Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studiuję, pracuję, robię milion rzeczy na raz, jestem ciągle w biegu. Z nadmiarem kilogramów walczę odkąd pamiętam, czas najwyższy rozwiązać tę kwestię raz a dobrze ;-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8949
Komentarzy: 217
Założony: 24 października 2015
Ostatni wpis: 3 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
zapomnialamnazwy

kobieta, 26 lat, Kraków

167 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2016 , Komentarze (13)

A fe, a fe. Ostatnie 2 tygodnie niestety wagowy zastój, waga wahała się między 84 a 84.5, ale w niedzielę znów wróciłam do regularnych ćwiczeń (niestety, mimo że trzymałam dietę to dużo mniej się ruszałam ze względu na intensywny czas w pracy), więc mam nadzieję to przełamać. Jutro chciałabym zobaczyć na wadze chociaż 83.9kg i zakończyć lipiec chociaż na minus 2.7-3 kg. Fingers crossed (pot)

Z humorem też różnie - czasem jestem strasznie dumna, z tego co już zrzuciłam, a czasem załamana, że od listopada, gdy podjęłam decyzję o "wzięciu się za siebie", mogłabym już tak naprawdę schudnąć spokojnie w zdrowym tempie do 65-70kg. A na wadze nieszczęsne 84. I znowu, z jednej strony 'czas i tak leci', więc dobrze, że w ogóle walczę o siebie, z drugiej - wyznaczyłam sobie pewną nagrodę za osiągnięcie niższej wagi, którą już od dawien dawna chciałabym osiągnąć.

A jak Wam idzie? 

14 lipca 2016 , Komentarze (3)

Lipiec zaczął się petardą, kilka pierwszych dni ćwiczenia były codziennie, dieta idealnie, motywacja i entuzjazm na najwyższych obrotach... i nagle z nia na dzień wszystko się rypsło, bo dopadły mnie bóle brzucha i problemy żołądkowe. Potem - jakby było mi mało - przyszedł okres, tworząc jakieś nieludzkie kombo. Mam nadzieję, że wreszcie wszystko już za mną. Jedynym wątpliwym plusem całej sytuacji jest spadek wagi - dzisiaj 84.3kg. Mam nadzieję, że jak szybko zeszło, tak szybko nie wróci, bo dobrze wiem, jest to spowodowane tym, że praktycznie nie byłam w stanie jeść. Zobaczymy. Wracam do ZDROWEJ gry o swoje lepsze samopoczucie i lecę czytać Wasze pamiętniki, żeby złapać jeszcze więcej sił do działania. A potem pierwsze podejście do ćwiczeń po ponad tygodniowej przerwie! 

1 lipca 2016 , Komentarze (9)

Chciałam tylko napisać, że jestem z siebie cholernie dumna. Czerwiec zaliczony praktycznie bez żadnych grzeszków, ani dietetycznych, ani leniuszkowych warunkujących brak ruchu. 12 treningów po 40 - 80 min zaczynając od 6 czerwca jest moim największym osiągnięciem, bo wcześniej miałam wielkie problemy z regularnością. Ćwiczyłam co 2-3 dzień, głównie treningi z vitaliowego KFO (14 treningów za mną!) i Skalpel Chodakowskiej, czasem rowerek stacjonarny. Nawet podczas miesiączki się przymusiłam do lekkiego stretchingu. Łącznie spalone ponad 4000 kcal, co przełożyło się na niezły efekt: -3.5kg. Czasem waga lubiła stanąć sobie w miejscu, bądź wręcz podskoczyć w górę, co działa deprymująco, jednak w gruncie rzeczy psychicznie już się do tego nastawiłam i  tym razem się nie poddam. Siup, lecę pakować moje grubaskowe pojemniczki z jedzeniem na jutro do pracy (puchar)

13 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Tydzień zaliczony jak najbardziej na plus. Po mało udanym maju, czerwiec zapowiada się lepiej. Dietetycznie bez jakichś większych wyskoków, raz pozwoliłam sobie na muffinkę, a jeden wieczór był ze znajomymi na wódeczce, ale wszystko spalone w pocie czoła na rowerku i ćwiczeniach. Przez tydzień udało mi się pozbyć około 1400 kcal podczas dni ćwiczeń, więc jest okej. Na samym rowerku koło 1000, przejechane 45 km. Nie chcę się przećwiczyć na samym początku - wolę jeździć na razie po 30-40minut i dorzucać do tego 25 min ćwiczeń/pilatesu/stretchingu z KFO, ale robić to z przyjemnością i łapać dobre nawyki. Waga pokazała już 87.9 kg, więc magiczną barierę 88kg, a co za tym idzie minus 10kg, i mój drugi krok odchudzania udało mi się już nieśmiało złamać, ale ze zmianą paska czekam do piątkowego ważenia :-) Pogoda taka ładna, to i chęci do działania jakoś więcej! (tecza) 

2 maja 2016 , Komentarze (1)

A tak mi się wydawało, że waga po miesiączce zleci w dół. A tu klops! Od 2 tygodni, mimo idealnego trzymania się diety, co piątkowe ważenie waga pokazuje mi okolice 90-89.5kg. W dwa tygodnie nie schudłam NIIIIIIIIIIC. Dorzucam więcej ruchu, aczkolwiek same wiecie jak to jest, motywacja troszkę mi poszła w dół. Oczywiście, że się nie poddam, zaraz wskakuję na rowerek! Muszę w końcu kupić ten karnet na basen, to chyba znak(fala) Ogólnie to zauważyłam, że im bardziej mi zależy, tym gorsze efekty osiągam - i tyczy się to nie tylko diety. Jakiś taki luz i podejście na lekkim zobojętnieniu dają lepsze rezultaty, człowiek się nie nakręca, więc może być jedynie mile zaskoczony, a nie rozczarowany. Niby założyłam sobie zdrowe nastawienie, zmianę trybu odżywiania i życia, a nie restrykcyjne odchudzanie, jednak do października, gdy mam ważną uroczystość, chciałabym jednak dobrze wyglądać i znajdować się już w okolicach 70, a okazuje się, że raczej to nie będzie możliwe.:(

EDIT: wczoraj na rowerku -800 kcal, 36 km w jakieś 76 minut :D

24 kwietnia 2016 , Komentarze (5)

Wreszcie udało mi się zobaczyć ósemkę z przodu. Co prawda tylko 89.9 (czyli spadek 0.1kg) po idealnie dietkowo-ćwiczeniowym tygodniu, ale! Nie zmieniam paska wagi, bo dopadła mnie miesiączka i waga na pewno jest zaburzona; nie mogę doczekać się ważenia w kolejny piątek. Jem zdrowo i regularnie, z ćwiczeniami od kilku dni niezbyt kolorowo, bo pracuję trochę za dużo i marzy mi się jedynie spanie po powrocie do domu albo kąpiel w pianie z dobrą książką. Ogólnie wszystko idzie w dobrym kierunku. Widzę po brzuchu, że jest mnie trochę mniej. Ostatnio ubrałam wiosenny płaszcz i mama zauważyła, że nie jest taki opięty w ramionach i po zapięciu. No i fajnie. Lecimy dalej. Muszę pomyśleć o powrocie do jogi, gdy wszystko mi się uspokoi. Zaczynam powoli przypominać i obrazować sobie siebie, gdy ważyłam 60kg. W gruncie rzeczy, to znów niedługo będzie fakt.(tecza)

9 kwietnia 2016 , Komentarze (11)

Tym razem nie zdjęcia porównawcze, jak w większości postów na vitalii, ale dopiero zdjęcia, z którymi chciałabym się porównać 'za kilkanaście kilo'. To zabawne mierzyć czas w kilogramach. Stwierdziłam, że nic mnie bardziej nie zmotywuje, niż publiczne podzielenie się tym, czego wstydzę się najbardziej. Jak tak sobie na to patrzę to myślę, że zdjęcie w ubraniach - mimo że było zrobione sekundę później - wygląda sporo lepiej. Nie wiem czy to moje subiektywne zdanie czy po prostu nie powinnam się rozbierać haha. :p Moją największą zmorą są obwisły brzuch i zbyt duże piersi. Uda zwykle lecą nie najgorzej podczas diety. Zobaczymy co będzie z ramionami, bo też są zdecydowanie zbyt wielkie. Ostatnie 7 kilo widzę trochę po brzuchu i twarzy, która nie jest już taka nabrzmiała. Ogólnie to strasznie boję się, że zostanę z obwisłą skórą - macie na to jakieś rady? Jak skóra zachowuje/zachowywała się u Was? 

7 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Przyznam Wam się w wielkiej tajemnicy, że nie mogłam się doczekać jutrzejszego ważenia i już dzisiaj rano wskoczyłam na wagę. Pokazywała 91.1 kg, więc tak strasznie już się cieszę na myśl, że pozbędę się niedługo tej felernej 9-tki z przodu. Śmieszne jak wszystko może się przewartościować - kiedyś zarzekałam się, że nigdy nie przekroczę 80 i było to dla mnie jakąś tragedią... a teraz cieszę się na myśl o ósemce, mimo że jest tylko środkiem do osiągnięcia celu, a nie jakąś wartością docelową.

Znowu czuję, że mój organizm powoli przestaje domagać się słodyczy. Regularne i syte posiłki taaaaak dużo dają, kurcze. Aż mi się chce działać. Osiągać kolejne cele. Wsiadać na rowerek. Gotować zdrowo. Niby "dopiero" 7 kilo za mną... z drugiej strony to AŻ 7 kg. Ponoć po twarzy już widać, że nie jest taka pucata aż. A sama widzę po brzuchu, chociaż najchętniej nigdy bym go nikomu nie pokazywała, to moja największa zmora. No nic, pogoda ładna, na rowerek marsz! 

3 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Śmiesznie czytać posty, w których piszę, że wracam na właściwy tor. 2 miesiące temu. A potem popełniać te same błędy. I znowu pisać, że wracam na właściwy tor. Czy coś. No ale... "wracam na właściwy tor". Od ponad dwóch tygodni jest okej, zbiłam 94 na 92, powoli zaczynam wdrażać ćwiczenia i przyzwyczajać się do regularnych posiłków. Bo szczerze, nie nawaliłam z jakością jedzenia jakoś bardzo - jedynie fakt, że nie jem mi wszystko rozwala. Wychodziłam na cały dzień i jakoś mi się zapominało, że coś wypadałoby jeść co 3-4 godziny. Piłam litry kawy i jadłam jeden posiłek. Nie pakowałam sobie nic do pracy, więc kupowałam w biegu drożdżówkę, żeby zjeść cokolwiek. I znów wpadałam w złe nawyki. No, ale chyba jest już okej. Cel nr 1: 89.9 kg.

12 lutego 2016 , Skomentuj

Troszkę sobie popuściłam pasa od połowy stycznia ze względu na młyn na uczelni, ale na szczęście waga nie podskoczyła w górę, a trzymała się ciągle w okolicach 92. Oficjalnie pierwszy stopień studiów za mną, koniec problemów z promotorem, nieprzespanych nocy, toną stron na egzamin dyplomowy i z całą tą otoczką, od tygodnia wróciłam do ćwiczeń i dietki, więc liczę na pokonanie okropnej 9 z przodu z końcem lutego. Na razie w ramach budowania nawyku rowerek 3x w tygodniu (minimum 30 min, na dobry początek) i 2 x joga, chociaż ta druga kwestia to nawyk, który udaje mi się utrzymywać od początku roku :) Niby nie minęło dużo czasu, ani od początku mojego odchudzania, ani tej styczniowej przerwy od diety, ale czuję, że zdrowy styl życia wkradł się do mojego życia już głębiej, bo bardzo brakuje mi regularnych, przemyślanych posiłków i Vitalii - i psychicznie, i jakoś fizycznie gorzej się czułam. Ale, przerwa to nie koniec a jedynie chwila słabości, także kontynuuję to co zaczęłam, bo jak nie teraz to już naprawdę nie wiem kiedy, nie chcę przechodzić tego znowu za rok, dwa czy pięć.