Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po wielkim ciążowym tyciu, czas na zgubienie nadmiaru kilogramów. Po ciąży ważyłam 118kg. Trochę zrzuciłam przez 2,5 roku, ale nie tyle ile bym chciała i ile powinnam. Pierwszy cel-waga sprzed ciąży-93kg....:/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38159
Komentarzy: 666
Założony: 8 lutego 2006
Ostatni wpis: 20 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malda

kobieta, 44 lat, Sosnowiec

172 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2009 , Komentarze (4)
Wtedy mam pierwszą wizytę w poradni.
Są spotkania grupowe i indywidualne. Ja myślę,że wybiorę grupowe, bo to bardziej mobilizuje i jakoś tak raźniej.
Mam dziwne uderzenia gorąca.
Moja mama się śmieje,żebym badania hormonalne zrobiła, bo może już przekwitam. Ale śmieszne...

Wiecie....doszłam do takiego momentu,że wstydzę się pokazywać mężowi nago...W ogóle nie mam ochoty na jakieś figle. Jak pomyślę o tym moim brzuchu....

Coś pozytywnego-Maciuś biega jak szalony. Wczoraj wieczorem zrobiliśmy smokowi papa. Walczył 2 godziny.
Dzisiaj zapadł w drzemkę po 30 minutach. Już bez krzyków i wrzasków.
Jeszcze tylko ta praca.....

25 listopada 2009 , Skomentuj
Tam dostałam skierowanie. Jutro zadzwonię i zobaczymy ile się czeka. Podobno trochę...
Wiedziałam,że na moją panią doktor mogę liczyć.:)


24 listopada 2009 , Komentarze (1)
Tyle ważę..... Aż wstyd....
Jutro idę do lekarza.
Cukier 96/100....

Tyję,gdy nie pracuję. I to nie tylko kwestia siedzenia w domu. To ma głębsze podłoże psychiczne. Był kiedyś taki czas, gdy byłam z poprzednikiem mojego męża, że nie mieliśmy co jeść, był dzień,że nie mieliśmy nawet na "głupią" bułkę. Od tamtej pory, zawsze gdy tracę pracę, gdy musimy przyoszczędzić u mnie zaczyna się jakaś faza obżarstwa. Jakbym starała się najeść na zapas, bo może znowu nadejdą takie trudne czasy. Dziwna jestem...
Idę jutro do mojej pani doktor, może co zaradzi, co ze mną zrobić. Bo ja muszę być kontrolowana...
Tylko tak jakoś wstyd rozmawiać o tym wszystkim....

12 listopada 2009 , Komentarze (2)
Idzie mi opornie,ale chyba jem trochę mniej. Brakuje mi ruchu. A kasy na zajęcia nie ma.
Dobija mnie brak pracy.
Na szkołę nie ma, lodówka padła, samochód znowu ma awarię...I skąd na to kasę??
Niektórzy ludzie całe życie nie mają tylu pracodawców, co ja przez te 7 lat....

10 listopada 2009 , Komentarze (3)
nerwy, rozgoryczenie i bezradność....

Nie mam bladego pojęcia, do kogo zwrócić się o pomoc.
Kolano znowu zaczęło boleć. Na uczelni pod koniec zajęć ledwo wytrzymuję, a po powrocie do domu muszę je smarować maścią.
Zrobiłam dzisiaj badania razem z Maćkiem,ale wyniki będą dopiero w czwartek.
Może to desperackie,ale czasami myślę,że lepiej jakby się okazało,że mam podwyższony cukier. Może to wreszcie dało by mi porządnego kopa....

A mój mąż bawi się na imprezie firmowej, za półtora tygodnia jedzie na "szkolenie" do Koszalina na dwa dni, w hotelu basen jacuzzi... Na ostatnim w Kole był paintball i imprezka.
A ja z dzieciem w domu. Nawet nie wiem,czy ta impreza była z osobami towarzyszącymi, nawet nie zapytał....Gdy zostałam na kilka dni u mamy, bo źle się czuła,a tata był na chemii, zapytałam, czy by do nas na noc nie przyjechał. On mi na to,że wolałby zostać w domu, bo chciałby "porządzić" z kolegą( tzn., pograć w nocy na komputerze w WOW'a)... Jakbym dostała w twarz. Komputer i kolega ważniejsi od żony i dziecka... Sam dziecinnieje...

Coś się musi stać.................

2 listopada 2009 , Skomentuj
I znowu jestem bez pracy. Po 3 miesiącach kopnęli mnie w dupsko. Kompletnie mnie zaskoczyli. Cóż nie właziłam do tyłka kierownikowi, jak ta, którą przyjęli przede mną, ani nie jestem siostrą ani koleżanką jednej z pracownic(je przyjęli po mnie), a zrobiło się nas za dużo.
Nie chce mi się nawet już wspominać, co tam przeżyłam. A i tak po tym wszystkim,tak mnie potraktowali.

Załapałam jakieś przygnębienie.Znowu się objadam. Nie umiem się zawziąć. Chciałabym iść do specjalisty, psychologa...
Prywatnie mnie nie stać,ale znalazłam w K-cach Ligocie Centrum Leczenia Otyłości. W środę pójdę pogadać z moją internistką.
To już nie chodzi o estetykę. Moja mama ostatnio znowu miała problemy z sercem. To mi uzmysłowiło, że przecież ja jestem w grupie ryzyka. W rodzinie mojej mamy wszyscy mają  i mieli problemy z sercem. Do tego znowu zaczynają boleć mnie kolana. W środę też pójdę sobie zbadać cukier i w ogóle zrobić morfologię.
Chciałabym,żeby ktoś mnie potraktował poważnie. Wszystkim się wydaje,że to takie proste, zawziąć się i tyle. A jeśli się nie udaje?? Co wtedy?....

10 sierpnia 2009 , Komentarze (4)
Ale już ja jej pokażę!!!
Zapisałam się wczoraj do Gymnasionu i mam za sobą pierwsze zajęcia z pilatesu. Dzisiaj na 20 idę na drugie.
Mogę też korzystać z siłowni. Ale to jak się rozkręcę trochę.:)
Wczoraj Maciuś pierwszy raz był nad wodą. Najchętniej cały czas by w niej siedział.:)
Jest przekochany.
Zmykam,bo trzeba się do pracy zbierać.

25 lipca 2009 , Komentarze (4)
Na szczęście.
Trochę się przestraszyłam,jak zaczęło rosnąć po zmianie pracy i się opamiętałam. Poza tym, teraz się ruszam,bo nie jeżdżę autem,tylko autobusem i zawsze jakiś tam kawałek trzeba przejść.
Jak wracam i mam czas to idę z Maćkiem na spacer-co mamy siedzieć w domu.
Dzisiaj pobija swój rekord, śpi już prawie 3 godziny.
Chodzić dalej nie chodzi. Leń mały:)
Jego ulubione zajęcie ostatnio, to wchodzenie do szuflad i siedzenie w nich.:D

W pracy jest różnie. Z atmosferą.... Dziewczyny czasem traktują nas trochę z góry.

Ocho,Maćko się obudził, więc zmykam.
Udanego weekendu.

18 lipca 2009 , Skomentuj
Zmiana pracy nie służy spadkowi wagi.
Wręcz przeciwnie. Muszę jakoś rozplanować jedzenie tam.Najgorzej pracować do 18, bo wtedy wracałam do domu baaaardzo głodna.
Teraz będę miała od 7 do 15.
Tyle mam do nauczenia się... Muszę jakoś to wszystko przyswoić. Nie ma innego wyjścia, z resztą chcę. Na razie mam umowę na 3 miesiące, potem podobno byłaby na 5 lat. Fajnie, ale muszę się sprawdzić.

Tyle zmian w moim życiu... Szkoła od jesieni, praca, czy uda mi się to wszystko pogodzić? Chyba się zapiszę na bezpłatny kurs przygotowawczy z matematyki. Moja uczelnia taki organizuje we wrześniowe weekendy po 4 godziny dziennie.
Tak myślę,że to dobry pomysł, bo już nic kompletnie nie pamiętam z tego przedmiotu.
Potem będzie łatwiej zaliczyć. Przecież tam będą ludzie dopiero co po szkole...10 lat młodsi ode mnie... Gdzie ja się pcham??Hehe

Dzisiaj Maciek odstawiony do moich rodziców, a ja robię generalne porządki, bo aż wstyd się przyznać, jak dawno nie sprzątałam...

Maciuś skończył 11 miesięcy i ani myśli chodzić.
A przecież takie miał tempo rozwoju,że myślałam,że w tym wieku to już będzie stawiał pierwsze kroczki. A on nic. Ale to nie jest ważne. Wszystko w swoim czasie.
Ostatnio nauczył się pokazywać "nie ma"i czasem dodaje do tego z odpowiednią intonacją głosu "me ma".:)
Pocieszny jest, ale wszędzie go pełno i bardzo lgnie do gniazdek. Zaślepienie nic nie da, bo on najbardziej lubi wyciągać wtyczki.Co by mu tu kupić na roczek... Może jakiś fajny sorter. Albo rowerek. Obawiam się tylko,że w rowerku nie będzie chciał jeździć.

Mam taką ochotę na błogie lenistwo na zielonej trawce. Mieliśmy sobie gdzieś pojechać, ale wypadły te tablice....

No nic, idę się brać za następne okno. Koniec przerwy.
Aaa w mojej galerii macie mnie w nowym fryzie. Ale minę mam głupią strasznie...;)

14 lipca 2009 , Komentarze (4)
I kto mówi, że 13-ty jest pechowy. Chyba raczej 14-ty.
Pojechałam dzisiaj po dokumenty, zajeżdżam pod firmę, wysiadam, patrzę, a ja nie mam tablicy z przodu....
Coś mi tam stukało jak jechałam trasą na Katowice,ale nie miałam pojęcia,że odpadała mi tablica. Cholera. I musiałam przerejestrować auto. Kosztowało mnie to 180zł plus ramka na tą tablicę.
Na wtórnik czekałabym dwa tygodnie. A jeszcze ktoś nieodpowiedni mógł znaleźć tamtą tablicę i wykorzystać ją do niecnych celów.
Tyle kasy....Grrr....
Czasem wolałabym nie mieć tego auta. Gdyby nie Maćko i jego przetransportowywanie, to dalibyśmy sobie radę.

Pracę zaczynam w czwartek. Jutro jeszcze muszę zrobić badania, pojechać zapisać się na uczelnię...Eh...znowu będzie jeżdżenia i załatwiania.

Dobrze,że chociaż trafiłam na bardzo fajne urzędniczki i już jeżdżę na nowych numerach. Kto by pomyślał,że można dostać nowe tablice i dowód rejestracyjny w 20 minut.
Co za dzień....

A wczoraj z satysfakcją byłam odebrać książeczkę zdrowia i poinformować,że dziękuję za współpracę.
"Szkoda, a ja Cię chciałam dziś dać na Jeronimo Madziu..." Sorki R. ;)
Już tyle osób się przez nią zwolniło... Całe szczęście,że ja już tam nie pracuję. Mam nadzieję,że tu naprawdę za "zapuszczę korzenie", jak to mówi mój przyszły szef.
Oby było dobrze już.