Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9638
Komentarzy: 141
Założony: 13 marca 2017
Ostatni wpis: 16 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gawronek88

kobieta, 36 lat, Nn

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 listopada 2017 , Komentarze (7)

Od dwóch, trzech lat mam mega problemy z miesiączkowaniem - krwawienia trwają nawet po 20 dni - jest parę dni przerwy  (czasami paręnaście dni ) i zaś to samo - staramy się mężem o dziecko,  ale przy takich cyklach to porażka - udało mi się w marcu zajść w ciąże - ale zarodek się nie rozwijaj i wylądowałam z szpitalu na łyżeczkowaniu :( Mój ginekolog zalecił mi od początku głównie, żeby schudnąć ( poszło juz 17 kg) i głownie przepisywał te same leki (luteina, duphaston, execyl itp) które już od dłuższego czasu wydaje mi się, że przestały działać. Sama nie wiem co już robić, żeby było dobrze - rok temu robiłam badania na tarczyce, insulinę - już wtedy tsh wynosiło 2,3 - ale ginekolog stwierdził, że badania są w normie i nadal tylko przepisywał tabletki. Wczoraj zrobiłam pakiet badań tarczycowych i tsh jeszcze wzrosło:

Tsh - 2,7

Ft4 - 1,14 (normy 0,89-1,76)

Ft3 - 2,61 (noramy 2,3-4,2)

Insulina - 11,72 (normy 3-28)

Dopiero nie dawno wgłębiłam się w temat tarczycy i przeczytałam gdzieś, że normy tsh są przypisane głównie do wieku, do kobiet przed ciążą , po ciąży itd - mam 29 lat i na prawdę zaczyna mnie to wszystko martwić - zapisałam się do endokrynologa na 19 grudnia - mam nadzieję, że lekarz mi coś poradzi - bo chyba na mojego ginekologa nie mam już co liczyć (będę szukać innego) może któraś z was miała podobną sytuacje ?

29 listopada 2017 , Komentarze (2)

Czas tak szybko leci - już dawno jesteśmy po udanym urlopie - góry cudowne - z jedzeniem odpuściłam - śniadania i kolacje robiliśmy sobie sami - na obiady chodziliśmy do knajpach. Naładowałam się pozytywną energią, ciężko było mi wrócić na dobre tory nawet paręnaście dni po urlopie ale udało się - dogoniłam pasek, a nawet spadło 0,5 kg ;-) Z moim założeń, ze do końca roku waga dwu cyfrowa raczej nie ma szans - ale mam nadzieję, że do końca stycznia się uda to osiągnąć. Dietę nadal trzymam SD - ale zrezygnowałam z czterech posiłków i przerzuciłam się na trzy  - czasami wpada jakiś nie planowany owoc, trochę orzechów ewentualnie jogurt - jest dobrze, lepiej się z tym czuje i waga wydaje mi się leci troszkę szybciej - kalorii jest sporo więc oby do przodu :D 7 grudnia jedziemy odebrać moją mamę (z psem i kotem) z lotniska z Warszawy i wieziemy ją na Mazury - także czeka nas mega podróż (mieszkamy na Śląsku) trochę boję się o dietę na pewno w podróży nie będzie idealna. Świąt też się trochę obawiam - ale zdecydowałam, że nie będę szaleć w tym roku z żarciem - w końcu to tylko trzy dni wolnego - rok temu jak zaczęłam żreć na święta tak przestałam grubo po trzech króli - a dietę zaczęłam z wagą  125 kg :x Chociaż ta końcówka roku zapowiada się dobrze, trochę odpoczywam psychicznie co nie oznacza, że się nie martwię i, że nie jest mega smutno. 

20 października 2017 , Komentarze (4)

Od jakiegoś czasu codzienność mnie przytłacza - w pracy mam tak ustawiony grafik, że praktycznie cały miesiąc mam tylko jeden dzień w tygodniu wolny - jest ciężko czuję się jak bym non stop była w pracy (mysli) Na szczęście od 29 października mamy tydzień wolnego i stwierdziliśmy z mężem, że musimy odpocząć, odstresować się - tydzień w górach to idealne miejsce, żeby naładować baterię i nie myśleć o tym wszystkim. Ten rok jest okropny, boje się myśleć co może nam się jeszcze przydarzyć ? Staram się trzymać w ryzach, szczególnie przed mężem - ale ostatnio nie ma dnia, żebym nie rozpamiętywała i nie płakała - chociaż mam ochotę zamknąć się w ciemnym zakamarku ryczeć i wyć do księżyca - nie robię tego tylko dla tego, że taki stres źle wpływa na mój organizm i za raz wszystko wariuje. Na razie chyba nie potrafię myśleć pozytywnie. 

20 października 2017 , Komentarze (4)

Waga ruszyła w dół - na dzień dzisiejszy 109,2 i tak jest dobrze bo po tych wszystkich stresach i zmartwieniach jeszcze niedawno waga dobijała do 113 kg - na dal liczę na to, że do końca roku uda mi się zejść do wagi dwu cyfrowej - oby :P Widzę po sobie powoli zmiany, ubrania stają się luźniejsze, ciało powoli się zmienia - nadal trzymam się diety smacznie dopasowanej, coraz więcej rzeczy mi smakuje i częściej wracam do ulubionych przepisów :-) Foto z paręnastu dni:

1. "Mus czekoladowy" z awokado, miodu, banana z truskawkami (uwielbiam)

2.Partaszka (budyń) z truskawkami i masłem orzechowym

3.Frittata z chudą szynką, pieczarkami i szczypiorkiem

4. Chleb żytni z awokado i szynką do tego dwa jajka sadzone

5. Chleb żytni z pastą z kukurydzy, sałaty i serka śmietankowego

6. Koktajl z kiwi, jogurtu z dodatkiem miodu 

7. Makaron pełnoziarnisty z pieczarkami ("sos" z sera żółtego z odrobiną serka śmietankowego)

8. Makaron pełnoziarnisty z pomidorem, fetą i szczypiorkiem 

9. Omlet białkowy (jajka, mąką, jogurt) z truskawkami i bananem (omlet mega dobry i puszysty)

10. Ryba podsmażona na odrobinie oleju do tego duszona kapusta z cebulą, koperkiem i jogurtem ( do tego miała być jeszcze kasza ale jakoś wtedy nie miałam ochoty)

11. Schab pieczony pod pierzynką z pomidora i cebulki - do tego fasolka szparagowa i kasza bulgur (schab był smaczny - przepis do powtórzenia)

30 września 2017 , Komentarze (3)

Odszedł mój najlepszy przyjaciel - niestety już dla niego nie dało się nic zrobić. Został tylko smutek i pustka - bardzo mi go brakuje - ponad dwa tygodnie minęły a mi nadal ciężko się przyzwyczaić, że go nie ma.  Już nic nie jest takie same - mimo, że w domu są dwa inne koty - to już nie to samo - On był ten ukochanym, uwielbiany - noszony na rączkach - 11 lat razem - :-( tak bardzo chciałam się nacieszyć nim dłużej. 

9 września 2017 , Komentarze (13)

Mimo ostatnich wydarzeń staram się jeść z głową - nie zawsze według jadłospisu - ale nie rzuciłam się na żarcie - chociaż mam taki apetyt od paru dniu, że głowa mała - tak bardzo zjadł bym coś słodkiego i w dużej ilości ale na razie trzymam się. Udało mi się załatwić ponad tydzień wolnego w robocie - ale wiadomo, że miałam inne sprawy na głowie niż zakupy/gotowanie. Szklana najniższą wagę pokazała po tym, jak prawie dobę nic nie jadłam 110,4 - dzisiaj pokazuje 110,9 - więc nie ma źle - oby do przodu. Szczerze to myślałam, że kg będą szybciej lecieć i będą większe rezultaty - ale widocznie tak musi być. Ruchu też mam teraz bardzo mało - ale wracam od poniedziałku do pracy - pracuje fizycznie więc dobre i to. W sierpniu udało mi się przejść ponad 72 km (puchar) Chciała bym wrócić do spacerów ale nie chcę, żeby kotek zostawał sam w mieszkaniu dłużej niż jest to konieczne. Jedzonko było różne:

1. Tortilla z serkiem śmietankowym i szynką (nie ma to jak domowa tortilla :) )

2. Kasza bulgur z szynką, porem i oliwkami

3. Chlebek żytni z masłem i czosnkiem do tego pomidor i mozzarella 

4. Chleb żytni z pomidorem do tego filet z makreli w oliwie ( dopiero dzisiaj zobaczyłam, że 100 g rybki ma grubo ponad 400 kcal - cała puszka ma 120 g) 

5. Ciastka (płatki owsiane, jajko,miód, masło orzechowe, gorzka czekolada)

6. Jogurt z nasionami chia - do tego "dżem" z mango i brzoskwini 

7. Jogurt z nasionami chia do tego "dźem" ze śliwek węgierek i nektarynki

9 września 2017 , Komentarze (4)

Po raz kolejny wpis mało związany z dietą - ale ostatnio u mnie to norma. Jest wrzesień - 9 miesięcy minęło - a już śmiało mogę powiedzieć, że to najgorszy rok w moim życiu. Chociaż miało być zupełnie inaczej - w kwietniu upragniona ciąża a już w maju szpital i zabieg - ciężko było dojść do siebie - ale podnoszę się i walczę - wierzę, że w końcu nam się uda. Pod koniec sierpnia mój ukochany kocurek źle się czuję, nie chcę jeść, ma gorączkę i widać, że coś go boli - po wizycie u weterynarza, pobraniu krwi i zrobieniu usg - wyrok - nowotwór. Ryczałam przez dwa dni - bo jak można pogodzić się z tym, że twój najlepszy przyjaciel, z którym żyjesz 11 lat pod jednym dachem jest tak poważnie chory? Ale walczymy i nie poddamy się - jest po operacji - usunięte 4 cm jelita - codzienne wizyty u weterynarza, antybiotyk, przeciwbólowe  - a od paru dni wprowadzone sterydy - które postawiły kotka na nogi, apetyt wrócił - ale cholernie się boję, nie wiem co będzie za parę dni/ miesięcy - jedno jest pewne, nie można pozwolić, żeby cierpiał. Obym mogła jak najdłużej być z moim przyjacielem. 

Moje słoneczko

18 sierpnia 2017 , Komentarze (12)

10 września jedziemy razem z mężem na chrzciny do małego Stefanka - mój kochany bratanek który urodził się pod koniec czerwca - dużo czasu nie dostaliśmy na przygotowania - brat w takich sprawach zawsze się spieszy (tajemnica) najbardziej sen z powiek spędza mi sprawa prezentów dla bratanicy (3latka) i Stefanka (głupio mi tak dać tylko kopertę)  mam nadzieje ze coś wpadnie mi do głowy ;) Sukienka już jest - jeszcze dobrać tylko odpowiednia do niej bieliznę zamówić pończochy i będzie git - musi być :D 

17 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Już mam po kokardki tego lata - i czekam tylko aż się ochłodzi - dla mnie max 20 stopni i była bym zadowolona :D Z dietą jest ok - czasami zdarzają się małe wpadki - ale któż ich nie ma ? W porównaniu do tego jak kiedyś mogłam wpierdzielać beż opamiętania to jest o niebo lepiej :-) Od wtorku mam wolne - dopiero dzisiaj idę do roboty na nockę - także trochę odpoczęłam - pospacerowałam, poleniłam się i nadrobiłam ulubione serial. Z humorem bywa różnie - chociaż myślałam, że po takim czasie nie będę tego tak przeżywać i rozpamiętywać - myliłam się. Byłam w weekend w sklepie dla dzieci z zamiarem kupnem czegoś dla bratanicy - guzik wybrałam - nic nie wpadło mi w oko - poza tym chciałam jak najszybciej wyjść z tego sklepu bo chciało mi się ryczeć :-( Odpuszczę sobie na razie tego typu atrakcje . Z pozytywnych rzeczy zaczęłam spacerować - tak jak sobie obiecałam przed pracą - po pracy - przez te największe upały odpuściłam - pod koniec miesiąca zrobię podsumowanie i będę do tego dążyć, żeby we wrześniu było jeszcze lepiej :-) Trochę zaległego jedzonka z paru dni:

1. Cukinia faszerowana - 100 g kaszy kuskus,cukinia, cebula,pomidor i odrobinę fety

2. Lody owocowe (banan, mango, nektarynka)

3. Makaron pełnoziarnisty z tuńczykiem z puszki - do tego pomidory, papryka i pieczarki mniam!

4. Naleśniki z papryką, szynką i pieczarkami 

5. Dzisiejsze śniadanko - naleśnik (mąką, 4 g oleju, odrobinę mleka i wody) do tego pieczona pierś z kurczaka z pomidorem, czerwoną fasolą i szczypiorem

6. Wczorajsza kolacja - miała być tortilla - zamiast tego z podanych składników zrobiłam naleśnika ;-) (mąką, olej, woda, mleko) do tego serek śmietankowy, szczypiorek i 60 g schabu

7. Mega dobra zapiekanka z bakłażana, mięsa mielonego i pomidora :-) mniam

Oby do weekendu :-)

5 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

Ciesze się, że waga w końcu poszła w dół - bo tyle czasu wahała się między 114/113 - że już myślałam, że nigdy nie zejdzie niżej - trzymanie się ułożonego jadłospisu raczej nie sprawia mi problemu - ale za to codzienne gotowanie i przyrządzanie 4 posiłków dziennie zajmuje mi kupę czasu :-( pracuję na różne zmiany, dojeżdżam autobusami - więc czas tak zapierdziula, że czasami przed robotą nie mam czasu nawet usiąść na chwilę na tyłku - a często ulubioną kawę piję w biegu - wiem, że to małe poświecenie, żeby pozbyć się kg - i wrócić do pełni zdrowia - w zasadzie żyje od weekendu do weekendu :PP Widzę efekty więc to też daje mi pozytywnego kopa. Czemu tak jest, że jak jedna rzeczy się układają to co innego się pieprzy ? Już mi cycki opadają i powoli się załamuje - nic się nie układa - okres się przedłuża ( nie dość, że mega długo na niego czekałam) trwa już 20 dni - w czwartek byłam u swojego ginekologa - przepisał tabletki na zatrzymanie krwawienia - luteine na regulacje cyklu - lekarz podejrzewa, że był to cykl bezowulacyjny dlatego krwawienie się przeciąga - wczoraj zrobiłam badanie progesteronu  i się okaże - wyniki odbierze mąż w poniedziałek - wiem, że takie rzeczy się zdarzają po łyżeczkowaniu i mam wielką nadzieje, że następne cykle się unormują - strata kg na pewno w tym pomoże - co nie zmienia faktu, że się martwię :-( Często ostatnio myślę o straconej ciąży - w czwartek szukałam wyników badań że szpitala (wszystkie dokumenty od ginekologa mam w jednej teczce) i trafiłam na kartę ciąży :-( Czemu to akurat mi się przytrafiło ? Ciężko wrócić po czymś takim do normalnego zyciaehh