Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Całe życie na diecie"... Nie ma lepszego zdania, które mnie opisuje! Próbowałam wiele sposobów, ciągle ze sobą walczę i gonie za tym szczęściem... akceptacją siebie w całości. Jestem tym zmęczona, pragnę zmian.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3955
Komentarzy: 49
Założony: 29 grudnia 2013
Ostatni wpis: 11 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
reese_o2k

kobieta, 36 lat, Ostrów Wielkopolski

164 cm, 80.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zacznę dbać o zdrowie i wygląd!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2015 , Skomentuj

Jak czytałam mój poprzedni wpis to pojawił mi się uśmiech na twarzy.. nie, nie jest mi wesoło- śmiałam się z siebie i tego jakie to było żałosne co zdarzyło się w niedalekiej przyszłości po napisaniu poprzedniego wpisu:p


A więc historia się powtórzyła....

Nie miałam weny w pisaniu pracy --> stresowałam się, wkurzałam na siebie --> pojechałam po całą paczkę wafelków familijnych i od razu całe je zjadłam.. :( Tak samo robiłam codziennie dokładając inne finezyjne słodycze więc oficjalnie to był koniec mojej diety + kilogramy ponownie zaczęły wracać.. :( Ważyłam już 70,4 ale opamiętałam się, poszłam do profesjonalnej dietetyczki i jestem na diecie od 1,5 tygodnia :) Chcę w końcu dobrze czuć się we własnej skórze..

7 maja 2015 , Komentarze (2)

Witam laseczki :)


Zdziwiłam się, że zrobiłam tu 3 dniową przerwę ale jakoś tak wyszło... Mam teraz gorący okres :( Muszę pisać roczną pracę zaliczeniową do szkoły a nic jeszcze nie mam... Za tydzień w piątek zjazd i dupa :p Remont jeszcze trwa... miał się skończyć w środę ale gipsowane ściany nie wyschły więc nie można było nic robić... Dzisiaj też są jeszcze mokre przez te pogody więc wszystko się CIĄGNIE!!!

Dieta idzie zgodnie z planem. W poniedziałek miałam ciężki dzień... Byłam cały dzień poza domem więc musiałam wszystko naszykować rano. Nie miałam zbytnio zakupów więc wszystkie danie były na bazie chudego twarogu + różne kombinacje. Było ciepło więc wszystkie posiłki były już nie dobre... (ser z surowymi warzywami)... Jak wracałam do domu o 19 i jadłam w samochodzie (mam godzinę drogi do domu więc byłoby za późno) to tak mi nie smakowało, czułam jakby było popsute, że wyjadłam tylko paprykę.. Później źle się czułam - brało mnie przeziębienie, wypiłam kawkę u przyszłej teściowej i wzięłam 2 gripexy na noc :p Później była jazda... :D
Budziłam się 4 razy w nocy i latałam do toalety wymiotować.. Miałam pusty żołądek więc strasznie się męczyłam :( We wtorek czułam się jak zbity pies, nie miałam ochoty na nic.. jadłam suchy graham z łososiem. Postanowiłam zacząć wprowadzać do diety normalny posiłek. We wtorek zrobiłam sobie obiadek! Udko pieczone w rękawie, dwa ziemniaki i surówka. Trudno, może jest to bardziej kaloryczne niż kanapka ale chce mieć czasami chociaż jeden ciepły posiłek.. Wczoraj też zjadłam udko z wtorku i dotego ziemniaki z mizerią na obiad :)
Waga chyba leci w dół. Nie mogę oprzeć się pokusie i nie wchodzić na wagę :p Jednak pełne miesięczne pomiary i zestawienie zrobię w niedzielę/ poniedziałek :)

Ludzie zaczynają widzieć, że troszkę schudłam! Sama widzę to po ubraniach.. wszystko zmierza w dobrą stronę! :)

Teraz uwaga... Chciałabym wszystkim zakomunikować, że W KOŃCU ruszyłam dupę i byłam wczoraj na siłowni :D Nie pobiłam żadnego rekordu, może nie dałam z siebie maxa ale ćwiczyłam:
25 minut na orbitreku
15 minut szybki chód na bieżni pod górkę
10 minut na rowerku
Wiem, że może nie ma się co chwalić ale nie chodzi o to CO ROBIŁAM, tylko, że W KOŃCU ZACZĘŁAM! Dzisiaj też idę! A co!

4 maja 2015 , Komentarze (1)

No więc... weekend majowy troszeczkę pokrzyżował mi plany :p W sobotę byłam na grillu i znowu piłam piwko i jadłam pyszne mięsko. Było późno..... Mimo wszystko w tym tygodniu spadek ale tylko 0,5 kg.. Jednak zawsze coś :)


Od dziś ponownie biorę się ostro za dietkę!



Menu
Śniadanie: mandarynka + jabłko
II Śniadanie: jogurt naturalny: ziarenka słonecznika i dyni + tarte jabłko + rodzynki
Obiad: jogurt naturalny + ogórek + koperek (mizeria)
Podwieczorek: chudy twaróg + papryka + ogórek zielony
Kolacja: chudy twaróg + szczypiorek



Dzisiaj muszę jechać na zakupy bo za bardzo nie miałam nic w domku :( Dzisiaj z pracy wrócę do domu o 20... jeszcze zakupki więc będę koło 20:30. Nie wiem, czy będę miała siłę na siłownie.. A w domu nadal remont!!! W środę mają kończyć a później sprzątanie...

Byłam dzisiaj w rossmannie i kupiłam sobie farbę do włosów! Jestem podekscytowana bo z jasnego brązu chcę przejść do blondu.. Kupiłam, żel rozjaśniający o 2 tony z loreala i pięknie rozjaśnił mi kolor do rudawego ciemnego blondu.. Kolor jest super ale chce iść o krok dalej i rozjaśnić do miodowego blondu :) Ciekawa jestem jak mi będzie....
jaram się!


P.S. Moim celem jest w następny poniedziałek ważyć 67 kg... To mój cel!!!!!!!!!!!!!

2 maja 2015 , Skomentuj

Od razu przepraszam- nie bedzie tutaj polskich znakow bo cos mi sie pozmienialo w klawiaturze... :( A teraz naskrobie notatke dotyczaca tez wczorajszego dnia... eh co to byl za dzien :p


Wczoraj wiekszosc dnia nie robilam doslownie NIC! Wieksza czesc dnia przelezelismy w lozku i ogladalismy jakies filmy a pozniej umowilismy sie ze znajomymi do knajpy. Tutaj jestem troszke niezadowolona z siebie bo wczoraj ten dzien nie byl dobry zywieniowo :( Na pewno sie nie zalamuje bo waga i tak pokaze mi spadek w tym tygodniu tylko nie taki jaki bym chciala...

Menu
Sniadanie: jogurt naturalny + jablko + winogronka + ziarenka
II Sniadanie: chlebek graham + plasterek wedlinki + salata + pomidor + mizeria
Obiad: jogurt naturalny + gruszka + kilka rodzynek
Podwieczorek: 2 daktyle...
Kolacja: PIWO Z SOKIEM, jeden maly trojkacik pizzy, pol salatki orientalnej

Z jednej strony ciesze sie ze wyszlam ze znajomymi ale szkoda mi tych kalorii... Zwlaszcza ze piwo z sokiem bylo jak lepek (mega slodkie) a salatka byla tragiczna!!!! cala zalana jakims sztucznym, gotowym slodkim sosem... (dlatego tez skubnelam ukochanemu pizze..) Ale dzisiaj planuje sie troszke poruszac wiec moze cos spale ;) No i dzisiaj tez postaram sie zjesc troszke mniej...

Menu - dzisiejsze
Sniadanie: jogurt naturalny + gruszka + pol mandarynki
II Sniadanie: jogurt naturalny + jablko
Obiad: jogurt naturalny + jablko + winogronka
Podwieczorek: pomidor z ogorkiem
Kolacja: pomidor z ogorkiem

29 kwietnia 2015 , Skomentuj

Zaczęło się w nocy... Już dawno nie miałam tak bolesnej menstruacji.. ból budził mnie w nocy i nie pozwalał ponownie zasnąć... wstawałam z 5 razy :( chodziłam, siadałam i nie mogłam znaleźć tabletki! w końcu koło 4 wygrzebałam jakąś i wzięłam. Cóż z tego jak za 2 godziny wstawałam. Dzisiaj musiałam wziąć wolne (!) ponieważ przychodzili malarze do domu a mój facet urlopu nie dostał.. nie miał kto z nimi być więc wypadło na mnie. Chodziłam jak neptyk- kawusie, sprzątanie i takie niefajne uczucie skrępowania, że mimo wolnego mam obcych w domu i jestem sama..

Później przyszła rozmowa z moją mamą. Mam rodziców za granicą, jestem w PL sama. Postanowiliśmy z facetem, że zamieszkamy razem ale  wiem, że rodzice woleli by aby to było chociaż po zaręczynach. Bałam się im powiedzieć, że nie przedłużam wynajmu mieszkania... ale zapytała się o to. Nie chciałam kłamać więc powiedziałam jak to teraz wygląda. Mama nie była zła/ załamana. Wyraziła tylko swoje obawy i to, że ma inne zdanie ale to mój wybór. Jak ja tego nie lubię :( Było mi przykro, że jakoś ją zawiodłam czy coś.. niestety rozmawialiśmy podczas robienia spaghetti dla ukochanego.. więc bezmyślnie zaczęłam sobie podjadać :( później chwyciłam jeszcze 3 suszone daktyle :( czułam się okropnie..

Teraz leżąc w łóżku, słysząc jak facet jeszcze kuje ściany z kolegą piętro niżej, mogę powiedzieć, że cieszę się, że ten dzień się już kończy...


Menu


Śniadanie: jogurt naturalny + rodzynki + ziarenka słonecznika + pestki dyni + winogronko+ mandarynka
II Śniadanie: jogurt naturalny + banan
Obiad: kromka chleba graham + sałata + łosoś wędzony+ szczypiorek + pomidorek z ogórkiem kiszonym i cebulą.........+ trochę spaghetti + 3 daktyle
Podwieczorek: nic... kara!
Kolacja: jabłko + mandarynka

28 kwietnia 2015 , Komentarze (1)


Naprawdę czuję się jakoś lepiej mogąc dzielić się z Wami moją pracą :) Złapałam się na tym, że jest ranek a ja już szybciutko chcę tu wejść aby coś naskrobać (na szczęście, mam taką możliwość w pracy).

Wczoraj zadzwoniła do mnie moja bliska kumpela / przyjaciółka z liceum aby poinformować mnie, że będę ciocią!!! Jejku strasznie się ucieszyłam, wiem jak tego pragnęła.. Poinformowała mnie również abym po drodze szykowała się na wesele, które chcą zrobić może w lipcu.......... To już mnie troszkę nie miło zaskoczyło ale przynajmniej mam motywację... :)

Jakiś czas temu kupiłam sobie spodenki neoprenowe - zaczynają się nad kolankami a kończą pod biustem. Wczoraj ukochany wniósł mi rowerek stacjonarny do sypialni więc może zacznę na nim jeździć...... Chciałabym chodzić na siłownię albo biegać ale jakoś ciężko mi zacząć :( Jestem okropna... Przecież rok temu biegałam codziennie, pamiętam jak cudownie się czułam.. i co????? chcę, żeby dzisiaj był ten pierwszy dzień...

Nie potrafię się powstrzymać aby wchodzić codziennie na wagę.... nie wiem co chce sprawdzać jak mam świadomość, że są skoki.. Jestem przed okresem i czuje się jakaś nadenta i wiem, że waga teraz na pewno nie spadnie a jak już to urośnie :p Jednak MARZĘ o tym aby za 2 tygodnie w końcu ukazała mi się waga w normie (bmi) czyli 67 kg... To mój mały cel i na pewno go osiągnę!!


Menu

Śniadanko: jedna kromka chleba graham + wędzony łosoś + sałata + szczypiorek


II Śniadanie: jogurt naturalny + kilka mrożonych truskawek + pół banana + kilka winogronek + pestki dyni + słonecznik


Obiad:
pół woreczka ryżu + jedno starte jabłko + szczypta cynamonu


Podwieczorek: jogurt naturalny + pół gruszki + jeden daktyl + siemie lniane + kilka żurawinek


Kolacja: jedna kromka chleba graham + wędzony łosoś + sałata + szczypiorek

27 kwietnia 2015 , Skomentuj

W niedziele tzn wczoraj byliśmy zaproszeni z facetem na obiadek do jego rodziców... Stwierdziłam, że nie chce wychodzić na jakiegoś głupka więc stwierdziłam, że zjem tylko troszeczkę i nie będę wybrzydzać. Stresowałam się tym ponieważ nie lubię jak muszę "zejść z wybranej drogi" ponieważ nieraz kończyło się to u mnie odchodzeniem coraz dalej więc wiem, że to dla mnie ryzykowne... Myślę, że jednak nie było tak źle :) Zjadłam coś innego ale przecież jestem człowiekiem i muszę funkcjonować normalnie w sytuacjach społecznych :)



Menu z niedzieli

Śniadanie: jogurt naturalny + jabłko

II Śniadanie: jabłko (zjadłam tylko tyle bo wiedziałam, że obiad będzie "inny"...

Obiad: troszkę rosołu z kluskami + łyżka ryżu + kawałek pieczonego kurczaka + sałata z jogurtem 

Podwieczorek: mała salaterka ze świeżymy owockami i migdałami zalana w galaretce

Kolacja: sałatka z pomidorów + ogórka kiszonego + cebulka + jedna kromka graham + 3 plasterki szynki z indyka

W sumie myślę, że nie było tak źle.....


Menu dzisiejsze

Śniadanie: banan (nie miałam czasu... :( )

II Śniadanie: sałatka z ogórka kiszonego + pomidory + cebula + koperek

Obiad: ryż + starte jabłko + troszkę cynamonu

Podwieczorek: jogurt naturalny + ogórek zielony świeży + koperek

Kolacja: sałatka z kiszonego ogórka + pomidory + cebula + koperek


Chciałam Wam powiedzieć, że kiedyś- bardzo bardzo dawno temu usłyszałam pewne słowa od mojego ówczesnego mężczyzny, które zapamiętałam do dzisiaj. Był to okres oczywiście kiedy znowu byłam na diecie i ciężko pracowałam nad sobą...
Powiedział mi "Wiesz co? Już wolałem jak byłaś troszkę większa ale przynajmniej byłaś wesołą dziewczyną i się uśmiechałaś". Pamiętam jak wtedy mnie wryło... Przecież robiłam coś dla siebie i również dla niego! Aby się bardziej podobać i ble ble ble........ Zastanowiłam się wtedy chwilę i stwierdziłam, że mimo iż widzę różnicę, robię coś ze sobą to jestem smutna, marudna, wiecznie niezadowolona.. Nie chce popełniać tego samego błędu. Obecnie ciesze się z życia, staram się nie marudzić i nie narzekać.. Uwielbiam jeść ale wiem, że można jeść również zdrowo i pracować nad zmianą stylu życia a nie tylko katowanie się "na miesiąc.." Myślę, że dużo zmieniło się w świadomości tego jak zdrowo żyć.. Chce iść o krok dalej i nauczyć się w końcu utrzymywać "zdobytą" ciężką pracą wagę...

25 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Zrobiłam to :p Zmierzyłam się dzisiaj i zrobiłam jakieś fotki orientacyjne :) Teraz widzę i wiem, że na prawdę dużo pracy przede mną.. Dzisiaj znowu nie ćwiczyłam.. Od rana byłam w pracy a później szybko do domu i sprzątałam.. trochę się zmachałam bo umyłam okna w jednym pokoju no i podłogi (dwa piętra) gdzie na dole myłam dwa raz + inne pierdoły (kurze itp). Myślę, że ruch to ruch :) Jestem podłamana bo myślałam, że remont skończy się za tydzień a tu dupa :( jest dużo pracy- wyprawki, karton gipsy, malowanie całego piętra i klatki schodowej.. wrrrrrrrr... Znowu będzie brudno.. Mam dosyć tony kurzu i pyłu :( 


W tamtym roku ze strzeżonego osiedla ukradziono mi rower... Nowiuteńki, piękny (wydałam na niego ok 1000 zł żeby mieć już taki troszkę lepszy). Jeździłam nim dosłownie 3 razy (!) i to krótkie trasy... Załamałam się trochę i zdemotywowało do kupna nowego... Nie mam tak pieniędzy teraz żeby kupić podobny a nie chce bez żadnych przerzutek itp... Nie wiem dlaczego opisałam tutaj tą historię :D Po prostu dzisiaj jak nigdy miałam straszną ochotę na rower..... Przykro mi.



M e n u


Śniadanie: jogurt naturalny + pół mandarynki + pół banana + pół jabłka
II Śniadanie: kromka graham + sałata + łosoś wędzony + szczypiorek
Obiad: jogurt naturalny + pół mandarynki + pół banana + pół jabłka
Podwieczorek: ogórki kiszone + pomidorki + cebula + kromka graham + szynka z indyka
Kolacja: jogurt naturalny + 5 mrożonych truskawek + gruszka + kilka żurawinek + pestki dyni + słonecznik


Oto ja obecnie......


24 kwietnia 2015 , Skomentuj

Zuzanna- autorka wyzwania, na które się zapisała otworzyła mi oczy na to, co obecnie przeżywam ze swoim ciałem :) Wprowadziła do mojego słowniczka pojęcie "skinnyfat"

... i taka właśnie jestem... w ubraniu SKINNY - bez ubrań FAT

Często ludzie mówią mi, że fajnie wyglądam, czego chce od siebie, jak schudnę to będę brzydka.. Dlatego tak jak pisałam wcześniej nie czuję się tragicznie ze swoim wyglądem ponieważ spotykam się z pozytywami odnośnie tego jaka jestem... 

ale.....

Kiedy ściągam ubrania to widzę prawdę o sobie. Fałdki galaretowatego brzucha (cellulit na brzuchu), potężne biodra i pofalowany tyłek obłożony cellulitem. Wstydzę się negliżu... Jest mi źle kiedy mój mężczyzna chce na mnie patrzeć jak się ubieram i w świetle widzi jak wygląda moje ciało... Myślę, że  to mnie gubi i czasami pod wpływem komentarzy grzeszyłam i przerywałam dietę "bo po co, może być.." a później stojąc przed lustrem nie wierzyłam własnym oczom..

Dzisiaj bądź jutro postaram się zrobić wszystkie pomiary aby mieć jakiś element wyjściowy by oglądać efekty. Od maja (mam nadzieje, że będziemy już po remoncie...) wracam na siłownię, idę na basen..

Chciałabym bardzo wrzucać swoje manu wraz ze zdjęciami ponieważ uwielbiam oglądać to u Was jednak rano szykuje jedzenie na cały dzień w brzydkich pojemnikach... i nagle okazuje się, że moje posiłki wcale nie wglądają ładnie.. Może tylko zacznę wpisywać menu?



M e n u

8:00 - Śniadanie: jedna kromka graham + sałata + łosoś wędzony + szczypiorek

11:00 - II Śniadanie: jedna kromka graham + tuńczyk + sałata + pomidor + szczypiorek

13:00 - Obiadek: jogurt naturalny + pół banana + truskawki

16:00 - Podwieczorek: jogurt naturalny + pół banana + suszone śliwki

19:00 - Kolacja: jedna kromka graham + twarożek + szczypiorek

23 kwietnia 2015 , Skomentuj

Jestem pozytywnie nastawiona i nakręcona! Waga leci w dół (na pewno to tylko woda) i jakoś to mnie podbudowywuje... :)(slonce)

Nie widać jakiś większych różnic ale po prostu lepiej się czuję.. Zawsze mam taki stan kiedy w końcu coś ze sobą robię a nie tylko pakuje w siebie tony kalorii..

Moją techniką na przetrwanie w diecie jest wizualizowanie sobie efektów :p Nie wiem dlaczego ale wkręcam sobie jakbym lada moment miała być już piękna- taka jak chce :D Mówię sobie: "kobito jeszcze tylko miesiąc, półtorej miesiąca i będzie rewelka!" Z góry zakładam, że będę chudnąć minimum 1 kg na tydzień i nawet nie zakładam, że będzie inaczej! Chyba, że schudnę więcej... ;) Przeraża mnie takie nastawienie ale nie umiem inaczej :( Kiedyś nie raz mnie to gubiło- ROBIE COŚ NA MAXA ALBO WCALE.. Później się okazywało, że kiedy zgrzeszyłam i zjadłam coś kalorycznego mój dietetyczny świat się walił.. nic nie miało sensu, wszystko już skończone ble ble ble.. a ja lądowałam dosłownie z miesięcznym ciągiem (podobnie jak u alkoholików) słodyczy ...... żenujące. Nie chciałabym do tego wrócić.. Mam jeszcze jeden problem (?) o którym często myślę. Tak na prawdę to ja i tak dużo schudłam.. Wkurzam się na maxa, że np teraz nie mieszczę się w letnie spodnie z tamtego roku bo ważyłam wtedy 62 kg...ale... podobam się sobie. Uważam, że nie jestem okropnie brzydka :( czuje się jak jakiś narcyz ale tak, mam takie myśli. Mam myśli "jak ja mogę efektownie się odchudzać jak już teraz uważam, że nie jest źle i się sobie podobam".. :( czy ta droga odchudzania kiedyś się kończy???? Moja mama wdrukowała we mnie kult odchudzania.. "całe życie na diecie".. Nie jestem osobą która waży 50 kg i płacze- mam swoje nadprogramowe kilogramiki ale nie wiem czy jest mi z nimi bardzo źle... Mam dziwne rozważania :( nie wiem co o tym myśleć.. może sobie coś wkręcam bo mam za dużo czasu. Ciekawe czy macie podobnie................