Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15247
Komentarzy: 250
Założony: 6 lipca 2016
Ostatni wpis: 18 kwietnia 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
lotka666

kobieta, 57 lat, Nysa

165 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2016 , Komentarze (8)

Ruszyła, ruszyła, ruszyła...Po kilku dniach hibernacji drgnęło w dół, jeszcze się nie cieszę, jeszcze nie wpisuję, poczekam do jutra, czy to nie spóźniony, prima aprilisowy żart mojej wagi.

Mam przepotwornego lenia, totalny -tumiwisizm- mnie ogarnął, trzeba spokojnie przeczekać ;), lenistwo zawsze dopadało mnie na zimę, ale teraz, w środku sezonu??? Jednak nie ma się co dziwić, skoro bez w lipcu zakwitł to i lipcowe lenistwo może nie jest ewenementem  ;)

Miłego dnia :)

16 lipca 2016 , Komentarze (5)

To jakiś ewenement żeby na diecie odechciało się jeść ;) a jednak mnie to spotkało. Po prostu się -przeżarłam-, wczoraj pominęłam jeden posiłek - przekąskę i dzisiaj chyba będzie powtórka. Te dietetyczne porcję są ogromne, to mi uświadomiło jak ja się odżywiałam wcześniej, kalorie skondensowane w niewielkiej ilości pożywienia, dostarczanych  organizmowi na życzenie. Moja znajoma mówiła lepiej zjedz kilogram kapusty kiszonej niż kilka plasterków boczku, kiedyś się z tego śmiałam, dzisiaj już mi nie do śmiechu. Uczę się siebie od nowa, żyję bez batoników, cukierków, czekoladek, lodów, ciasteczek i wcale nie czuję żebym się umartwiała, choć jakimś zdrowotnym ciasteczkiem do kawy może bym nie pogardziła ;) Nic to, zobaczymy co będzie dalej.

Letniej pogody u nas ciąg dalszy, taka typowo lipcowa, zimno, mokro i wietrznie. Dzisiaj wybieram się na plenerowy koncert Raz Dwa Trzy, oby nie padało. Na ogród w taką pogodę też nie chce się wychodzić. Pięknie plonują moje ukochane dynie :D, moja jesień i zima będzie dyniowa, tylko przepisy kulinarne muszę poddać korekcie.

Może nie uwierzycie, ale sławetny Pawełek nadal leży na półce (smiech)

Połówek też się zawziął i nie chce go zjeść, dzisiaj w nagrodę upiekę mu ciasto.

  

12 lipca 2016 , Komentarze (4)

Pierwsze wrażenia, porcje ogromne, nie jestem w stanie zjeść całych, a jak zjem to czuję się -napchana-, słodzę kawę (jedną łyżeczkę cukru), piję dwie dziennie, skubnę jakiś owoc na ogrodzie, ale z wagi ubywa, na razie hmmm...

Tak bardzo daaaawno nie widziałam szóstki z przodu, co prawda jest niewiele poniżej siódemki, ale dla mnie to wielka radość :) Według niektórych taka waga to nie dramat, ale ja jestem drobnej kości, w młodości byłam chodzącą anoreksją 44 kg, najlepiej się czułam w wadze pomiędzy 52-58 kg., waga ruszyła około sześciu lat temu, w zenicie osiągnęła 74, na Vitalię zawitałam przy 72, co będzie dalej - czas pokaże.

Ludzie drobnej kości chyba najgorzej wyglądają tyjąc, ręce i nogi zostają szczupłe, brzuch i cztery litery puchną jak ciasto drożdżowe i się wygląda jak kasztanowy ludzik, cztery zapałki i kasztan w środku bleee..., mam nadzieję swojego kasztana zamienić na ...żołędzia ;)

Chciałabym wrócić do takich gabarytów, tu mam około 60kg a fota robiona sześc lat temu, ubrania z tamtego okresu leżą pięknie popakowane w kartony i czekają na powrót złotych czasów.

Z czym mam jeszcze problem? Z organizacją czasu, po śniadaniu, zanim wysączę kawę, powyprowadzam psy, przekręcę się trochę po domu, to już by wypadało robić obiad, później obiad dla Połówka, dietetyczny podwieczorek i  znowu zaraz kolacja.

Niechlujstwo pokarmowe, tak bym nazwała współczesne odżywianie się przeciętnego człowieka, złapać coś, przekąsić, byle szybko i dalej w biegu, a jak szybko to cokolwiek, co w ręce wpadnie, bo czasu mało na staranne przygotowywanie posiłków, a czas to pieniądz ;).

Zmienić nawyki żywieniowe, niby pusty slogan, powtarzany na okrągło, to wcale nie taka prosta rzecz, ale jakże ważna, PODSTAWOWA.

Jeszcze dłuuuuuuga droga przede mną, bo widzę teraz jasno, że dieta to dopiero początek początku, cała reszta jest daleko trudniejsza. Muszę sobie wszystko przewartościować, poukładać od nowa na półkach codzienności, i trzymać na nich porządek ;)

Jednak żeby nie było tak kolorowo, zepsuł mi się wczoraj automat do wypieku chleba. Taki zwykły lidlowski, kilka lat dawał radę, wczoraj zakończył życie, z moim niedopieczonym chlebem pełnoziarnistym w środku. Dzisiaj zamawiam nowy, wybrałam tym razem mocniejszy model z firmy na T, zobaczymy co to za maszynkę mi przyślą :)

Dzisiejszy obiadek brzmi apetycznie -indyk z gruszkami- :), a po obiedzie na ogród (kwiatek)

  

10 lipca 2016 , Komentarze (2)

Waga znowu troszkę w dół, to chyba jakiś bonus na początek, bo to niemożliwe żeby tyle i tak szybko, to chyba jeszcze stres nowicjusza mnie zjada. Lista zakupów-super sprawa, nie miotam się po sklepie jak obłąkana, dorzucam tylko coś niezdrowego dla Połówka i dla zwierzaków jedzonko, a tak to według listy, od półki do półki, podoba mi się to :D

A i tak do końca diety nie trzymałam, bo siłą przyzwyczajenia, zeżarłam  w ogrodzie trochę czereśni i malin.

Dzisiaj dzień próby, jedziemy w gości, moja słabosilna wola zostanie wystawiona na pokuszenie, wieczorkiem skrobnę jak mi poszło ;)

Hahaha...a Pawełek jak leżał tak leży i drażni...drażni...ale nie mnie ;)

Omówiłam również czekolady, choć wpychana mi była prawie na siłę, a najśmieszniejsze są rozmowy, między Połówkiem, moją mamą i bratem, przez kogo ja się odchudzam, co mi kto powiedział i kiedy, mają problem :D

    

8 lipca 2016 , Komentarze (6)

I stało się..., mam listę zakupów...do zrobienia po południu. Jutro startuję, mam nadzieję że nie zostanę w blokach startowych ;)

Oczywiście mój Połówek wręczył mi dzisiaj z uśmiechem batonik Pawełka, pokpiwa sobie ze mnie, batonik wzięłam, ale nie zjadłam, niech sobie leży na półce i niech go drażni że nie zjedzony, o!

Dopytuje się co mnie tak wzięło na zmianę żywienia, ale ja nic nie powiedziałam, nikomu, tylko jedna znajoma wie. 

Połówek może się zdziwić jak jutro na obiad dostanie risotto szpinakowe ]:>, no...świnią nie będę, dorzucę mu jakieś mięcho do tego, niech ma, niech wie że dobra ze mnie kobieta.

Po pierwszych wrażeniach, herbatkę dla spokojności trzeba wypić.

8 lipca 2016 , Komentarze (4)

Zbliża się godzina ZERO, strach ma coraz większe oczy.

7 lipca 2016 , Komentarze (4)

Lekki strach nadal czuję. Wiem że jak mi nie wyjdzie to się świat nie zawali, ale tak bym chciała...żeby się udało. Mobilizuję się psychicznie, a dla relaksu zamówiłam sobie wizytę u fryzjera. Jutro moja dieta będzie już aktywna, więc wejdę w nowe z nową głową ;) Przeglądam portal, czytam jak niektórym dziewczynom idzie jak po przysłowiowym maśle, inne muszą się trudzić, suwaki rozedrgane raz w tą raz w drugą stronę. W głowie mam chaos totalny, muszę sobie to wszystko poukładać. Mój Połówek już uprzedzony, żeby żadnych batoników itp. do domu mi nie znosił, bo co rusz to mi jakiś słodki prezencik wręcza. Jutro jak przejrzę jadłospis, spróbuję pokombinować żebym moje dania po odpowiednim wzbogaceniu mogła podrzucić Połówkowi na obiad, bo na -dwa gary- w życiu gotować nie będę. No to lecę -na ploty- do fryzjera. Pa.

6 lipca 2016 , Komentarze (6)

Jestem przerażona, kupiłam dietę, na razie na dwa miesiące, niestety jestem z tych słabosilnych, więc efekty mogą być mizerne, ale jak nie spróbuję to się nie dowiem.

Mam jeszcze chwilę na mobilizację, czas trochę niefortunny wybrałam, ale po lecie może mnie być jeszcze więcej, nie ma na co czekać, jestem w tym wieku kiedy tyje się z powietrza ;)

Szkoda że się nie chudnie od czytania diet ;)