Z ciepłych krajów wróciły już jaskółki a ja wracam tu. Dwa lata i zaczynam od nowa, cóż, głupota ludzka nie zna granic i nigdy nie znała.
A na razie...Wesołych świąt!
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 15247 |
Komentarzy: | 250 |
Założony: | 6 lipca 2016 |
Ostatni wpis: | 18 kwietnia 2024 |
Postępy w odchudzaniu
Z ciepłych krajów wróciły już jaskółki a ja wracam tu. Dwa lata i zaczynam od nowa, cóż, głupota ludzka nie zna granic i nigdy nie znała.
A na razie...Wesołych świąt!
Powroty, powroty...rozglądam się po vitalii i widzę że sporo dziewczyn wróciło. Wracam i ja. W ciągu roku dobiłam do 68,3 i wystarczy, trzeba się ogarnąć. Na lato nie wykupuję diety, ale być może jesienią już tak :))), zobaczę jak mi lato minie w kilogramach ;)
Dzisiaj zrobiłam domowe rosołki, z lenistwa ostatnio kupowałam w ekosklepie takie lepszej jakości. I zabrakło mi, niestety w moim pipidówku nie wszystko jest dostępne, a za rosołkami nie pojadę do miasta przecież, wzięłam więc z półki rosołki znanej firmy i z przyzwyczajenia sprawdziłam składniki, włosy dęba stanęły i wrócił mi rozum do głowy, przegnałam lenia i raz dwa zrobiłam super rosołki. Zdrowa i smaczna baza do wszystkiego, prawdziwy rosół z indyka :)))
1/2 kg piersi z indyka, 1/2 kg warzyw, 1/2 kg soli, zioła, 50g wina białego
rozdrobnić, gotować około 30 min, zmiksować, gotowe. Część upchałam do słoika a część w małych porcyjkach do zamrażarki.
przed
po
A zaglądającym stawiam herbatkę z jeżówki i róży i pozdrawiam serdecznie.
Dowaliłam dwa kilogramy. Muszę to zwalić, ale do piętnastego nie mam szans na osobne gotowanie, zaraz po, znowu mój prywatny kuchenny kącik zostanie wydzielony. Jak się człowiek nie pilnuje to efekt w postaci nadprogramowych kilogramów murowany, najpierw dwa, potem trzy, cztery i pójdzieeeeeeeee..., a wydawałoby się że że w lecie to owoce, warzywa, praca w ogrodzie, samo zdrowie, a tu guzik, przybyło. A mi jakoś jesienią i zimą lepiej się chudnie , tym bardziej że zimowe dietetyczne jedzonko w tym roku ładnie obrodziło
Śniegu dopadało, cóż, dopiero luty, ale choćby nie wiem jak się zima wściekała, to nieuchronnie idzie do wiosny. Mimo że biały kożuch leży na ziemi, to tam pod nim, na pewno już przebiśniegi i ranniki budzą się ze snu . Tylko patrzeć jak ożyją ogrody. Ja poczyniłam już pierwsze zasiewy, karczochy poszły do ziemi teraz kolej na selerki i pory. Czekam niecierpliwie na zielone łebki wyglądające z ziemi :)
Zresztą nie tylko ja
Waga stanęła, co prawda za bardzo się nie dziwię, bo z dietą jestem na bakier. A wszystko przez zimę, zawsze miałam problem z tą porą roku, psychiczny, co niewątpliwie wpływa na fizyczność. Nie potrafię polubić zimy, przez tą porę roku tylko wegetuję. Był czas że bardzo się starałam polubić śnieg i mróz, nawet nauczyłam się jako tako jeździć na nartach , jedyne co mogę zimą, to niezbyt długi spacer, lub wygłupy z piesełami na śniegu, choć nie powiem, zimowe krajobrazy są urzekające. Jednak preferuję ciepło kominka, z płonącymi polanami drewna, trzaskającymi iskrami i pięknym tańcem płomieni. A tak po prawdzie to kiedy zwaliłam te kilogramy to znowu szybciej marznę, teraz wiem z autopsji że tłuszczyk grzeje
Zostało mi 2,5kg do celu, dam radę, ale - byle do wiosny.
Syberia wpadła do nas w odwiedziny, -20, a moje róże nie okryte, czy ta odrobina śniegu im pomoże? Z pewnością będą straty .
Dzisiaj nic tylko siedzieć w domu popijając rozgrzewające napoje.
Zima zawsze "ryje" mi psychikę. Gdyby mnie w zimie zbadał psychiatra to diagnoza mogłaby być tylko jedna, choroba dwubiegunowa. A może i choruję na to, tylko jeszcze o tym nie wiem
Trzech króli czy trzech królów, coroczny dylemat, dobrze że to jak na razie ostatni długi weekend, będzie spokój chyba do Wielkanocy. No cóż, nie przepadam za świętami.
Do tego, żebym się zdołowała bardziej, jutro mam dzień wagowy. Unikam tego sprzętu od przed-świąt, ale czas wrócić do rzeczywistości i spojrzeć wadze prosto w oczy.
Na fali lidlowego sportowego entuzjazmu przywlokłam do domu taśmy i piłkę gumową, stoją sobie zapakowane już kilka dni i nabierają mocy urzędowej, od wpatrywania się w nie jakoś nie chudnę, a szkoda
Nawet na spacer nie chce mi się w takie zimno iść, chociaż przed spadkiem temperatury zdążyłam wyskoczyć nad jezioro, ale przez okno taka biała zima bardzo mi się podoba.
Życzę wszystkim na nowy rok zdrowia i determinacji w dążeniu do celu i jeszcze -byle do wiosny - i...na ogród
Ach i dzisiaj mija dokładnie moje pół roku z Vitalią, niech sobie chociaż oczy napasę ;)
Jesienne zniechęcenie daje się we znaki i już już miała się zakończyć moja przygoda z Vitalią, ale przecież jesienna "deprecha" nie może wpływać na podejmowane decyzje, i rzutem na taśmę przedłużyłam abonament, a nawet obniżyłam kilosy o dwa w dół, a co, kto mi zabroni
Zostaję do końca stycznia.
Zbliżająca się zima rozstroiła moją psychikę, jak ja nie lubię zimy, to znaczy zimę lubię, tylko zimna NIE, byle do wiosny, do słonka, do ciepła. W odwodzie zawsze jeszcze są piguły
Tysiąc lat nie pisałam, paskuda ze mnie okropna, ale jak widać dietę starałam się trzymać, choć miałam niejakie obawy przed dzisiejszym ważeniem bo...
Byliśmy wczoraj wieczorem w kinie i....zeżarłam cały kubeł popcornu, masakra, jak to uzależnia. Nie powiem, miałam wyrzuty sumienia.
No i ta zima, widzę przez okno jak krupy śniegu (dlaczego nie płatki?) odbijają się od daszku karmnika, nawet sikorki gdzieś wywiało, bo wieje, zimnem okropnym zresztą. Nawet psy nie wykazują entuzjazmu przed spacerem, oprócz najmniejszej, szalonej rudej wredoty. A w domu cieplutko, ogień w kominku buzuje, nic tylko się zawinąć w kocyk i...chyba tak zrobię.
W niedzielę zrobiłam trylion kilometrów rowerem i umarłam, umarnięta byłam również w poniedziałek, a dzisiaj rano kilogram mniej mnie jest. I kto powiedział że na starość rozumu przybywa? O mało nie zostałam na amen w chaszczach i ostępach leśnych, lisy obgryzły by kości i byłoby jednego głupola mniej.