Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Niepoukładana, zawzięta, emocjonalna, wrażliwa, ambitna, zagubiona, uparta... pełna sprzeczności.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64312
Komentarzy: 652
Założony: 9 grudnia 2015
Ostatni wpis: 29 czerwca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
createmyself

kobieta, 35 lat,

175 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 lutego 2016 , Skomentuj

Nie wiem jak to jest, że od jakiegoś... długiego czasu nic nie idzie po mojej myśli... nawet jak się staram i myślę pozytywnie od razu rzeczywistość mnie przygniata swoim ciężarem i sprawia, że się odechciewa czegokolwiek.

1. Nie układa mi się w związku, staram się poprawić nasze relacje... on niby też się stara ale jakoś nie możemy się zresetować i zacząć "od nowa", ciągle wałkujemy te same tematy, ciągłe pretensje, nerwy, zmęczenie... brak sił do zmian? Jeszcze mam nadzieję, że to wszystko się jakoś wyprostuje ale zwyczajnie czasem już brak mi wiary... ja się pogubiłam, on się pogubił... pytanie czy na zmiany nie jest za późno? Coś pękło, on sam się łapie na tym, że czasem jest przykry, ja jestem wiecznie nerwowa...  Ale co ma być to będzie nic na siłę....

2. Chora znów chora...Od jakiegoś czasu przechodzę z jednego przeziębienia w drugie... kilka dni spokoju i od nowa...aż w końcu dziś dostałam antybiotyk :/ o wizycie w całodobowej przychodni wspominać nawet nie będę bo szkoda moich nerwów a Waszych oczu ale cóż...

Muszę jednak przyznać, że ten antybiotyk (pierwszy po półtora rocznej przerwie- znów:/) zdołował mnie ale też nieco zmotywował... muszę się w końcu odbić z tego dołka... odzyskać siły i energię i zaczęłam już opracowywać menu, które MUSI mi wspomóc odporność. Zrobię ten eksperyment... zwykle na takie zmiany potrzeba czasu, a ja mam słomiany zapał-szybko rezygnuje kiedy nie widać efektów ale tym razem wytrwam choćby nie wiem co... Zmiany o których myślę pomogą mi :

- wzmocnić odporność

- poprawić figurę

- poprawić samopoczucie, może nawet ograniczyć stres

- nabrać sił i energii

3. Praca-w tym miesiącu kończy mi się okres próbny i szczerze mówiąc nie zdziwię się jeśli mnie nie wezmą... wydaje mi się, że od razu miałam być tylko na chwilę, bo na moim stanowisku jest zatrudniona jeszcze inna laska... przypuszczam, że jest na końcówce macierzyńskiego? Do tego wbrew temu co było na rozmowie nie mam szans na wyższe wynagrodzenie bo wszystkie stanowiska administracyjne mają najniższą... widziałam umowy, więc wiem... Kurdeee o co się dzieje z tymi pracodawcami? czemu nie mogę się w końcu porządnie odbić, zacząć zarabiać coś powyżej najniższej i załapać jakąś stabilizację? Jestem w takiej sytuacji, że z głodu nie umrę ale jakbym nie miała nikogo? Sama atmosfera w pracy jest całkiem ok, dziewczyny są sympatyczne ale praca często mnie wykańcza, mam dużo jeżdżenia, załatwiania spraw po bankach, urzędach na Śląsku... do tego nikogo nie obchodzi (dyrekcji), że kończę o 16 bo potrafią przyjść o 15.55 i mi zlecić jeszcze jakieś zadania na "już" i w sumie nie jest dla mnie problemem zostać te kilka minut dłużej, czy podjechać na pocztę w drodze do domu ale gdyby ktoś zapytał czy "mogę" z racji, że to już po czasie pracy na pewno bardziej by mi się CHCIAŁO... no nic narzekanie tu nic nie pomoże ale przynajmniej wyrzuciłam z siebie co miałam do wyrzucenia :)

Wagowo od początku roku nie zmieniło się wiele... jestem nawet trochę na plusie... sama sobie jestem winna... 

23 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Oj tak zdecydowanie nie tak miało być... nie idzie mi ani praca ani odchudzanie, nie dogaduję się z moim L., brakuje mi chęci i energii do życia... ciągle jestem przeziębiona... i co najgorsze nie umiem w sobie znaleźć za grosz motywacji do zmiany czegokolwiek... choć wiem, że nikt inny za mnie tego nie zrobi i  że ten stan w którym się znajduję będzie trwał tak długo jak ja będę na to pozwalać...

Czuję się ostatnio przemęczona, znerwicowana i mega rozkojarzona... łapię się na takich rzeczach o które w życiu bym się nie podejrzewała...zapominam co robię, jestem mega roztargniona... nawet wczoraj w pracy nie pasowało mi coś w dokumentach, które musiałam zawieźć do Mysłowic... sprawdziłam teczkę i stwierdziłam, że nic więcej nie mam... wracając gdzieś w Zabrzu dostałam telefon, że brakuje jakiegoś zestawienia... zatrzymałam auto... otworzyłam teczkę i proszę... jest... musiałam wrócić, przez co nie zdążyłam załatwić dwóch innych kwestii... więc nie zdziwię się jak mi nie przedłużą umowy... ogólnie nie pasuje mi w tej pracy parę rzeczy ale może nie będę się dzisiaj nad tym rozwodzić... Ja chyba dalej nie znalazłam swojego miejsca... :( szkoda tylko, że za coś żyć trzeba...

Nie wiem co zrobić, od czego zacząć... nie chcę tak funkcjonować i ogarnia mnie jakaś niemoc... proste rzeczy mnie przerastają... nie umiem się odstresować, nie umiem odpoczywać...

Namarudziłam się ale chyba musiałam... Chyba najlepiej będzie jak spiszę sobie listę rzeczy, które muszę zmienić lub załatwić, określić sposób i czas wykonania i zdobyć się na trochę samozaparcia i po prostu działać... małymi kroczkami eliminować to co mnie niszczy i pracować nad sobą... Zdecydowanie muszę zacząć od poprawy jakości tego co jem... zainwestować w zdrowe, nieprzetworzone jedzonko, magnez i witaminy... odbudować odporność, włączyć jakąś lekką choćby aktywność bo w końcu zdrowe ciało zdrowy duch... od czegoś zacząć trzeba... może powinnam częściej pisać? tak dla siebie... w końcu to taka chwila dla mnie, dla refleksji nad tym co się dzieje...

1 stycznia 2016 , Komentarze (10)

Hej, witam w 2016 roku.... a więc czas na nowości!

Dokładną listę co i jak postanawiam zamieszczę później a na razie szybki raport z ostatnich dni... a działo się...

PRACA:

Udało mi się znaleźć pracę... w prawdzie na razie okres próbny na 2 miesiące i nie wiem tak na prawdę czy szukają kogoś na dłużej czy nie no ale czas pokaże... Jestem trochę przerażona ponieważ spotkałam kumpelę z lo i nastraszyła mnie panem prezesem, którego jeszcze nie poznałam ponieważ przebywa na urlopie. Ponoć lubi się wydzierać za nic i jest mega humorzasty... pozostaje mi więc olać go i robić swoje albo zwolnić się jeśli faktycznie jest mega ciężkim typem... No ale staram się nie uprzedzać zbytnio... i tak mam dużo stresów a wszystko i tak wyjdzie w praniu. Póki co mogę jedynie stwierdzić, że dziewczyny wydają się być sympatyczne i pomocne... zobaczymy jak będzie jak wróci reszta z panem prezesem na czele ze świąteczno-noworocznych urlopów...

SYLWESTER i ROCZNICA:

Sylwestra spędziłam w pracy i na wieczór nie mieliśmy totalnie nic zaplanowane... padały jakieś propozycje ale ja się zaziębiłam i na większość nie miałam sił i ochoty... a na Katowice, które planowaliśmy pierwotnie było zdecydowanie za zimno... Dodatkowo to nasza 3 rocznica i ostatecznie postanowiliśmy poleżeć, poodpoczywać i wybrać się o północy pooglądać gdzieś fajerwerki. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby pooglądać je z oddali, z jakiejś góry. I jak to u nas często bywa- spontan. Wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy za Wisłę do Koniakowa na szczyt Ochodzity. Widok super bo ze szczytu widać wszystkie okoliczne miejscowości, do tego widoczność była całkiem ok.

Jak już wspominałam jestem podziębiona, dlatego zamierzam wykorzystać ten weekend na doprowadzenie się do stanu użyteczności. 

Buziaki, mam nadzieję, że kacuś was zbytnio nie męczy!!  :)))

27 grudnia 2015 , Komentarze (1)

Tak więc... Święta, Święta i po... i dobrze bo mój żołądek mógłby mieć do mnie pretensje gdybym dalej napychała go do granic możliwości... 

Święta spędziłam dość leniwie, Wigilia i pierwszy dzień Świąt spędzona w domu przed tv, wczoraj natomiast nawiedził nas spontanicznie Kraków (czyli wspominana już wcześniej ulubiona część rodziny). Pospacerowaliśmy trochę po mieście -bo chcieli zobaczyć jak się u nas zmieniło i całkiem im się podobało to nasze śląskie miasto :). Wieczór spędziłam z dobrą koleżanką, która wyjechała jakiś czas temu do Wrocka-więc było o czym gadać przy grzańcu. Dziś już powoli wracam  do rzeczywistości, wieczorem wracam od rodziców do siebie z Miśkiem a od jutra działam na pełnych obrotach. Mam masę rzeczy do załatwienia co się wiąże z mega stresem ale muszę dać radę bo kto jak nie ja?

Btw... macie jakieś sprawdzone sposoby na redukcję stresu??


Poświąteczne obiecanki nie cacanki...

Nie ma co dłużej odkładać odchudzania, zdrowego odżywiania i aktywności. Święta minęły i wymówki na bezkarne obżeranie się też się skończyły... Oczywiście działam już od dziś ale daję sobie czas do końca roku na:

- rozpisanie celów żywieniowych i treningowych

- skompletowanie nowych, bardziej urozmaiconych przepisów uwzględniających warzywa i owoce

- opracowanie celów poza dietowo-treningowych na nowy rok

Niby nie dużo a dużo... 

Waga po Świętach na niewielkim plusie tak więc do ogarnięcia w parę dni!! Trzymajcie kciuki :)


24 grudnia 2015 , Komentarze (1)

Hej,

Obżarstwo...

Nie znoszę tego momentu, kiedy przestaje się pilnować i powoli pozwalam sobie na coraz więcej i więcej i właśnie mnie coś takiego dopadło... Znów nie umiem sobie odmówić cukierka, ciasteczka, hamburgera o 1 w nocy... a tu jeszcze Święta czyli "diety" na bank nie będzie... Powinnam się pilnować tym bardziej, że rządzi mną tarczyca a tu za grosz silnej woli... ale nad tym popracuję już po Świętach... I promise...

A zaczęło się od...

W zeszły weekend pojechaliśmy do Krakowa na Jarmark ale dzikie tłumy zdecydowanie zniechęcały do szwendania się po rynku. Jak to na wyjeździe-odwiedziliśmy indyjską restaurację, potem zaliczyliśmy grzańca i zahaczyliśmy o czekoladziarnię (nie muszę chyba mówić, że to zdecydowanie nie był najlepszy pomysł :P). Dokładnie takie czekoladki jak na zdjęciu niżej towarzyszyły nam w drodze do domu :P. Tak to już jakoś jest, że jak już sobie pozwolę raz na coś słodkiego w większej ilości to potem już idzie lawina i z dnia na dzień jest coraz gorzej:/... Przywiozłam też kolejny magnes-otwieracz (u rodziców już nie ma miejsca na lodówce teraz zapełniamy lodówkę w w "naszym" mieszkanku :). Przespacerowaliśmy się po centrum i uciekliśmy do domu. Mimo, że kilka razy w roku bywam w Krakowie to cały czas mam niedosyt. Uwielbiam to miasto i w dodatku mieszka tam ulubiona część mojej rodziny, której niestety ze względu wypadu ze znajomymi nie miałam kiedy odwiedzić. 

No nic, muszę wziąć się w garść, żeby przez Święta totalnie nie popłynąć... potem na poważnie zastanowić się nad swoimi celami, przygotować plan i od nowego roku wziąć się za realizację... i nie ma, że boli... !

P.S. zaświeciło się światełko jeśli chodzi o pracę, ale na razie nie chcę zapeszać więc dam znać za kilka dni jak się wszystko wyjaśni :)

A póki co Wesołych!!

14 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Hej, 

Pozostało mi jeszcze kilka dni kwarantanny po przyjęciu jodu, ale dopiero za jakieś pół roku będzie wiadomo czy kuracja okazała się skuteczna... podobno tylko co 3-mu pacjentowi pomaga, także trzymajcie za mnie kciuki bo nadczynność to mega cholerstwo... Poza tym wyjątkowo bolą mnie ostatnio plecy, i choć bolą już od mniej więcej roku to ostatnio to już jakieś przegięcie... ale to mnie motywuje do ćwiczeń wzmacniających barki i plecy i rozciągania... choć ich wciąż dużo za mało!

Trudne początki... jakoś tak ciężko mi się przestawić z opcji full obżarstwa na opcję jedzenia normalnie... od kiedy siedzę w domu to już w ogóle myślę tylko o jedzeniu, kiedyś ze stresu potrafiłam żyć na coli przez tydzień, teraz pożarłabym konia z kopytami i byłoby mi mało... ale do rzeczy... dzień zwykle zaczynam wzorowo, jakieś pożywne śniadanko, herbata i jest ok... potem obiad i zwykle też jeszcze się trzymam ale pod wieczór jakby we mnie diabeł wstępował. Zjem kolację a potem chodzę i szukam co bym tu mogła jeszcze pochłonąć i zwykle odbywa się to w godzinach wieczorno-nocnych... to, że chodzę tak długo aż coś upoluję to jasne... No ale małymi kroczkami i wypracuję jakieś rozwiązanie. Muszę chyba poszukać jakieś małokalorycznych przekąsek.

Powoli zaczynam wysyłanie CV, porządnie zabiorę się za to już chyba po świętach ale po ilości "otwartych CV" to już widzę, że nie będzie tak łatwo... Niemniej to dobry czas na poćwiczenie angielskiego, przypomnienie sobie excela itp. Mam nadzieję, że w końcu znajdę coś fajnego, z fajną ekipą-bo jak się już zdążyłam przekonać atmosfera w pracy jest bardzo ważna.

Święta, Święta... już praktycznie wszystkie prezenty skompletowane. Pozostało mi jeszcze przejść się do sklepu po drugą część prezentu dla mojego L. i ewentualnie znaleźć jakiś drobiazg dla jego siostry. I chyba pierwszy raz jestem w 100% zadowolona z wyborów. No ale zobaczymy czy obdarowani również będą:P W sobotę chcemy się wybrać na jakiś Jarmark Świąteczny, gdzieś dalej ze znajomymi (moje miasto i Katowice już zaliczone:P), mi się oczywiście marzy Kraków mój ukochany ale Wrockiem też nie pogardzę, mam nadzieję, że pomysł wypali bo już za długo siedzę w jednym miejscu i mnie nosi- a więc każda okazja do wycieczki dobra :) I w ogóle znów mnie zaczęły jarać Święta i ta cała świąteczna, kiczowata otoczka :) 

Udało mi się odnaleźć centymetr, więc pomiary zrobione i będzie do czego porównywać. No nie jest dobrze i zdecydowanie jest nad czym pracować ale wierzę, że w końcu jak już tak na prawdę wystartuję to efekty przyjdą. Zmobilizuję się tak na maxa pewnie dopiero po Świętach ale już teraz staram się wprowadzać małe zmiany.

Trzymajcie się :))

10 grudnia 2015 , Komentarze (2)

Hej, 

to moje drugie konto, na V jestem już kilka lat jednak ze wpisami ostatnio nie było najlepiej. Postanowiłam zmobilizować się i zacząć jeszcze raz, ostatni raz, z nową energią, nowym kontem, czystą kartą! Chcę się odciąć od ciągłych porażek, wiecznego narzekania i spróbować od nowa stąd nowe konto, nowy nick i nowa siła.

Niedługo nowy rok, a więc dobry moment na takie zmiany oraz na motywację...a jest się do czego motywować.

Kilka słów o mnie...

Mieszkam w jednym z większych miast na Śląsku, mam kochanego faceta, z którym mieszkam od kilku miesięcy (i Bóg mi świadkiem nie wiem jak on ze mną wytrzymuje), uwielbiam podróżować, szlajać się po świecie, zwiedzać nowe miejsca jak i wracać w te stare, sprawdzone. Uwielbiam próbować nowych dań (w ogóle uwielbiam jeść :P) i lubię gotować. Jestem 100% makaroniarą-mogłabym jeść makaron na śniadanie, obiad i kolację... ale wiem, że mi (a zwłaszcza mojej figurze) to nie służy stąd też po części ten pamiętnik. Jestem choleryczką co po części tłumaczy moja nadczynność tarczycy, tłumaczy również wahania wagi na przestrzeni ostatnich 3 lat- ale aktualnie jestem po jodzie i najbliższy czas pokaże co i jak boję się, że dla odmiany wpadnę w niedoczynność ale to podobno i tak dużo lepsza opcja. Jestem cholerną pesymistką z masą kompleksów, dolegliwości i nerwicą- i nad tym wszystkim zamierzam w końcu porządnie popracować bo kiedy mam być szczęśliwa jak nie teraz? Czas leci, życie mamy jedno i muszę zrobić wszystko, żeby podnieść poziom mojego. Czeka mnie również ciężki początek roku - a mianowicie szukanie pracy... rok temu dość długo szukałam czegoś, miałam dość długą przerwę w CV aż w końcu udało się... niestety mój "genialny" szef stwierdził, że jednak nie stać go na moje stanowisko i musi je zredukować a na moje miejsce weźmie sobie stażystę... w końcu za stażystę płacić nie trzeba... pracy nie znosiłam ale jakby nie było pensja co miesiąc na koncie to jednak dobra opcja. No ale cóż od teraz skupiam się na celach. Tak więc plan jest prosty:

1. Znaleźć pracę, gorszej niż poprzednia nie znajdę boję się jedynie czasu poszukiwań, bo poprzednio trwało to dość długo, boję się zwątpienia-tak, tak miało być bez czarnowidzenia...

2. Zrzucić kilka kg-nie jakąś drastyczną dietą, chciałabym wprowadzić zdrowe nawyki na stałe, urozmaicić posiłki, jeść bardziej wartościowe dania, zminimalizować cukier w diecie, nabrać energii i siły, zbudować odporność.

3. Dołączyć aktywność, znaleźć coś takiego "swojego" co nie będzie dla mnie przykrą koniecznością a przyjemnością, uwielbiam hula-hop ale to trochę za mało....

4. Robić sobie małe przyjemności, zauważać dobre strony sytuacji, plusy, myśleć pozytywniej, uwierzyć w siebie, pozbyć się masy kompleksów, poczuć się kobieco!

5. Zwalczyć słomiany zapał

6. Dokumentować swoje sukcesy w pamiętniku, porażki obracać w sukces

Jak tylko znajdę centymetr, porobię wszystkie pomiary i będę je monitorować raz w miesiącu, w końcu nic tak nie motywuje jak sukces, być może nawet porobię zdjęcia z początku "mojej drogi" i finiszu.... bo tym razem mam dotrzeć do celu i innej opcji nie widzę.

Kolejna sprawa to ułożenie sobie jakichś sensownych posiłków,  na razie jem bardzo monotonnie co odbija się również na moim zdrowiu, chcę włączyć w jadłospis kaszę jaglaną, której nie lubię, ograniczyć gluten, jeść więcej warzyw i owoców. Muszę ograniczyć też ukochany żółty ser i... makaron. Nie zamierzam jednak rezygnować z tego co kocham a jedynie ograniczyć i wprowadzić nowości.

Dzisiaj wszystko bardzo ogólnie jednak z konkretnym planem i założeniami pojawię się niebawem.

See u :*