Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania? Chyba fakt, że moje obie siostry mają już rodziny, a ja wciąż jestem sama. Narodziny kolejnego siostrzeńca i zdjęcia z wakacji, na których wyglądam jak hipopotam były dla mnie zapalnikiem do wzięcia się w garść. Chciałabym założyć rodzinę, mieć męża i dzieci i wiem, że przy mojej wadze to będzie bardzo trudne. Chcę to zmienić. Chcę wreszcie patrzeć w lustro z zadowoleniem, chcę bez problemu kupować ubrania, robić sobie ładne zdjęcia nie tylko twarzy. Chciałabym, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę... Mam 22 lata. Moja siostra w tym wieku miała już dziecko i była prawie dwa lata po ślubie. Często, być może nieświadomie, zdarza jej się to mi wypominać. Po dwóch ciążach obie siostry wyglądają jakby nigdy nie rodziły - wciąż są szczupłe, piękne... Dobija mnie patrzenie w lustro. Mam dość życia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11373
Komentarzy: 261
Założony: 23 lipca 2014
Ostatni wpis: 14 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Agatkak92

kobieta, 32 lat, Kostrzyn

165 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 października 2014 , Komentarze (2)

Dziś świętowaliśmy 29 rocznicę ślubu moich rodziców, która miała miejsce tydzień temu. 

Już od wczoraj miałam przyjemność spędzać czas z moimi dwoma siostrzeńcami - siostra postanowiła wpaść na noc. Uwielbiam takie rodzinne spotkania - w domu jest głośno (czasem aż zbyt głośno), wesoło, maluchy niby 3 biegające, ale wszędzie ich pełno. 

Z rana wszyscy pocieszyli się ze mną z kolejnego utraconego 0,5. Ogromnie wiele radości sprawia mi to, że wszyscy w domu, a także siostry i szwagrowie oraz siostrzenica (lat 5, najkochańsze dziecko na świecie, która jakiś czas temu, gdy wysłałam siostrze na facebooku zdjęcie z moim porównaniem przed i teraz, powiedziała "Mamo, napisz cioci, że ma chudą dupkę i nie ma się czym przejmować i że bardzo, bardzo mocno ją kocham" <3 ) mocno mnie wspierają! 

Udało mi się namówić szwagra na zrobienie mi kilku zdjęć (nie obyło się też bez selfie w lustrze) :) 

25 października 2014 , Skomentuj

Pamiętam jak ważyłam 58 kg... Przy wzroście 165 cm wchodziłam w ubrania w rozmiarze M. Zawsze miałam duży biust, dość szerokie ramiona i biodra, ale za to talię osy... Koleżanki, które wtedy śmiały się z moich piersi, teraz mi ich zazdroszczą i same sobie powiększają... 

Pamiętam jak pierwszy raz przytyłam... Mama mówiła, że zrobiłam się gruba. Ważyłam 68-69kg... Czyli tyle co teraz. 

To było około 7-8 lat temu. Chodziłam do 2 czy 3 klasy gimnazjum, mieszkałam z siostrą i nie jadałam normalnych obiadów... Nie przeszkadzała mi moja waga. Ale potem szło już tylko w górę. 

W modzie były dzwony :D Jedne z nich mam do dziś. Nie wiem dlaczego je zachowałam, chyba gdzieś w środku miałam nadzieję, że któregoś dnia się w nie wbiję. Kilka tygodni temu dumnie w nie weszłam - dziś są mi luźne! Mimo, że ważę tyle ile wtedy, są mi luźne... 

Kolejny skok wagi miałam w technikum - bodajże w 2 klasie, czyli około 5 lat temu. Musiałam wymienić kupione na początku nauki spodnie wizytowe, które zrobiły mi się zbyt ciasne na brzuchu (były to spodnie o wyższym stanie, które swoją drogą także są mi teraz luźne). Kupione w 2 klasie cóż... Mogę założyć i ściągnąć bez ich rozpinania, właściwie są skłonne same zjechać mi z pupy... 

Mam wciąż powtarza, że już wystarczy. Ja wiem, że nie. Jeszcze troszkę... Do końca celu 9 kg, ale powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż takich efektów. Myślałam, że przy 69kg będę miała budowę jak w 2 klasie technikum, że wciąż nie zmieszczę się w spodnie z gimnazjum. Myślę, że taka różnica jest prosta do wyjaśnienia - ważę podobnie, ale wciąż mam większe piersi, a brzuch i biodra zleciały...

Kocham nową siebie. Lubię patrzeć w lustro, lubię przymierzać ubrania ze swojej szafy, które wiszą na mnie... Lubię to! 

Jutro świętujemy 29 rocznicę ślubu moich rodziców, która przypadała tydzień temu (impreza musiała zostać przełożona). Wczoraj wieczorem wyciągnęłam z szafy sukienkę po swojej siostrze - ma ona milion lat, ale wciąż niesamowicie mi się podoba! Siostra, 7lat starsza, zawsze wyższa i szczuplejsza ode mnie, miała ją na sobie jakoś przed maturą... Będzie z 15 lat żywotności kiecki. Dziś wchodzę w nią ja! Na pupie nawet nie jest przyległa, jedynie w biuście... Zamierzam założyć ją jutro i nakłonić szwagra (byłego fotografa) na zrobienie mi kilku zdjęć. :) <3 

24 października 2014 , Komentarze (21)

Przede mną jeszcze troszkę pracy, ale osiągnęłam kolejny magiczny próg... 15 kg spadło. Czas? Równe 3 miesiące! Prawie 2 miesiące męczyłam te 5 kg, ale cóż... Lepiej powoli niż wcale :) 

Waga pokazuje 69 kg <3 nie pamiętam już kiedy tyle ważyłam... Chyba z jakieś dobre 6-7 lat temu! 

Patrzę w lustro i już nie widzę tej zmiany... Potrzebuję zdjęcia z porównaniem, by ją dostrzec. 

Za to na zakupach... Na zakupach czuję się teraz świetnie! Nie mam problemu z dostaniem na siebie ubrania! 

Jestem z siebie ogromnie dumna. Chociaż idzie wolniej, zwłaszcza przez, że przez uczelnię nie jestem w stanie już zjadać o określonych porach, to naprawdę cieszę się z każdego straconego pół kilo :) 

11 października 2014 , Komentarze (3)

Ostatnimi czasy waga stanęła, niemiłosiernie mnie denerwując. Wszystko za sprawą jajeczkowania i zmiany w trybie dnia, bo wróciłam na uczelnię. Skończyły się posiłki o dokładnie dobranych porach, mój organizm musiał zmierzyć się też z nagłym wzrostem aktywności (jeśli można to tak nazwać). Codziennie rano przemierzam bowiem około 2,5 km pieszo - najpierw niecały kilometr na dworzec PKP w swojej miejscowości, później około 1,5km w mieście, ponieważ uznałam za stratę czasu czekanie na autobus na uczelnię i postanowiłam chodzić pieszo parę przystanków. Do tego oczywiście powrót z dworca PKP do domu i przemierzanie dystansów między uczelnianymi budynkami i wyjścia terenowe, których mamy dość sporo... 

Na szczęście waga ruszyła i właśnie dziś osiągnęłam wymarzoną 6 z przodu! 69,5 kg to wciąż 9,5kg pracy przede mną, ale 14,5kg za mną, więc... jestem z siebie dumna! :) Cieszę się ogromnie i już nie mogę się doczekać dalszych efektów! :) Cały czas mam wrażenie, że już zaraz, za chwilkę osiągnę efekt końcowy! :) 

26 września 2014 , Komentarze (13)

Przemogłam się i postanowiłam wrzucić lekkie porównanie mojego wyglądu przed i teraz... Wiem, że zdjęcia powinny być w tej samej pozie itd, ale przed odchudzaniem niechętnie robiłam sobie zdjęcia w całej okazałości - nawet tylko dla siebie. 
Zdjęcia po lewej to zdjęcia z 84 kg - dokładnie z początku lipca tego roku :)
Zdjęcie w sukience jest z 17.08 (77kg), a na czarno z 18.09 :) (71 kg )  

26 września 2014 , Komentarze (6)

W czasie swojej diety, a także wcześniej, zauważyłam pewną rzecz... W jaki sposób większość ludzi reaguje na "odchudzam się", "jestem na diecie X", "schudłam już...", itp? Prostymi stwierdzeniami sprowadzającymi się zazwyczaj do "i tak będzie jojo", "i co, zamierzasz tak żyć całe życie?", "to niezdrowe"... 

Ze świecą szukać osób, które zauważą efekty, które będą się nimi cieszyły razem z tobą, które postarają się cię wesprzeć, a nie zdołować czy odwieść od diety głupimi docinkami. 

Zauważyłam też, że w większości są to osoby, które nigdy nie miały problemów z wagą, nigdy nie musiały się odchudzać czy też nie próbowały przytyć, mogą jeść codziennie w McDonaldzie i wrzucać sobie zdjęcia na Instagrama z niezdrowym jedzeniem, a "dupa im nie rośnie" LUB osoby, które zwyczajnie chciałyby się odchudzić a brak im pomysłu/samozaparcia/nie wychodzi im. 

Czym jest spowodowane to, że kiedy ktoś się stara, cieszy się, odnosi jakiś sukces, zaraz ktoś zupełnie nie mający prawa rozumieć jego postępowania lub zwyczajnie nie znający nawet jego sytuacji, robi wszystko, żeby tylko zniechęcić odchudzającą się osobę? 

Nie potrafię tego zupełnie zrozumieć!

Kiedy ja się nie odchudzałam, kiedy nie miałam takiego zamiaru lub mi nie wychodziło, nie reagowałam na osoby na dietach wielkim BEEEEEEEE, tylko gratulowałam i skrycie zazdrościłam. 

Czasem odnoszę wrażenie, że przez takie osoby przemawia czysta zawiść. Osoba nie mająca problemów z wagą mogłaby np. zazdrościć samego samozaparcia i silnej woli. Osoba, która z kolei chciałaby się odchudzić - efektów. 

Najbardziej w takich rozmowach rozśmiesza mnie argument nie tylko jojo, ale "problemów ze zdrowiem". No moim zdaniem mając nadwagę czy będąc otyłą mam większy problem ze zdrowiem niż na diecie... (co zresztą każdy potrafi zauważyć, kiedy widzi grubszą osobę na ulicy). Zwłaszcza, że wszystkim otwarcie mówię, że po schudnięciu mam zamiar zrobić sobie badania, że jem wszystko, że zauważyłam, że na diecie właśnie mój organizm ma się lepiej niż bez niej - bo poprawiła mi się kondycja cery, bo zamiast "iść na grubszą sprawę" do łazienki raz czy dwa w tygodniu idę codziennie, bo widzę, że moje włosy wyglądają lepiej. 
Co więcej, zazwyczaj argument "zdrowia" występuje u osób, które jakoś nigdy wcześniej się moim losem czy kondycją nie przejmowały. A teraz nagle jaka troskliwość... Potrafię zrozumieć mamę, która obserwuje mnie na co dzień, zna mnie, widzi efekty (zarówno wagowe jak i właśnie dotyczące np. przemiany materii) i martwi się, że mogę nie dostarczać organizmowi wszystkich składników odżywczych - ale ona rozumie mnie i cieszy się, kiedy mówię, że zrobię sobie badania krwi. 

Pokażcie mi dietę odchudzającą, na której dostarcza się organizmowi WSZYSTKICH składników odżywczych. Pokażcie mi człowieka nie na diecie, który dostarcza organizmowi WSZYSTKICH składników odżywczych. Pokażcie mi dietę odchudzającą, na której zapewnia się organizmowi odpowiednią ilość PPM i ma się efekty bez ćwiczenia, bo nie każdy może ćwiczyć! Pokażcie mi dietę, na której nie ma zagrożenia efektem jojo!

Nie uważam swojej diety za jakąś super zdrową, najlepszą na świecie. Każdy organizm jest inny i każdy reaguje na różne diety inaczej. 

Jednak skoro mam efekty, skoro czuję się na diecie dobrze, to dlaczego miałabym z niej rezygnować bo ktoś, kto właściwie mnie nie zna, powie mi, że jest ona zła? 

Jestem dumna ze swoich efektów. Jestem dumna z tego ile udało mi się schudnąć, jak teraz wyglądam. Jestem dumna z tego, że wchodzę w spodnie sprzed 5 lat. Nie przeszkadza mi, że na początku waga spadała BARDZO szybko, a teraz o wiele wolniej - uważam, że tak jest właśnie lepiej i zdrowiej. 

Jestem dumna z każdej osoby, która się odchudza, o ile nie głodzi się, nie zajada watą, nie wywołuje wymiotów wkładając do gardła palce czy szczoteczkę do zębów. Nawet, jeśli jej efekty są minimalne! 

Jestem dumna z każdej osoby, która ćwiczy, bo chce wyrobić sobie sylwetkę, o ile nie faszeruje się sterydami! To, że ja nie ćwiczę nie oznacza, że uważam osoby ćwiczące ze złe, bo nadwyrężają sobie kręgosłup, stawy czy cokolwiek innego! 

21 września 2014 , Komentarze (6)

Waga spada ostatnio wolniej, przy okazji owulacji i zbliżającej się @ mam większe wahania niż zwykle. Ale to nic! Już się nauczyłam, że zaraz potem wszystko wraca do normy! Najważniejsze, że wciąż chudnę, a nie tyję ;) 

To już 13 kg mniej. Brzuch jest mniejszy, uda także, w talii zrobiło się śliczne wcięcie :) A biust? Biust ani rusz! Strasznie denerwująca sprawa! 

Wczoraj świętowaliśmy 4 urodziny mojego siostrzeńca, Szymka :) Tuż przed wyjazdem ubrałam sukienkę, którą kupowałam przed świętami Wielkiej Nocy. Wtedy była mi obcisła - teraz jest luźna :) Mama uznała, że założy jedną ze swoich starych sukienek, którą pamiętam jeszcze z czasów dziecka... Okazało się, że sukienka jest jej niemiłosiernie obcisła, więc wpadłyśmy na pomysł, żebym to ja ją przymierzyła. Okazała się nawet trochę luźna! Jakie było nasze zdziwienie i lekkie rozgoryczenie mamy! 

Już nie pamiętam czasów, kiedy byłam szczuplejsza od mamy! A już tym bardziej jest to dziwne, bo wciąż ważę 6 kg więcej niż ona, a jesteśmy tego samego wzrostu! 

A już niedługo, już za chwilkę być może uda mi się osiągnąć 6 z przodu! :) Już nie mogę się doczekać! :) 

13 września 2014 , Skomentuj

Dokładnie połowa drogi za mną - dziś waga pokazała 72kg <3 

Jeszcze tylko 12 do wymarzonej wagi! Do pięknej 60! 

Z jednej strony wiem, że może być trudno zrzucić aż tyle, że z każdym kilogramem będzie szło coraz oporniej, ale z drugiej... Już kiedyś tyle ważyłam - wiem, że mogę :) 

Jestem z siebie tak cholernie dumna, że najchętniej wykrzyczałabym to całemu światu! :D 

No i udało mi się zdać poprawkę (szalony profesor puścił 18/62 osoby piszące, więc łatwo nie było...), więc przy okazji to też bym krzyknęła ;) 

Nie sądziłam, że uda mi się zajść tak daleko. Kiedy nie sądziłam, że uda mi się schudnąć w ogóle! Teraz wiem, że wszystko jest możliwe, że wystarczy chcieć, a dieta wcale nie musi być utrapieniem, bo mi na przykład już nie jest ciężko! Czasem pozwolę sobie na pizzę, czasem zjem ciasteczko - wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem :). 

Teraz kolejny cel to 6 z przodu :) 

10 września 2014 , Komentarze (1)

Powolutku wszystko wraca do normy - waga szybciutko spadla, metabolizm ruszył. Wszystko samo, tak po prostu. Utwierdziłsam się w myśli, że to właśnie wina zbliżającej się @.

Dziś już po poprawce, na wyniki trzeba będzie poczekać. A jakie to było miłe, gdy koleżanka na dzień dobry zauważyła "ale ty schudłaś!" :)

Teraz głowę znów zaprząta mi odchudzanie i... nowy dylemat.

Ostatnio spotkałam się z pewnym chłopakiem - spacer. rozmowa... Do domu wróciłam z mieszanymi uczuciami - spotkać się znów czy nie... A on wciąż pyta o kino, o spacer.... Łatwiej chyba było nie mieć takich problemów.

8 września 2014 , Komentarze (4)

Dietę wciąż utrzymuję, nie przekraczam 1000 kcal. Mimo to waga w podskoczyła o prawie 2 kg... Nie mam pojęcia dlaczego, nie wiem co zrobiłam źle. Jakbym się objadała to bym rozumiała i biła się w piersi, a tak.... Z niewiadomych mi także przyczyn zmniejszył mi się metabolizm.

Dopiero co cieszyłam się, że to już -11kg, że taki świetny wynik. 

Dietę mam zamiar utrzymywać dalej, nie zniechęcać się, tłumaczę sobie, że to przez dni płodne itd... Dodatkowo stres, bo w środę czeka mnie egzamin poprawkowy. 


Macie jakieś sposoby na pokonanie takich wzrostów wagi?