Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą żoną i matką trójki wspaniałych dzieci. Uwielbiam rękodzielnictwo i gotować. Niestety lubię też smacznie zjeść. Mąż ciągle mówi mi że dla niego jestem piękna i wcale nie jestem gruba i nie ma potrzeby abym się odchudzała. Kocham go za to, ale ostatnio zauważyłam że nawet ciężko założyć mi skarpetki. Trzeba powiedzieć sobie dość!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16478
Komentarzy: 361
Założony: 29 grudnia 2016
Ostatni wpis: 15 kwietnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grzymalka2016

kobieta, 43 lat, Tuszyn

164 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2017 , Komentarze (2)

Mam wyznaczone, że ważę się i mierzę zawsze w soboty. Ale dzisiaj nie mogłam się powstrzymać i weszłam na wagę. Bałam się efektu weekendu urodzinowego - tak, tak "weekendu" bo sobota przeszła w niedzielę i niestety o 16.00 miałam napad wilczego głodu i wpałaszowałam kawał tortu, placka ziemniaczanego z mięsem i parówkę z białym chlebem na dokładkę, a wszystko to w obrębie 30 minut :( No i oczywiście słono zapłaciłam za swoje obżarstwo, bo później tak mi było niedobrze, że do końca dnia prawie nic nie zjadłam (tylko trochę świeżego ananasa) .

Po dzisiejszym ważeniu jestem zadowolona, bo mimo moich weekendowych grzeszków waga spadła od soboty o 0,5 kg. Zobaczymy jeszcze co będzie w sobotę, ale mam nadzieję że chociaż ten spadek się utrzyma.

Jeśli chodzi o dietę przez ostatnie dwa dni to trzymam się twardo i nie ma żadnego podjadania i nawet nie liczę już tak szczegółowo kalorii, raczej wiem ile czego mogę zjeść. 1,5 litra wody dziennie to oczywiście obowiązkowo no i do tego jeszcze przynajmniej raz dziennie zielona herbata.

Gorzej u mnie z ćwiczeniami, na prawdę w ciągu tygodnia nie mam na to czasu. Codziennie uskuteczniam poranny 1 kilometrowy szybki marsz na przystanek autobusowy, nie jeżdżę już windą w pracy i w zasadzie to tyle.

12 listopada 2017 , Komentarze (1)

Tak jak już wspominałam wczoraj wyprawiałam urodziny, więc dieta poszła w odstawkę.

Do godziny 16 ściśle trzymałam się swoich zasad i w sumie zjadłam ok 800 kcal, no ale później popłynęłam: zjadłam 3 kawałki baby ziemniaczanej (żeby nie było - dietetycznej) polane sosem grzybowym - będzie ok. 200 kcal, potem kilka rollsów, z których pewnie wyszłaby cała tortilla - będzie ok 300 kcal, łyżkę sałatki z ryby wędzonej - niestety nie wiem ile kcal było w tym, no i oczywiście kawałek tortu (choć nie cały, bo jakoś odzwyczaiłam się od słodyczy i nie dałam rady zjeść całego). Później, już jak goście wyszli, skusiłam się na jednego małego placka ziemniaczanego z farszem mięsnym (totalnie nie dietetyczne jedzenie :-( ) no i alkohol: wypiłam ze 3 małe lampki białego półwytrawnego wina i jedną lampkę wina czerwonego półsłodkiego.

Uff.... To już chyba wszystko. Mam nadzieję, że ten wieczór nie odbije sie zbytnio na moim tygodniowym spadku wagi. Zobaczymy za tydzień w sobotę.

11 listopada 2017 , Komentarze (2)

2 tydzień odchudzania za mną i znów mały sukces waga spadła o 1,2 kg :-) Jestem zadowolona, choć ostatnie dwa dni były ciężkie, bo zbliża mi się okres i tak na 10 dni przed, pochłaniałabym wszystko co możliwe.

Dzisiaj jeszcze czeka mnie imprezka, wyprawiam swoje urodziny i nie dość, że czeka mnie mnóstwo roboty w kuch przy gotowaniu, to też wiem, że dieta dzisiaj się nie utrzyma. Mam zamiar sprawić sobie rezent i zjeść trochę więcej, kawałek tortu "zielony mech" i wypić przynajmniej jedną lampkę wina :-) Już nie mogę się doczekać!

8 listopada 2017 , Komentarze (3)

Ostatnio nie bardzo mam o czym pisać. Jeśli chodzi o dietkę to cały czas ją utrzymuję bez problemu i tak wczoraj np. 

Śn. - 2 duże kromki chleba żytniegi, jajko, sałata lodowa + herbata z łyżeczką cukru (ok 370 kcal)

Przekąska - 2 średniej wielkości pomarańcze (powiem szczerze, że nie wiem ile miały kcal)

Lunch - 3 kotlety z kaszy jaglanej + surówka z kapusty kiszonej (ok. 350 kcal)

Obiadokolacja- makaron z bazylią 120g, 3 pulpeciki z piersi indyka z sosem chrzanowym, zielony ogórek i kilka plastrów ogóreczka z chili (własnej wytwórni ;-)) to będzie ok 400 kcal

A oro zdjęcie mojego poniedziałkowego obiadku (wczoraj kaszę zamieniłam na makaron)

A takie danie jadła pozostała część rodzinki ;-)

W sumie jak teraz sobie liczę liczbę zjedzonych wczoraj kcal to trochę mi za mało wyszło, ale jak już wcześniej pisałam mam z tym problem, nie wiem jak zwiększyć ich ilość, nie zwiększając ilości jedzenia. Jakoś przyzwyczaiłam się do takich ilości i jest mi z tym dobrze, nie miewam wieczorem zgagi, nie boli mnie brzuch, itd.

Jeśli chodzi o ćwiczenia, to jak zwykle u mnie z tym ciężko. W niedzielę wyszłam rano sibie trochę pobiegać, lecz szybko się okazało, że na razie do biegania mi daleko (po 100 m nie mogłam złapać tchu), tak więc skończyło się na szybkim marszu ok. 1 km. Wiem, że to niewiele, ale i tak czułam swoje nogi, ledwo po schodach do domu weszłam. A poniważ w tygodniu jadąc do pracy muszę również pokonać drogę do przystanku ok. 1 km, to rano codziennie znowu mam szybki marsz, zamiast spacerku. 

No to tyle. Niby nie miałam co pisać, a tu proszę... ;-)

4 listopada 2017 , Komentarze (7)

Dziesiaj minął pierwszy tydzień mojego odchudzania. Dzisiaj był dzień ważenia i mierzenia. No i na wadze było dzisiaj 1,1 kg mniej :-) Jestem bardzo zadowolona, bo dieta nie stanowiła dla mnie problemu, a jedynie praktycznie w ogóle nie ćwiczyłam. 

3 listopada 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj miałam okropny dzień! Nie miałam humoru ani nastroju na rozmowy, byłam jak osa. A dziś naszło mnie na przemyślenia. Czy Wy też tak macie, że tak jakby w jednej osobie są dwie różne osoby. Wiem ,że to głupio brzmi, ale czuję się tak jak w tej piosence Sylwii Grzeszczak "Tamta dziewczyna". Jedna ja to ta na co dzień- żona, matka. Lubię swoje życie, kocham mojego męża, mimo tego że raz mamy gorsze a raz lepsze chwile. Kocham też moje wspaniałe dzieciaki i nawet naszego psiaka. Patrząc na naszą rodzinę jestem szczęśliwa, że ich mam i że wszyscy są zdrowi. Druga ja to osoba odważna, przebojowa, chciałaby coś zrobić, sama, dla siebie, nie patrzeć na męża i dzieci, chciałabym zrobić prawo jazdy, pójść na studia (niestety przy moim dwukrotnym podejściu zawsze przerywałam studiowanie z powodu ciąży), chciałabym pojechać za granicę, najlepiej do Irlandii, chciałabym oczywiście schudnąć i poczuć się kobietą a nie tylko "matką Polką i kurą domową".

Czy to coś złego? Nie chciałabym zranić męża i dzieci bo bardzo ich kocham, ale czasami czuję sie przytłoczona.

2 listopada 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj był 5 dzień mojej diety. Jeśli chodzi o je utrzymanie to wszystko było w porządku tj. żadnego podjadania, żadnych słodyczy i tak:

Śniadanie

Grahamka z pasztetem z soczewicy, pomidorek, ogórkiem kiszonym i papryką

Przekąska

Jabłko i banan

Nie wiem jak to nazwać: lunch?

200 g rosołu z 100 g makaronu

Obiad:

1/2 udka z kurczaka (bez skórki) pieczonego w piwie ze śliwkami (pyyyyycha) do tego pieczone talarki z ziemniaków i surówka z marchwi

Kolacja

Jeden krokiet orkiszowy z mięsem (bez panierki) i surówka z kapusty kiszonej

Do tego oczywiście duuużo wody, trochę herbaty zielonej no i jednak teraz uświadomiłam sobie, że był mały grzeszek, a raczej 2 - herbata z cytryną i łyżeczką cukru (uwielbiam).

Wczoraj też rzuciłam sobie małe wyzwanie:

Przysiady nie sprawiły mi trudu ale plank.... Ja chyba w ogóle nie mam mięśni :'( Po każdych 10 sekundach musiałam robić chwilę przerwy na oddech i żeby trochę przestał mnie boleć kręgosłup, ale mam nadzieję, że dzisiaj będzie lepiej.

31 października 2017 , Komentarze (2)

Wczoraj był poniedziałek. Powiem szczerze, że jestem mile zaskoczona, bo nawet ciężko było mi zjeść wszystko to co sobie zaplanowałam. Pracując, chyba łatwiej jest mi utrzymać dietę, bo gdy jestem w pracy to jestem zajęta, nie myślę o jedzeniu, szybciej leci mi czas... Tylko koleżanka  z naprzeciwka kusi non stop jakimiś ciastami i czekoladkami. Moje wczorajsze menu wyglądało tak:

Śniadanie:

Chleb żytni (2 kromki) – 160kcal

Łyżeczka masła roślinnego (10g)- 72kcal

100g pasztetu z soczewicy – 100kcal

½ pomidora – 16 kcal

1/5 ogórka kiszonego – 5 kcal

Odrobina papryki świeżej –ok. 3 kcal

Herbata z cytryna i 1 łyżeczka cukru – 20kcal

SUMA – 376 kcal

Przekąska:

1 banan (185g) – 180 kcal

SUMA – 180 kcal

Lunch:

Zupa krem z dynii – ok. 200 kcal

Ryba po grecku – ok. 200 kcal

SUMA – 400 kcal

Obiadokolacja:

Filet z kurczak w miodowo-musztardowym sosie z tagliatelle z marchewki i mixem sałat – ok. 500 kcal

SUMA – ok. 500 kcal

 RAZEM: ok. 1440 kcal

Nawet wyszło trochę mniej niż powinno, ale na prawdę, więcej bym zjeść nie mogła. Gorzej u mnie z ćwiczeniami. Po powrocie do domu (ok. 17.30) zrobieniu obiadu itd. mam chwilę dla siebie dopiero ok. 19.30 i niestety wtedy już padam na twarz. Tak więc nawet nie myślałam wczoraj o ćwiczeniach, w ogóle u mnie trudno jest z tymi ćwiczeniami w tygodniu, chyba niestety waga moja powoduje, że nie mam wcale energii i sił. To nie jest wynik diety - jak pewnie niektórzy pomyślą, bo tak jest już od ok. roku. Potrafię usnąć o 20.00, śpię na kanapie do 22.00, wstaję, rozkładam łóżko, myję się i idę znowu spać, i tak już do 6.00. Powiem szczerze, że nie wiem czym to jest spowodowane. Może jak trochę zgubię tych moich zbędnych kilogramów, to zyskam też więcej energii i sił.

30 października 2017 , Komentarze (19)

Przez cały weekend biłam się z myślami czy dokonać tego wpisu czy nie. Jest mi po prostu wstyd, że jestem taka słaba!!!! Na początku roku wzięłam się za siebie, trzymałam dietę ze 2 miesiące, schudłam z 8 kg, było widać efekty i .... wszystko zaprzepaściłam. Waga wróciła do wysokości z 1 stycznia 2016, a nawet ważę chyba z 1,5 kg więcej. Ostatnio byłam tydzień czasu na zwolnieniu lekarskim z powodu dolegliwości związanych z kręgosłupem, a do tego mam ostrogi piętowe i poranne wstawanie, czy też pod koniec dnia chodzenie jest dla mnie udręką. W piątek stwierdziłam, że tak dalej być nie może i daję sobie jeszcze jedną szansę.

Sobota i niedziela  - starałam się trzymać w ryzach i w 1500 kcal. W sobotę trochę nie wyszło, bo zjadłam kilka żelków i 2 wafelki, ale niedziela bez grzechu. 

Mam całą stertę wydrukowanych przepisów ze strony pewnej dietetyczki "qchenne-inspiracje.pl", którą wszystkim serdecznie polecam. Dania są pyszne, lekkie, a do tego pełno jest tygodniowych jadłospisów o wartości 1500 kcal dziennie. Nie trzymam się ich ściśle ale są dla mnie inspiracją.

Na razie to tyle. Mam nadzieję że mi się w końcu uda.

11 czerwca 2017 , Komentarze (6)

Dawno mnie tu nie było. 2 miesiące nie stosowałam diety i niestety są tego efekty :-\

Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Od 2 dni jestem na diecie Montignaca (mm). 

Jem 4 posiłki dziennie i jestem mile zaskoczona, bo raczej nie mam trudności z doczekaniem do kolejnego posiłku. A oto co zjadłam:

Piątek:

Śn - placuszki twarogowe z mąką pp i z kefirek żurawinowym 0%

II śn - sałatka z ryżu basmati z tuńczykiek wsw i do tego ogórki małosolne

Ob - udko z kurczaka duszone w młodej kapuście

Kol - (niestety miałam grilla u siostry alemam nadzieję że w miarę możliwości dotrzymałam zasad diety) ze 2 plasterki grillowanej szynki, surówka z młodej kapusty oraz surówka z mieszanki sałat z pomidorkami. 0 alkoholu, 0 chleba, 0 ketchupu.... Jestem z siebie dumna :-)

Sobota:

Śn. - (niestety jeszcze u siostry) jajecznica niestety z kiełbaską pozostałą z grilla a do tego  surówki - również pozostałe po grillu.

II śn - powtórka z piątku czyli sałatka tuńczykowa z ogórkiem

Ob - rosół drobiowy z makaronem zrobionym z omleta usmażonego z 1 jajka, udko z kurczaka gotowane (z rosołku) i surówka z młodej kapusty

Kol - czerwony kalafior, tj. obgotowany kalafior polany sosem z puszki pomidorów z cebulką, czosnkiem, różymi ziołami.

Powiem szczerze, że dopiero zgłębiam tajniki tej diety i zapewne nie jest to idealne menu, ale mam nadzieję, że dojdę do perfekcji i będzie ona skuteczna.

Może któraś z Was ma jakieś doświadczenia na tym polu?