Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

zdeterminowana :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19236
Komentarzy: 576
Założony: 19 stycznia 2017
Ostatni wpis: 15 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Osobkazozz

kobieta, 38 lat, Książenice

173 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 sierpnia 2017 , Komentarze (20)

Hej piękne :)

Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień był hmm ciekawy :p

O porannych treningach z KFO nie piszę bo to już jest norma ;)

Ale około 10 wyszłam z Juniorem na jak my to nazywamy "rowerowy spacerek" tzn junior jedzie na swoim rowerku, a ja idę/biegnę obok niego jako asekuracja przed nagłymi i niespodziewanymi wypadkami :p (od razu zaznaczę, że jechać obok niego się nie da, gdyż ponieważ Junior używa jeszcze bocznych kółek i zdarzają się momenty, kiedy trzeba mu po prostu pomóc albo złapać gdy rower zaczyna się wywracać :p) Tylko ten mały skurczybyk zaczyna dostawać coraz lepszej formy :PP i więcej jest tego biegu a mniej spacerku (nawet pod górę czym mnie dzisiaj zaskoczył), co mi zasadniczo nie przeszkadza ;) gorzej kiedy bieg przemienia się w sprint :PP młody jeszcze przed wyjściem upomniał się 2 razy że mam wziąć telefon i mu liczyć kilometry do fundacji :p (więc grzecznie włączyłam mu endomondo a Junior był dumny i blady ze swoich 2,5 kilometra (smiech))

A teraz tytuł :p dzisiaj wypadł dzień mojego biegania :D a jak na złość młody poprosił właśnie mnie, żebym poczytała mu na dobranoc, a ja nie potrafiłam odmówić. Więc z domu wyszłam po 20. Godzina nie była zła, ALE tak powoli zaczynało się mroczyć, zaczął się porywisty wiatr, po prostu burza wisiała w powietrzu. Ale to przecież nie jest powód żeby nie pobiegać. I ruszyłam. Muszę przyznać że uczucie fenomenalne :D wiatr, korony drzew szumiące nade mną i co jakiś czas rozbłysk błyskawicy gdzieś w górze :p Gdy wracałam słyszałam już trzask łamanych gałęzi ale jeszcze nie padało, zaczęło padać jak wybiegłam z lasu, w deszcz, pod wiatr. Lunęło dopiero gdy dobiegałam do domu :PP ale i tak nie została na mnie sucha nitka :p 

Moje kochanie było delikatnie mówiąc na mnie trochę zdenerwowane :p Ale co tam, niech też się trochę podenerwuje. To był mój czas, moje bieganie NIE ODDAM :PP 

Tylko co zrobić, żeby determinację do sportu skopiować na determinację do ograniczenia słodyczy??  pytanie za milion :P 

Niech moc będzie z wami :D

7 sierpnia 2017 , Komentarze (13)

Hej Vitalijki :) 

Jak w tytule dzisiaj aktywnie :)  zachęcona prognozami pogody (tzn miało być dzisiaj pochmurno, ale bez deszczu)  postanowiłam umyć okna bez prażącego słońca ;) ponieważ już prosiły o zmiłowanie :p

Po umyciu pierwszego okna, wyszło zza chmurek słonko, ale dałam radę, ops przepraszam daliśmy radę, ponieważ nie myłam ich sama -  junior dzielnie mi pomagał (smiech) zachwycony możliwością stania na drabince i pucowania okien w rytm muzyki :) 

mieszkanie ogarnięte :) poranny trening jak zwykle zaliczony :) 

na temat słodyczy się nie wypowiadam :x ale najgorzej nie było :PP

A ponieważ na jutro wieczór szykuje nam się wizyta u lekarza, zatem przezornie jutrzejsze bieganie, zrobiłam dzisiaj (chociaż i tak późno, ponieważ skończyłam o 21) i nadal jestem w tym bieganiu zakochana :D

 podsumowując : 

(1 minuta marszu + 3 minuty biegu) x 5 = 20 minut = 3 km = 312 kcal = chcę jeszcze :D

następny trening dopiero w czwartek, bo wszystko wszystkim ale samotny bieg po zmroku w lesie nawet najodważniejszym przejdzie ciarkami po plecach :PP a w środę musiałabym biegać tak późno jak dzisiaj, a dni są coraz krótsze. 

A nie mogę zapomnieć o AD-RENalinie :D można jeżdżąc na rowerku pomóc dzieciaczkom po przeszczepach nerek :)  wystarczy zainstalować endomondo i dołączyć do wyzwania tutaj . Wsiadamy na rowerki tracimy kalorie i pomagamy :D 

Niech moc będzie z wami, a kalorie pójdą precz :D

5 sierpnia 2017 , Komentarze (17)

Po prostu lawina skrajnych uczuć się dzisiaj przeze mnie przewija:

Weszłam w fazę ZAUROCZENIA w bieganiu :p wczoraj zrobiłam sobie przerwę (chcę biegać 3 x w tygodniu) ale już nie umiałam doczekać się dzisiejszego treningu a więc: 

(1 minuta marszu + 2 minuty biegu )x 7 = 21 minut treningu = 2,88 km = 239 kcal = :D

w przyszłym tygodniu  chcę biegać już po 3 minuty :)  powoli do przodu :)

ZAŁAMANA jestem natomiast moimi relacjami z Juniorem (szloch) ja wiem, że jestem osobą, która najwięcej od niego wymaga, czasem mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która w tym domu czegoś od niego wymaga :(, Wiem że małe dzieci wolą jak im się na wszystko pozwala i mogą kimś rządzić (np dziadkiem, tatą) no i wprost dowiedziałam się od Juniora że: "Babcia daje mu różne słodkości ponieważ go kocha" (a ja mu je przecież ograniczam). A szczerość dzieci jest groma. Ale jak po raz kolejny pyta się mnie, kiedy znowu pójdę do pracy, żeby mógł zostać sam z tatą i dziadkami to jednak robi się przykro. A ja naprawdę się staram (zabawy plastyczne, rożne zadania, rowerek, piaskownica) ale mam też obowiązki jak każda z was, a młody też musi umieć bawić się samodzielnie. Koniec końców jestem ostatnio na końcu łańcucha pokarmowego :PP priorytetów juniora (boli jak cholera ale nie odpuszczę - szkoda mi tego co już z nim wypracowałam)

ZDETERMINOWANIE dotyczy słodyczy, och słabości moje kochane, odstawiam, odstawiam poooowoooli: oczywiście kilka kostek gorzkiej dzisiaj wpadło, i już miałam w łapkach mleczną nadziewaną czekoladę, już miała ją otworzyć, ale pomyślałam sobie "CO TY DO CHOLERY ROBISZ??!!" czekolada została w barku. Potrzebuję nad sobą cerbera. Najtrudniej jest się powstrzymać gdy jestem sama ze sobą. 

Jeszcze tradycyjnie przypomnę o kilometrach dla dzieciaczków po przeszczepie  nerek: http://www.ad-renalina.pl/

niech moc będzie z wami :)

3 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

hejka 

Dzisiaj nastąpił wreszcie ten pierwszy dzień :D dzisiaj zaczęłam biegać :D

Tak jak już dawno temu pisałam zaczynam powolutku, mimo tego, że formy nie mam najgorszej, ale nie chcę się spinać :P biegam dla siebie i ma mi to sprawiać przyjemność. Co prawda pominęłam pierwszy tydzień w tabelce (tabelka) :P i zaczęłam od drugiego czyli:

(1 minuta marszu, 2 minuty biegu) x 5 powtórzeń  = 15 minut treningu= 2,5 km =około 200 spalonych kalorii =  pełnia szczęścia = jeszcze więcej energii

będzie dłużej, będzie dalej, po prostu chcę jeszcze :D 

No i trzeba było spalić tą niedobrą czekoladę :|  powoli odstawiam (znowu ;() słodycze więc dzisiaj gorzka :PP ale do 16-08-2017 muszę się jakoś ogarnąć :P bo biorę udział w nie lada wyzwaniu: 130 dni bez słodyczy i MUSZĘ dać radę. 

No i oczywiście przypomnę o rowerkach :D moje kochanie zaczęło do pracy na rowerze jeździć żeby kilometry dla dzieciaków z AD-RENaliny zbierać :D jak jeździcie to się po prostu zarejestrujcie na  endomondo, weźcie udział w wyzwaniu i heja do przodu :D 

powodzenia :)

29 lipca 2017 , Komentarze (19)

Witajcie piękności :) 

(wszystkie, te które nie zdają sobie z tego sprawy też :D ) 

Wczasy, wczasy i po wczasach :P 

Ale nie żałuję :D 

Tatry podeptane przez naszą trójeczkę. Wakacje spędzone baardzo aktywnie :) praktycznie każdego dnia wychodziliśmy na kilkugodzinne wędrówki po Taterach :) Ale niestety czułam meega niedosyt w długości i intensywności tychże wędrówek. No cóż  stanęłam przed wyborem albo chodzimy daleko a Juniora nosimy, albo powoli uczymy go chodzenia samodzielnego, w końcu 4,5 roku to już poważny wiek. 

Wybrałam świadome rodzicielstwo więc nosidełko pozostało w domu, i z bólem serca wybieraliśmy łatwe i krótkie szlaki ( co wierzcie mi wcale nie jest takie łatwe :P ) Założenie było takie: Junior do celu dochodzi o własnych siłach, w drodze powrotnej, może być niesiony na przysłowiowego "barana" miał swój plecaczek, w którym niósł swój zeszycik do którego zbierał pieczątki na wejściach i w schroniskach :) powklejał do niego pocztówki, parę własnoręcznych rysunków - i pamiątkę ma rewelacyjną - wszystkim się chwali

I tak przez te parę dni zdobywaliśmy góry dla dzieci i emerytów :p Ale wszystko wszystkim z Juniora jestem BARDZO DUMNA własnonożnie :P wszedł na Nosal,Gęsią Szyję przez Rusinową polanę, Sarnią Skałę przez Srążyską, doszedł do Czarnego Stawu Gąsienicowego, zdobył Jaskinię Mroźną a potem doszedł do schroniska na Hali Ornak :) i wiele innych :)  było na czym oczy popaść :D Co prawda na Kasprowy wjechaliśmy, ale Junior by jeszcze na niego nie wszedł :P a kochanie tęskniło za widokiem z wysoka :P ale zeszliśmy już grzecznie do Kuźnic na nogach, a Junior dodreptał samodzielnie do schroniska :D

Junior wstawał skoro świt o 5:30 więc w drodze byliśmy przed 8 :P (teraz Łobuz odsypia wczasy :P )   ale ponieważ poruszaliśmy się tempem 4,5 latka więc niestety tłumik doganiał nas po jakimś czasie :P Jesteśmy zdecydowani, że w przyszłym roku robimy młodemu wcześniejsze zakończenie przedszkola i jedziemy przed oficjalnymi wakacjami :P 

A co do diety nie jadłam specjalnie dużo, no oczywiście jakieś słodycze i winko wpadło, ale okazuje się, że w domu to ja się jednak więcej ruszam :P bo pomimo bardzo aktywnych wakacji waga wzrosła :( ale i tak jestem zadowolona ;P 

Dobra koniec zanudzania przypomnę tylko o rowerkach i zbieraniu kilometrów dla fundacji AD-RENalina (linki w poprzednim wpisie) naprawdę nie wydajecie ani jednej złotóweczki a możecie pomóc dzieciakom po przeszczepie nerki :D 

będę przypominać do 15-09-2017 wtedy kończy się akcja :) 

niech moc będzie z wami :D

27 lipca 2017 , Komentarze (8)

Lato, zasadniczo piękna pogoda za oknem :P (z małymi wyjątkami) ale jak jest pochmurno to nawet przyjemniej się spala kalorie, bo słońce nie przypieka :PP 

Ale do rzeczy, jeżdżąc na rowerze możecie pomóc dzieciakom po przeszczepie nerek :D

Fundacja AD-RENalina uczestniczy w akcji "Odlotowa jazda z OSHEE", ważny jest każdy kilometr :) 

o fundacji AD-RENalina - możecie poczytać tu: http://www.ad-renalina.pl/

oraz tu: https://www.facebook.com/fundacjaadrenalina/

Zatem instalujemy emdomondo CHUDNIEMY I POMAGAMY :D

dołączyć można  tutaj :)

buziaki :D

9 lipca 2017 , Komentarze (12)

Hej piękne :) 

Tak chcę zacząć BIEGAĆ :) no cóż nie zarzucę moich porannych treningów :) bo uwielbiam ćwiczyć z dziewczynami z KFO, ale doszłam do wniosku, że jeżeli tak trudno odmówić mi sobie słodkości, to poszukam dodatkowej drogi do spalenia tych nadprogramowych kalorii, a bieganie podobno działa :D 

Teorię poznałam : http://bieganie.natemat.pl/5617,jak-zaczac-biegac-...

Teraz czas wdrożyć plany w życie :D ALE wiem z doświadczenia, w bieganiu są ważne BUTY, kiedyś jeszcze na studiach próbowałam biegać w zwykłych i musiałam przestać ze względu na stawy :( 

Koleżanka (która biega), poradziła mi, żebym kupiła buty przeznaczone do biegania i problem nie powinien powstać na nowo :) 

Zatem zaczęłam poszukiwania, doszłam do wniosku, że dopiero zaczynam i nie wiem jak mi to wyjdzie więc na razie kupuję tańsze butki. Nawet znalazłam w przystępnej cenie e Decathlonie ALE okazało się, że JA chcę biegać żeby schudnąć :) a MUSZĘ schudnąć, żeby biegać :PP ponieważ zdecydowana większość butów do biegania w moim rozmiarze jest przeznaczona dla kobitek  poniżej 75 kg :P  A takie hipcie jak ja to muszą już 3 stówki z ogonkiem wydać :/ taką kwotę to ja mogę co najwyżej na buty trekingowe w góry wydać ;) a nie na sport, z którym dopiero zaczynam flirtować :P 

I wiecie co kupiłam te tanie butki, przecież za niedługo to już przecież będę miała w końcu te 75 :PP a jak się wcześniej rozpadną to po prostu nie będę reklamacji składać.

Bieganie rozpoczynam za dwa tygodnie, jak wrócimy z rodzinką z Zakopanego :D         A moje kochane Tatry czekają (zakochany), co prawda nie będzie daleko i wysoko, ponieważ trzeba się do Juniora dostosować, ale już coś :) 

Niech kilogramy spadają :D

6 lipca 2017 , Komentarze (11)

Najlepszych przykładów nie trzeba szukać w dalekim świecie, są tuż obok nas :D np Dzisiaj dostaliśmy od teściowej kilka kawałków "kołocza" z makiem i z serem; no cóż nie będę nikogo okłamywać, mak działa na mnie jak czekolada i wolę, żeby nie znajdował się zbyt blisko mnie :P A że na teściową nie działają moje prośby pod tytułem: "prosimy nie znosić nam ciast" więc mak w moim zasięgu się znalazł i niestety jeden kawałek znalazł się w moim brzuszku (szloch) więc nie mam się czym chwalić. 

Ale podziw mam dla Juniora, który wagę do wzrostu ma prawidłową (mimo zażywanej codziennie dawki sterydów jest wręcz chudziutki) Jemu akurat kawałek ciasta nie zaszkodzi (wszystko z głową, nie bójcie się nie tuczę dziecka :P ). Położyłam więc przed nim na 2 śniadanko owe ciasto oraz owoce, i chlebek ryżowy. A junior na ciacho nawet nie spojrzał, zjadł całe jabłko i ryżowy chlebek i odszedł od stołu :P 

JA TEŻ TAK CHCĘ :P 

Niech moc będzie z wami :)

6 lipca 2017 , Komentarze (8)

Muszę się wygadać, bo wydaje mi się że chyba wszystko dookoła, próbuje sprawić, żebyśmy nie pojechali na wakacje :(  A mianowicie wczoraj uczestniczyłam w pierwszej w moim życiu stłuczce; wracałam sobie wieczorkiem do domciu samochodem, jechałam drogą z pierwszeństwem, i widzę autko, które z bocznej uliczki chce włączyć się do ruchu, no było trochę mocniej wysunięte (więc trochę zwolniłam) ale stało! a ponieważ miałam pierwszeństwo więc jechałam, a ono ni z gruchy ni z pietruch tuż przede mną wyjechało :O  Po mocnym hamowaniu i jeszcze mocniejszej wiązance (krótkiej, bo tylko w czasie hamowania :P ) oczywiście w nie wjechałam, no cóż w tym momencie byłam pewna, że do domu dowiezie mnie laweta :P  Ale nie było tak źle, z samochodu wymuszającego wyszła winowajczyni z koleżanką, która okazała się spoko babeczką, spisałyśmy oświadczenie stojąc samochodami na ścieżce rowerowej :P Wszystko trwało jakieś pól godziny a ja się trzęsłam, straty oszacuje mechanik :P na pewno lewy reflektor do wymiany, ale samochód jechał, więc do domku się dokulałam.

A w poniedziałek mamy jechać na wakacje :/ tym autkiem :/ dzisiaj miałam z juniorem jechać na badania krwi przed wyjazdem :/ z oczywistych względów nie pojechaliśmy 

Wczoraj już zeżarłam pół tabliczki czekolady :( dzisiaj już się staram tego nie robić  

15 czerwca 2017 , Komentarze (6)

Z tytułu dnia wolnego postanowiliśmy się wybrać na wycieczkę :) no cóż planowaliśmy ją co prawda jutro, ale niestety moje kochanie nie dostało urlopu, a może i dobrze się stało ponieważ dzisiaj była piękna pogoda, a jutro ma padać :P 

Celem wycieczki mogły być dwa cele: zamek w Pszczynie albo Jurapark w Krasiejowie (ponieważ Junior kocha zarówno dinozaury jak i zamki)

A ponieważ Zamek w Pszczynie w Boże Ciało jest zamknięty, to pozostał Krasiejów. Moje kochanie było sceptycznie nastawione, ale przegłosowane 2 do 1 się poddało i pojechaliśmy.

Tak na marginesie (Krasiejów to 1 z 3 w Polsce juraparków na których są prowadzone prawdziwe wykopaliska, i zostały znalezione skamieliny dinozałerów :P 

No cóż tanio nie było bo bilet rodzinny w tańszej wersji dla naszej trójcy kosztował 100 ale było warto :D taka jest opinia całej rodzinki :) Oglądania dużo efektów mnogo, wrażeń sporo zaczynając od tunelu czasu (początki naszego wszechświata), niekrótką ścieżkę edukacyjną z dinozaurami (palimy kalorie :P )

rewelacyjne prehistoryczne oceanarium (mrozi krew w żyłach ;P) na kino 5D z Juniorwm się już nie decydowaliśmy bo po Oceanarium miał dość. 

A dla dzieci raj, ogromny plac zabaw, oraz park atrakcji z samolotową karuzelą, kolejką,zamkami dmuchańcami, trampolinami, i drewnianym parkiem hmm odkrywców :P zabawy po pachy, junior nie chciał wychodzić. (wszystkie atrakcje w cenie biletów, więc hulaj dusza piekła nie ma :P nie trzeba się było ograniczać do zasobności portfela)

Co do jedzonka, polecam - można sobie w gastronomii dowolnie układać posiłki :) więc załadowałam na talerz kupę sałatek, grillowanego pistrąga i podzieliłam się żarełkiem z Juniorem :) który na ryby się rzuca. Więc mimo wyjazdu z dietką nie było źle :P 

Obudziłam w sobie dziecko :)  

Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że na pewno tam wrócimy :D 

Ps. dzisiaj spadek 0,5 kg :D :D :D 

miłego wieczorku życzę :)