nie jest to kwestią łasuchowania samego w sobie - czyli to nie jest tak że nie mam ochoty jeść dietetycznie - po prostu okazje temu nie sprzyjają.

We wtorek - rocznica ślubu, czyli korzystanie z uroków życia w związku z takim świętem
We środę
-
wizyta ojca, czyli brak czasu na gotowanie i przygotowywanie...

We czwartek
-
dawno nie widziana koleżanka i wyjście na miasto.

W sobotę
 -
zapraszamy gości, a więc drinki, wódeczka, przekąski...

W niedzielę
-
idziemy do mojej mamy na obiad i już są zapowiedziane knedle ze śliwkami, które przekładam już od wielu wielu dni, ale wywinąć już mi się nie uda...

Wczoraj zupełnie spontanicznie moja przyjaciółka, z którą nie widzialam się od kilku tygodni, zaprosiła mnie na spacer promenadą.
Rozgadane wstąpiłyśmy na piwko pod parasole, potem na drugie...
Trzecie wypiłyśmy u mnie w domu bo było juz bardzo późno a my nie mogłyśmy się nagadać.
Odprowadzałam ją do domu tuż po 1-szej w nocy
Także wczoraj bez kolacji a za to 3 piwka znowu zaliczone, ehh.
Przerażona wskoczyłam na wagę i ku mojemu z dziwieniu wynik mile mnie zaskoczył
Zobaczymy jak będzie w dniu ważenia.
Cóż, mój tygodniowy urlop sprzyja spotkaniom ze znajomymi i rodziną a same pewnie wiecie jak to jest...
Nie zamierzam żałować, bo żyję teraz pełnia życia a pomimo takich niezdrowych posiłków ciągle staram się kontrolować i nie jem do piwa żadnych śmieci - chipsów czy paluszków, staram się też bardzo dużo chodzić.
Na razie waga ładnie leci więc jest ok.
W poniedziałek kończy mi się urlop, więc będzie mi łatwiej się zdyscyplinować ;)




Śniadanie:
Płatki z mlekiem i suszonymi owocami
ok. 320kcal



Obiad:
Grillowana pierś kurczaka, podsmażane pieczarki i papryka, ryż z curry, tzatziki
ok. 400kcal



Podwieczorek:
Nektarynka, śliwki, serek twarogowy waniliowy
ok. 300kcal



Kolacja:
Piwo x 3
ok. 750kcal

Dzień:
ok. 1770kcal


21 sierpnia 2013 , Komentarze (20)

 WCZORAJ



Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



II Śniadanie:
Lody czekoladowe z automatu
ok. 250kcal



Obiad:
Naleśnik z serem, pieczarkami, szynką i papryką oraz przecierem pomidorowym
ok. 450kcal



Podwieczorek:
Sernik + bita śmietana, odrobina polewy
ok. 650kcal



Kolacja:
Kolba kukurydzy z łyżeczką masła, pomidorowa z makaronem
ok. 540kcal

Muszę doliczyć piwko 250kcal i całą masę szampana - nawet nie wiem ile, z 5 kieliszków chyba ;) - 350kcal

Dzień:
ok. 2720kcal - MASAKRA!!!

DZISIAJ

Śniadanie:
Miniaturka drożdżówki z serem, kawa z mlekiem i serek Straciatella
ok. 330kcal



II Śniadanie:
Sok marchwiowy świeżo wyciskany, Banan, serek Straciatella
ok. 430kcal

Obiad:
Ciasto czekoladowe, kawa z mlekiem
ok. 500 kcal

Podwieczorek:
Ciasto czekoladowe, kawa z mlekiem
ok. 500 kcal

Kolacja:
Kiełbaski z wędzonego kurczaka, papryka i ogórki gruntowe
ok. 270kcal



Dzień:
ok. 2030kcal

Wczoraj była nasza rocznica ślubu.
Zaplanowaliśmy spędzenie całego dnia "na mieście", czyli długi spontaniczny spacer od rana do wieczora.
Wyruszyliśmy tuż po śniadaniu i stołowaliśmy się na mieście.
Dogadzałam sobie - oj nie da się ukryć.
Ale było cuuudownie, nie wyobrażam sobie milszego dnia
Mąż bardzo mnie rozpieszczał i mimo że ostatnio nie cierpimy na nadmiar gotówki, nie żałował grosza.
Najpierw zaprosił mnie na ulubione lody włoskie, a później do mojej ulubionej knajpki na naleśnika "na słono", które uwielbiam!!!



Mój mąż za nimi nie przepada, więc chciał zrobić mnie przyjemność - udało mu się!
Jedliśmy na ogródku pod markizą i popijaliśmy piwko patrząc jak inny przechodnie mokną (akurat zaczęło padać - na szczęście gdy skończyliśmy, przestało).
Później szwędaliśmy się po centrum zaglądając do nowopowstałych kawiarenek i piekarni oraz sklepików z wyposażeniem wnętrz (akurat się urządzamy).
Na deser zostałam zaproszona do miłej kawiarni, gdzie wciągnęliśmy przepyszny i bardzo grzeszny sernik oraz wypiłam upragnioną w taki niewyraźny dzień kawę.
Nie śpieszyło nam się i czytaliśmy sobie swoje ulubione magazyny - było naprawdę miło!
Pod koniec dnia mój luby zaproponował jeszcze kino - ale koniec końców postanowiliśmy wymienić tą atrakcję na coś innego, bo po pierwsze trochę szkoda mi kasy na kino w obecnych czasach a po drugie irytuje mnie bardzo niska temperatura w salach kinowych, która sprawia że oglądanie jest dla mnie nieprzyjemne ...
Zatem postanowiliśmy te pieniążki wydać na siebie - wyskoczyliśmy do galerii handlowej i oglądaliśmy ciuszki - każde z nas miało 50zł do wydania.
Nie wybraliśmy nic, bo przeceny wakacyjne się skończyły a ciuchy z jesiennej kolekcji były albo brzydkie albo cholernie drogie - głupi sweterek to 179zł, kto to kupuje???
Coś cały czas kierowaliśmy swoje kroki ku sklepom z wyposażeniem wnętrz i koniec końców zdecydowaliśmy się na zakup czegoś bardziej przyziemnego, aczkolwiek potrzebnego na co ciągle brakowało nam kasy - na patelnię 
Ruszyliśmy do dużego Tesco przez park i oprócz tradycyjnej pozwoliliśmy sobie na moją wymarzoną patelnię - grillową, nawet nie wiecie ile radości sprawił mi ten zakup!
Do domu wróciliśmy bardzo późno i umieraliśmy z głodu, zatem zabrałam się za robienie ciepłego posiłku, gdy w tym czasie mój mąż szykował dla mnie niespodziankę - pachnącą kąpiel w łazience pełnej świec i sporym zapasem szampana
Było cuuuudownie, ale szczegóły zachowam dla siebie
Podsumowując - dzień był pełen grzeszków, ale popełnianych z premedytacją, dla czystej przyjemności świętowania tego właśnie dnia w taki a nie inny sposób.

Martwi mnie jednak że ostatnio tych małych grzeszków i bezwartościowych posiłków zauważam stanowczo za dużo - kilka lodów, kilka piwek, pizza, ciasto...
A dzisiaj przyjechał mnie odwiedzić mój tata ze swoją po powrocie z wakacji i cały dzień sprzątałam chatkę, przez co nie miałam czasu czegokolwiek ugotować.
Gdy o 16:00 w końcu usiadłam na dupce to już przy gościach i jedyne co mogłam zjeść (a byłam już mega głodna) to ciasto czekoladowe... Poracha... Poracha x 2!!!
Do tego rano mój miły przyniósł mi świeżutką i pachnącą mini bułeczkę - na początku odmówiłam ale gdy powiedział że kupił specjalnie dla mnie taką maleńką bo jestem na diecie to tak mnie rozwalił że zjadłam ja by nie robić mu przykrości
Dopiero po ich wyjściu zjadłam lepiej...
Kurczę, koniec z tymi kulinarnymi przyjemnościami, trochę rzadziej Kasiu!!!



19 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Dziś jakos tak się złożyło, że moje menu zawiera całe mnóstwo przepysznych pomidorów w różnej odsłonie :)
Miałam zaledwie godzinkę aby przyrządzić sobie do pracy makaron z sosem oraz pomidorową z ryżem do pracy a dla męża wersję de luxe z zasmażką i makaronem.
Dziś dopadł mnie chyba PMS.
Bardzo łatwo było mnie rozdrażnić i mojemu miłemu też się dostało.
Co prawda nie bez powodu - podstawił mi praktycznie pod nogi ciężką metalową lampę i ja niosąc nam talerze z jedzeniem w nią weszłam.
Na szczęście skończyło się na uderzonym paluszku u stopy, co miłe nie było, ale mogło być gorzej - w lepszym wypadku rozbite talerze i upaćkana jedzeniem podłoga, w gorszym powybijane zęby.
Najgorsze że gdy się zezłościłam to on mi jeszcze zwrócił uwagę, że nie patrzę pod nogi!
Ooo tego to już było za wiele.
Wydarłam się na niego jak chyba jeszcze nigdy w życiu i pierwszy raz w życiu mojemu miłemu zabrakło kontrargumentów.
I chociaż wiem, że z reakcją przesadziłam to należało mu się - zawsze gdy on coś zrobi nie tak i ja się na niego zezłoszczę to tak odwraca kota ogonem że okazuje się to moją winą!
A co, niech ma, z kobieta przed okresem się nie zadziera ;)



Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



II Śniadanie:
Serek twarogowy Straciatella, jabłko
ok. 300kcal



Obiad:
Makaron pełnoziarnisty z pomidorami i przyprawami
ok. 250kcal



Podwieczorek:
Pomidorowa z ryżem i łyżeczką śmietany 12%
ok. 200kcal



Kolacja:
Jajecznica z 1 jajka, 2 wafle ryżowe śmietanowo-cebulowe, pomidor, ogórek, plasterek wędliny (zjadłam tylko jeden)
ok. 350kcal



Dzień:
ok. 1380kcal


19 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

 "Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga długiego czasu.
Czas i tak uplynie."
H.Jackson Brown




Przez wczorajszy pogrzeb szlag trafił wczorajszą regularność i jakość posiłków.
Od śniadania o 10:30 nie jadłam nic aż do 17:00
Byłam niesamowicie głodna, a na obiad zaplanowany miałam tylko rosołek i dwie pałki z kurczaka gotowane...
Zaraz po tym obiadku wyszliśmy na długi spacer i w po kilku kilometrach znowu kupiliśmy sobie loda z automatu.
O 21:00 byliśmy już strasznie głodni i zmęczeni - wczoraj był jakiś taki dzień do dupy i w sumie nie chciało mi się chodzić, czułam się okropnie.
Postanowiliśmy wejść na pizzę i piwo aby odpocząć i coś zjeśc.
Ja zjadłam 3 spore kawałki pizzy i wypiłam dwa piwa, w tym jedno z sokiem.
Dużo, wiem i kompletnie niedietetycznie.
Jak już jednak pisałam wcześniej - chciałabym się odżywiać już całe życie tak jak teraz, żeby po schudnięciu już nigdy nie utyć a dodatkowo by być zdrową.
Trudno zatem abym z całego mojego życia wykreśliła też te niezdrowe rzeczy.
Kiedyś odchudzając się tak właśnie robiłam - nie pozwalałam sobie na nic i niestety w końcu po kilku tygodniach porzucałam dietę, rzucając się na te wszystkie smakowite smakołyki na raz - z wielkiej tęsknoty za nimi.
Fakt, będę próbowała je wszystkie ograniczyć i nie pozwalać sobie na nie za często.
Postanowiłam sobie że takich niezdrowych rzeczy nie będę jadała w domu i nie będę kupowała byle czego.
Jeśli strasznie złapie mnie ochota na lody to je zjem - raz na jakiś czas nie zaszkodzi.
Ale muszą to być lody przepyszne a nie byle jakie, żeby tylko je zjeść.
Kiedyś popełniałam takie błędy i dalej nie miałam zaspokojonej potrzeby podjedzenia czegoś pysznego - sięgałam po następne...



Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



II Śniadanie:
Brak

Obiad:
Rosół, gotowane pałki z kurczaka
ok. 500kcal





Podwieczorek:
Lody włoskie
ok. 200kcal



Kolacja:
3 kawałki pizzy, 2 piwa
ok. 1610kcal

Dzień:
ok. 2590kcal

Strój na wczorajszy spacer:




18 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

Nie dałam już rady wczoraj zrobić wpisu, wróciłam do domu przed północą i byłam baaardzo zmęczona.
Dzisiaj będzie trochę lepiej bo dostałam wolne z powodu pogrzebu w rodzinie.
Wczoraj zjadłam do posiłku dwa wafle ryżowe o smaku kwaśnej śmietanki i cebulki.
Uwielbiam tą serię.
Są też paprykowe oraz serowe.
Świetna alternatywa dla osób na diecie, które uwielbiają chipsy, ponieważ są tu użyte dokładnie te same przyprawy ;)
Nie należy jednak się za bardzo wciągać - wystarczy 1 czy dwa "na smaka", ponieważ mają one swoja kalorycznośc i w przypadku zjedzenia całej paczki przed telewizorem zjadłoby się tyle kcal co przy paczce chipsów..
Wszystko z umiarem ;)



Śniadanie:
Płatki z mlekiem
ok. 280kcal



II Śniadanie:
Serek twarogowy Straciatella, Arbuz
ok. 330kcal



Obiad:
Risotto grzybowe, surówka koperkowa, ogórek gruntowy
ok. 300kcal



Podwieczorek:
Kubeczek kefiru, marchewka, jabłko
ok. 200kcal



Przekąska:
Dwa wafle ryżowe smakowe, kawałek papryki, pomidor śliwkowy
ok. 130 kcal



Kolacja:
Kanapka z jajkiem, wędliną i warzywami
ok. 250kcal



Dzień:
ok. 1490kcal

I tradycyjnie strój:





17 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Padnięta...



Śniadanie:
Płatki z mlekiem i borówkami
ok. 300kcal



II Śniadanie:
Serek Twarogowy Straciatella, śliwka, Banan
ok. 340kcal



Obiad:
Risotto grzybowe, smażona cukinia
ok. 300kcal



Podwieczorek:
Nektarynki, Serek twarogowy waniliowy
ok. 300kcal



Kolacja:
Jajecznica z dwóch jajek ze szczypiorkiem, kromka razowca z wędlina i warzywami
ok. 350kcal



Dzisiaj jestem bardzo zmęczona - od 6 rano na nogach: najpierw badania, potem 12-stka w pracy (było bardzo ciężko!), potem 3 kilometrowy spacer i obowiązki domowe.
Dopiero o 23 siadłam na dupce, stąd ostatnio króciutkie wpisy pomimo całej masy przemyśleń kotlujących sie w głowie.
Wiem jednak, że pół godziny snu więcej jest ważniejsza od tego czasu spędzonego przy komputerze ;)
Dlatego dobranoc moje drogie, jutro czeka mnie taka sama ciężka dniówka  :(



Dzień:
ok. 1590kcal


15 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

Śniadanie:
Płatki z mlekiem i borówkami
ok. 300kcal



II Śniadanie:
Garść ciemnych winogron, dwie kanapki z serkiem topionym i warzywami
ok. 300kcal



Obiad:
Mini Twister KFC
ok. 320kcal



Podwieczorek:
brak

Kolacja:
2 kromki razowca z odrobiną masła, pomidorem i szczypiorkiem; jajko na półtwardo, kurczak wędzony, ogórki konserwowe, rzodkiewki
ok. 600kcal



Do całości należy doliczyć kawę z mleczkiem 12% - ok.100kcal



i loda z automatu włoskiego czekoladowego - ok.250kcal (?)



Brak podwieczorku, czyli jednego posiłku z tego względu że wstaliśmy dzisiaj bardzo późno (o 12:30) ;)
Byłam dzisiaj znowu z mężem na bardzo długim spacerku (9km) i w połowie wciągnęliśmy po lodzie (pycha!), a wracając nasze brzuszki tak nas wierciły, że zgodziłam się wejść do KFC na coś małego w ramach obiadu (do domu wróciliśmy dopiero koło 19.30!)
Wydaje mi się że wybrałam najmniejsze zło - niewielką tortillę, w której tuczące są: panierka i sosy :/
Myślę jednak że lepiej zjeść coś takiego niż w ogóle pominąć posiłek i rozregulować metabolizm...
Mój dzisiejszy strój:



Dzień:
ok. 1870kcal