Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Annabelle84

kobieta, 40 lat, Nowa Sól

164 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2016 , Komentarze (2)

Minął tydzień od wizyty u dietetyczki. I niestety nie udało mi się zastosować do wszystkich zaleceń. Piję więcej wody, ale nadal za mało, powinnam 8 szklanek dziennie, a udaje mi się póki co 3-4. Śniadania raczej wg rozpiski, choć zdarzyło się, że zamiast owsianki jadłam kanapki czy jajecznicę. Z drugim śniadaniem już było gorzej. Czasem jego pora przesuwała się o dwie godziny. Obiady raczej jadłam regularnie, ale niekoniecznie wg zaleceń. Wczoraj np zjadłam pierogi ruskie. Produkty tego typu mogę jeść raz na 2 tygodnie, więc tym samym limit wyczerpałam. Również sprawa podwieczorków nie wygląda najlepiej. Ok 16-17 nachodziła mnie ochota na słodkie i kilka razy jej uległam zamiast poprzestać na owocu. Kolacje udawało mi się jeść o właściwej porze, ale też nie zawsze wg wskazówek. W niedzielę miałam urodziny chrześniaka i poza śniadaniem żaden posiłek nie zgadzał się z rozpiską. Wczoraj upiekłam batony Bosackiej, które poleciła mi dietetyczka, z nadzieją, że zaspokoją chęć na niezdrowe słodycze. Dziś zjadłam jednego i nawet fajnie smakują.

Jakoś ciężko mi to wszystko zastosować, chyba nie potrafię się stosować do ścisłych wytycznych. Myślałam, by wykupić u dietetyczki gotowy jadłospis, ale nie wiem czy jest sens, skoro nawet, gdy miałam wykupioną dietę Vitalii, nie udało mi się jej wdrożyć. Do tego dochodzi mętlik w głowie, ostatnio prawie wszystkie myśli krążą wokół tematu diety, czują jakąś dziwną presję. Mam chyba zmęczenie materiału tym całym odchudzaniem i zdrowym stylem życia. Poza tym znalazłam miejsce, gdzie mogę swobodnie poskakać na skakance i od kilku dni to robię. Widzę jak słabą mam kondycję, nie to co było kiedyś, gdy byłam młodsza. Ale fajnie mi się skacze, więc powoli będę zwiększać ilość.

9 maja 2016 , Komentarze (6)

Od piątku próbuję wcielić w życie zalecenia od dietetyczki, ale widzę, że niespecjalnie mi to idzie, można powiedzieć, że po chińsku - jako tako. Najlepiej wychodzi mi śniadanie, bo owsianka dla mnie to prawie punkt obowiązkowy oraz picie wody po przebudzeniu. Ciężko mi jednak przestawić się na ważenie wędlin, warzyw i mięsa. Nie zawsze mam na to czas szykując posiłek, a czasem po prostu mi się nie chce lub w ogóle zapomnę. Do tego ostatnio krucho z pieniędzmi, więc nie stać mnie, by ciągle kupować kurczaka lub ryby, czasem lubię zjeść obiad bezmięsny. Poza tym nie wiem, czy mogę używać niektórych produktów uznawanych za zdrowe i korzystne w odchudzaniu, bo nie ma o nich mowy w rozpisce. Będę jeszcze próbować, ale chyba jednak wolałam swój sposób - jem to na co mam ochotę, ograniczam ilość, eliminuję te ewidentnie niezdrowe rzeczy plus ruch. Póki co jeszcze nie rezygnuję. Może to kwestia wprawy.

6 maja 2016 , Komentarze (3)

Chciałam skonsultować z ludźmi mającymi większe pojęcie niż ja (może nawet jakiś dietetyk się nad tym pochyli), czy jest szansa schudnąć przy takim planie, który dostałam od dietetyczki. Wiadomo dochodzi do tego ruch. Próbowałam dziś to wdrożyć, ale udało mi się tylko częściowo. Jeśli macie jakieś pomysły na posiłki do tego planu, to chętnie przygarnę :D

Śniadanie - owsianka na szklance mleka 1,5%, 3 łyżki płatków owsianych, owoc, owoce suszone, napój

II śniadanie - do wyboru: 1-2 kromki chleba, 200 g surowych warzyw, 60 g białka, napój / serek wiejski,  200 g owoców / jogurt naturalny, łyżeczka dżemu

Obiad - do wyboru: zupa treściwa 300-400 ml, 200-250 g surowych warzyw, 120 g białka, napój / 250 g surówki, 120-150 g gotowanych warzyw, 150 g białka, do 150 g węglowodanów, napój

Podwieczorek - mały owoc lub orzechy

Kolacja - kromka chleba, 200-250 g surowych warzyw, 60 g białka, napój

5 maja 2016 , Komentarze (21)

Jestem już po wizycie u dietetyczki. Kobieta początkowo zrobiła na mnie średnio miłe wrażenie, ale potem było ciut lepiej. Najpierw przeprowadziła wywiad ogólny, potem sprawdziła mój jadłospis od niedzieli i naniosła poprawki. Stwierdziła to, co sama dobrze wiem - że lubię jeść na słodko, ale nie jest aż tak tragicznie. Potem mnie zmierzyła, zważyła i oto co wyszło:

Tkanka tłuszczowa - 43,3% (na szczęście moje organy wewnętrzne nie są otłuszczone, tkanka tłuszczowa jest głównie podskórna)   

Waga - 89,3 kg przy 163 cm, a więc otyłość II stopnia (zdziwiłam się, bo mam 164 cm i przy tym wzroście wg liczników w internecie wychodziła mi otyłość I stopnia, ale tak czy tak jest za dużo)                                     

Masa mięśni - 53,9% (za mało)                                                                 

Zawartość wody - 40,9% (również mało i trzeba to zwiększyć)                 

Wiek metaboliczny - 46 lat                                                                           

BMR - 1590 kcal                                                                                             

Dzienne spożycie kalorii - 2608 kcal (obniży do 1500 kcal)                 

Dietetyczka wspomniała, że mam grube kości, a więc nigdy nie będę super szczupła, ale mi nie o to chodzi. Do tego mam zaburzony metabolizm, nad którym trzeba popracować. Następnie wypisała produkty zabronione w mojej diecie i te które mogę spożywać raz na jakiś czas, podała sposób przygotowywania potraw, możliwe substytuty słodkiego. Potem zaproponowała plan odżywianie z wyszczególnieniem na produkty i ich gramaturę, ustaliłyśmy pory i propozycje posiłków. Tak jak sądziłam, żadnych słodyczy, ciasto tylko raz w tygodniu, wyjątkiem jest gorzka czekolada i ciastka owsiane, które zamiennie mogę jeść codziennie. Do tego dużo więcej surowych warzyw i więcej wody. Zaleciła też ruch, co najmniej 30 minut dziennie. Generalnie sporo rzeczy już wiedziałam i wiele stosowałam, ale pewne rzeczy będę musiała zmodyfikować. Dodatkowo pani dietetyk zaproponowała mi suplementację błonnikiem firmy Herbalife, ale nie jest to koniecznością. Jeśli będzie mi ciężko wdrożyć zaproponowany plan odżywiania, istnieje opcja wykupienia jadłospisu ułożonego przez nią, ale póki co spróbuję wprowadzić zalecenia. Teraz muszę wszystko przeanalizować, przemyśleć jak to rozplanować. Następna wizyta za dwa tygodnie. Wracając do domu zaszłam do Biedronki. Od nadmiaru informacji nie wiedziałam co mam kupić. Idąc miedzy regałami myślałam tylko: "To można", "Tego nie wolno", "Zapomnij o czekoladzie", "Kup warzywa". Jeszcze w życiu nie miałam takiego mętliku w głowie na zakupach.:)Nie wiem jak to będzie, ale trzeba spróbować, może faktycznie przyda mi się bat nad głową. Zacznę od jutra. Trzymajcie kciuki.  

4 maja 2016 , Komentarze (9)

Dziś dzień jedzeniowo w miarę udany, jednak potrzebowałam jakiejś odmiany i zamiast gotowanych ziemniaków naszło mnie dziś na ziemniaki smażone. Wiem, że są niedobre, ale już dawno ich nie jadłam. Poza tym nie miałam czasu dziś wymyślać jak zagospodarować ugotowane ziemniaki, by było szybko. Za to  jem więcej kasz niż kiedyś - jaglana, pęczak stały się moimi ulubieńcami w ostatnim czasie. Jutro spróbuję pęczak zrobić na słodko w ramach II śniadania. W ogóle szukając inspiracji i przeglądając zdjęcia można nieźle zgłodnieć. Nie wiem jak wy, ale mi najpierw musi się spodobać zdjęcie danej potrawy, bym zainteresowała się głębiej w przepis i stwierdziła, czy się nadaje. Jeśli zdjęcie jest mało apetyczne, raczej nie ma szans, by znalazło się na mojej liście do wypróbowania. Czasem jeden składnik, którego nie lubię potrafi zdyskwalifikować całe danie, choć czasem próbuję go eliminować lub zastąpić. Powoli odkrywam nowe, ciekawe połączenia, dotąd nieznane i to jest fajne w tym całym odchudzaniu. :)

Śniadanie (chleb razowy, sałata, pasztet z żurawiną, sałata, rzodkiewka, pomidor, ogórek, kawa inka)

II śniadanie (kakaowy budyń z kaszy jaglanej, śliwka, jabłko, wiórki kokosowe, zielona herbata)

Obiad (smażone ziemniaki, jajko sadzone, kapusta kiszona, buraczki, korniszony)

Podwieczorek (orzechy brazylijskie, daktyle, śliwka)

Kolacja (bułka ze szpinakiem, sałata, szynka, oscypek, pomidor, korniszony, czarne oliwki, kawa inka)

3 maja 2016 , Komentarze (10)

Majówka się kończy, czas do pracy. Na szczęście od jutra mam więcej luzu, więc może uda mi się lepiej organizować kwestię posiłków i ruchu. A pojutrze wizyta u dietetyka. Najbardziej ciekawa jestem, w jakim stopniu składam się z tłuszczu.:DMoże to na mnie podziała motywująco. Wczoraj i dziś byłam na Jarmarku Produktu Lokalnego i jako, że nie lubię kupować wszelkiego rodzaju "kurzołapów" i "durnostojek", skusiłam się na kilka jedzeniowych rzeczy, m. in. uwielbiane przez mnie oscypki, chleb z bakaliami, bułki ze szpinakiem, swojskie wędliny, których zamierzam użyć do jajecznicy, przyprawy i wspomniane ciasto z jagodami. Póki co wszystko bardzo dobre i stąd ilość kalorii mogłam znacznie przekroczyć, ale następna taka okazja za rok.

Śniadanie (bułka pełnoziarnista, sałata, pomidor, ogórek, oscypek, kawa inka)

II śniadanie (wafle ryżowe, twaróg z dżemem porzeczkowym, śliwka, sezam, zielona herbata)

Obiad (pęczak, oscypek, mizeria, woda)

Podwieczorek (ciasto, herbata mango lassi chai)

Kolacja (omlet z cukinią i mozzarellą)

Po kolacji (chleb pełnoziarnisty  z bakaliami, masło orzechowe, dżem porzeczkowy)

2 maja 2016 , Komentarze (4)

Dziś doszłam do pewnego wniosku. A mianowicie do tego, kiedy słodycze nie tuczą - gdy kupione są w celu charytatywnym. :DZakupiłam dziś ciasto, z którego dochód ma być przeznaczony na pomoc i rehabilitację młodej dziewczyny, mojej dawnej uczennicy, cierpiącej na nieuleczalną chorobę. Choroba przekreśliła jej plany życiowe, marzenia, odebrała zdrowie. Jeśli choć odrobinę można komuś pomóc kupując tylko kawałek ciasta, to warto to zrobić, a wtedy nie ma opcji, by to ciasto tuczyło.:);)I nie mam wyrzutów sumienia z powodu zjedzenia go. Kawałek był spory, więc podzieliłam na jutro i dziś jako drugie śniadanie. I poza tym nie planuje więcej słodkiego. Zabieram się też do zrobienia zestawienia posiłków z ostatnich dni dla dietetyczki.

Śniadanie: (kakaowy placek owsiany z cynamonem, twarogiem, dżemem porzeczkowym i bananem, czerwona herbata)

II śniadanie (ciasto kokosowo-makowe z masą budyniową, jagodami, herbatnikami i polewą czekoladową, czerwona herbata)

Obiad (makaron pełnoziarnisty z cukinią, pomidorami daktylowymi, pieczarkami, oliwkami, szczypiorkiem i oscypkiem, woda)

Kolacja (grahamka, mozzarella, pomidor plus woda)

1 maja 2016 , Komentarze (27)

Tak wygląda pierwszy dzień majowego odchudzania. I tyle w temacie  na dziś.:<

30 kwietnia 2016 , Komentarze (9)

Sobota. Cotygodniowe wyjście na zakupy targowe. Co tydzień idę z nadzieją, że znajdę coś fajnego do ubrania. I jak co tydzień zakupy kończą się frustracją, bo: A) same małe rozmiary, a większe dostępne tylko w stylu pasującym do mojej mamy czy babci, B) co tydzień te same ciuchy, rzadko kiedy jest coś nowego, ciekawego, C) cena niektórych ciuchów w moim rozmiarze woła o pomstę do nieba: 70 - 80 zł za kawał szmatki, dosłownie. Więc co robi sfrustrowana posiadaczka rozmiaru XXL albo i większego? Rekompensuję to sobie inaczej. Zamiast ciuchów wpadły dziś inne pierdółki oraz kolczyki, swoją drogą też w ilości XXL. 

Poza tym dzień sobota jest dniem ważenia. Waga pokazała tyle, co ostatnio, więc o tyle dobrze, że znów nie przytyłam, ale i szkoda, że nie schudłam. Jutro pierwszy dzień nowego miesiąca, więc, żeby tradycji stało się zadość, zaczynamy od nowa, na poważnie. Na urodziny miał być laska, a niestety nadal będzie pulpet. :) Obiad dziś mało dietetyczny, ale czasem trzeba zjeść, to co jest w lodówce, by nie wyrzucać jedzenia. I dlatego na kolację zjem coś lekkiego.