Jako, że dieta mi ostatnio zupełnie nie wychodziła, kilogramów przybywało a poczucie własnej wartości spało prawie na samo dno, zaczęłam się zastanawiać nad wprowadzeniem radykalnych środków. Nie ukrywam, że byłam już zdecydowana na zastosowanie jakiejś diety cud, która w 2 tygodnie pozbędzie mnie 10 kg - nie zważając na konsekwencje. Wiem, że to głupota, ale desperacja jest na prawdę silna. I tak trwając w takim postanowieniu trafiłam na naszym forum na wątek o diecie South Beach. Zaczęłam zaznajamiać się z tematem i stwierdziłam, że może to jest to. Fakt, że pierwsze 2 tygodnie dość restrykcyjne, ale później delikatne wychodzenie z diety. Zaczęłam też czytać opinie ludzi, którzy stosowali tą dietę i nie ukrywam, że brzmiały zachęcająco. I tym sposobem - od poniedziałku ruszyłam z wagą 70,7 kg - gorzej niż na początku roku. Dzisiaj 4 dzień, a ja lżejsza o 1,9 kg. Wiem, że to głównie woda, ale i tak motywuje. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Teraz tli we mnie nadzieja, że może uda się zrzucić 4-5 kg w ciągu pierwszej 2-tygodniowej fazy i kolejne pięć do wesela, do którego zostanie mi 5,5 tygodnia.
Jeśli uda się zrealizować plany, mam szansę na wesele wybrać się z wagą 60-63 kg. Nie idealnie, ale przecież lepiej niż jest.