hejo, powiem Wam, że wczoraj mimo że nawet koło 20 dalej było niesamowicie parno, poszłam pobiegać. Wyszło 8km. Całkiem nieźle myślę zwłaszcza, że czułam żar tropików i poza tym kostka dalej nie przestaje boleć. Już myślałam, że przeszło, ale z każdym nowym biegiem znów się odzywa :/ strasznie mnie to frustruje. Postanowiłam, że do końca lipca chcę osiągnąć upragnione 62kg, zadanie ciężkie, ale muszę się spiąć. Jeśli nie wypadnie coś ważnego to zamierzam ćwiczyć i biegać, codziennie. Jak nie dam rady to przynajmniej jedna z tych aktywności dziennie. Ale ruch codziennie. Ustaliłam sobie, że przy upałach tylko skalpel a przy temp. bliżej 20 stopni killer chodakowskiej. I bieg do 10 km, który na ten moment zajmuje mi godzinę. Poza tym 5 posiłków dziennie. Jestem niecierpliwa, nie lubię długo czekać na efekt końcowy a to chyba jedno z najgorszych celów. Bo nawet nie wiem co bym robiła nie zrealizuje go nawet za tydzień. Czas upłynąć musi. Dobra lecę. pozdrawiam