Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po wielkim ciążowym tyciu, czas na zgubienie nadmiaru kilogramów. Po ciąży ważyłam 118kg. Trochę zrzuciłam przez 2,5 roku, ale nie tyle ile bym chciała i ile powinnam. Pierwszy cel-waga sprzed ciąży-93kg....:/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38292
Komentarzy: 666
Założony: 8 lutego 2006
Ostatni wpis: 20 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malda

kobieta, 44 lat, Sosnowiec

172 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 lipca 2009 , Komentarze (3)
Są dwa powody do radości.
Po pierwsze, waga spadła mi do dwucyfrowej:) Dzisiaj pożegnałam się z "setką". Waga pokazała mi 99,6.:)
I drugi, chyba nawet ważniejszy powód: ZOSTANĘ FAKTURZYSTKĄ!!!!
Tak tak tak!!!
Po 16 dzwonił mój przyszły szef i powiedział,że stawia na mnie i chce,żebym zaczęła pracę w środę lub czwartek.
Jutro mam pojechać po dokumenty i skierowanie na badania. Tak mi zależało na tej pracy. I ją dostałam...
A już myślałam,że nic z tego, bo miał dzwonić do piątku. A jednak.:) Boszzzz jak cudnie.
Mam nadzieję,że to praca, w której zagoszczę na dłużej. Warunki finansowe i inne bardzo mi odpowiadają(godziny pracy,charakter pracy,lokalizacja). Będę tam mogła chodzić pieszo.:) Tylko do sierpnia muszę dojeżdżać do Katowic,ale to nie jest dla mnie żaden problem.
Super super super!!!!

I jeszcze udało mi się kupić fajne spodnie. 13-ty to najszczęśliwszy dzień pod słońcem.:)

A za prawie miesiąc urodzinki Maciusia.:)

12 lipca 2009 , Komentarze (2)
Tym razem nie półtora,ale kilogram. I tak dobrze.:)
Porównałam sobie wymiary i wagę sprzed miesiąca i jest tak:
waga - 4,4 kg
szyja - 1,5 cm
biceps - 2,5 cm
piersi - 5 cm (jak zwykle, tu spada najszybciej)
talia - 8 cm (też sporo)
biodra - 2 cm
udo - 2 cm
łydka- bez zmian (normalka)

Generalnie jest ok.

Bardzo energicznie staram się zmienić pracę. Byłam w tym tygodniu na dwóch rozmowach: na kasjerkę do castoramy i fakturzystkę w hurtowni.
Z tego drugiego chyba nic nie będzie, bo miał być telefon do piątku jeśli tak.A nie było,szkoda, bo miałabym blisko, fajne godziny pracy i stawka normalna.
A na kasjerkę, to czekam jeszcze na telefon. Jeśli mnie zaakceptowała pani kierownik, to jutro miałabym rozmowę z dyrektorem. Zobaczymy.

Jakoś chodzę na te rozmowy, są sympatyczne i wydaje mi się,że robię pozytywne wrażenie, a nic z nich nie wynika. Widać, są lepsi ode mnie...
Szkoda z tą fakturzystką....Naprawdę. Napaliłam się na tą pracę. Może dlatego nic nie wyszło.

Zastanawiam się kiedy zapisać się na fitness.Dzisiaj idę na noc do pracy i tak cały tydzień. Nie wiem,czy po nockach dam radę ćwiczyć. Jutro na pewno bym mogła, ewentualnie w piątek i weekend.
Może się zapisać jednak od tego tygodnia.

Maciuś dostał nareszcie nowy fotelik

Dokładnie taki.Tylko bez maskotki. Jeździ sobie teraz cwaniak pełną gębusią. Ma wysoko i siedzi przodem.Wszystkich i wszystko widzi. A jak mu się uśnie, odchylamy fotelik do tyłu i nie opada mu główka.:)
Na urodzinki ma dostać od dziadzia wózek spacerówkę parasolkę. Spodobał nam się taki Espiro Jet. I chyba taki dostanie. Trochę dziadkowi dołożymy najwyżej.:)
Fajnie tak zarabiać pieniążki i móc małemu coś kupić.:)

Ja się muszę zaopatrzyć w nowe dżinsy,bo te które kupiłam po ciąży wiszą mi z każdej strony i opadają bez rozpinania.
Jedyne co, to przeraża mnie skóra na brzuchu. Na dole zaczyna mi tak wisieć.
Myślicie,że da się coś z tym zrobić? Ćwiczenia pomogą?

Zmykam, bo mąż wraca z meczu i zaraz idzie do pracy.

Udanej niedzieli.

4 lipca 2009 , Komentarze (6)
W ciągu tygodnia spadło mi prawie 1,5kg.
Chciałabym jeszcze pochodzić na fitness,ale nie wiem,czy mam na to tyle sił.
Chociaż,jak mam na popołudnie,to rano mogę iść. Bo teraz jak miałam na rano,to padałam na pyszczek. O 20:30 już odpadałam przed tv. Sebastian tylko mnie chodził i szturchał,żebym się szła położyć i wykąpać.
Może z czasem się przyzwyczaję. A ta moja senność i zmęczenie może mieć związek z tym,że nie jem za dużo.
Po prostu nie mam na to czasu,ani nawet ochoty.
Skurczył mi się żołądek.Ale to akurat bardzo dobrze.
W pracy jest teraz lepiej trochę.Ale jak przejdę na inne zlecenie,to nie będzie pewnie już tak dobrze.
No i dalej trzeba szukać....

Pozdrawiam jeszcze do mnie zaglądające.
Miłego weekendu.

30 czerwca 2009 , Komentarze (1)
Trzeba się naprawdę naprodukować w pracy. Tak się zastanawiam, jak to jest,że zawsze tam,gdzie trzeba się narobić po pachy, płacą najmniej.
I jakoś zawsze na taką pracę trafiam.
Wiem jednak,że ta praca jest chwilowa.Albo oni mnie, albo ja siebie sama zwolnię.
Jak skończą się zlecenia, po prostu podziękują i tyle.
Jedynie co to przynajmniej schudnę dzięki tej pracy, bo mam niezłą siłownię przez 8 godzin.;)
Ciekawe co mi pokaże waga w niedzielę.

25 czerwca 2009 , Komentarze (2)

Dzisiaj pierwsza nocka. Fajnie,że zaczynają się od niedzieli, bo to oznacza,że pójdę tylko jutro, a potem dopiero w poniedziałek na rano.
Wszytko na szybko...
Mam nadzieję,że będzie dobrze

24 czerwca 2009 , Komentarze (2)

Tak moje drogie...
W poniedziałek zadzwoniła do mnie kobieta z pośrednika,że mam iść w czwartek na spotkanie z brygadzistą i jeśli mnie zaakceptują,to od poniedziałku mam iść do pracy.
Z jednej strony się ucieszyłam,ale z drugiej, im więcej o tej pracy myślałam,tym mniej chciało mi się tam iść. Bo pewnie trafiłabym na 4 brygadówkę,a i do Siemianowic kawałek.Autobus tylko jeden...
Z wątpliwości wybawił mnie drugi telefon, który dostałam dzisiaj. Inne ogłoszenie,taka sama praca, trochę niższa stawka,ale bliżej,bo w Sosnowcu. W mieście,gdzie mieszkają moi rodzice i gdzie mam więcej możliwości dojazdu.
I na 3 zmiany.Nic nie mówiono o brygadówce. Nadal przerażają mnie nocki,ale z dwojga wolę ten Sosnowiec.
Nie wiem,jak rozwiążemy problem odbierania Maćka wieczorem.Biedaczek będzie już słodko spał,gdy któreś z nas(najprędzej Sebastian) będzie po niego przyjeżdżało.
A pracę mam zacząć jutro... Rano jadę się dowiedzieć dokładnie,podpisać umowę,iść na badania a do pracy na 14 lub na noc.
Mając na karku koniec zasiłku w sierpniu,muszę wziąść jakąś pracę, bo nie wiadomo,czy potem coś się znajdzie.Najwyżej będę szukała dalej....
Trochę mnie to wszystko przeraża....Ale jakoś muszę dać radę....Prawda???

21 czerwca 2009 , Komentarze (2)
I uwierzyłam,że mi się uda.
Są pierwsze efekty. Spadło mi trochę w obwodach i zleciało na wadze.:)
Trochę lepiej też sobie daję radę na zajęciach. Ale od lipca przenoszę się do Gymnasionu.Jest teraz promocja karnetów i kosztuje tylko 4zł więcej niż zapłaciłam tutaj,a jest duuużo więcej zajęć( i częściej) tych, które mi się podobają. Do tego będę mogła korzystać z siłowni. Najbardziej cieszę się na jogę.Jednak za nią najbardziej tęsknię. Potem pilates i stretching.Na te zajęcia na bank będę chodziła.
A mojej mamie na imieniny chcę wykupić miesiąc zajęć aktywnego seniora,jeśli jest taka możliwość.Sama ją będę tam zawoziła,jeśli trzeba będzie.:)

Maciuś skończył 10 miesięcy i zrobił swój pierwszy samodzielny kroczek, między mną a Sebastianem, ale sam-bez trzymanki.:)
Oj...blisko,coraz bliżej chodzenia.
Teraz ciągle chce być prowadzony za rączki.

Miłej niedzieli.
Idę,bo się obudził pędraczek.:)

16 czerwca 2009 , Komentarze (2)

Od piątku jakoś mnie bolał brzuch.Myślałam,że to z obżarstwa,bo w czwartek wieczorem, co tu dużo mówić, przesadziłam.
I tak mnie coś muliło do niedzieli. W niedzielę rano zaczęła się biegunka,ale przeszła do południa. Niestety nie do końca, bo pół nocy z niedzieli na poniedziałek przesiedziałam na toalecie. Miałam nadzieję,że do rana mi przejdzie,ale jeszcze przed 7 mnie męczyło.A wyjazd był 7:30.Bałam się,że nawet do busa nie dotrę. I co by było,gdyby złapało mnie w drodze.
Jak się okazało,po 7 już się nic nie działo,ale byłam osłabiona i już dałam znać koordynatorce,że nie dam rady.
I w ten sposób siedzę w domu. Pojadę w innym terminie,bo muszę mieć zaliczony ten wyjazd,ale z jakąś obcą grupą....:(
A ja chciałam ze swoimi laskami....:( Eh......
Zakupiłam sobie probiotyk i będę jadła więcej jogurtów.Tak częstych problemów jelitowych to ja nigdy nie miałam.
I naprawdę koniec z obżarstwem.
Na ćwiczenia chodzę grzecznie. Ostatnio był fajny pilates,bo z babeczką, która się na tym zna.
Ale jej nie będzie w lipcu i sierpniu. Rozglądam się za innym klubem. Bo ja chcę mieć takie zajęcia, które sobie wybieram.
Może coś znajdę....:)

7 czerwca 2009 , Komentarze (4)
Miał być pilates,a było zastępstwo i miałam normalny fitness w stylu PBU np. Masakra jakaś....
Dla mnie tragedia. Najgorsza rozgrzewka, bo jak przeszłyśmy do ćwiczeń w leżeniu,to dawałam radę. Przy rozgrzewce miałam taki moment,że jeszcze trochę i bym zemdlała.
I jeszcze przy niektórych ćwiczeniach bolały mnie kolana,to sobie odpuszczałam.
Dzisiaj mam zakwasy giganty.
A specjalnie wybrałam spokojniejsze zajęcia. Szkoda,że nikt mnie nie poinformował,że będą inaczej prowadzone.
Nastęny raz idę we wtorek, na zajęcia z piłkami. Trochę szkoda,że pilates jest w tym samym dniu.
Zobaczę, jak mi się piłki nie spodobają, to będę chodziła tylko na pilatesa i jeszcze jakieś PBU czy coś w tym stylu,bo mam karnet na 12 wejść przez miesiąc.
Jutro zaczynam nastęny etap warsztatów. Trzy dni po 7 godzin. A podobno za tydzień mamy część wyjazdową. 4 dni koło Żywca. Chyba zostawię Maćka, bo nie wiem, jakie tam będą warunki. Sebastian ma wolne dwa dni, to będzie mógł z nim zostać. Trochę sobie odpocznę. Tylko z drugiej strony....zostawić ich samych na 4 dni...Maciusia.... Czy jestem wyrodną matką???

4 czerwca 2009 , Komentarze (2)
Mój mąż dał mi czas do końca tygodnia na kupienie sobie butów na zajęcia. W moim przypadku nie jest to takie łatwe. Po pierwsze muszę ograniczyć koszty, po drugie, mam nogę jak kajak. Po ciąży jest jeszcze większa niż była i szersza.
Z szerokością mam właściwie największy problem.Bo wiele butów jest dla mnie za ciasnych.
A od poniedziałku, ostatecznie wtorku (muszę sprawdzić grafik) chcę zacząć chodzić na zajęcia.
W Decathlonie wypatrzyłam spodnie,więc chociaż z tym nie powinno być problemu,mam nadzieję....;)

Zmykam porobić coś w domu, potem Maciek będzie drzemał, a po drzemce jedziemy w trasę, bo Sebastian zostawił nam autko.:)