Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po wielkim ciążowym tyciu, czas na zgubienie nadmiaru kilogramów. Po ciąży ważyłam 118kg. Trochę zrzuciłam przez 2,5 roku, ale nie tyle ile bym chciała i ile powinnam. Pierwszy cel-waga sprzed ciąży-93kg....:/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38068
Komentarzy: 666
Założony: 8 lutego 2006
Ostatni wpis: 20 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malda

kobieta, 44 lat, Sosnowiec

172 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 września 2010 , Komentarze (2)
Cóż... ciekawe doświadczenie. Cały czas byłam świadoma. I niby myślałam sobie, o co kaman, to po wszystkim byłam jakaś przymulona, jakbym rzeczywiście była w jakiejś pół hipnozie.
Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o efektach, bo to drugi dzień dopiero i generalnie nawet nie miałam czasu na jedzenie, bo od wczoraj (oprócz tego wyjazdu do Opola), załatwiam non stop coś ze sprzedażą i kupnem mieszkania.
Na szczęście z kupnem mam już wszystko załatwione. Teraz tylko zacząć remont.
Najgorsze przede mną. Przeprowadzka, wymeldowanie, zameldowanie, przepisanie umów z gazownią i energetykiem....

Wracając do efektów hipnozy. Na pewno nie myślę o jedzeniu tyle co kiedyś i generalnie nie mam tak, że coś bym zjadła, na coś mam ochotę. Nie mam po prostu... Jem jak już bardzo zgłodnieję.
15. września jadę drugi raz. Potem co miesiąc. Miałam jechać po 3 tygodniach, ale nie mam jak, więc pojadę po dwóch.

Zobaczymy z czasem, czy to coś warte w ogóle....:)
Na razie nie narzekam...:)

23 sierpnia 2010 , Komentarze (5)
Zaczęłam znowu tyć.
I nie umiem się pohamować. Im mi gorzej, tym więcej jem.
Poczytałam trochę i wyszło na to, że cierpię na objadanie się kompulsywne.
Zapisałam się do hipnoterapeuty. Może to pomoże. Może jak ktoś mi wbije w podświadomość....
Czuję się jak narkoman, alkoholik, ciągle myślę o jedzeniu... Coraz częściej coś mi drętwieje, nogi mam ociężałe... Miewam jakieś bóle w klatce. Boję się, a mimo wszystko nie umiem się zmobilizować, poradzić sobie....;(
Naprawdę jestem zdesperowana.... 

6 maja 2010 , Komentarze (2)

Dukan w książce miał rację. Taki szybki spadek w pierwszej fazie uderzeniowej jest bardzo mobilizujący.

Dziś waga mi pokazała 100,7.:) Super!!! I nawet nie jest tak najgorzej. Jedynie co, to czasami pobolewa mnie żołądek.

Nie wiem tylko jak przetrwam kolejną nockę w pracy. Zawsze wspomagałam się Burnem(tylko on na mnie działa),a teraz mi nie wolno. Ta nocka była bardzo ciężka.... Okropnie chciało mi się spać.

Upatrzyłyśmy właśnie z mamą mieszkanko w Sosnowcu.:) Mama poszła "w trasę" na centrum, to od razu zapyta, czy by nam nie pośredniczyli w sprzedaży naszego do razu.

Ostatecznie, moglibyśmy wziąć kredyt hipoteczny na nasze mieszkanie, a jak byśmy je sprzedali, to od razu byśmy spłacili kredyt. Zwykle się płaci wtedy 1,5% spłaconej kwoty. Ale może nie błoby to takie głupie....

5 maja 2010 , Skomentuj
Po południu było już lepiej.
Dzisiaj już nie jestem taka głodna i jestem naszykowana na cały dzień.
Na wadze 1 kg mniej. Wiem, to woda, ale biorąc pod uwagę,że sporo jej zatrzymałam, zwłaszcza odkąd zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, to dobrze,że ją zgubię.
Zastanawiam się nad odstawieniem tabletek...

4 maja 2010 , Komentarze (1)
Najwyższy czas po raz n-ty wziąć się za siebie.
Od dzisiaj próbuję Dukana. Kupiłam książkę. Połowę przeczytałam już.
Może coś z tego będzie, chociaż marzy mi się kanapka z sałatą i kiełkami...:(
Spróbuję, co mi szkodzi. Tyle dziewczyn tak ją sobie chwali.
Moja koleżanka już schudła na niej 5kg.
Jak na razie zjadłam 2 jajka, wypiłam koktajl białkowy, kawę i herbatkę zieloną. I jestem trochę głodna...
Muszę się lepiej zaopatrzyć. Tylko co tu jeść,żeby się zapchać....
Trochę mi słabawo,ale to może nie koniecznie od diety.
Startuję z wagą 102,4kg.

29 kwietnia 2010 , Komentarze (3)
Dokładnie w miesiąc od jego śmierci, pierwszy raz mi się przyśnił.Chyba przyśnił, bo sen był tak wyraźny,że nie jestem do końca pewna, czy na pewno spałam. W ogóle ta noc była jakaś niespokojna.
Może jestem śmieszna...
Wiecie, ja nie umiem tacie wybaczyć,że odszedł. Naprawdę nie umiem.... Już nawet nie brał chemii, już miało być wszystko ok...
Bardzo za nim tęsknię....

A poza smęceniem. Jakoś mi nie idzie to odchudzanie.
W pracy jestem grzeczna, a w domu ciągle podjadam. Zastanawiam się nad meridią. W Katowicach chcieli mi ją przypisać,ale nie chciałam. Teraz już nie wiem...
Sebastian coraz częściej wspomina o drugim dziecku. Też bym chciała...Ale najpierw muszę schudnąć. Za nic nie chcę startować z taką wagą. To powinno mnie mobilizować, a jednak...:(

Maćka jest wszędzie pełno. Dzisiaj ściągnął na siebie patelnię, na szczęście nic się nie stało. A odwróciłam tylko na sekundę głowę do suszarki, chciałam wziąć szklankę. Eh....
Ale mnie przestraszył porządnie.

Przedłużyli mi umowę do końca roku. Zobaczymy co potem.
To tyle dziewuszki.
Pozdrawiam zaglądające.

30 marca 2010 , Komentarze (7)
W sobotę nad ranem zmarł mój tata.
Wygrał  z rakiem, ale nie wygrał z przeziębieniem, które przerodziło się w zapalenie płuc.
Teraz martwię się o mamę,bo z tego wszystkiego wylądowała w szpitalu na badaniach.:(

1 marca 2010 , Komentarze (2)
Zaniedbałam się trochę znowu. Karnet się skończył, kasy na nowy nie było. Teraz zapiszę się na aqua aerobik z koleżanką.
Dzisiaj zaczynają mi się nocki. Najważniejsze,żeby nic po nich nie jeść rano. Waga trochę podskoczyła, ale to też wina zbliżającego się okresu.
Diety właściwie chwilowo nie ma. Nie ma pieniędzy, więc jem to co wszyscy. Ale po wypłacie nakupuję sobie chociaż warzyw mrożonych i będę miała na zapas.
Byłam dzisiaj z Maćkiem zapisać go do żłobka. Zobaczymy, czy się dostanie. Wyniki 15 kwietnia. Ale "na szczęście" zaraz po wyjściu z klatki narobił na mnie gołąb. A mówią, że to właśnie na szczęście.;) Mam nadzieję,że coś w tym jest. Heheh;)

18 lutego 2010 , Skomentuj
W każdym razie moja praca służy mojej wadze.
Leci elegancko w dół, nie ma czasu na myślenie o jedzeniu, jem tylko na przerwie, nie podjadam, piję bardzo dużo wody, bo przy lutowaniu to bardzo się chce pić.
Do wagi dzisiaj nie pojadę, bo mam na popołudnie. Muszę zadzwonić i umówić się na inny termin. Może przejdę do innej grupy, albo na tryb indywidualny.

O urodzinach nie wspominam. To najbeznadziejniejsze urodziny jakie miałam. :(

Ale Wam baaaardzo dziękuję za wszystkie życzenia i miłe słowa.

17 lutego 2010 , Komentarze (5)
Taaaak wchodzę właśnie w nowe dziesięciolecie mojego życia. Hm...
Bez fajerwerków, imprezy, a nawet tortu.
Ja mam na 14, Sebastian do 15. Widzimy się tylko wieczorem, a dzisiaj jeszcze później, bo będzie w domu ok. północy.
Takie urodziny, bez urodzin. Pieniążki, które dostałam na prezent trzeba wydać na życie i tak mi troszkę smutno...
Nigdy nie robiłam jakiś imprez urodzinowych, czy imieninowych. Ale te urodziny chciałam jakoś inaczej spędzić. Marzył mi się wyjazd na weekend w góry. Cóż, albo rybi, albo akwarium jak to mówią. Muszę poczekać...Tak a nie inaczej ułożyło mi się życie, że nie ma teraz na to.
Może sobie później odbijemy....
Cóż 100 lat,100 lat.....