Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64363
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2016 , Skomentuj

Hej, ostatnio trochę rzadziej tu zaglądam... ale jestem i muszę przemyśleć swój nowy plan działania bo stary niestety nie przynosi efektów-żadnych... 

Podsumowania miesiąca robić teraz nie będę bo i nie mam za bardzo jak, dziś dostałam okres, czuję się mega napuchnięta i obolała i na wagę nawet nie wchodzę, niemniej jednak opierając się na poprzednich wskazaniach szklanej stoję w miejscu, ani w górę ani w dół... martwi mnie to o tyle, że od miesiąca moja aktywność fizyczna bardzo wzrosła (inny charakter pracy niż poprzednio) a efektów mimo wszystko brak... tarczyca? (za pewne tak jestem w trakcie regulowania). Miesiąc temu było 71,4.. teraz?-dowiem się za kilka dni ale pewnie podobnie.

Muszę na spokojnie przemyśleć swój plan działania bo na prawdę chciałabym się pozbyć głupich 4-5 kg a czasami wydaje mi się to nieosiągalne... No ale podstawa to się nie poddawać i ja się nie poddam. Tymbardziej, że ostatnio trochę powrzucaliśmy sobie z chłopakiem i zależy mi, żeby wziąć się w garść i pewne rzeczy udowodnić sobie i jemu przy okazji (żeby nie było wagi mi nie wypominał).

To co mi się udało przez 2 miesiące próby zmiany nawyków:

-nie jem już tyle słodyczy co kiedyś, przede wszystkim nie jem codziennie a jak już jem to nie w takich ilościach jak poprzednio

- staram się urozmaicać bardziej swoje potrawy (choć nad tym muszę jeszcze porządnie popracować)

-jem więcej owoców

-chipsy ograniczyłam do jednej paczki miesięcznie

-ograniczyłam kawę

To co chcę wprowadzić:

-ograniczenie pieczywa

-ograniczenie makaronu

-spożywanie większej ilości białka i warzyw

Z cyklu przygody kulinarne... Stwierdziłam ostatnio, że brakuje mi kolagenu i wielce zabrałam się za... galaretki (takie domowe od a do z). Na moim koncie są już galaretka wiśniowa i porzeczkowa a teraz właśnie przygotowuje galaretkę z kurczaka. Także na śniadanie wpadnie zamiast pieczywka i już jedna buła mniej :). Zobaczymy co dalej...

Na dziś tyle, zamelduję się za kilka dni z wynikami wagowymi i przemyśleniami...

P.S. awokado po kilku dniach wypusciło korzonek...ale na tym jego rozwój się zatrzymał;/

16 lipca 2016 , Komentarze (2)

Hej,

W końcu weekend! Ten tydzień dał mi nieźle w kość (fizycznie) i muszę teraz porządnie naładować akumulatorki bo poniedziałek zapowiada się jeszcze gorzej, będę musiała przyjąć dostawy z piątku popołudnia, soboty i poniedziałku oraz to co zostało mi z wczoraj rana. Mam nadzieję, że za jakiś czas zacznę łapać co i jak i wszystko mi będzie sprawniej szło.  Praca ma swoje plusy, czas mi szybciej leci niż za biurkiem i myślę, że na jakiś czas jest to dla mnie dobre rozwiązanie.

Jak mówiłam, tak też robię-odgrzebałam swoje zeszyty z tureckiego i powtarzam powoli materiał, potem chciałabym ruszyć do przodu (chodziłam na kurs). Mega martwi mnie to co się dzieje teraz w tym kraju. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie na tyle spokojnie, że będę mogła tam wrócić i zobaczyć jeszcze więcej (byłam już 4 razy) zwłaszcza, że ten kraj to nie tylko morze i plaże a dużo, dużo więcej :(.

Vitaliovo:

Udało mi się wytrwać 5 dni bez słodyczy!! Ani cukierka, ani ciasteczka-nic!! Jestem z siebie mega dumna bo jeszcze nie tak dawno nie dość, że jadłam słodycze codziennie to w dodatku w porażających ilościach. Jak już wspominałam wielokrotnie -nie zamierzam w  ogóle nie jeść słodyczy ale zjeść coś raz na kilka dni i na tym jednym "czymś" się zatrzymać. Myślę, że jest to całkiem realne. Prawda jest taka, że chcę schudnąć ale nie będąc na diecie a zmieniając swoje nawyki i sposób żywienia. Co z tego, że schudnę nie jedząc słodyczy, makaronu czy czegokolwiek a potem się na nie rzucę i wszystko wróci. Także wolę powoli ale na stałe. I kto wie może w końcu się uda.

Dziś ogarnęłam już w miarę mieszkanie, muszę jeszcze wyjąć poranie z pralki i ogarnąć swój "stoliczek" przy łóżku a potem zabieram się za obiad (placuszki ziemniaczano-cukiniowe) i może pooglądam jakiś film. Ostatnio nadrobiłam trochę zaległości, pooglądałam "Rogi"-z opisu film mi się nie podobał ale o dziwo oglądało mi się go bardzo przyjemnie i uważam, że film jest całkiem spoko, "Wiedźmę. Opowieść z Nowej Anglii" i wczoraj "Everest"-podziwiam ale nie wyobrażam sobie takiej wyprawy.

Pod wieczór jedziemy z L. po jego brata na lotnisko w Balicach, chciałam go wyciągnąć od razu na spacer po Krakowie ale niestety pojechał do pracy i nie wiadomo jak się wyrobi czasowo ze wszystkim. 

Do napisania!

A.

12 lipca 2016 , Komentarze (7)

Hej, 

Minęło kilka dni od ostatniego wpisu i niestety muszę po raz KOLEJNY posypać głowę popiołem. Zawaliłam... kolejny weekend wyjazdowy i kolejne popuszczenie pasa... masa słodyczy, pizza i do tego... o zgrozo słodkie napoje. Ale dziś i wczoraj już w miarę ok i zero słodyczy... 2 dni bez słodyczy pod rząd... już nie pamiętam kiedy tyle wytrzymałam;P a mam zamiar wytrzymać do piątku ale jak będzie zobaczymy. Lody kuszą w zamrażarce, batony wysypują się z szafki i chałwa, która podróżuje ze mną w torebce-ale dam radę, wierzę w to a to już dużo :) bo jakby nie było ja sama jestem swoim największym wrogiem jeśli chodzi o jedzenie.

Ok,ponad tydzień pracy za mną, jak wspominałam nie jest to mój szczyt ambicji ani marzeń ale na ten moment dobre i to. Umowa o pracę jest, staż leci, z wypłatą gorzej ale zawsze to jakaś kasa i przede wszystkim wychodzę stamtąd i nie myślę o pracy. Postanowiłam, że wytrzymam tam rok, półtorej i w tym czasie podszkolę się w językach. Chcę porządnie przysiąść z tureckim i z angolem... i podłapać coś w tym kierunku w przyszłości... w końcu wytrwałość (a liczę, że będę wytrwała :P) musi się opłacić :) Nie tylko w odchudzaniu :P

Jako, że wychodzę z  pracy z "wolną głową" mam czas na czytanie, gotowanie i rozwijanie swoich pasji. Ostatnio zakupiłam przewodnik po miejscach grozy-lubię takie historyjki i legendy więc czytam. Postanowiłam też zająć się roślinkami, zawsze mnie to kręciło ale już dawno nie miałam chwili, żeby do tego siąść... aż do dziś. Bo dziś postanowiłam posiać moje pierwsze w życiu awokado, nie wiem czy mi coś wykiełkuje bo pestkę miałam dość pokiereszowaną ale co mi szkodzi spróbować. Także za ok. 4 tygodnie okaże się czy z tej "mąki" chleb będzie :) W przyszłości chciałabym jeszcze posadzić pomidorki koktajlowe i pewnie jakieś inne cuda, które mi wpadną do głowy.


Na dziś tyle :)

A.

6 lipca 2016 , Skomentuj

Hejo,

Pryvatovo...

trochę mnie nie było i trochę się działo. Przede wszystkim załapałam pracę w aptece (przyjmowanie dostaw, rozlokowywanie towaru, segregacja dokumentów, prace pomocnicze), nie jest to praca moich marzeń ani nie spełnia moich ambicji ale że jako miałam do wyboru siedzieć i czekać nie wiadomo na co albo iść i pracować to decyzja była szybka. Przede wszystkim to praca, której "nie zabieram" do domu-a to jest dla mnie mega ważne. Oczywiście w przyszłości będę szukała czegoś innego ale na razie chcę się skupić na tym, że ta praca pozwala mi mieć "swoje" życie, które nie skupia się wyłącznie na przeżywaniu stresu "przed" i "po" pracy tak jak to było ostatnio u wielkiego pana prezesa.

Z innej beczki...

W weekend pojechaliśmy z moim L. do Otmuchowa na lato kwiatów. Pierwszy raz trafiliśmy na tą imprezę całkiem przypadkiem, co ciekawe rok później też a w tym roku mieliśmy już z wyprzedzeniem obczajony termin (wiecie -koncerty, kabarety, wesołe miasteczko, żarcie, stragany no i targ kwiatów-my przywieźliśmy kilka rodzajów mięty, dwa krzaczki papryczek chilli i jakieś zioło, którego żadne z nas nie pamięta nazwy). Chcieliśmy pojechać z noclegiem ale, że wszystko już było pozajmowane postanowiliśmy przenocować w Nysie. Wykorzystaliśmy też ładną pogodę w sobotę i wybraliśmy się na "Riwierę Nyską", mega upał więc większość czasu spędziłam w wodzie i dopiero dziś pierwszy dzień nie piecze mnie skóra po słońcu:P

Vitaliovo...

Nie wiem już czy to zmiana tabletek anty, okres czy dalej nieustabilizowane TSH ale wyglądam jak wielka, napuchnięta kulka. Czuję się ze sobą okropnie, zrobiłam sobie ostatnio zdjęcia, żeby mieć co porównywać za jakiś czas jak schudnę ale jak na nie patrze to chce mi się płakać. Ok nie jem mało ale też nie napycham się przesadnie, ograniczyłam słodycze, nie jem chipsów, więcej się ruszam a waga w górę... No ale ok, pomarudziłam ale się nie poddaję i walczę dalej. Mój organizm przeżywa teraz szok bo po miesiącu leżenia na kanapie teraz ma aż nadto ruchu-może więc w końcu coś "ruszy", tymbardziej, że jak już trochę się wdrożę w nowy tryb życia wracam do ćwiczeń :)

Dziś krótko i zwięźle. Do szybkiego napisania.

A.

29 czerwca 2016 , Komentarze (2)

W prawdzie miesiąc kończy się dopiero jutro ale wpis robię już dzisiaj. Niestety jeśli chodzi o wagę to za bardzo nie powalczyłam... miesiąc zaczynałam z wagą 72 kg a dziś na wadze 71,3-choć bywało w tym miesiącu już poniżej 70. Niestety nie miałam cm więc innych pomiarów nie było-postaram się jutro zrobić, żeby móc porównać z wynikami za miesiąc. No trudno nie jestem zaskoczona bo wiem jak i ile jadłam i wiem, że to nie była moja najmocniejsza strona. Do tego niedoczynność (nieustabilizowane jeszcze TSH na poziomie ok. 20) mi w tym również nie pomogła.

Niemniej jednak udało mi się lekko bo lekko ale ograniczyć cukier, kawę, udało mi się wytrzymać cały miesiąc bez chipsów (jutrzejszy dzień wytrzymam na milion %) i udało mi się wprowadzić masaże (dość regularne). Udało mi się też kilka razy zmobilizować do ćwiczeń (w poprzednich miesiącach potrafiłam nie kiwnąć palcem). Już dziś za mną seria ćwiczeń na nogi!! Wczoraj zaliczone 40 min hula-hopu.

Oglądałam wczoraj swoje zdjęcia sprzed kilku lat, gdzie wyglądałam bosko (choć wtedy się sobie wcale nie podobałam) co ja bym dała, żeby znów wyglądać choć w połowie tak dobrze jak wtedy... no ale cóż minęło kilka lat, przybyło kilka chorób (jak to brzmi... ;p), ciało się zmieniło i teraz będzie wymagać więcej pracy powrót do wymarzonej sylwetki. Ale dam radę dla siebie!!

Cele na koniec lipca:

-waga max. 68 kg

-redukcja cellulitu

-widoczne ujędrnienie

-poprawa kondycji (w tej chwili jest zerowa)

Plany na lipiec:

-przemyślane posiłki bez podjadania

-jeszcze większe ograniczenie słodyczy/ cukru

-max 1 paczka chipsów (tak obiecałam sobie chipsy bo miesięcznej kwarantannie)

-miesiąc bez gazowanych, słodkich napojów typu cola, fanta itp.

-więcej warzyw/ owoców

-mniej pieczywa, makaronu, ziemniaków

-więcej aktywności (cardio +siłowe)

-masaże co min. co 2-3 dni

-wpisy do pamiętnika (jednak słowo pisane mnie w jakiś sposób motywuje, nawet jeśli piszę to tylko dla siebie)

Pozostałe plany na lipiec:

-znaleźć pracę (miesiąc w domu już mi wystarczy, zregenerowałam się już chyba po poprzednim horrorze)

-skończyć szkolenie "internetowe rewolucje" z Google

-przeczytać książkę

-częściej wychodzić do ludzi

-namalować obraz(ek) (farby, pędzle, podkład kupione...i leżą)

-ograniczyć czas przy kompie                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Także do napisania! A.

27 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Hej, 

dopadło mnie ostatnio małe załamanie formy, zmieniłam tabletki anty i nie czuję się po nich najlepiej. Ostatnie dni potrafiłam przeleżeć nie robiąc nic konkretnego, nie mając na nic siły ani ochoty. Także i dieta i aktywność mocno na tym ucierpiały. 

Dodatkowo za mną dość intensywny weekend. W pt wybraliśmy się na koncerty z okazji rozpoczęcia wakacji a następnie na spotkanie ze znajomymi mojego L. z pracy. Muszę przyznać, że ekipę w pracy ma fajną, zwłaszcza z jedną dziewczyną załapałam kontakt -heh a może to %% tak zbliżają?  :P Jak do alko nie ciągnie mnie w ogóle tak w ten weekend polały się piwka -niepotrzebne kcal ale cóż czasem trzeba (zwłaszcza przy takich upałach). W sobotę pojechaliśmy z L. i jego bratem z laską spontanicznie do Krakowa na lody (mam tam swoją ulubioną lodziarnię) i jako, że był, mecz postanowiliśmy zawitać do jakiegoś pubu i pooglądać. Emocje rewelacja, nawet mojemu udzieliło się kibicowanie mimo, że fanem piłki to on zdecydowanie nie jest. Po meczu zawitaliśmy na małą festę na rynku, następnie poszliśmy nad Wisłę i do domu.

~~~~~~~~~~~~

Dziś dieta podupadła najbardziej ale chyba właśnie to zmotywowało mnie najbardziej, wiem, że nie mogę sobie odpuszczać jeśli chcę coś zmienić, wiem, że nie mogę popłynąć i jeśli nawet przytrafia się taki dzień jak dziś muszę spiąć pośladki i sprawić by kolejne dni były coraz lepsze. Kg jak nie spadały tak nie spadają, mogę to zwalić na niedoczynność i nieustabilizowane TSH ale prawda jest taka, że dużo pracy przede mną jeśli chodzi o wprowadzanie zdrowszych zamienników i ograniczania wielu produktów. Nie chcę i nie ucinam drastycznie kcal bo ja lubię jeść i lubię jeść dużo (niestety), niemniej jem źle i mimo drobnych zmian jakie udało mi się w tym miesiącu wprowadzić jeszcze dużo muszę zmienić.

Dziś pod względem fizycznym czuję się nienajgorzej dlatego zabieram się zaraz za jakieś ćwiczenia, potem prysznic i masaż (tu działam dość regularnie i mimo dodatkowych kg czuję się "atrakcyjniej"- choć niestety nad samooceną też muszę bardzo bardzo popracować)

Na dziś tyle, buziaki

20 czerwca 2016 , Skomentuj

Hej, 

Dzisiaj zadzwoniła znajoma z ex pracy i podobno W KOŃCU wyszły wypłaty za maj!! Razem z drugą dziewczyną, która się zwolniła stwierdziłyśmy, że chyba w ostatnim momencie się uciekłyśmy bo jeszcze tak długo na kasę nie czekałyśmy więc nie wiadomo co będzie za miesiąc... dodatkowo ponoć dalej nikogo nie ma na moje ani na jej miejsce.... 

Także jak już zobaczę hajsidło na koncie będę mogła spokojnie przestać się zadręczać ex pracą :P (w prawdzie mogą mi przyjść jeszcze 2 mandaciki-ale cóż moja wina i zapłacę a wypłata mi się należy jak psu kość!!).

~~~~

Chyba za często się ważę bo dziś znów powyżej paska i nie powiem trochę mnie to zniechęciło, tym bardziej, że wczoraj w końcu zmobilizowałam się do ćwiczeń. Wiadomo nie oczekuję efektu z dnia na dzień ale skok wagi w górę mnie wkurzył:P Niemniej jednak nie poddam się, nie tak łatwo... Zastanawiam się czy nie zainwestować w jakiś stepper, zajmuje mało miejsca i bardziej prawdopodobne, że z niego skorzystam niż wybiorę się na siłownie, basen czy coś tam jeszcze (w znajdowaniu wymówek niestety jestem mistrzem:/).

Ostatnio jestem w biegu, pomiędzy jednym domem a drugim i przez to też kuleje moja "dieta" jem byle co, co jest pod ręką, zapijam sokami (czego zwykle nie robię bo piję głównie wodę). Jedynie mogę się pochwalić, że nie szaleję ze słodyczami, oczywiście dalej jem za dużo ale dużo mniej niż jeszcze ze 2 tygodnie temu. Także małymi kroczkami do celu. No nie będę się tu wybielać, jestem do bani ale zawsze trochę mniej do bani niż jeszcze niedawno :)

~~~~~~

Zakupowo-olejkowo. Wzbogaciłam się o kolejny olejek. W kolekcji mam już olejek z orzechów macadamia, olej kokosowy, mgiełkę opalającą z Eveline z olejkiem arganowym (ale po 1. użyciu już wiem, że się nie zaprzyjaznimy) i dzisiejsza zdobycz to olejek antycelulitowy lawendowo-cyprysowo-jakiś tam do masażu- a że masażuję się prawie codziennie to na pewno się nie zmarnuje. Opinie ma różne więc nie pozostaje mi nic innego jak przetestować na własnej skórze :)

17 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Hej, 

Waga coś mnie chyba oszukuje, ważyłam się dziś kilka razy i szklana pokazywała za każdym razem inny wynik, ale wszystkie były dość zbliżone i wybrałam sobie ten, który pojawiał się najczęściej...a więc mogę dziś uznać, że pasek jest w "końcu" aktualny (startowałam z wagą wyższą ale o tym na podsumowaniu miesiąca).

Muszę się przyznać, że diety nie ma, są jednak jakieś drobne zmiany w codziennych nawykach i mam nadzieję, że będą coraz większe i coraz bardziej trwałe. Cały czas trwam w niejedzeniu chipsów (choć kusi jak nie wiem co), bardzo ograniczyłam kawę (kawa mi nie służy...ale lubię) i chyba powolutku ogarniam się ze słodyczami.... Tu nie chodzi o to, żeby ich nie jeść wcale ale do tej pory jadłam dziennie tyle co normalnemu człowiekowi starcza na tydzień. Już nie wspomnę ile kasy na to idzie... a z kasą u mnie trochę słabo ostatnio ale o tym później...

Z aktywnością dalej leżę i kwiczę, od miesiąca wybieram się na rolki, hula-hop leży porzucony za szafą, u rodziców czeka kołyska do brzuszków... brak mi słów, jedynie z masażami i balsamami działam w miarę regularnie:)

Prywata:

Niestety nie uwolnię się myślami od mojej ex pracy... dziś jest 17 a wypłaty za maj dalej nie ma... i wiem, że do wtorku nie wyjdzie a co potem nie wiadomo... bo nikt nie wie kiedy pójdzie decyzja z góry... nie lubię się prosić o coś co mi się należy i nie chcę się bawić w robienie dymu bo za dużo mnie to wszystko kosztuje, ale jak trzeba będzie to zrobię... jestem cierpliwa i jeszcze chwilkę będę ale potem będzie jazda...

W ramach rozluźnienia w sobotę wybieram się z L. do pobliskiego miasta na koncert, wczoraj mieliśmy o to małe spięcie, ponieważ zaplanował sobie z kumplem wyjazd w góry akurat na sobotę choć od dawna prosiłam go o ten koncert, na szczęście ostatecznie przełożył ten wyjazd na niedzielę... Widzę, że się bardziej stara, ja też się staram i może jeszcze się jakoś dogadamy bo przez długi czas to wszystko było jakąś fikcją... niby razem a nie razem...

A tak poza tym żyję sobie powoli, wysypiam się, wysyłam CV, odpoczywam. O dziwo trochę mam za dużo czasu i bywa, że łapie mnie lekki dołek. Zaraz ogarnę jakieś śniadanko i może przejdę się do Lidla po jakieś drobne zakupy na obiad. Mam mega ochotę na pierogi ale chyba nie chce mi się ich robić:P (tak, tak lenistwo też mnie łapie)

Buziaki

14 czerwca 2016 , Komentarze (1)

Witam,

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć względnie do udanych. Rano wpadła moja przyjaciółka, z którą nie widziałam się już wieki. Jej zrobiłam kawkę z wanilią, sama zadowoliłam się zieloną herbatką. Dostałam od niej zaległy prezent na urodziny i muszę przyznać, że trafiony w 10: książka- a ostatnio marudziłam, że nie mam co czytać, świeczki-zawsze spoko i big czekolada z oreo-moja ulubiona ale na razie schowana głęboko i czeka na jakąś specjalną okazję. Potem udałam się do rodziców. Podskoczyłam też na pocztę by sprawdzić czy przypadkiem nie ma nic do mnie, bo czekałam na świadectwo pracy a wiem, że zostało wysłane. I oczywiście okazało się, że jest tylko z błędem w adresie. Ale ulżyło mi, że nie muszę już tam dzwonić ani jechać. Następnie zjadłam obiad i usnęłam jak zabita. Dostałam od mamy podkład z Loreala- bo jej nie podpasował a mi się całkiem spodobał. W sumie nie używam podkładów w ogóle ale myślę, że prędzej czy później nadarzy sie okazja tymbardziej, że moja cera potrafi mi robić niespodzianki. Potem przyjechał po mnie mój L. i pojechaliśmy na zakupy spożywcze, także mam już z czego gotować i jest szansa, że uda mi się lepiej zaplanować posiłki a nie zapychać się jakimiś świństwami.

Pod względem posiłków też dzisiaj nienajgorzej, w prawdzie wpadły lody czekoladowe ale poza nimi już nic słodkiego dziś nie było. Wczoraj też słodkiego było niewiele także mam nadzieję, że w końcu sobie poradzę z tym uzależnieniem. Żeby jeszcze przekonać się do ćwiczeń to może i waga zaczęłaby spadać? W prawdzie moja przyjacióła stwierdziła, że schudłam ale niestety od początku roku nie zanotowałam spadku wagi więc wydaje mi sie, że raczej chciała być po prostu miła:P

Także na dziś tyle i do jutra :) (mam nadzieję!)

12 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Hej, 

Jestem, trwam w chęci zmian ale dalej ciężko mi się ogarnąć... możnaby rzec, że moje próby idą jak po grudzie... ale, że idą w ogóle to i tak jest powód do radości (w moim przypadku)!! 

Jako, że już 1/3 miesiąca minęła zamieszczam takie drobne podsumowanie swoich założeń na ten miesiąc (zdecydowanie po to aby się w końcu lepiej zmobilizować bo czas leci a ja dalej stoję w miejscu!!)

To mi się udaje:

-niejedzenie chipsów

-ograniczanie kawy, słodkich napojów

-masaże, balsamy, odżywki

-pisanie pamiętnika (w prawdzie rzadziej niż zakładałam ale nad tym popracuję)

Nad tym muszę popracować:

-ograniczanie słodyczy-kurde, nie wiem o co chodzi nigdy nie miałam z tym problemów, potrafiłam przez długie tygodnie prawie nie ruszać słodyczy albo zadowalać się niewielką ilością a teraz jakby mnie coś opętało, jem... nie ja żrę je codziennie

-ograniczanie makaronu-od zawsze kocham makaron ale ostatnio to już przeginam, mogłabym jeść na śniadanie, obiad i kolację

-ruch- w prawdzie coś tam ruszyłam z aktywnością ale stanowczo za mało!!

 Tak więc jest nad czym pracować i trzeba działać i się nie zniechęcać.

Prywata:

Jutro idę na kontrolę do Instytutu (miałam podawany jod na tarczycę) i zobaczymy co mi powiedzą, na szczęście tabletki chyba w końcu zaczęły działać bo od zmiany dawki moje TSH w końcu zaczyna spadać i już z 40 zrobiło się 24 podczas gdy wcześniej w ciągu 2 msc spadło zaledwie z 43,5 do 40,8 -także progres jest !

Poza tym właśnie odbywam mini domowe SPA i zamierzam cieszyć się słoneczkiem za oknem. Z L. oboje zaczęliśmy się trochę bardziej starać ale nie chcę zapeszać. Zaraz wybywamy na jakiś spacer, nad wodę pokorzystać trochę z pogody :)

P.S. Mam ostatnio wkręt na różne olejki kosmetyczne, uzywacie coś fajnego, polecacie cos??

Buziaki