Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas na zmiany! Wiem że tym razem dam radę:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26559
Komentarzy: 528
Założony: 7 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MentalnaBlondynka

kobieta, 32 lat,

167 cm, 69.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: I cel: 70 kg - OSIĄGNIĘTY, II cel: 60 kg, III cel: 54 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Dzisiaj cały dzien na nogach, o 7 wstałam bo wybrałam się na zakupy. Kupiłam 3 bluzki, spodnie i buty. Ceny cóż mało atrakcyjne. I co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz. Po powrocie do domu szybki obiad bo juz był czas wiec na szybko zjadłam tortille z sałatą, pomidorem, ogórkiem kiszonym, kukurydzą i mięsem wołowym bo akurat konczyla sie data ważności, polałam gotowym dressingiem ale tylko łyżeczkę tak dla smaku. 

Ostatnio w Niemczech kupiłam sobie na spróbowanie jogurty o smaku cytryny i o smaku grejpfruta bo grejpfruty ubóstwiam. Sztuka kosztowała 25 eurocentów, a smak suuuper, jogurty w normalnym kubeczku ale pitne mozna zalać rano płatki i jest super, 1% tłuszczu. Wiele osob mowi ze nie powinno sie jesc owocowych jogurtów, ale pal licho ja nie jestem na diecie ja zmieniam swoje nawyki, a naturalnych jogurtów nie lubię i koniec. Mogę uzywać jako smietany, ale jako przekąskę to tylko i wyłącznie serek homo albo slodki jogurt. Cos slodkiego oprócz sledzi musi mi zostac, bo ascetą byc nie zamierzam:D

Poza tym jutro dzien ważenia. Wiem ze bedzie dobrze, bo podglądałam już :D

I żołądek w koncu przyzwyczaił sie do nowego trybu i sposobu jedzenia. Zajeło mu to 3 tygodnie, ale było warto pocierpieć. Od pierwszego dnia wykluczenia smazonego etc, mój zołądek i jelita sie wkurzyły. Albo mega zaparcia lub całkiem odwrotnie. Poza tym ciągle mdłości, zmęczenie, mroczki przed oczami to takie ogolne oslabienie organizmu. Ale jesli chodzi o jelita i zolądek to najbardziej dokuczały mi całodobowe mdłości, a wizyta w toalecie byla koszmarem. Ale juz jest lepiej, chyba ciało pogodziło się z nową sytuacją. 3 tygodnie potrzeba do wyrobienia nawyku, i wydaje m isie ze udało mi się. :D Jak tylko wstane mam odruch jedzenia sniadania czego nigdy wczesniej nie miałam, do tego co trzy godzinny czuje ze musze zjeść, takie uczucie mnie dosięga ze wiem ze to juz ten czas bez zegarka w reku. Organizm przyzwyczaił sie do mniejszych porcji. Czuje ze cwiczenia to moj obowiazek bez spełnienia którego nie potrafie zasnąć. 

JESTEM NA DOBREJ DRODZE!

17 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Wstalam o 9 z checia na kolejne wyzwania, poszlam do sklepu zjadlam sniadanie i wsiadlam w samochod by zalatwic sprawy zwiazane z mieszkaniem w niemczech, oplaty rachunki itp. Oczywiscie nie obylo sie bez zakupow a jakze! Zrobilam zapasy glownie chemii i kosmetykow. do pielegnacji. Po Polskiej stronir wstapilam jeszcze po zakupy zywieniowe ale nie obylo sie bez kosmetycznych, jestem niemozliwa!! Kupilam makaron zytni na probe;) w niemczech skusilam sie na jogurciki cytrynowe i grejpfrutowe oraz platki sniadaniowe moje ulubione;) Dietetycznie nie ma sie co chwialicrano owsianka a potem jechalam na mlecznych kanapkach i jogurcie mlecznym wieczorem tylko. warzywka grillowane z kurczaczkiem. I oczywiscie cwiczenia godzina roweru;)

15 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

No tak jak w tytule, zjadłam jedną muffinkę ale w ramach posiłku ;) Na obiad byla zupka szczawiowa bo ja ją uwielbiam po prostu, kocham :) Nie wolno często bo wiadomo szczawiany i te sprawy, ale dzisiaj swieto to sobie pozwoliłam, a co! 

Godzinka na rowerku i jestem padnięta, niedawno skonczylam wykąpałam sie i leze juz w łóżku ;) 

Padam z nóg!

Jutro może zakupki jakieś.

Muszę wam powiedzieć ze moje nowe zycie, jest suuper! Wszyscy mnie chwalą, odwzajemniają usmiech, machają do mnie po drugiej stronie ulicy. A ja? Ja przeciez nie mam wybitnej urody, nie mam idealnego ciała, a jednak ludzie się za mną oglądają. Gorzej jak się okaże ze to sprawka Diora a nie mojej aury ;D Upsss ;D

14 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Kolejny dzień za nami. Ja się trzymałam, chociaz psychicznie duzo gorzej. Na sniadanie zjadłam owsiankę i popędziłam w końcu do wc bo z tym ciągle problemy  

Na obiadku miałam gości, a że był dzien z makaronem to zalezalo mi na wymyśleniu czegoś prostego i dobrego no i z moim ukochanym makaronikiem. I odświezylam przepis na makaron z tuńczykiem. Swoją drogą jeden z najszybszych obiadów bo przeciez makaron mozna dzien wczesniej nawet ugotować, a reszta twa niecałe dwie minutki ;) 


* makaron wg uznania
* śmietanka w kartoniku Łaciata
* 2 puszki tunczyka z wody lub w sosie własnym, rozdrobnionego lub w kawałkach
* czosnek
* łyzeczka masełka

Na patelni rozgrzać masło, wrzucić przeciśnięty przez praskę czosnek, chwilę podsmażyć, dodać odsączonego tuńczyka. Ponownie chwilę podsmażyć i wlać śmietankę wszystko wg uznania jesli wykorzystacie 1 puszke tunczyka i cala smetanke to makaron bedzie troche plywal itp. wszystko wg gustu i uznania. Podgrzewacie tą smietankę i wrzucacie makaron ugotowany al dente mieszacie przyprawiacie jesli bedziecie mieli taka wolę i gotowe ;)

Także my się najedlismy pysznym makaronem i zaczęła sie druga gorsza połowa dnia. Mój chlopak którym miał przyjechać znowu nie mogł. Ja już nawet na niego nie czekam, wiem ze mają pracę itp. ale jego brat się wozi ze swoją dziunią, a on tyra. W czasie wakacji widzielismy sie raz... przez tydzień. Potem on do mnie piszę ze jego mama pytała się czy sie na nią obraziłam ze nie chce przyjechać. Myslę sobie WTF on pracuje od 6 do 23 to po co ja mam tam przyjeżdzać niby? Kazdy z nich pojdzie do pracy a ja bede siedziec jak jakiś debil w domu sama? 

Poza tym będąc tam ostatnio obiecałam sobie ze moja noga prędko tam nie stanie. Kiedy tam jestem jego matka caly czas gada o otyłości, zabrania synom jesc bo mowi ze są grubi, kiedy są normalni, szczupli o.O Czuję sie wtedy bardzo źle. Tak jakby do mnie co najmniej to mowiła, bo to jej ciagle podkreslanie niechęci do ludzi z nadwagą jest przesadne ;/ Poza tym cała rodzinka robi wszystko na pokaz. Dziewczyny kuzynów zachowują się jak wariatki, jedna tak sie podlizuje ze nigdy w zyciu czego takiego nie widziałam. Jesli ktos powie ze np. pomoze sprzatac ze stolu to ona rzuca się rozpycha wszystkich łokciami bo ona to zrobi itp. druga znowu w ogole nic nie je chyba ma anoreksje i do tego w ogole sie nie odzywa nawet jak o coś ją pytasz to ignorancja totalna ;| 

U mnie w rodzinie spotkania rodzinne sa zawsze wesołe, nikt przed nikim sie nie popisuje, kazdy rozmawia z kazdym. Jest sympatycznie i milo, a tam . .. szkoda słów. Wszyscy sie tylko przechwalają co kupili co mają. Jak ktos przyjdzie niespodziewanie to zanim otworza drzwi przebieraja sie z domowych ciuchów w kreacje nie z tej ziemi. A na stolę za kazdym razem jest kawior, homary i fontanny z czekolady. Przesada. . . 

Ja ide pocwiczyc bo dzis cos nie mam humoru ale musze ruszyc dupsko w koncu. Pożaliłam sie na sercu lżej i jakoś tak spokojniej sie czuje ze moglam to anonimowo wyrzucic z siebie ;)

13 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Jestem już po obiedzie. Dzisiaj zrobiłam pstrąga bo już mu się ważność kończyła więc trzeba było bo nie cierpię  wyrzucać jedzenia. Zastanawiałam się co z nim zjeść. Miałam wczorajszą surówkę z kiszonej kapusty i cukinię która też szeptała mi że za długo to ona jeszcze nie poleży. Tak więc w mojej głowie zrodził się pomysł na placki z cukinii. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. Starłam cukinię i cebulę na tarce dodałam jajko, kucharka, pieprz i trochę mąki. Rozgrzałam oliwę na patelni i usmażyłam placuszki. Spodziewałam się ohydztwa którego nie dam rady zjeść. A tu szok. PYSZNE! WSPANIAŁE! 

Pstrąga zrobiłam w folii na patelni. 
Wyczyściłam z łusek, posypałam kucharkiem, do środka wsadziłam liście selera i cebulę, cebulę dałam także pod pstrąga i na niego. Zapakowałam w folię, położyłam na patelni, wlałam około 1 cm wody, poczekałam aż woda zaczeła wrzeć, zmiejszyłam ogień na mały przykryłam patelnie pokrywką i tak dusiła sie moja rybka po 10 minut z każdej strony.

A wyglądało to tak:


Z wierzchu placuszki były chrupkie a w środku delikatne i przepyszne. Bardzo się cieszę że je zrobiłam. Na pewno zagoszczą u mnie na dłuzej, oczywiście nie za często bo jednak są smażone. 

A wczoraj zrobiłam sobie koktajl z jeżyn:


Jak widać kolor zgrał się z moim Rimmelem 


Wychodzę z założenia że warto eksperymentować w kuchni, wiadomo ze nie wszystko będzie nam smakować, ale a nuż widelec odkryjemy perełki. Jak  to ja dziś odkryłam ;)
Poza tym zauważyłam taką prawidłowość, że wcześniej gdy jadłam wszystko bardzo eksperymentowałam, a to ze słodkościami, a to obiadkami, kolacjami, przekąskami, śniadaniami. A później gdy postanawiałam się odchudzać jadłam schematycznie bo bałam się że jesli bede jadła cos innego to zjem za dużo, może bedzie za bardzo kaloryczne i takie tam. Poza tym jako osobie wychowanej na tłustej i kalorycznej kuchni trudno mi było chociażby pomysleć o eksperymentowaniu z nazwijmy to zdrowymi produktami, wydawało mi się ze wszystko będzie smakować tak samo. O jak ja się myliłam!

Mając więcej niż 3 zestawy obiadowe łatwiej jest wytrzymać na zdrowym jadle. Bo tydzień ma 7 dni, miesiąc już 31, a jeść trzeba codziennie, łatwo się znudzić w takim czasie. Dlatego warto zaskakiwać siebie by zdrowy tryb życia kojarzył nam się z dużym urozmaiceniem i pysznymi posiłkami po których czujemy się lekko :)

Ja coś przeziębiona jestem, ale ćwiczeń nie odpuszcze nie ma takiej opcji. Codziennie przeglądam się w lustrze wyczekując efektów a to przecież nawet miesiąc nie minął. Śmiać mi się chce z siebie. Jestem taka niecierpliwa, ale gdy tyje to zauwazam i czuje na sobie kazdy kilogram, a gdy je gubię to nie zauważam zmian. Dlaczego dobre rzeczy traktujemy jak normę zamiast się z nich cieszyć? Zamiast cieszyć się ze zrzuconego kilograma, jestesmy załamani ze dlaczego tylko kilogram. Ach my ludzie. . . 

12 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Za mną już 3,30 kg. Cieszę się ogromnie. Ładny wynik jak na mnie i na te dwa tygodnie. 
Dzisiaj postanowiłam, że koncze z odkładaniem życia na później. Pewnie większość Vitalijek zna to uczucie, gdy chce coś zrobić ale odkłada to na "po schudnięciu". Czy tak nie jest? Umówiłabym się z nim, aleee nie poczekam aż schudnę. Zapisałabym się na kurs tańca, aleee... nieee poczekam aż schudnę. I tak całe życie od błahostek po duże i ważne dla nas sprawy. Ja też tak mam. Mimo że gdy skonczylam 18 lat zaczełam mieć multum adoratorów, nigdy się z nimi nie spotykałam za długo bo mówiłam sobie jestem gruba, to i tak mnie rzuci, jak schudnę to dopiero z nim będę. To chore, wiem. Ale tak było, a im bardziej odmawiałam tym bardziej natarczywi byli oni, wiecie jak to jest wszyscy lubimy gonic króliczka. I tak mnie gonili a ja uciekałam- szybko mimo swojego 77kg wtedy cielska. 
Dziś obudziłam się o 6 rano. Otworzyłam oczy i coś mnie olsniło. Pomyslałam "kurczę chcę być sexy, chce byc piękna, odważna i chce by ludzie mnie podziwiali, oglądali się za mną.Chce być taka jaką sobie wyobrażam od dziecka i jaka jestem wewnątrz pod kupą sadła."
Żeby nie zwlekać od razu gdy wstałam zjadłam śniadanie i przygotowałam się do wyjścia do sklepu. Normalnie ide w jakimś rozciągniętym dresie, takim do latania po domu, japonki na nogi, zero makijazu bo po co, włosy w koka na czubku związane i już. A dziś postanowiłam być prawdziwą sobą:D Ubrałam moja ulubioną koszulkę do biegania krótkie dżinsowe spodenki (co z tego ze mam nadwage nie wstydze sie swoich nóg, nogi jak nogi, myslicie ze kazdy na swiecie ma je idealne, ktos spojrzy i na pewno nie utkwią mu negatywnie w pamieci). Moje rózówo szare Nike. Makijaż, co prawda tylko tusz i odrobina brązera oraz błyszczyk, włosy ułożone, ładnie konski ogon. Jako wisienka na torcie kropelka  J'adore Diora. Ktoś kto zna zapach powie nie pasowało, ale otóż nie. Pasowało i to bardzo bo te perfumy dodaja mi pewności siebie, czuję się w nich niepokonana. Tak sobie wyszłam z piersią do przodu, głowa wysoko, plecy prosto. Faceci się oglądali a mi było miło bardzo i czułam się w koncu że żyję.
Polecam, super uczucie;)

ZACZNIJCIE ŻYĆ TAK JAK ZAWSZE CHCIAŁYŚCIE A ŚWIAT NABIERZE BARW!

11 sierpnia 2013 , Skomentuj

Oczywiście były ćwiczenia godzina na rowerku. Dietka super. Nie wiem jeszcze co jutro na obiad ale rano pomyślę. Rano ide do sklepu kupić płatki owsiane bo bardzo lubie owsiankę a przy okazji moze pomoze mi regularniej odwiedzać wc. Ale zanim co to oczywiście ważenie bo to juz kolejny poniedzialek.
Ogolnie dzien minął na tym że mama wyjechała. Chata wolna, więc zrobiłam małe przemeblowanie. Przyniosłam swoj rower treningowy przed TV, w koncu nikt mi nie bedzie narzekał ze za duzo miejsca zagracam. 
Nie wiem czy M. przyjedzie, bardzo bym chciala ale nic jeszcze niewiadomo :< moze to i lepiej moze zobaczymy sie pozniej to chociaz zauwazy ze schudlam ;D Chociaz i tak zawsze powtarza mi ze mnie kocha najbardziej na swiecie i jestem idealna ale to takie gadanie tylko moim zdaniem pewnie nie mialby nic przeciwko miec lepszy model mnie u swego boku ;)

9 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Dzień zaliczony na plus. Jedzonko- świetnie. Ćwiczenia- godzina jazdy na rowerku. Na obiad razowy wrap z mieszanką sałat z rukolą, pomidorem, kiszonym ogórkiem i sadzonym jajkiem. Lodówka pusta więc wykorzystałam to co było i wyszło baardzo smaczne:) Bez ukochanych  sosów a jednak smakowało cudnie. 

Jestem szczęśliwa, w końcu odżyłam. Przestałam być ospała, niezadowolona,wiecznie zmęczona i ociężała. Badzioch się zmiejszył tak jak wczoraj pisałam nie jest już taki wzdęty. Czuję się świetnie, jestem szcześliwa i chce chudnąć bo pod koniec września pewnie pojade na większe zakupy fajnie by było wcisnąć się w jakieś fajne ciuszki. 

M. się od rana nie odezwał. W wakacje pracuje w rodzinnej firmie i na dziś mieli zaplanowanych bardzo dużo zgłoszeń. Jestem ciekawa o której wróci. Namawiam go by przyjechał do mnie w przyszłym tygodniu bo moi rodzice wyjeżdżają, a nie widziałam się z nim od początku lipca. Niestety mieszka w innym województwie, na stałe widywać będziemy się dopiero w październiku gdy  wrócimy na nasze uczelnie do Wrocławia. Ja do niego nie lubie jeździć, mam wrażenie, że jego rodzice nie przepadają za mną. Może to tylko mój wymysł, ale moja intuicja mi to podpowiedziała  

W poniedziałek rano ważenie. Jestem dobrej myśli. 

8 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Tak jak w tytule dzisiaj bez ćwiczeń ze względu na temperaturę :( Jutro ma się ochłodzic to może dam radę chociaż godzinkę. Ale dużo sprzątałam więc to też jakiś tam ruch prawda? :)

Na obiad klopsiki z a'la zupą pomidorową i razowym makaronem. Improwizacja totalna i wielkie zaskoczenie bo okazało się pyszne i bardzo sycące. Zjadłam tylko jednego małego klopsika i troszeczkę makaronu i byłam pełna po brzegi :) 

W ogóle jestem zdziwiona bo jem dużo częściej niż przed moją żywieniową rewolucją, a czuję się cudnie :D Przede wszystkim brzucha juz nie mam wypchanego, mogę go w końcu wciągnąć bo uwierzcie mi ostatnimi tygodniami nie dawałam rady tego zrobić.

Cichutko marze by w poniedzialek na wadze ukazalo sie 76 kg. Mam nadzieje ze sie uda ;)


7 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

 Ostatnimi dniami miałam duże zawroty głowy i ciągłe mroczki przed oczami. Myślałam, że to może od zmiany odżywiania, ale okazało się, że za mało spałam. Dzisiaj dałam sobie luz i spałam ile wlezie i wszystkie negatywne odczucia znikneły, więc mogłam spokojnie poćwiczyć - nie byłam już taka słaba. Życie takie zabiegane, ale jednak sen jest bardzo ważny.

Powiedziałam wszystkim, że się odchudzam. Mama się przyłączyła- razem będzie raźniej. W końcu to ona zazwyczaj gotuje, a juz szczegolnie gdy ja mam uczelnię, więc nie będę musiała jej prosić by ugotowała dla mnie coś extra. 

W głowie nie mowię sobie że jestem na diecie, bo bardzo mnie to zniechęca. Mówię sobie, że chce zmienić dotychczasowe nawyki, kiedy potrafiłam nie jesć poł dnia by na wieczór wcągnąć z 2 000 kalorii niczym odkurzacz. Bardzo lubię mięso, majonez, zółty ser, ciepłe pieczywo, gazowane napoje. Ze słodkiego - śledzie (więc tutaj chociaz nie mam problemu z odstawieniem). U mnie im bardziej niezdrowo tym bardziej mi smakuje- zauwazyłam.

Przeanalizowałam ostatnie próby odchudzania i już wiem co robiłam źle. Po pierwsze zawsze OGRANICZAŁAM zamiast WYKLUCZAĆ. I to był mój podstawowy błąd bo wiadomo że kiedy w domu pojawił się chlebek cieplutki prosto z piekarni nie kończyło się na jednej kromce. . . Tym razem zastosowałam taktykę z wyeliminowaniem. 

I tak wyeliminowałam:
* gazowane napoje
* alkohol (którego i tak nie lubię, ale teraz podczas grilli zdarzyło mi się popijać piwo z duuuzą iloscia soku)
* mięso wieprzowe
* smażenie na oleju, panierowane kotleciki etc.
* cukier 
* słodycze i słone przekąski 
* pieczywo

Oczywiście jem małe porcje regularnie co 3 godziny. Na razie nie licze kalorii po prostu bacznie obserwuję co jem i staram się to kontrolować. Obserwuję, na razie jest dobrze, ale nie cieszę się bo to pierwsze tygodnie, a w nich waga zawsze mi spadała, jeśli spadki utrzymają sie przez miesiąc nie będę kombinować, a jesli nie to zaczne liczyc i poczynie zmiany :) 

Ćwicze raz dziennie albo 45 min rower stacjonarny, chociaż dziś była już godzina. Zaczełam od krótszego czasu bo wole to robić z przyjemnością niż się przymuszać i traktować to jak niemiły obowiązek. Jesli nie jeżdżę na rowerze to chodze na spacer szybkim bardzo marszem zajmuje mi to 50 minut (ostatnio policzylam). Teraz szukam nowych cwiczen  może Mel B. lub Ewa Chodakowska. Zobaczymy ;)