Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kiedyś pewna siebie, szczupła i wesoła dziewczyna, której wraz z dodatkowymi kilogramami zaczęła uciekać pewność siebie. Zdecydowana by zmienić swoje życie. Aby stać się nową lepszą wersją samej siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3658
Komentarzy: 85
Założony: 1 stycznia 2017
Ostatni wpis: 12 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mysunnysky

kobieta, 30 lat, Nowe Miasto Lubawskie

166 cm, 92.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2017 , Skomentuj

Dziś ponownie zmusiłam się i ruszyłam tyłek na siłownię po tylu miesiącach przerwy, ponieważ na wadze znowu zobaczyłam 97.5 kg. Tragedia...

Ale postanowiłam sobie, że będę po malutku, małymi kroczkami zmieniała swoje nawyki, nic drastycznego. Już nie mam takiego ciśnienia jak kiedyś, że muszę schudnąć jak najszybciej i jak najwięcej! Chyba dorosłam haha

Wczoraj zakończyłam sesję, więc wolne weekendy dodatkowo mnie mam nadzieje zmotywują do ćwiczeń!

Ciekawa jestem jak Wasza przygoda z Vitalią. :)

N.

7 lutego 2017 , Komentarze (2)

Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. Wszystko dlatego, że byłam dziś na świetnych ćwiczeniach z moją ukochaną trenerką Anką wariatką. Przypomniało mi się o moim pamiętniku, który zaczęłam tak systematycznie prowadzić z początkiem nowego roku, i który poszedł w odstawkę, gdyż nie wygrał z sesją. Tak, więc wracam. Pewnie nie będzie mnie tu tak często jak bywałam, ale będę zaglądać, bo przyznam Wam szczerze, że jestem ciekawa co u Was słychać i zaraz sumiennie do Was pozaglądam w odwiedziny. Ten czas nie minął mi tak jakbym chciała, zdecydowanie nie potrafiłam pogodzić nadmiaru nauki, 2 prac i jeszcze życia towarzyskiego i niestety stare nawyki wygrały, popadałam ze skrajności w skrajność, albo nie jadałam prawie nic bo nie było czasu, albo podczas nauki zajadałam się czekoladami i innymi niezdrowymi rzeczami. 

Teraz, gdy jestem już po sesji usiadłam się i zaczęłam się zastanawiać, czy ja tak naprawdę chcę się zmienić dla siebie, czy dla innych. I wiecie co chcę to zrobić dla siebie, chcę być zdrowa przede wszystkim i nie wstydzić się pójść do lekarza, który mi za każdym razem wypomina, że jestem zdecydowanie za gruba. Chcę to zmienić tylko dlaczego motywacja nasza tak szybko się kończy? Postanowiłam. Metoda małych kroczków, wracam powoli do ćwiczeń, będę się starała jeść systematycznie, a efekty powinny przyjść przynajmniej taką mam nadzieje. 

Tydzień temu stanęłam na wagę i się przeraziłam, 99,8 kg, czyli coś do czego obiecałam sobie, że nigdy już nie dopuszczę. Zaczęłam jeść zdecydowanie mniej słodyczy, przede wszystkim dzięki moim bolącym zębom, które przestały mi odmawiać posłuszeństwa, ale już nie czuję takich ciągot do czekolady! Dziś zaliczyłam godzinny wycisk TURBO SPALANIE a od jutra planuję zacząć moje ćwiczenia, które porzuciłam jakiś czas temu, tym razem SHAUN podołam wyzwaniu!

Idę zaglądać co u Was się działo przez tyle czasu! Życzcie mi powodzenia, czego i Wam życzę! dobrej nocy :*

11 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Dziś nie wytrzymałam  postanowiłam się zważyć! Nawet nie wiecie jakie było moje rozczarowanie, gdy ustałam na wadzę na 1000% pewna, że schudłam chociaż odrobinę a tam plus jeden kilogram! Jednak wiecie co? Nie usiadłam się i nie zaczęłam się wkurzać, bo diety pilnuję należycie, do tego zaczęłam ostro ćwiczyć, więc podejrzewam, że mięśnie ważą co raz więcej a nie tłuszcz! Postanowiłam nie przejmować się wagą, tylko wzięłam centymetr i się zmierzyłam, zrobiłam to przede wszystkim z czystej ciekawości bo w lustrze doskonale widzę, że ubywa mnie sporo,przynajmniej na moje oko:) I tak oto centymetr poprawił mi humor na cały dzień, ponieważ uwaga! Przy wzroście jednego kilograma !! Ubyło mnie z biustu miałam początkowo 112 cm jest 109 cm, biceps zmalał mi z 37 cm na 35,5 cm, talia z 93 cm na 89! Brzuch było 102 jest 99 cm, no i biodra i uda moja zmora tzn. tyłek :) Miałam 123 cm mam 119, a uda miałam 74 cm a obecnie 71 cm!!! Więc efekty są jak dla mnie super! I to po 10 dniach, jak skończę prace postaram się Wam wrzucić fotkę obecną, same zobaczycie, czy mi się wydaje, że mnie sporo ubywa czy faktycznie tak jest :)

10 stycznia 2017 , Komentarze (10)

I niestety nastały te czasy, że i mnie dopadła sesja, choć broniłam się rękami i nogami jak mogłam od studiów. Może dlatego, że spróbowałam po szkolę kierunek Administracje, uniwersalny, na pewno znajdę po tym pracę - pomyślałam. Jednak jakie było zdziwienie, gdy cała grupa 80 os. siedziało na zajęciach z psychologii i Pani się zapytała jak rozpoznać seryjnego mordercę w tłumie, czy jak poznać po zwłokach ile czasu osoba nie żyje i wiele innych "dziwnych" dla nas pytań bo skąd przecież to administracja. I okazało się, że w połowie wykładu Pani się nas pyta co my robimy na administracji policyjnej jak nawet w prosektorium nie byliśmy, tak właśnie wtedy całe 80 os. się dowiedziało, że zmieniono kierunek na policyjny ze względu na nowe przepisy, które weszły i nikogo nie poinformowano! Przyznam szczerze, że psychologię kryminalną zaczęłam ubóstwiać, bo lubię takie rzeczy i drążenie jak to się mogło stać, jednak prawo i inne przedmioty to była dla mnie porażka i tak po semestrze zrezygnowałam ze świadomością, że nigdy więcej. Tak o to po trzech latach siedzi przed Wami studentka zarządzania w turystyce i hotelarstwie , co prawda dopiero zaczynam moją przygodę ze studiami, ale jaka jest frajda, gdy jadę na zjazd bo mi się to podoba, bo wiem, że to jest coś co chciałabym robić. Od kiedy skończyłam 17 lat jestem związana z kelnerstwem, kucharzeniem w knajpach i tak powoli zaczęłam się w to tak wkręcać, że stwierdziłam dlaczego by nie studia w tym kierunku. I tak zaczynam swoją pierwszą sesje, w sobotę 6 egzaminów a ja robię wszystko byleby tylko nie zacząć się uczyć, czyli podobno jak typowy student haha. Mam nadzieje, że zaraz się zbiorę i zacznę się uczyć bo inaczej będzie ciężko. Tymczasem dziś wykonałam 25 min. ostrych ćwiczeń i już dawno tak nie miałam, żeby leżeć plackiem na podłodze i nawet nie móc ręką ruszyć, ale za to jaka satysfakcja! Ponadto podjęłam wyzwanie codziennie o 10 więcej przysiadów i plank 10 sek. dłużej, obecnie jestem na etapie 60 przysiadów, 60 sek. plank, i tak od siebie dorzuciłam do tego wyzwania 60 sek. ściana płaczu. Wczoraj przy 50 sek. już dosłownie prawie ryczałam, a dziś 60 sek. i dałam radę! Z jedzonkiem się trzymam, nie rygorystycznie ale ograniczam i powiem Wam, że chyba jutro się zważę, bo ciekawa jestem strasznie, czy udało się choć odrobinę zrzucić. Z racji takiej, że w pt. już wyjeżdżam na uczelnię to jeszcze w pt. postaram się wrzucić zdjęcie sylwetki po 2 tyg. i pomiary! Strasznie jestem ciekawa, tym bardziej, że ja już widzę efekty na brzuchu! A Wam jak idzie? Dajecie radę, czy zaczynacie powoli szukać motywacji dalszej? Powodzenia!

9 stycznia 2017 , Komentarze (6)

Jeden dzień dokładnie tyle mnie nie było tutaj, a czuję się jakby już z tydzień minął. Właśnie przed momentem siedziałam i zastanawiałam się czy aby czegoś nie schrupać i proszę jestem tutaj, w mojej odechciewajce. Działa, polecam! Wczoraj miałam zabiegany dzień, w tym mały wypadek na drodze, policja, jeżdżenie po znajomych, kolęda i tak nawet nie było czasu, żeby wejść tutaj czy poćwiczyć, niestety był czas na podjadanie. Ale nie było tak źle. Po prostu stwierdziłam, że potraktuję ten dzień jako tak zwany cheat day, chociaż staram się ich unikać, żeby nie wrócić do podjadania. Przyznam szczerze, że dziś już mi chodziła taka myśl czy sobie nie odpuścić, ale nie poddam się! Nie tym razem... To była po prostu chwila zwątpienia :) Postanowiłam nie ważyć się codziennie, tylko raz w tyg., wtedy też robić sobie ogólne pomiary. Poza tym dziś na całego zaczęło się już planowanie wakacji, więc perspektywa Chorwacji w ciele, w którym się źle czuje nie jest zbyt kusząca! Dlatego też walczymy o idealne ciało dalej! A jak u Was? Jak Wam idzie?

7 stycznia 2017 , Komentarze (21)

Strasznie bałam się tego dnia, ale nie jest tak źle! Małymi kroczkami dążymy do celu :) Dziś dzień pomiarów, po przeanalizowaniu swoich poprzednich z dotychczasowymi okazało się, że ubyło mi 6 cm w obwodach i na wadze troszkę ponad 3,5 kg. Jak dla mnie to jest świetny wynik tygodniowy, tym bardziej, że przez zapalenie krtani ciężko było mi wstawać z łóżka, a co dopiero ćwiczyć. I tak dopiero wczoraj zaczęłam delikatne ćwiczenia. Mam nadzieję, że teraz ruszę już pełną parą. A jak u Was jak Wam idzie? Mam nadzieje, że idziecie małymi kroczkami do przodu, pamiętajcie byle do przodu. Najważniejsze to nie dać się i nie cofać do tyłu. Do tego co było dawniej. Wczoraj opisywałam u jednej z Was swoją historię o zachwalaniu. Dokładnie sęk w tym, że za każdym razem, gdy ktoś mnie zachwalał, że ładnie wyglądam, że zeszczuplałam to ja w nagrodę postanawiałam pozwolić sobie na malutki "grzeszek" i niestety zaraz wpadałam w tą spiralę grzeszków, niestety suma sumarum efekt był taki, że wracałam w momencie do starej wagi z dodatkowymi kilogramami! Tym razem odchudzam się mądrzej, bo nie jestem na specjalnej diecie, byłam już na takowych i niestety zazwyczaj kończyły się fiaskiem. Obecnie wdrażam sobie nowe przyzwyczajenia stopniowo, tzn. unikam słodyczy, ewentualnie jedno ciasteczko lub kostka czekolady (zamiast całej tabliczki), nie jem przed snem, gdzie dawniej potrafiłam jechać ze znajomymi o 1,2 w nocy na coś do zjedzenia. Unikam jak ognia fast foodów! Fakt, że nie jadałam kebabów, tortilli, hamburgerów, ale za to na frytki czy cheeseburgera chętnie się skusiłam. Obecnie frytki tylko domowe pieczone w piekarniku :) Poza tym nie piję napojów, i zamieniam białe pieczywo na ciemne! To na razie tyle z moich zmian, powoli będę wrażać kolejne, ale powoli, żeby mój organizm nie przeżywał szoku, tylko stopniowo się przyzwyczajał do nowego trybu życia. Mam nadzieję, że będzie mi za to wdzięczny i odpłaci się zdrowiem :)

6 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Jak mówi Karol Krawczyk w moim ukochanym serialu, "nie od razu Kraków zbudowano"! Dziś będzie króciutko przynajmniej taki mam zamiar, ponieważ jest święto, czas odpoczynku i relaksu, więc nie będę Was zadręczać moimi bardzo długimi wpisami. Swoją drogą ciekawe jest to, że u mnie wszystko samo się pisze. Planuję krótko a wychodzi jak zwykle. Dziś waga pół kilograma w dół, więc jestem mega szczęśliwa. Z wiekiem nauczyłam się, że trzeba chudnąć stopniowo. Jeszcze jakiś czas temu byłabym zła na siebie, że przez tydzień schudłam tylko 3 kg, bo przecież można dużo więcej, jednak teraz wg mnie są to aż 3 kilogramy! Nauczyłam się, że im człowiek wolniej chudnie, tym ta waga z czasem robi się stabilniejsza. Co z tego, że parę lat temu mogłam schudnąć 5 kilogramów w tydzień, a gdy przez parę dni trochę pofolgowałam sobie, potrafiłam w tydzień przytyć nawet 7 kg. Także pamiętajcie nie od razu Kraków zbudowano, cieszmy się z naszych małych sukcesów. Cieszę się, że odkryłam tą stronę! Niewiarygodne jak dużo dają mi wasze wpisy, komentarze, wasze pamiętniki. I jestem dumna z siebie, że powoli uczę się systematyczności i małymi kroczkami wytrwałości. W tej chwili jestem pochłonięta planowaniem wakacji, na które wybieramy się dużą ekipą, więc jakby nie było to jest kolejny powód, aby dalej trzymać się diety, ponieważ nie chcę na wakacjach wstydzić się swojego ciała i żałować, że znowu nic nie zrobiłam patrząc na te wszystkie piękne panie i panów naokoło mnie!

Życzę Wam wszystkim powodzenia i wytrwałości! 

5 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Już uwielbiam to miejsce, to, że nie znając Was mogę czerpać od Was tak ogromną dawkę motywacji! Właśnie włączyłam laptopa, ponieważ znowu mało co bym się złamała i tak sobie pomyślałam "nie jedz! Lepiej napisz coś sensownego" I tak oto kolejny wpis, powiem Wam dziewczyny, że jak na razie skuteczny, od wczoraj, gdy postanowiłam sobie, że koniec z podjadaniem za każdym razem, gdy napada mnie ochota na coś do zjedzenia odpalam sobie Vitalię i tak o to proszę, podglądam sobie Wasze pamiętniki, fotki przed i po i myślę sobie One dają rade i mi się uda tym razem! To niesamowite jak od obcych ludzi można się chyba po mału uzależnić. Bo taka jest prawda, pomału się uzależniam ale cieszę się, że jest to "zdrowe" uzależnienie... Nigdy nie należałam do zbyt wytrwałych ludzi i tak często wstawałam z nową energią, głową pełną pomysłów, bloga zaczynałam pisać już chyba z 10 razy i wiecie co? Po 2,3 dniach się poddawałam, dlatego cieszę się, że poniekąd tutaj pobijam swoje rekordy i wcale nie mam ochoty przestawać pisać dla Was! Wiem, że to co piszę to są zazwyczaj jakieś błahostki, sprawy, na które różni ludzie mają różne poglądy, ale właśnie o to mi poniekąd chodzi, żeby stworzyć miejsce, w którym każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, także tą negatywną! Pamiętajcie pozytywna opinia cieszy ale negatywna dwukrotnie bardziej motywuje do walki, przynajmniej w moim przypadku. 

Ostatnio usłyszałam historię od pewnej Pani, która po zajściu w ciąże nie mogła zrzucić pozostałych Jej kilogramów i pewnego dnia poszła na pobór krwi a kobietka do Niej mówi "ale się Pani roztyła, dostała Pani dupę jak stodoła" (swoją drogą bardzo miłe) a Ona na to wstała i mówi wychodząc sobie pomyślałam "Ja ci pokaże kto ma dupę jak stodoła" i tym samym tak się zawzięła do odchudzania i ćwiczeń, że w przeciągu trzech miesięcy ważyła jeszcze mniej jak przed ciążą. Ta historia miała miejsce ponad 20 lat temu, a owa Pani do dziś dziękuje kobiecie z laboratorium za to, że powiedziała Jej to co myśli, bo inaczej nie zmotywowała by się do działania. Ja mam różnie z odbieraniem krytyki, należę raczej do osób, które potrafią się rozpłakać z byle powodu, ale z czasem sama zauważyłam, że, gdy ktoś krytykuje mój wygląd staram się udowodnić, że mogę to zmienić. Jestem ciekawa jak jest u Was, czy krytyka Was mobilizuje do działania, czy wręcz przeciwnie odpuszczacie sobie i mówicie "Ona, On ma rację" Pokażmy innym, że to my rządzimy swoim życiem i żyjemy na własnych zasadach! To, że inne osoby "obrabiały"mi chyba tyłek z milion razy jakoś specjalnie na mnie nie działa, bo zazwyczaj słyszę to od innych dziewczyn, od facetów zazwyczaj słyszę, że mam niezły tyłek i biust, no i włosy, które są hitem każdej imprezy. Pamiętajcie, bądźcie otwarte nie tylko na komplementy ale i na krytykę, przemyślcie to co druga osoba Wam powiedziała i jeżeli stwierdzicie, że poniekąd miała rację postarajcie się to zmienić, jednak, gdy jest to bezpodstawna krytyka po prostu puszczajcie to mimo uszu!

Swoją drogą znalazłam u jednej z Was świetny filmik motywacyjny, który wrzucam dalej w Świat i dziękuję za niego! Daje naprawdę solidnego kopniaka!

https://www.youtube.com/watch?v=ZtLlfdyDySY

Powodzenia!

4 stycznia 2017 , Komentarze (9)

Ciężko jest tak z dnia na dzień rzucić swoje stare nawyki, takie jak chęć podjadania, czy nagle całkowite zaprzestanie jedzenia słodyczy, gdy wcześniej potrafiło się zjeść tabliczkę czekolady bez niczego. Wczoraj wieczorem ugięłam się i zjadłam spagetti, na którego punkcie mam totalnego bzika! Dziś podjadłam parę czipsów mojego brata i czekoladę myśląc, że nic się nie stanie. Jednak zaraz miałam wyrzuty sumienia, że jak to, że przecież nowa ja, zmiany i tak łatwo się poddaję... Ale powiem Wam coś kobietki, znalazłam ciekawy materiał mówiący, że nie można tak z dnia na dzień całkowicie odstawić czegoś co kiedyś jadło się w nadmiarze, ponieważ organizm przyzwyczaja się do zmian przez około 3 miesiące, więc jest nikła szansa, że wytrwamy nic nie podjadając. Podobno najlepsza metoda to metoda małych kroczków, powoli stopniowo rezygnować z niektórych rzeczy, wtedy organizm małymi kroczkami zacznie się odzwyczajać i z czasem wogóle nie będzie potrzebował słodyczy, fast foodów, czy czipsów.  Powiem Wam, że chyba coś w tym jest, bo dla mnie to jest nie do pomyślenia, żeby tak z dnia na dzień całkowicie rzucić słodycze, które uwielbiam, bo jak? Tak do końca życia? Wiem ze swojego doświadczenia, że jak się zacznie po jakimś czasie od niewinnej kostki czekolady to prędzej czy później wróci się do starych nawyków, przynajmniej wg mnie. Nie wiem jakie jest Wasze zdanie. Więc postanowione, od dziś! Nie od jutra :) Małymi kroczkami dążymy do celu, bo przecież nie od razu Rzym zbudowano! Poza tym ciężko jest być na diecie, mając w dom dwóch łasuchów na słodycze + brata, który wcina co tylko może, żeby przytyć (swoją drogą to jest sprawiedliwość). Pamiętajcie, że nawet, gdy się złamiecie i podjecie coś "zakazanego" najważniejsze to nie poddawać się, tylko dalej starać się walczyć z pokusą. 

Nie chcę, żebyście myślały, że się tutaj strasznie wymądrzam, po prostu piszę co czuję, bo lubię. Lubię pisać od dziecka, lubię bardzo dużo mówić, co widać w moich postach i lubię dzielić się tym czego się nauczyłam, więc wszystko co tutaj piszę to tylko i wyłącznie mój punkt widzenia :) Dziękuje Wam z całego serducha za wszystkie odwiedziny mojego profilu i słowa wsparcia, jestem z Wami! P.s właśnie odciągnęłyście mnie od kolejnej pokusy... chyba muszę częściej tu zaglądać!

P.s 2 Poza tym dziś jestem wagowo na plusie + 1 kg. Jestem ciekawa czy wy też tak macie, że jednego dnia potraficie przybrać nawet 2 kg. Tzn., że zdrowieję i wraca mi apetyt. :)

Dobrej nocy wszystkim ;*

3 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Dziś jest ciężki dzień. Ze względu na zapalenie krtani, które dostaje mi się powoli do oskrzeli nie mam kompletnie na nic siły. I chociaż z gardłem już jest odrobinkę lepiej, niestety głowa bardzo daje się we znaki! Najgorsze jest to, że człowiek z nudów siedząc w domu ma nieustanną ochotę na coś do przegryzienia, nawet, gdy nie jest głodny. Nie wiem czy tylko ja tak mam, czy inni też ale kiedy moje ręce nie mają się czym zająć od razu zaczynają szukać czegoś do jedzenia :) Dlatego ten pamiętnik ma mnie też poniekąd od tego odwodzić! Wczoraj przeczytałam wpis jednej z dziewczyn, która tak samo jak ja jest tutaj nowa. Czytając jej historię pomyślałam kurczę ona pisze o mnie! Poza tym mam wrażenie obserwując inne dziewczyny, że obecnie co raz więcej jest takich dziewczyn, tzn. dziewczyn, które przed poznaniem chłopaka dbają o siebie, skupiają się na prawidłowym odżywianiu, a gdy już znajdą swojego wybranka pozwalają sobie na więcej, bo przecież już mamy kogoś, kogoś kto nas wybrał, więc nie musimy się martwić, że przestaniemy mu się podobać bo przecież nas kocha, nie tylko za wygląd ale przede wszystkim za wnętrze. Ja sama wpadłam w tą spirale, obecnie jestem z chłopakiem trzy i pół roku, przez ten czas były wypady a to na kolacje, to na obiad, na dyskotekę, jedzenie czasem o 2 w nocy i tak to wszystko się napędziło, że z dawnej mnie mało co zostało. Niestety, bo tęsknię za tym, tęsknię za dziewczyną, która była nieustannie uśmiechnięta, pewna siebie, czuła, że trzyma życie w garści. Obecnie jedyne co trzymam w garści to zazwyczaj jedzenie. W związku dopadła nas rutyna, trzeba przyznać to otwarcie, bo po takim czasie ciężko jest cieszyć się sobą tak jak w chwili poznawania się. Przez to wiele razy kłócę się z chłopakiem, nie mieszkamy razem, ale ja w tej chwili już tak do niego przywykłam, że nawet jak mnie odwiedza to zazwyczaj traktuję go jak domownika, jak osobę, która na pewno tu będzie, bo przecież jest domownikiem, mam nadzieje, że mnie rozumiecie. Wiele razy dochodziło przez to do kłótni, bo mój chłopak twierdził, że już się nawet nie cieszę jak przyjeżdża tylko siadam włączam telewizję, laptopa i tak sobie siedzimy. Przez długi czas nie rozumiałam o co mu chodzi, ale teraz wraz z nowym rokiem i nowym życiem dostałam od Boga tą wiedzę, która pozwala mi go zrozumieć. Pamiętajcie dziewczyny, że przyzwyczajenie to nie jest nic dobrego, to jest powód, do którego wkrada się rutyna w nasze życie. Wraz z nową wersją siebie może czas pozbyć się tego z naszego życia i sprawić aby było tak jak na początku. Jak wtedy, gdy na jego widok miałyśmy motylki w brzuchu. Postarajmy się bo facet to nie jest domownik, który będzie z nami bo musi, w pewnej chwili może po prostu odejść szukać akceptacji i tego uczucia, gdzie indziej.

Wiem odbiegłam od tematu ale tak mnie naszło dzięki jednej z Was na takie refleksje. 

Powodzenia kobietki w tworzeniu nowej siebie i nowego życia, w którym nie będzie miejsca na rutynę!