Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

nie poprawna optymistka .)))

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49114
Komentarzy: 931
Założony: 7 czerwca 2015
Ostatni wpis: 21 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
emcia.emilia

kobieta, 42 lat,

168 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2017 , Komentarze (14)

Już umyślałam ze żadne słowa nie sa w stanie mnie ruszyć, wydawało mi sie ze jestem już na takim etapie ze żadna krytyka mnie nie złamie. Ostatnie miesiące bardzo mnie "wzmocniły "wewnętrznie, a jednak wczoraj jedno zdanie bardzo bliskiej mi osoby bardzo mnie zabolało.  Na tyle ze zepsuły mi nastrój na cały wieczór i noc, śniły mi sie takie koszmary, ze teraz jestem nieprzytomna. Jest bardzo dobra strona tego wszystkiego wcale nie chce mi sie słodkiego, kiedyś bym juz siedziała i opychał sie czym popadnie, dziś mnie to kompletnie nie kręci, na serio w niczym to nie pomaga, słowa padły i nic ich nie cofnie. Smutno mi i to bardzo. Wiem jak wyglądam, na serio nie trzeba mi tego na każdym kroku przypominać, mam lustro w domu i wiem jaki rozmiar ubrań noszę, wiem ile ważę., wiem ze mam nadwagę i wiem jak kiedyś wyglądałam.  Byłam bardzo atrakcyjna, miał wielkie powodzenie, wiecznie na głodówkach, dietach cud, które mi mózg wypalały, pozbawiały ludzkiej godności, wpędziły w obsesje idealnego wyglądu... ja wtedy nie żyłam ja wegetował.. byłam kłębkiem nerwów. Tego nikt nie pamięta nikt poza mna i moja mamą która nie mogła patrzeć jak sie wykańczam...

Nie pozwolę by te słowa podcięły mi skrzydła, ale jest mi bardzo smutno...

 

13 października 2017 , Komentarze (12)

Jak to wszystko się pozmieniało, jestem innym człowiekiem.  W Środę mina miesiąc mojego detoksu cukrowego i jest miód malina. Zjadłam w moja miesięcznicę snikersa, tak po prostu bo chwiałam, byłam pewna w 100% , ze nie ruszy lawina pochłaniania cukru. I wiecie co sie stało? Ten baton mi nawet nie smakował, był taki bez smaku, nawet nie słodki tylko taki byle jaki. Żadnych fajerwerków nie bylo, tym bardziej ze ja wcale nie czekałam na ten moment, bo mnie przestało ciągnąc do słodyczy. Tak jak by mi zobojętniały. 

Widze pewna zależność, mam coraz większą ochotę na zdrowe produkty, idąc za ciosem chce jeść zdrowiej , tak sama dla siebie dla zdrowia dla lepszego samopoczucia. Od dzisiaj  2tys.zdrowych kalorii poszło w ruch. Chce spróbować, dobrze sie czuć.

 Moja przemiana  jest bardzo widoczna, czuje sie cudownie, wiecie ja nic nie schudłam na wadze jest ok. 80kg. ja ich kompletnie nie widzę, nie czuje ich. Praktykuję jogę prawie codzienne  i odpływam przy niej, tu nie mam przymusu, tu nie mam planu,  mi sie zawsze chce, czasem odpuszczam i nie mam wyrzutów. Słucham ciała. jestem coraz bardziej rozciągnięta, gibka, ogromna różnice widzę w oddechu, wczoraj jadac do pracy rowerem przy nie najmniejszym wietrze czułam jak moje płuca  nie maja "końca" jakie to cudowne uczucie. Joga mnie nakręca, joga mnie uspokaja. Widzę jak działa na moje myślenie, jak ja inaczej na siebie patrzę. Zdecydowanie mogę napisać ze joga uzdrawia umysł i ciało. 

 Do mojej przemiany bardzo przyczynił sie również minimalizm, w sumie moim zdaniem ma bardzo wiele wspólnego z joga. Obiecywałam Wam ostatnio wpis o minimalizmie, układam go w głowie ale to bardzo obszerny temat, nawet na etapie którym jestem obecnie, a tak wiele jeszcze przede mną.

Po wielu latach męczarni,  walczeniu z kilogramami, nie akceptowaniu siebie, walka  z kompulsami pisze  nieskromnie ja siebie lubie i to   nawet bardzo, a moze jakaś miłośc z tego wynikanie. 

Dbajcie o siebie. buzie w nuzie.*

12 października 2017 , Komentarze (2)

Z serduszka polecam:D zakochana jestem w yodze po uszy

https://www.youtube.com/watch?v=xXVca9K_ed8

1 października 2017 , Komentarze (12)

Jutro mija 3 tygodnie mojego odwyku cukrowego. Pisze szczerze jak zawsze zresztą, ochota na słodkie mi przechodzi jak ręką odjął. Jak to sie dzieje nie wiem sama, Nie jet to wcale takie trudne, owszem sa dni ze wieczorami no cos bym wciągnęła słodkiego, ale nie jest to bardzo kuszące, takie na spokojnie do wytrzymania.  Widzę ogromna różnicę w  ilościach słodyczy które w domu sobie leżakują a nie jest ich mało, tzn. mój facet ma większe pole do popisu, a od 3 tygodni nie kupuje nic słodkiego i chyba za szybko nie kupię. 

Idąc za ciosem podejmuje kolejne wyzwanie, ba a nawet dwa. Kolejny odwyk chipsowo-słono-przekąskowy, fakt ich az tyle nie pochłaniałam co słodyczy, ale tez nie moge napisać ze było ich mało. Kolejny trzeci krok to powstrzymywanie sie od podjadania. Zauważyłam pewna zależność, brak słodyczy=coraz mniej podjadania. Ale chciała bym by nie było go wcale, to jest paskudny nałóg, tak jak słodycze i cała reszta. 

Chciała bym się z Wami podzielić jeszcze jednym, a mianowicie bardzo lubiany i popularny alkohol w każdej postaci.  Nie nigdy za nim nie przepadałam, w sumie go nie lubię, nie mam z nim najmniejszego problemy, może dla mnie nie istnieć pije bardzo sporadycznie w niewielkich ilościach. Doszłam do wniosku jakiś miesiąc temu  po urodzinach koleżanki, że kompletnie go nie potrzebuje, wypiłam wtedy 3 drinki, jak na mnie to bardzo dużo, niedziele czułam sie nie koniecznie, kacem bym tego nie nazwała, ale było mi po prostu ze sobą nie najlepiej. Więc stwierdziłam ze najlepiej będzie jak nie będę piła WCALE. 

 W następnym wpisie napisze Wam jak to minimalizm czyni postępy w moim coraz to bardziej minimalistycznym życiu, jak mi z nim dobrze i jemu ze mną. 

Cudownej niedzieli Wam życzę Pięknotki.*

25 września 2017 , Komentarze (5)

No wiec nie przepadłam, jakoś nie mam chęci na pisanie, tak po prostu. 

Jestem na odwyku cukrowym dziś mija 2 tygodnie, co prawda wczoraj kilka pianek zjadłam wieczorem, ale na serio sama nie wiem po co, ani to słodkie ani to jakie, nawet nie wiem czy mi się ich chciało. Nie mam pojęcia jak to sie dalej potoczy, choć chciała bym po prostu ograniczyć słodycze i jeśc okazjonalnie, co wyjdzie nie wiem, ale... na serio da sie bez nich spokojnie żyć. W ciągu dnia mnie kompletnie nie ciągnie, najgorsze są wieczory, tak nauczyła organizm wiec teraz dostaje wariacji i sie domaga.  

dzis sie zważyłam, ale waga za każdym razem pokazywała co innego tak ze od 1kg do 2,2kg. jest na minusie. jem tak jak wcześniej tylko ucięłam słodycze.

Joguje nadal, niemal codziennie wpadłam po uszy i nie zamierzam przestawać. Tym którzy  mają opory przed taka forma ruchu, uwierzcie na słowo nie ma sie czego obawiać i żadna sekund  nie jest nudna, pisze wam ja...endorfinowy wariat. 

W sierpniu kupiliśmy mieszkanie w końcu, niedługo zjeżdżamy, tak ze czekają nas kolejne zmiany, ale we dwoje nie możemy doczekać sie tego dnia. I kto by powiedział że ja tak zatęsknię za Polską? emigracja bardzo mnie zmieniała, otworzyła oczy, dzis wiem co jest w życiu najważniejsze i nie sa to pieniądze.

Od kilku miesięcy przechodzę tez bardzo duże zmiany wewnętrzne,  minimalizm wiedzie mnie we właściwym kierunku, kierunku którego szukałam, ale szłam chyba troche po omacku...

 milusiego wieczorku wam wszystkim zyczę

22 lipca 2017 , Komentarze (4)

Uwalaniem się jak z sideł z uczucia zazdrości i porównania.  Wczoraj był przełomowy dzień, dziś sama sie do siebie uśmiecham. Czuje ze podnoszę się z sideł porównywania...zazdrości.  Napisze krótko. Spędziłam wczoraj  bardzo miły wieczór z koleżanka ( i nie tylko) o która byłam  do wczoraj "dosyć" zazdrosna i porównywałam sie do niej. Jest atrakcyjna kobieta, widać to  gołym okiem. Wczoraj ujrzałam w niej inna osobę  bez zazdrości i porównania. Poczułam sie cudownie WOLNA!!!

19 lipca 2017 , Komentarze (3)

Nie wiem jak u was, ale u mnie sprawdza się to w 100% .  Skupie się tutaj głównie  na swarze wyglądu. Opowiem Wam o mojej bardzo dobrzej koleżance, znamy sie co prawda nie zbyt długo bo niespełna 2 lata, ale bardzo polubiłam ta dziewczynę 9 lat ode mnie młodsza, ale wygląda na serio o wiele poważniej. Jak sie poznałyśmy to tyłyśmy  obydwie w zastraszającym tępię. Ona obecnie sporo schudła, nie dążyła do kościstego wyglądu, na serio taka zdrowa niej dupcia. niestety  ma bardzo niska samoocenę. Wiele razy rozmawiałam z nią na ten temat, ale w sumie bez skutecznie. Jakie oczy zrobiłam jak okazało sie ze zoperowała sobie uszy bo miała niby odstające, ja tego nawet nie zauważyłam następnie założyła aparat na zęby bo ma niby jakieś tam nie konieczne piękne  ja również tego nie widziałam.  Bardzo często mi wspominała o kolejnych operacjach. Tylko ja sie pytam co ona ma sobie operowa?  Od niej bije takie ciepło, jest bardzo kulturalna  co ja wręcz uwielbiam.  Jest 100% piękna kobietą.... tylko Ona nie widzi w sobie tej pięknej kobiety. Bardzo często podkreśla swoje niedoskonałości, no sorry których ja jakoś nie zauważam. 

Jak zaczęłam robić się kulka, mój facet zaczął mi dokuczać, kłótni z tego było co nie miara. On ma taki cięty jęzor trochę, choć i ja lepsza nie jestem.  Doszło do tego ze po  przez moje zaburzenia odżywiania zaczęłam unikać z nim bliskości. Nie mogłam na siebie patrzeć, tak sie zaniedbałam ze w sumie to było gorsze od mojego tycia. Przerabiałam też unikania ludzi, ja istota społeczno -stadna, dusza towarzystwa.  Miałam wrażenie, ze wszyscy tylko zwracają uwagę na to jak przytyłam...Minęło bardzo dużo czasu aż zmieniałam myślenie, aż przestałam unikać bliskości z narzeczonym, az przestałam unikać kontaktów z ludzmi które zawsze tam bardzo kochałam.Przestałam w końcu trąbić o tym jak przytyłam, przestałam w końcutrrabić ze mi dupsko urosło. ja tego juz nie podkreślam, nie obnoszę sie z tym. Jak mi czasem , choć juz coraz zadziej  facet dokuczy, to albo udaje ze nie słyszę , albo sama z tego żartuje, i nie ma bezsensownych kłótni o takie pierdoły. Kiedyś potrafiłam zrobić awanturę przy posiłku. Dziś nie podkreślam jaka to ja jestem nieszczęśliwa bo taka gruba. Dzis znam swoje dobre cechy nie tylko charakteru. W rozmiarze L czy LX tez można fajnie, kobieco i sexi wyglądnąć. I co to, to  nie nie propaguję ani nadwagi ani otyłości, niech nikt sobie nie myśli. 

Moza siebie zaakceptować. mozna zaakceptować swoje" nie doskonałe" ciało...można siebie pokochać bez względu na rozmiar....dajmy na siebie spojrzeć innym łaskawym okiem

18 lipca 2017 , Komentarze (6)

Lata mojej "kariery sex bomby" odeszły w sina dal, tęsknie za nimi bardzo. Jeszcze kilka lat temu tak sie czułam jak bym miała swoje 5 min. Wielbicieli w bród,a zazdrośnic jeszcze więcej. Po latach walki z kilogramami wyglądałam obłędnie, mój narzeczony kipiał z zazdrości ( choć on nigdy sie do tego nie przyzna) z drugiej zaś  strony chodził dumny jak paw.  nie będę sie rozpisywała  ile mnie ta przemian kosztowała, skutki powaliły mnie po latach, aż do chwili obecnej. zapasłam sie okrutnie, zaniedbałam sie chyba jeszcze bardziej, nie mogłam sobie sama ze soba poradzić,nie zlicze ile razy zaczynałam nowa dietę, cos tam nawet chudłam, ale później tylko jojo, dieta jojo, dieta jojo..., ale do sedna...za czasów moich "5min", słyszałam bardzo często jadowite komentarze a to koleżanek, a to szwagierki, juz sama nie wiem czy częściej byłam komplementowana przez mężczyzn, czy krytykowana przez kobiety. nadeszły "grube" czasy, dopadły mnie  okrutne zaburzenia odżywiania, ale czego sie spodziewać jak sie człowiek latami głodzi. obżerałam sie okrutnie, miałam ochotę ukryć to przed całym światem, tyłam w oczach. były momenty ze chciałam komuś o tym powiedzieć, nie maiłam juz siły zyc w tym bagnie, tak bardzo chciałam żeby ktos mi pomógł. nie miałam odwagi. po pewnym czasie  wielokrotnie chciałam wykrzyczeć w twarz to kilku osobom, które dosłownie triumfowały ze ja tyje....dzis jestem  na dobrej drodze  do normalnego zycia bez obżarstwa, dziś ucze sie traktować jedzenie  po protu jak paliwo dla mojego ciała........akcja sie odwraca jak mówię głośno ze sie nie odchudzam, to znowu słysze słowa krytyki. ze jak to  teraz wszyscy sie odchudzają. ALE JA SIE NIE ODCHUDZAM, no przecież byłas kiedys taka laska, nie chciała  byś tak wyglądać? CHOLERNIE BYM CHCIAŁ!!!  nie no ty masz na serio coś z głowa ze nie jesteś na żadnej diecie.Kompulsywne obżarstwo i idiotyczne  głodowe diety zmarnowały mi bezpowrotnie 20 lat zycia.Dziś jak słyszę słowo dieta to mnie zaczyna telepać.

 NIGDY W ŻYCIU JUŻ NIE BĘDĘ NA ŻADNEJ DIECIE!!!!!! NIGDY!

Po wielu latach walki z sama soba, w końcu zaczynam siebie akceptować, lubić, zaprzyjaźniać sie ze swoim ciałem, czemu  tak wiele osób to kuję w oczy?  

16 lipca 2017 , Komentarze (25)

Zaczynam  żyć!!! Po 20 latach obsesyjnego myślenia o jedzeniu, dietach, kaloriach, ubraniach w rozmiarze s, głodówkach na przemian z obżarstwem. Zaczynam wychodzić na prosta, zaczynam kochać siebie, ja się sobie podobam, ja siebie akceptuję. Czuje się w końcu wolna. Owszem mam nadwagę, ale nie jest ona juz dla mnie tak przerażająca jak kiedyś. Nie, nie popieram nadprogramowych kilogramów, myślę  ze z   czasem dalszego zdrowienia powoli  dojdę do prawidłowej wagi.

 Wkręciłam sie w jogę, ja wariat endorfinowy, kochający ruch, kojazacy joge z przerażającą  nuda zakocham sie w niej. jakie to niesamowite uczucie po ponad 20 latach nie czuć bólu kręgosłupa, juz straciłam nadzieję ze to kiedykolwiek nastąpi. Jeszcze kilka mieściscy temu nie potrafiłam ustać wyprostowana, bo moja zgarbiona postawa pozwalał mi jako tako funkcjonować. dziś  chodzę z piersią do przodu, nie czuje bólu w odcinku lędźwiowym, coraz mniej mi dokucza ból w łopatkach.jestem coraz bardziej rozciągnięta i czuje sie cudownie , codziennie nie mogę doczekać sie kolejnej sesji  ćwiczę kiedy chce ile chce i co chce.
Zdrowieje. Dziś wiem ze największa głupota jest zaczynać dietę bo to własanie jest pierwszy krok  do wpakowanie sie w bagno tycia i zaburzeń odżywiania.

Jak cudownie jest narodzić sie na nowo...

2 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

 Pewnie nie jedna z Was tak sobie pomyślała. Remont mam w mieszkaniu i za pieruna nie mam szans na zdrowe odżywianie, bo łapie co mam pod ręka oby jak najszybciej się z kuchni zmyć, nie mam gdzie gotować, nie mam gdzie szykować. wiec w sumie prawie na samych kanapkach ciągnę już tydzień. Jak jak wszelkie węglowodany uwielbiam , tak zaczynam mieć odruch wymiotny na sam myśl o kanapkach. Jeszcze z tydzień będę musiał sie przemęczyć. Coraz bardziej uświadamiam sobie jak jestem uzależniona od węglowodanów, od cukru. Mogła bym bez przerwy jeść tylko pieczywo, makaron, placuszki,ciasteczka, tonę ciasteczek, chipsiki. serio tego nie ma końca. Cukier uzależnia jak diabli. Chce z tego bagna sie uwolnić. Po prostu mnie aż to meczy. Wiem doskonale że wszystko z umiarem, ale sek w tym ze u mnie tego umiaru nie ma. Po węglach jestem zaraz głodna. Jem coraz to więcej i więcej. to jest sam syf, niedługo chyba zapomnę jak warzywa smakują, choć je uwielbiam. Pisała w tamtym roku o moich skokach cukru. nie cukrzycy nie mama, ale jak tak dalej pójdzie to będę miła na własne życzenie.Jak tylko bede w stanie dopchać sie do kuchni to przerywam to błędne koło bo mnie sama to zaczyna już drażnić. Chcę postawić  na dietę białkowo-tłuszczową. A raczej ograniczyć węgle, nie nie bede ich eliminowała. Kilka lat temu tak  właśnie jadłam i wiem ze to działa, samopoczucie super, waga spadała, czułam sie lekko bez ciągłego uczucia głodu, nie miałam napadów na słodycze. Chce zacząć najpierw od białkowo-tłuszczowych śniadań. A może któraś z Was tak jada i pomoże?