Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Florentinaa

kobieta, 59 lat, Warszawa

160 cm, 63.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nawet jeśli bym zawaliła, to tylko chwilowo, serio!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 grudnia 2016 , Komentarze (10)

;-)patrze na to zestawienie i nawet jesli waga jest kopnieta i pokazuje nie precyzyjnie, to i tak efekt w dol, prawda? jem wielkie sniadanie juz po spacerze z psami kg i mieszcze sie w kolejną spodnice, co prawda brzuch trzeba spłaszczyc;-)

7 grudnia  67,1

6 grudnia 67,9

3 grudnia 68,1

30 listopada 68,6

29 listopada 69,2

26 listopada 69,5

25 listopada 70,7

28 pazdziernika 70,0

3 pazdziernika 68

3 września 69

29 lipca 68,4

7 czerwca 65,3

no wiec wypadałoby wrócić do czerwca i sluchajac sie wytycznych pełznąc dalej;-) brzuch trzeba spłaszczyć;-)

5 grudnia 2016 , Komentarze (15)

2 km  =20 min  sred pr 5.83; sred tempo 10,18  moze byc? 

jeszcze dojdę do rowerku mam nadzieje. 

z jedzeniem niezle, ale chaotycznie, niestety.

narazie

4 grudnia 2016 , Komentarze (11)

wczoraj ledwie wstalam wbijalam w zestaw dresscod i lecialam, a wrocilam okolo 9 i zajelam sie zyciem rodzinnym, padnieta tak jak to po 4 dniach biegu ale waga rano mowi, ze bylam grzeczna i staralam sie nie jesc bez sensu. Sniadanie zjadlam wieksza o sporo porcje vitaliowego sniadania - co za super przepis ach. Wiedzialam ze przerwa bedzie dopiero ok 13, od rana wiec czulam sie usprawiedliwiona;-) w poludnie - kawa, sok z buraków i marchwi duzy, swiezy a potem kasza i salatki (zrezygnowalam z mies z sosami i panierkami i ciastek). Potem  kawa, woda, kawa, woda, jeden orzech byl pod reką no i oczywiscie kawa. Wieczorem cos podjadlam w domu - co to bylo? maslanka szklanka dluga i cos jeszcze chyba dwa migdaly i cztery sliwki suszone hm

rano wazylam tyle samo co wczoraj rano - no bo nic a nic sie nie ruszalam - stalam chodzilam stalam i ciut siedzialam. dzis koncówka. mam nie utyć,

3 grudnia 2016 , Komentarze (6)

To chyba pierwsza delegacja, w czasie której schudłam. Wyjeżdżając z Wawy ważyłam 68,6 teraz 68,1. Cieszę się ze tyle, że umialam to ogarnąć, co prawda okoliczności sprzyjały, cieszę się że miałam mało wpadek, i nie wieczorem. Spojrzałam na wypracowaną tabelkę Diuny i widzę, ze jest postęp widoczny, ale gdy popatrzyłam na swój wykres vitaliowy widzę, ze na razie ciągle drepcze w miejscu. w październiku już ważyłam 68, a w maju zeszłego roku 65.....i miałam jeszcze schudnąć! Gdy zaczęłam z vitalią i grzecznie się słuchałam schudłam w dwa miesiące 10 kg i doszłam do 64,8 - wygladałam naprawdę lepiej i czułam sie o wiele lepiej. Ale znowu jakoś rozeszło mi sie wszystko - powtórka na szczęście nie do 74 ale 70 i znowu do 65. Wiec teraz juz za trzecim razem chciałabym uważać, i zejść płynnie do 60. Potem, jeśli będę miała jakieś rozjazdy to niech to będą rozjazdy w widełkach 60-65,,,

emocjonalnie jem - na zastępstwo i pocieszanie - tu problem

2 grudnia 2016 , Komentarze (11)

Drogie i mile wiec wrocilam z wyjazdu i to byl dzieki Wam najlepszy wyjazd sluzbowy mego zycia. Po tym doswiadczeniu z poniedzialkiem wieczorem opanowalam tez wyjazd (prawie doskonale). Po pierwsze jadlam barrdzo duze sniadania. Owszem, nie byl vitaliowe, ale jadlam z sensem i duzo co potem pozwoliło nie jesc wielu ciastek i pić wodę. Zjadlam pare cienkich malych pierniczków, piłam wodę, zjadlam zupę na obiad + cos tam malego naprawde, i wieczorem postawili do dyskusji kromki  ze smalcem, wiec jedną wrąbałam. Realistycznie zjadlam niewiele, sporo chodzilam. Załowałam ze nie moglam sie zwazyć;-) o gimnastyce nie bylo mowy choc mialam ochote ale jesli sie wstaje o 5 a kladzie spac o polnocy ...

dzis tez duuuze sniadanie, potem kawa, zażądałam bez śmietanki, zjadlam banana, niestety - zmaiast obiadu dali stoly slodyczy - żżarlam jednego pączka z poczuciem winy wypilam kawę, za to potem juz tylko dwa jabłka i nie tknęłam czekoladek ani mych ulubionych śliwek w czekoladzie. Dano mi ciasteczko, ugryzłam i ... odlozylam po czym "zapomnialam skonczyc". Na koniec wieczoru szklanka maslanki. 

w jednym biurze stala w lazience waga. Wazylam na niej w kostiumie 67 kg co jest nierealne - dzien wczesniej wazylam nago 68,6. Trudno przypuscic, ze schudlam w poltora dnia połtora kg. 

Wiec postanowilam, ze w pierwszy dzien swobodniejszy czyl poniedzialek - kupuje sobie drugą wage.  Bedzie mozna porównać, a jesli sie okazą identyczne - baterie beda sie wyczerpywały oddzielnie, Jedna waga na dole w łazience, druga u góry - w koncu wydawałam juz pieniadze na glupsze rzeczy ;(((((

Przypuszczam, ze nie utyłam ale okaze sie realnie jutro. Jutro tez pracuję, ale tam gdzie bede mozna zamowic jakis maly obiadek wiec cos wymsyle by sie zapchac czyms w miare zdrowym. Zazwyczaj nie jadłam nic tam, a potem rzucalam sie na jedzenie po drodze albo w domu...

no to tyle zwierzen.

a dzieki obliczeniom Diuny, bo ja juz zapomnialam, wiadomo, że 

1 listopada wazylam 70 kg i mialam 86/99/105

a 1 grudnia 

68,6 kg

82,5/ 96 / 101

postęp jest nieduzy ale jednak pocieszający

jutro sie zważę. Jak chudnę, budzę sie i potem idę do łazienki z przyjemnoscią myśląc o wadze;_)
 

1 grudnia 2016 , Komentarze (11)

vitalis niestety o 6 i 7 rano nie chciała działać ani z domu ani ze Starbucksa meldujac ze przerwa. czy ja wstaje przed vitalia? chyba jednak kiedyś tu było lepiej. Chciałam wpisać ze waga wczorajsza jest aktualna (u mnie to niestety chwieje się jeszcze okropnie) dziś cały dzień w pracy w różnych miejscach zobaczymy jak mi to pójdzie. 

mam zabawne poczucie bycia gruba co jest faktem skoro waga a jednocześnie schudnieta ciut skoro jeszcze w zeszłym tygodniu było 71. oczywiście poza waga i spódnica nikt nie wie ze schudłam ciut. ale się ciesze. dziś z rowerku nici bo poszłam spać o 12 zbyt dużo czasu latał dziś po dziecięcych szpitalach ws córki najmłodszej a wstac trzeba było o 5. w pociągu trudno ćwiczyć bo przeładowany. 

przyzwyczaiłam się już nieco do ruchu i czegoś mi brakuje....

30 listopada 2016 , Komentarze (8)

wczoraj 69,2 dzis 68,6. Zastanawiam sie czy taka skuteczna jestem w rekach vitalii i Piry czy waga sie zepsula. Ale czuje sie lepiej choc dalej wyglada moj brzuch wieloryba. dzis dzien w biegu jutro - od rana bardzo w biegu i prezentacje spotkania dyskusje ktore trzeba przygotowac dzis - czesciowo zaczete a jeszcze dzis w szpitalu dziecieca recepte zalatwic. bylo obfite sniadanie slodkie ;-) teraz rowerek potem psy potem jade do szpitala (godzina w jedna strone) bede robic prezentacje w drodze pa

20 min rowerku zmiennie teraz psy

29 listopada 2016 , Komentarze (16)

Jestescie cudowne. Po raz pierwszy udalo mi sie ogarnąc ten poniedziałek miesiąca. Od lat ponad 10 wygladalo tak samo - z Wawy spotkań jechałam na comiesieczne spotkanie i wiadomo bylo ze dla wprowadzenia sie w dobry humor przy omawianiu kawa, a wszyscy przynoszą ciastka i slodycze i ja po prostu jadlam, owszem, co chwilę podtykali - ale to wywazanie otwartych drzwi po prostu. Wiem, ze to glupie ale nie umialam tego ogarnąć. teraz mam poniedziałkowe klucze od Was

na co dzien wieczorem porcja salaty z wszytskim co sie gryzie duzo - dzieki 

a na poniedziałki tego typu Wasze rady spisuję z comment niby proste ale praktycznie 

jogurt duzo i banan, owoce jakies

duuuzo jogurtu nawet słodkiego kawa

zalac sie wodą i kawą

wczoraj zjadlam platki owsiane zalalam maslanką czy jogurtem dodalam ciut konfitury ojca i slonecznik i do tego kawa, kawa, podali kawe, zjadlam z podawanych mnóstwa rzeczy jedno ptasie mleczko, starajac sie jesc bardzo powoli jak na mnie i potem odmowilam kawa.

szlam spac kolo polnocy z poczuciem, ze cos bym zjadla, ale uznalam, ze waga poranna bedzie interesująca i byla - dzis 69,2, i ten maly spadek podnosi mi odrazu samopoczucie bardzo. Jeszcze troche i bede miala dwa żakiety a nie jeden (w sumie mam sporo, ale mowie o tych do wlozenia na siebie)

ciesze sie i bardzo dzieki. rowerek 30 min dopiero teraz bo suka obrazona ze nie bylam z nią wczoraj na spacerze (w nocy bałam sie dzików, a poranny juz byl dawno temu) i rano zaspałam - poszła sama w rejs. Modlac sie by nikogo nie pogryzla jezdzilam autkiem po lesie polzywa ze strachu. No jest. uuuu. cos trzeba bedzie wymyslec plot jeszcze wyzej. 

Narazie. Obiadek vitaliowy bo przeciez trzeba ten sukces 69,1 utrzymac, jak zejdzie na 68,9 to bedzie naprawde krzepiący zjazd. Niby 0,2. ale jakos przejscie dziesiątki mnie zawsze uskrzydla. Chyba pojde z suką na spacer. Narazie

28 listopada 2016 , Komentarze (26)

wiem, wiem, mozna nie zauwazyc, ale po tych rowerkach i staraniach o staranie sie z dietą mam nieopiętą spódnicę i lekko jeździ po rajstopach. To cudowne uczucie komfortu trzeba zapisac, a zrozumieją jedynie ci, co sa wielorybami i udało sie im ruszyć o 2 mm w dół czy tam 3 mm, nieistotne, pewnie miara nic by nie wykazała, ale od dzis bede sie mierzyc. Poranny rowerek 40 min ze zmienną szybkością  a teraz robie grzecznie obiad by zjesc - jestem glodna, wiec zjadlam sliwkę i jabłko, by nie rzucic sie na cokolwiek (super, ze nie ma w domu czekolady). Żeby mnie wspomóc w uwazaniu boli kolano, ale nie jest to złe, bo wiem, ze jak schudne 4 kg przestanie boleć - to brzmi jak alarm organizmu. W czwartek mam wazne spotkania - trzy i chcialabym sie dobrze czuć i dobrze wyglądać. No wiem, ze w ulubiony zakiet nie wejde, ale moge lepiej wygladac w średnim. No i założyć bluzkę, a nie worek. Mąż zabrał mnie na spacer z psami - jakos to rozruszanie pomaga. Cos musze zaplanowac - zawsze - od lat - mam spotkanie w jeden poniedzialaek miesiąca, na którym chcac mnie wprowadzic  dobry humor wszyscy przynoszą stawiaja zachecaja słodycze. A ja glodna (lecac ze spotkania innego prosto) jem. Czasem maskakrycznie. Wiec wymyslilam pierwszy raz - ze powinnam cos wziac w pudełko, co da sie zjesc w samochodzie po pierwszym spotkaniu (na tym kawa bedzie) a przed drugim (co to czekolada, sliwki w czekoladzie etc). 

Co to moze byc? raczej nie na widelec, raczej do ręki. Moze placki bananowe z płatkami? robi za slodkie, wiec moze juz bede odporniejsza na wieczor. Trzeba sie traktowac jak wariatke uzaleznioną, a nie jako inteligentną... bo to sie nie sprawdza

27 listopada 2016 , Komentarze (21)

Pira, oczywiscie ma racje. NIe mozna tyć patrząc ciągle na szafę garsonek. Wyjelam dziś coś, przymierzylam i uznalam ze do tych wiekszych zakietów, które nosiłam na sweter, jakbym troche schudla, to bym weszla (narazie bez sweterka);). 

dziś 20 min rowerku interwałowo. Baaaaaaaaardzo mi sie nie chcialo, ale uznalam, ze jak zrobie 10 min to bedzie podtrzymana tradycja ze codziennie rano jezdze. Weszłam, włączyłam co Diuna poleciła i jechalam interwałowo 20 min, po czym musialam wziąc prysznic. Dluzej nie dało sie zarówno z lenistwa jak i z niedzieli - rodzinnosci trzeba dbać choc troche.

muszę uwazać na wieczór - hm

dziś moze jako pogryzajki wieczorne to co Pira radziła czyli pietruszka etc w roli chipsów, zrobie w opiekaczu