Taka pogoda! Lody kupione :-)
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 47521 |
Komentarzy: | 609 |
Założony: | 3 kwietnia 2015 |
Ostatni wpis: | 18 marca 2022 |
Postępy w odchudzaniu
Pogoda lipna. Leje. Nie pada. Po prostu leje sie z nieba i ma tak lać długo. Ale spacerów nie odpuszczamy. Teraz mąż poszedł moknac, potem pójdę ja. Jutro synek ma szczepienia. Wizyta nie została odwołana,takze idziemy. I to z samego rana..
W domu różnie. Raz super, raz do bani. Ale jak jest spiecie to wszystko zaraz rozchodzi sie po kosciach. Nikt nie chce siedzieć w złej atmosferze. Ja na pewno nie chcę.
Rowerek codziennie w ruchu. Jeżdżę juz na wiekszej mocy i dłuższy dystans.
Co do wirusa.. coraz wiecej osób jest zarażonych więc iwswoim otoczeniu takie mam, maja moi znajomi. To już wiem jak jest, a jak to przedstawia tv. Te liczby są tak zakłamane że głowa mała. Mój tato jako kierowca był teraz weFrancji,Hiszpanii. Mama pielęgniarka w Pl. Także z pierwszego frontu mam też info jak i co. Jest źle. Jest bardzo źle. Trzeba patrzeć realnie,bedzie jeszcze gorzej. Człowiek to taka istota, która szybko się adoptuje do nowych warunków. Mi to zajęło okolo 2 tyg. Pogodziłam się z tym jak jest. W No nie ma kwarantanny,takiego rygoru jak w Pl. Póki co.
Wczoraj mąż przywiózł rowerek stacjonarny, kupiłam na spontanie. Przez noc przeszedł kwarantanne w samochodzie i właśnie przejechalam pierwsze 10Km w 48min. Od razu inna energia. Popoludniu jeszcze 1,5 godzinny spacer. Brakowalo mi ruchu,sam ten spacer to za malo. Z rowerkiem bedzie juz ok. A ganianie za dzieckiem nie zaliczam do aktywności fizycznej bo to calkiem inna bajka. Lecę zmywać poty.
Będzie gorzej. Nie jesteśmy nawet jeszcze w połowie dramatu który się dzieje i który dotyczy każdego z nas. Jestem ciągle podenerwowana,jakbym czekała na ważny egzamin. W domu też lekko nie jest,wystarczy iskra a wybucha wojna. Wszystko szybko rozchodzi sie po kosciach, bo nikt w ciężkiej atmosferze nie chce siedzieć. I tak co parw dni wybucham albo ja,albo mąż. Czasami nie co pare dni,a co pare godzin. Albo sie pozabijamy albo zwariujemy.
Jestem uzalezniona od ludzi. Od spotkań, rozmów. Mój mąż i roczny syn nie zastąpią mi całego grona osób z którymi uwielbialam sie spotykac kazdego dnia. I tak, tak wiem że inni mają gorzej. Ale zawsze znajdzie się ktoś kto ma gorzej. Takie porównywanie się jest bez sensu. Mój dramat jest moim dramatem. Każdy teraz ma swój własny.
Doceniam że nie jesteśmy jeszcze zamknięci w domu. Wykorzystuje to na maksa. Spacerujemy ile sie da.
Polepione. Druga tura jutro. Ostatnio zrobilam duzo w jeden dzien i potem mocno to odczulam,takze teraz bylam mądrzejsza i rozlozylam lepienie na 2 dni. Synek zjadł 2 I pół pieroga,wyglądał jakby sam je lepił.. umyłam go całego pod kranem ale i tak trzeba dokładniej wieczorem. Mąż go wymoczy bo ja będę w pracy. Wirus grasuje. Najbliższy przypadek jesr 10km od naszego domu, osoba zakazona siedzi w domu. Ogólnie w No 32 osoby. Duża część tych osób wnaszym regionie także konsekwencje odczuwam. Mój mąż który panikarzem nie jest nie chciał bym synka brała teraz do przedszkola otwartego, także z dziećmi sie nie bawil, odbijemy sobie :-)
Mam teraz ciutke więcej pracy, to dobrze. Chcemy kupić drugie auto, jechac na wypaśne wakacje, Oskarkowi pokój zrobić.. Każda dodatkowa korona się przyda. A i ja częściej z domu wyjdę. Dodatkowo w niedziele szykuje mi sie wyjscie z dziewczynami na kolacje. Chodzi za mna czerwone wino od jakiegos czasu. I jutro planuje sie napić. Jedną małą lampkę bo ja matka karmiąca ;-)
Oszalec z nimi mozna. Kiedy wczesniej wynajmowalismy część domu i przyszli do nas pierwszy raz to pierwsze co mnie interesowało to skąd wiedzieli, że tu mieszkają Polacy?? Odpowiedź, po skrzynce na listy! Chodzą ulicami i wpatrują polskich nazwisk. Oczywiście było z nimi dziecko, które na komendę NO ZACZYNAJ wydukalo że przyszli porozmawiać o miłości,rodzinie,bla bla. Dziecku głupio było mi przerywać, stresowalo się albo przeżywalo mocno to wystąpienie. Wtedy byłam w ciazy takze nie dyskutowali kiedys powiedzialam że źle sie czuje i do widzenia. Potem byli jeszcze dwa razy..
Pare miesięcy temu zmienilismy adres. Znalezli nas i tu. Synek spał przed drzwiami na tarasie, ja sie tez polozylam. I raptem słyszę takie głośne stukanie do drzwi i jak mąż się zrywa z salonu i biegnie. I mąż mówi, że nie nie nie, a ci dalej swoje. Dziecko obudzili. Ja zła bo nie toleruje takiego nachodzenia i zła na męża że od razu ich nie ucieszył gestem czy słowem że dziecko spi. Na szczęście dosypia w łóżku, cycek pomógł. Tyle z mojego spania.. a na 18 ide do pracy. Będę wypoczęta że hej.
Co jakiś czas wali gradem. Cud pogoda.
Za dużo słodkiego jem. Dużo za dużo. Nawet jak nie mam ochoty, a leży to zjem. Jak nie leży to wynajde i zjem. Wszystko dlatego, że no nie mam pomysłu co zrobić sobie do jedzenia. Na nic nie mam smaka, słodkie zabiło wszystko. Niedziela po królewsku, na śniadanie gofry, a zaraz biorę się za rogaliki drożdżowe z powidłami śliwkowymi. Ciasto już rośnie. Synek zasnął na drzemkę, może uda się zrobić za jednym razem wszystkie, a nie na raty.
Odkąd wróciłam boli mnie głowa. Zmiana ciśnienia, klimatu, kij wie. Wczoraj wzięłam pierwszy apap odkąd karmię. Apapow w okresie połogu nie liczę.
Jakaś taka rozbita jestem. Nic mi się nie chce. Ale też nic nie muszę. Spadek energii na maksa. Ciężki tydzien za mną, może potrzebuje teraz tygodnia na regenerację i jakoś to będzie się dalej toczyć.
Jestem w Polsce. Równo miesiąc od poprzedniego powrotu do No. Stan babci pogorszyl sie z dnia na dzien,z godziny na godzine. Na szybko kupilam bilety i doslownie w ostatniej chwili zdazylam sie z babcia pozegnac. Wczoraj odeszla. Wszyscy jesteśmy rozbici. Niby człowiek tozumny, wie że kazdy umrze,zwlaszcza starszy schorowany czlowiek,ale kiedy to dotyka bliskich nam osób to rozum odchodzi, przychodzą emocje. Zostalam bez babć i dziadka.
Wracamy w piątek. Wracamy bo jestem z synkiem, musialam go zabrać bo to cycuś. Nie chcialam go tak raptownie odstawic, zreszta chce jeszcze dlugo karmic. W czwartek lecę do Gdanska, przy okazji spotkam sie ze znajomymi. A w piątek raniutko wracamy do No. Mąż już steskniony, choć ma teraz niezły odpoczynek. Przynajmniej ma teraz możliwość wszystko dokładnie wysprzatac bo przy Młodym to ciężko. Wracam w same Walentynki, właśnie to sobie uswiadomilam. A w niedziele w No jest Dzień Matki. Także obchodzę podwójnie,a co.
Wczoraj pojechalam na swiateczna kolacje pracownicza w pracy. Ubralam i uczesalam sie w 5 min. Makijaz w 10 i tadam, czulam sie naj. Ponoć też tak wygladalam,a czemu mialabym nie wierzyć?:-)
Dzis mi wyskoczyl dzien woly, maz tez dzis wolne. Chlopaki na spacerze, ja chwila relaksu. Potem ide na kawke zapoznac sie z nową sąsiadką. A w tym tygodniu lecimy do Pl jupiiii
Uwielbiam Mikołajki! Robic paczuszki. Prawie wszystko juz mam. W piątek wpada koleżanka, a w sobote idziemy do znajomych, moze kolega przebierze sie za Mikołaja;-)
Oskar ojjj jest coraz bardziej absorbujacy choc myslalam że taki nie będzie. Nauczyl sie wyć na zawołanie. Bujak i wózek w domu zaczął go parzyć. To śpi na tarasie w deszczu. Błogosławieństwo ten taras.
Ogarniam się i jedziemy do otwartego przedszkola. Młody pobawi sie z innymi dziecmi, innymi zabawkami, a ja poloteczki z koleżanką. Ploteczki albo wspólne narzekanie haha
Nadal nie wzielam sie za zdjedia do kalendarzy. A prawie miesiac temu mialam to ogarnac. Życie:-)