Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nowaja2014

kobieta, 31 lat, Lubin

168 cm, 78.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 sierpnia 2014 , Komentarze (36)

Witam Was wszystkich w tak piękny słoneczny dzień ;)

Póki co sama w to nie dowierzam, ale chyba zaczynam nareszcie(!) dobrze czuć się w swoim ciele! Piękne uczucie, kiedy wychodzę na luzie z domu bez żadnego skrępowania, bez żadnej blokady, bez wstydu, że jestem otyła, a bardziej tego, że doprowadziłam się do takiego stanu. Wczoraj miałam taki dzień, kiedy zaczęłam to dostrzegać. Najpierw poszłam do sklepu po energy drinka dla siostry, gdzie zawsze unikałam jak ognia by gdziekolwiek wyjść, by nikt mnie nie widział. Szczególnie do sklepu, bo zawsze pełno ludzi w nim i przed nim, a że mieszkam na wsi, to wiadomo, że zawsze ktoś musi zaczepić i komentować tym bardziej, że wszyscy mnie znają. Tym razem poszłam i nawet sama zaproponowałam siostrze, że pójdę. Przed sklepem wiadomo siedziało to całe towarzystwo i piwkowało. Jak zwykle nie obyło się bez komentarza w moją stronę, ale muszę przyznać, że tym razem był on miły, a nie tak jak zawsze z naciskiem na to jak wyglądam. Jeden pan skwitował, że dawno mnie nie widział i że coś wyładniałam. Nie powiem takie komentarze zawsze wnoszą radość w sercu i tym razem tak było. Weszłam do sklepu. Kupiłam siostrze tego energy drinka i się zaczęło. Właścicielka sklepu, która też mnie zna i doskonale pamięta jak wyglądałam wcześniej zaczęła mnie wypytywać co robię, że tak schudłam, czego nie jem, czy chodzę do dietetyka itd. Oczywiście i tym razem nie obyło się bez komplementów, które zaczęła prawić mówiąc, że teraz ładnie wyglądam, pięknie, że widać, że bardzo dużo schudłam i że nie może się na mnie napatrzeć. Jakiś czas temu jechałam rowerem koło sklepu i powiedziałam jej 'dzień dobry'. Odpowiedziała po chwili i dodała, że mnie nie poznała. To miłe, że ludzie mnie nie poznają, a muszę przyznać, że takich sytuacji miałam już kilka. Wspaniałe uczucie, kiedy ktoś do Ciebie mówi 'Boże, to Ty? Nie poznałam Cię!". Dodaje to skrzydeł i jeszcze większej motywacji do dalszej walki. Wieczorem byłam na jakiejś imprezie lato kulturalne czy coś takiego. Z reguły też zawsze wykręcałam, by tylko ludziom nie pokazać, a jak już szłam, to wchodziłam w tłum, by nikt mnie za bardzo nie dostrzegał. Tym razem szłam na luzie i o dziwo pierwszy raz dostrzegałam grubsze osoby ode mnie, a zawsze było tak, że nikogo grubszego ode mnie nie widziałam, a raczej wmawiałam, że ja jestem najgrubsza. Tym razem w ogóle tak nie myślałam, nie czułam wstydu. Mijałam wiele osób. Grubych, otyłych i chyba pierwszy raz docierało do mnie, że naprawdę wyglądam o wiele lepiej niż wcześniej. Dużo dziewczyn widziałam w bardzo króciutkich spodenkach, z których wylewał się spory nadmiar kilogramów i do tego obcisła bluzka. Czasami zastanawiam czy one nie mają lustra w domu czy mają taką odwagę. Jeżeli to drugie, to cholernie ich podziwiam, bo ja nigdy nie odważyłam się tak wyjść do ludzi. Zawsze ukrywałam się w workowatych rzeczach, które dodawały mi jeszcze większych kilogramów, ale wolałam, to niż jeszcze bardziej uwidaczniać swoje niedoskonałości, a raczej spasione i zatłuszczone ciało. Wczoraj czułam na sobie i widziałam wzrok facetów. Może to dziwne, ale chyba(!) nigdy go nie czułam. Będzie może dla kogoś to szokujące, ale nawet nigdy nie miałam chłopaka. Powodem na pewno było to, że byłam otyła, ubierałam w workowate ubrania, włosy zawsze jakoś niechlujnie wiązałam w kucyka, więc jak miałam go mieć? Szczerze powiedziawszy nie kręciła mnie ta moda panująca na posiadanie chłopaka, by tylko go mieć. Zawsze wszyscy mówili, że bardzo szybko dorosłam i chyba rzeczywiście tak było, bo już w podstawówce mówiłam, że nie chce go mieć na pokazówkę, by tylko go mieć, bo koleżanki mają, więc jak to bym ja go nie miała. Wszyscy zawsze wystawiali oczy na wierzch, kiedy mówiłam, że chce poważnego związku, a mówiłam tak zawsze. Już od dziecięcych lat.  Zresztą mówię po dzień dzisiejszy, ale mówiąc tak mając te 13 lat, to conajmniej dziwne, bo przecież w tym wieku się szaleje i nie zawsze mądrze myśli. A właśnie jak już jesteśmy przy temacie! Wczoraj, kiedy byłam na tym święcie lata rzuciła mi się w oczy dziewczynka. Miała 13-14 lat. Wiecie co najbardziej wzbudziło we mnie szok? Była w zaawansowanej ciąży! Strasznie głupią musiałam mieć minę, kiedy na nią spojrzałam, ale naprawdę byłam w szoku. Co te dzieci mają teraz w głowach?! Alkohol i seks, to się naprawdę w głowie nie mieści! Gdzie ja w tym wieku miałam takie rzeczy w głowie? Ba! W tym wieku, to ja jeszcze z siostrą spałam i pilnowałam ją na każdym kroku, a jak wychodziła gdzieś na noc, to tak ryczałam, że moi rodzice szału dostawali. Aż strach pomyśleć jakie czasy nas czekają za kilkanaście lat, skoro w tym wieku zamiast korzystać z pięknych lat dzieciństwa dzieci udają dorosłych. Śmiać mi się chce, a jeszcze bardziej przeraża, że to co dopiero jest przede mną te dzieci mają już za sobą.

9 sierpnia 2014 , Komentarze (29)

Dzień dobry ]:>

Pewnie zastanawiacie się jaki to niby ten ambitny plan jest :p A jest taki, że od września (października najdalej) będę realizowała swoje marzenie, a mianowicie zacznę tworzyć własną siłownię i to u mnie w pokoju :D Na samą myśl jestem już tak podekscytowana, a co dopiero jak ten swój ambitny plan marzeń zrealizuję (cwaniak) 

Nawet dzisiaj wstając rano wzięłam zeszyt, długopis i zaczęłam spisywać co będę chciała sobie kupić 8) I tutaj może wypiszę teraz co już się znalazło w moim zeszycie:

1. Orbiterek (zakochany) Nie ma bata i na pewno go kupię! Od samego początku to była pierwsza rzecz jaką chciałam, więc ten zakup muszę na pewno zrealizować. ;)

2. Obciążniki na ręce i nogi.

3. Kołyska do brzuszków.

4. Agrafka do ćwiczeń na ręce i nogi.

5. Twister obrotowy.

I póki co, to tyle ;) Starałam się wybierać przyrządy do ćwiczeń na każdą partię ciała i myślę, że z tymi powyższymi, to mi się udało. Chociaż pewnie jeszcze coś wpadnie, co będę chciała kupić, ale póki co kupię na pewno to co jest powyżej. Generalnie miałam dwie opcje. Pierwsza to taka, że miałam zapisać się na siłownie, a druga, że sama sobie taką siłownię stworzę. I w gruncie rzeczy wybrałam opcję drugą, bo po przeanalizowaniu stwierdziłam, że jest ona najlepsza. Chociażby dlatego, że jest bardziej opłacalna. Sprawdzałam ile kosztuje u mnie karnet na siłownie i aż za głowę się złapałam. Za sam miesiąc śpiewają stówę i więcej, więc taniej mi wyjdzie jak kupię sobie przyrządy sama, bo zapłacę raz i będę to już miała na całe życie, a chodząc na siłownie co miesiąc bym musiała płacić conajmniej stówę plus koszty dojazdu, więc wyszłoby mi o wiele, wiele drożej. I sam fakt, że od 26 sierpnia zaczynam pracę i to już jest pewne, bo wczoraj listonoszka przywiozła mi papiery, ufff ]:> I to kolejny powód dla którego zrezygnowałam z karnetu, bo nie zawsze miałabym czas, by na tą siłownię pójść, a w domu będę mogła ćwiczyć w każdej chwili i bez skrępowania, że ktoś się na mnie parzy, więc własna siłownia, to bardzo dobre rozwiązanie. Powiedziałabym nawet, że wprost rewelacyjne :D

Plan jest piękny i teraz tylko zostaje mi realizacja 8) Myślę, że do końca roku większość będę miała już kupione. W zasadzie orbiterek będzie najdroższym wydatkiem i będę chciała zrealizować to na samym początku. Także myślę, że do października będzie on stał już u mnie w pokoju - oby! A cała reszta, to już z górki, bo ceny reszty przyrządów nie są wygórowane, więc całość mam nadzieje zrealizuje do końca roku. Jeśli mi się to uda, to za rok o ten porze będę chodzącą seks bombą, zobaczycie (smiech)

Byłabym najszczęśliwsza na świecie, gdyby mi się to udało!  

edit:

Zapomniałam o najważniejszym :p Mianowicie miałam dać znać jak tam leczo z bobu. No i muszę przyznać, że dobre, a co najważniejsze mega zapychające i w dodatku szybkie w zrobieniu. Jeżeli ktoś nie ma czasu na przyrządzenie obiadu, to takie leczo jest rewelacyjnym rozwiązaniem. Poniżej wklejam Wam zdjęcie i z góry przepraszam za te upaćkane boki (dziewczyna) Nie jest to żaden tłuszcz, bo z pozoru tak to właśnie wygląda. Jest naprawdę pyszne choć wiem, że może tak nie wygląda (smiech) 

I na koniec zdjęcie mojego mistrzowskiego ciasta (zakochany)(smiech)

8 sierpnia 2014 , Komentarze (36)

Dzień dobry! 

Przede wszystkim dziękuję za wszystkie gratulacje jak i miłe słowa (przytul)

Szczerze nie spodziewałam się aż takiego odzewu. Moja skrzynka odbiorcza też pęka w szwach (dziewczyna)Jest już prawie 100 wiadomości (dziewczyna) Z zaproszeniami, ale i bardzo dużo wiadomości z treścią. Postaram się odpisać na każdą ;) W zasadzie w każdej znajduje się pytanie - jak udało mi się to osiągnąć. Odpowiem nawet tutaj, że 'bardzo łatwo' :D Tylko zdrowe odżywianie i ruch może nas doprowadzić do takiego sukcesu. Żadne diety! Jestem wręcz anty na diety, ale jeżeli Wy je stosujecie, to ok nic do tego nie mam. Chociaż uważam, że o wiele efektywniejsze i zdrowsze jest po prostu zdrowe odżywianie niż rozwalanie organizmu wszelakimi dietami i co za tym najczęściej kryje? Niestety efekt jojo.

Dzisiejszy dzień zaczął mi się wręcz rewelacyjnie! Wstałam, zaliczyłam poranną toaletę wchodzę na wagę z myślą, że pewnie spadku wielkiego nie będzie i co widzę? Spadek! I to wcale nie taki mały. Pokazało mi wagę paskową, czyli, że nadwyżka, którą przywiozłam zniknęła. Ba! Nawet pokazało trochę mniej niż jest na pasku :p Myślę sobie, to jakieś jaja, niemożliwe! Długo nie myśląc idę po centymetr do szafki. Ostatni raz mierzyłam w niedziele po powrocie. Wyciągam, mierzę obwód w pasie i patrzę - 4cm! Od niedzieli ubyło mi 4 cm! Myślę znowu, to niemożliwe! Mierzę znowu, dalej to samo! :D Od niedzieli ubyło mi 4 cm w pasie - szok! Czujecie to?! (smiech) Nawet nie wiecie jaka jestem szczęśliwa! O tyle co waga może kłamać, to centymetr nigdy. Możecie mi wierzyć, że jestem cała w skowronkach (smiech) Ale wiecie co jest najpiękniejsze? Niedługo w pasie zobaczę na centymetrze 8 z przodu! Ktoś pomyśli - Boże tak dużo, nie ma co cieszyć! Ale ja mam, bo przy moich początkowych 130 cm w pasie te 8 z przodu, to będzie coś pięknego 8) 

I na koniec muszę Wam się pochwalić :D Wczoraj wieczorem zrobiłam pierwszy raz w życiu ciasto i to dietetyczne i idealnie mi wyszło! Owsiankowo - jabłkowe z dodatkami (cwaniak) Mówię Wam niebo w gębie! Wszystkie te inne kaloryczne ciasta przy tym się kryją. Ma taki niesamowity delikatny smak, nie jest słodki, ani niesłodki :D I do tego nie jest suchy tylko taki wilgotny. Pycha mówię Wam 8)

Będę musiała zrobić sobie jeszcze, bo na drugi tydzień wypada mi @, więc muszę mieć alternatywę na słodkie, a to ciasto jest wyśmienite. 

Dobra jak zwykle się rozgadałam (smiech) Uciekam robić leczo z bobem. Zdam relację czy godne polecenia, bo będę robiła pierwszy raz, więc trzymajcie kciuki, by mi wyszło (smiech)

Miłego dnia, buziak!

7 sierpnia 2014 , Komentarze (143)

Miałam poczekać z takimi zdjęciami do końca roku, ale jednak stwierdziłam, że dodam je dzisiaj, a w grudniu i tak zrobię nowe. Dzięki temu będzie jeszcze większe porównanie ;) Patrząc na nie, to dla mnie cholerna motywacja, więc może i dla Was w jakimś stopniu też będzie. Także od słów przechodzimy do sedna :D

Rybaczki, rozmiar - 50! :x

Jeansy, rozmiar - 46/48.

Aż trudno uwierzyć, że te namioty były na mnie dobre jeszcze w marcu (smiech)

Trudno uwierzyć? A jednak! Jak się chce, to można wszystko, więc do roboty! W grudniu, to dopiero będzie wielkie WOW, przysięgam, obiecuję i co tam jeszcze chcecie :D

I myślę, że ten wpis zakończę pięknym akcentem 8) 

JESTEM Z SIEBIE DUMNA I OBIECUJĘ, ŻE BĘDĘ JESZCZE BARDZIEJ!

6 sierpnia 2014 , Komentarze (15)

Dziękuję za te wszystkie poprzednie komentarze (przytul)  Zawsze można na Was liczyć. Jesteście niezastąpione! <3

Dzisiaj już o niebo lepiej. Nie daje się słodyczom i to ja rządzę nimi, a nie one mną :D Chociaż nie powiem korciło mnie, by znowu coś tam skubnąć i to niekoniecznie coś słodkiego, ale nie dałam się (puchar) Obym tylko była tak dzielna do wieczora. Póki co na swoim koncie pod względem jedzenia mam:

Śniadanie - dwa ogórki zielone, jeden kabanos, 2 małe jajka z sosem (jogurt, musztarda, czosnek, sól ziołowa, pieprz świeżo mielony) + nektarynka

Obiad - 2 racuchy owsiane z odrobiną miodu

+ litr wody (zakochany)

I póki co, to tyle. Nie jest źle i oby tak dalej! (dziewczyna)

A teraz trochę moich motywacji, które wynalazłam.

Już niedługo to ja będę tak motywowała Was, zobaczycie! A spodnie w rozmiarze 50 specjalnie czekają na tę okazję :D Kiedyś to ja Wam pokaże moje takie zdjęcie, obiecuję!

A i teraz najważniejsze! Dzisiaj idę na rower i nie ma, że boli! Jak nie pójdę, to skopcie mi tyłek, a najlepiej całą mnie (smiech)

5 sierpnia 2014 , Komentarze (71)

Chyba dopadł mnie kryzys! Wiedziałam, że jak zacznę jeść te słodycze, to nie będzie końca :< Znowu dzisiaj się nażarłam wafelków i pytam się po cholerę?! No po cholerę mi to było?! Przecież nie chcę wyglądać jak Michelin, więc po co znowu je jadłam?! :< Nie po to straciłam te prawie 25 kg, by teraz sobie folgować! Głupia ja! :< Doskonale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na słodycze, bo będzie mnie do nich ciągnęło. Ale nie! Musiałam się im dać po 3 miesiącach (szloch) Dajcie mi kopa, cokolwiek! Byleby tylko pomogło, proszę! (loser)

I tak będzie! Choćby miało mnie skręcać i rozrywać od środka, to koniec ze słodyczami! Żadne słodycze nie będą mną rządziły, żadne! 

4 sierpnia 2014 , Komentarze (18)

Wróciłam, ale czy wypoczęta i naładowana energią? Nie powiedziałabym :? Chyba nawet stwierdzę, że jestem jeszcze bardziej zmęczona niż przed wyjazdem. Wróciłam wczoraj, a do dzisiaj nie mogę się ogarnąć. Jestem strasznie zmęczona i czuje jakby czołg po mnie przejechał - dosłownie (strach) Nawet nic mi się nie chce. Kompletnie nic. Ale koniec tego biadolenia. Czas zdać trochę relacji z wyjazdu :p Wyjechałam w zeszły piątek i oczywiście deszcz padał, więc entuzjazm mi opadł, ale kiedy byłam już na miejscu było lepiej, bo deszcz nie padał. W sobotę natomiast był taki upał, że praktycznie cały dzień spędziłam na plaży w słońcu i wieczorem były tego skutki. Opaliłam sobie tak nogi, że czułam jakby ktoś mi płomień ognia kierował na nie. Noc była tragiczna, bo nie dość, że nogi mnie paliły, to w domku jeszcze termometr wskazywał prawie 40 stopni i jak tu spać? :p Jakbym miała wiatrak, to nie byłoby źle no, ale nie miałam. Jeszcze poszłam się wykąpać. Wychodzę z łazienki, ścieram podłogę po sobie i wychodzę, a tu nagle facet na mnie z gębą, że niby woda leciała bez przerwy godzinę i do mnie drze czy nie czytałam regulaminu, że się prania nie robi. Ja takie oczy na niego i mówię mu, że ja żadnego prania nie robiłam, a ten dalej, że niby kąpałam godzinę i ciągle woda leciała i że kto za szambo zapłaci. Mało tego zaczął mnie wyzywać od gówniar, hołoty itd. Takiej akcji mi narobił tym darciem, że wszyscy z domków powychodzili, a było już grubo po 23. Moja siostra, to aż się obudziła i wyszła z domku zobaczyć co się dzieje. Mówię Wam człowiek nawet nie może w spokoju iść wziąć prysznic, bo jeszcze zostanie za to zjechany. Śmieje do dzisiaj, że piękny miałam prezent imieninowy, bo akurat facet niemiło mnie potraktował w tym dniu, kiedy je miałam ;) Mówią, że młodzież nie umie się zachować, ale jak ma zachowywać skoro nawet starsi nie potrafią, a ten pan miał grubo po 50. Jako, że początek nie zaczął miło, to i koniec również. Jak ja się cieszę, że wróciłam już do domu, a mogłam tam siedzieć jeszcze do czwartku, ale nie chciałam. Na sam koniec pokłóciłam się z siostrą i nie rozmawiałyśmy całą sobotę. Przyjechali do niej znajomi i początkowo miałam 'imprezować' z nimi, ale wyszło, że siedziałam sama. Tak mnie wkurzyła, że nie miałam na to ochoty i rano jak tylko wstałam byłam taka zła, że nie miałam chęci nawet z nikim rozmawiać i całą sobotę przesiedziałam sama. Wieczór i noc była równie denerwująca dla mnie. Nie mogłam zasnąć, bo oczywiście byli głośno, a dodatkowo była koleżanka mojej siostry, której ja delikatnie mówiąc nie trawie i słysząc sam jej głos dostawałam dodatkowej nerwicy. Imprezę zakończyli o 2 w nocy, ale mimo tego i tak nie mogłam zasnąć, bo obok w pokoju była właśnie ta jej koleżanka i kolega. Tak się tam śmiali i wydurniali waląc w ścianę, że nie dało się zasnąć i trwało to około godziny. Jak już zasnęli to znowu moja siostra z chłopakiem tak zaczęli chrapać, a spałam w pokoju z nimi, więc o śnie nie było mowy. I tak sobie leżałam aż zrobiło się jasno. W każdym bądź razie jak patrzyłam na telefonie, która godzina, to było przed 6 i nadal nie spałam. Potem film mi się urwał, więc musiałam zasnąć. Sen nie trwał długo, bo siostry chłopak wstał jakoś 8 - 9 to i ja już nie spałam. Wstałam, zjadłam musli z jogurtem, poszłam umyć zęby i tak się wczoraj krzątałam bez celu. Uznałam, że dam sobie spokój ze złością na siostrę i poszłam z nimi na plażę. Nawet trochę popływałam. Fakt, że w spodenkach i bluzce, bo nie założyłam stroju, bo nie miałam w planach ani się opalać, ani kąpać. Zresztą miałam już spakowany gdzieś na dnie torby. A wyszło inaczej, bo siostry chłopak chciał mnie wciągnąć do wody, to powiedziałam, że wejdę sama no i musiałam, bo inaczej sam by to zrobił. I tak pół dnia zleciało. Siostry znajomi pojechali, a my jeszcze zostałyśmy i ogarnęłyśmy domek i też pojechałyśmy. W domu byłyśmy koło 21. Pewnie byłby byśmy wcześniej, gdyby nie to, że stałyśmy 50 minut w korku. A! I nie mogę pominąć, że wróciłam z nadbagażem +1kg. Szok, że tylko tyle, bo stawiałam, że najmniej będzie z 3. Przez wzgląd na to, że od środy zaczęłam jeść nieregularnie i podjadałam, ale najważniejsze, że nie było to nic niezdrowego. Choć od soboty poszalałam, bo zjadłam chyba z 10 ciastek i 4 bezy jak nie 5 :x Ale to moje jedyne grzechy, bo wcześniej nie jadłam żadnych lodów, gofrów, fast foodów itd. Wręcz przeciwnie chodziłam do baru i kupowałam naturalnie wyciskany sok z marchewki - pycha! (zakochany) Niby przybył mi ten kilogram, ale za to w pasie ubyło mi w ciągu tego wyjazdu 2 cm :D

I na koniec zdjęcia. Twarzy nie pokazuje, bo słońce świeciło i minę mam koszmarną na tyle, że nikt więcej nie może jej zobaczyć prócz mnie (smiech)

Wiem, że bluzka nie pasuje do tej spódnicy, ale nie o to tu chodzi. Założyłam ją tylko i wyłącznie do zdjęcia ;) Chodzi tu o to, że rozmiar tej spódnicy, to m, a ja nie pamiętam kiedy cokolwiek miałam na sobie w takim rozmiarze, więc musiałam to uwiecznić na zdjęciu (smiech) Wiem, że pewnie jest trochę zaniżony, ale nie jest ona na gumce. Z tyłu ma zamek i się dopięłam do końca i jak widać nie wylewam się z niej :D

25 lipca 2014 , Komentarze (6)

Wpadłam tylko na chwilę się pożegnać, bo dzisiaj dzień wyjazdu nad jezioro także wpis robię na szybkiego. Co najważniejsze deszcz nie pada 8)Wypogadza się powoli. Ciepło jest i słoneczko nieśmiało się pokazuje od czasu do czasu, więc nie jest źle. Mam nadzieje, że wrócę opalona :D Ciekawa jestem swojej reakcji co do rozebrania do stroju, ale na dzień dzisiejszy mówię sobie, że nie będę się tym przejmowała, a jak będzie w praktyce, to się okażę :p W każdym bądź razie mam zamiar odpocząć i naładować energię. Tym bardziej, że od 28 sierpnia idę do pracy i będzie to moja pierwsza praca w życiu ;) Co do jedzenia, to oczywiście zdrową żywność zabieram ze sobą i nie mam zamiaru popuszczać sobie pasa. No chyba, że jutro zrobię wyjątek i wypiję drinka jako, że będę miała imieniny, ale to nie wiem. Zobaczy się jeszcze :DWpadłam tylko na chwilę się pożegnać, bo dzisiaj dzień wyjazdu nad jezioro także wpis robię na szybkiego. Co najważniejsze deszcz nie pada 8)

Będzie mi brakowało zaglądania tutaj, ale niestety nie będę miała tam dostępu do internetu. Może to i dobrze, bo jadę przecież wypoczywać i plażingować, a nie siedzieć tutaj ]:>

Trzymajcie się i bądźcie dzielne! Do zobaczenia 3 sierpnia! (przytul)

(pa)

24 lipca 2014 , Komentarze (30)

Na początku chciałam Wam jeszcze raz podziękować za miłe słowa pod poprzednim niezbyt apetycznym wpisem (przytul)  Wiecie co? Wczoraj się popłakałam, ale były to łzy szczęścia! Tak stanęłam sobie wczoraj przed lustrem wieczorem w bieliźnie i przeglądałam z każdej strony i nagle zaczęły spływać mi łzy po policzku. Dlaczego? A to dlatego, że już tyle osiągnęłam, że się nie poddałam i wreszcie zaczynam się sobie podobać, a co ważniejsze akceptować swoje ciało. Wiele jeszcze mam w nim do poprawki, ale nie boję się tego wyzwania. Skoro już tyle osiągnęłam, to osiągnę jeszcze więcej! Nareszcie zaczęłam w siebie wierzyć i w to, że potrafię schudnąć, że jestem silna jeśli tylko tego chce. A teraz mam w sobie taką siłę, że nikt nie jest w stanie mi tego zepsuć. Coś czuję, że w styczniu dostanę najpiękniejszy prezent i to od samej siebie. Nową siebie - zdrowszą, szczęśliwszą, piękniejszą i przede wszystkim atrakcyjniejszą. Wspanialszego prezentu na dzień dzisiejszy nie potrafię sobie wyobrazić. Powiem Wam, że pokochałam taki zdrowy styl życia i już na pewno nie wrócę do poprzedniego. Z tym czuję o wiele lepiej i nigdy go już nie zmienię. Nigdy nie będzie mną rządziło jedzenie, a przede wszystkim słodycze, bo to one mnie doprowadziły, że tak wyglądałam. Teraz to wiem i jestem tego świadoma i śmiać mi się chce, że tłumaczyłam swoją otyłość hormonami, PCOS. Wina była moja i tego, że opychałam się w szczególności słodyczami. Wszystko zaczęło w podstawówce. Kupowanie tych wszystkich słodyczy w sklepiku po kryjomu, by nikt nie widział, a potem jedzeniu ich, tak by nikt nie widział i trwało, to kilka lat. To nie było normalne, to była choroba, ale całe szczęście z nią wygrałam. Dzisiaj już nie mam ochoty na słodycze, nie potrzebuje się nimi opychać jakbym nigdy w życiu ich nie jadła. Od wczoraj u mnie w pokoju leżą czekoladki na biurku mojego brata, bo miał urodziny i nawet nie mam ochoty ich jeść. Nie ruszają mnie w ogóle, a jeszcze 4 miesiące temu pochłonęłabym je wszystkie, a potem wypierała, że to nie ja. Zawsze tak było. Zawsze to ja wyżerałam po kryjomu słodycze jakie tylko w domu były, a potem wypierałam, że to nie ja zjadłam czekoladę czy wafelki. Wielokrotnie strugałam wariata, że nie wiedziałam, że one w ogóle są. Teraz, kiedy to napisałam zaśmiałam się. Nie wiem jak ja mogłam być taka łakoma na słodycze. Jestem z siebie dumna, że wygrałam z tym i już nigdy słodycze nie będą rządziły moim ciałem. Fakt nie tylko słodycze, bo opychałam się również innymi niezbyt zdrowymi rzeczami, ale głównie były to słodycze. Nienawidzę jak ktoś mówi, że jestem na diecie, bo dla mnie coś takiego nie istnieje. Nie jestem na żadnym dukanie, kopenhaskiej itd. Moja dieta tylko i wyłącznie się nazywa zdrowy styl życia. Uważam, że do odchudzania trzeba dorosnąć i całe szczęście ja dorosłam. Odchudzam się z głową, bez żadnej spiny. Szczerze Wam powiem, że jak widzę, że waga mi wzrosła, to już mnie to nie rusza. W ogóle nie rusza czy zniechęca, wręcz przeciwnie. Nie gonie za czasem. Wiem, że schudnę i to jest najważniejsze. Nie ważne, kiedy czy będzie to za rok czy 5 lat ważne, że będzie i to się liczy. Niczego sobie nie narzucam. Nie chce mi się ćwiczyć, to nie ćwiczę i nie mam wyrzutów. Chce zjeść co nie jest zbyt zdrowe jem. Na drugi dzień jak wchodzę i widzę, że przybrałam na wadze, to spoko. Nie dołuje się, bo wiem, że i tak za parę dni mi to zleci, więc czym się przejmować? ;) Zero stresu, spinania. Tak jest prościej. Wczoraj natrafiłam na pamiętnik, gdzie dziewczyna odlicza dni, kiedy skończy się jej dieta. I tak sobie myślę, że nic dziwnego, że potem jest jojo. Nie wiem dlaczego tak dużo osób narzuca sobie przeróżne diety zamiast po prostu zacząć jeść zdrowo i racjonalnie. 

A teraz trochę narzekania. Jutro jadę nad jezioro, a tu dzień przed wyjazdem tak pogoda się zepsuła. W sumie nie dzień przed, bo już wczoraj popołudniu zaczął lać deszcz :PP Pozostaje mi mieć nadzieje, że jeszcze się wypogodzi, bo póki co jest szaro i ponuro. Pogoda nie nastraja nawet do tego, by wziąć się za pakowanie :? A jutro z rana miałam jechać na targowisko pokupować jeszcze jakieś spodenki itd. ale przy takiej pogodzie, to i tam nikogo nie będzie. 

23 lipca 2014 , Komentarze (97)

Cześć!

Jako, że zawsze robię wpis, kiedy mijają pełne miesiące, kiedy wprowadziłam zmiany, to tym razem nie może być inaczej. Niestety, ale ten okres chyba był najgorszym czasem, jeżeli chodzi o ćwiczenia, ale za to zdrowo się odżywiałam ;) Co nie oznacza, że tym się usprawiedliwiam, bo ćwiczyć też trzeba, a ja z tym niestety ostatniego czasu nawaliłam :< I generalnie sama sobie pochwały za ten miesiąc nie mogę dać. Co ważniejsze myślę, że słowa są zbędne, więc przechodzę do zdjęć co sama osobiście uwielbiam. Oczywiście nie moje, tylko Wasze ;)

Nie wiem jak ja mogłam tak wyglądać. To jest gorzej niż tragedia!! (strach)

Koniec tego ohydztwa. Teraz przechodzę do tej lepszej wersji chociaż jeszcze niezadowalającej, ale na szczęście(!) jestem już daleko od tego co było (puchar)


Mam nadzieje, że przeżyliście, bo ten wpis niestety nie wygląda na apetyczny, a już na pewno powyższe zdjęcia na to nie wskazują (wymiotuje)

PS. Wiadomość z ostatniej chwili! Jednak jadę w piątek nad jezioro, juhuu! :D(impreza)

A! I najważniejsze.

Waga z czerwca. 

Waga z dzisiaj.

I jeszcze coś z czym się zgadzam w 100%. Uwielbiam takie pupy! (zakochany)

I trochę humoru (smiech)

I tak już na koniec ku przestrodze.