Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9644
Komentarzy: 141
Założony: 13 marca 2017
Ostatni wpis: 16 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gawronek88

kobieta, 36 lat, Nn

168 cm, 103.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 maja 2017 , Komentarze (5)

Parę tygodni temu ustawiłam sobie zwiększona liczbę kalorii z wiadomych względów na 2600 kcal - wiadomo, że ze względu na moją wysoką wagę nie mogłam sobie pofolgować z jedzeniem, ale nie chciałam też nie wiadomo jak ścisłej diety. Wczoraj zmieniałam ustawienia na 2300 - teraz trzeba pracować nad zgubieniem zbędnych kg  - centymetry też ładnie poleciały - ubrania stały się luźniejsze - a w sklepie muszę polować na jeansy w mniejszym rozmiarze ;) mam tylko nadzieje,  że w nie wejdę :D Wczoraj robiłam porządki w szafach i definitywnie czekają nas zakupy przed urlopem, za dużo czasu nie zostało, a ja już nie mogę się doczekać tego lenistwa na plaży i taplania w wodzie (cwaniak)

29 maja 2017 , Komentarze (2)

Ciężko mi było wrócić przez te prawie 20 dni na prawidłowe tory - ale spięłam tyłek i waga w końcu ruszyła - dzisiaj 112,8 kg.  Ciężki był powrót do pracy, zarówno psychiczny jak i fizyczny - przez pierwsza dwa trzy dni w pracy czułam się osłabiona, parę razy zakręciło mi się w głowie - ciężko jest - pocieszam się tym, ze jeszcze tylko trzy tygodnie i urlop :) Psychicznie jest różnie - są momenty, że śmieje się , cieszę się czasem spędzonym z mężem, żartuję z koleżankami z pracy - ale nie ma dnia, żebym nie myślała o straconej ciąży, co by było gdyby... i autentycznie chcę mi się ryczeć, schować się gdzieś w kąt i przeczekać to wszystko - w czwartek robiłam zalecone badania bety (hormon ciążowy jeszcze jest ale znikoma ilość trochę powyżej 5 mlU/ml) i badania krwi - jest lepiej ale nadal muszę pracować, żeby zwalczyć do końca anemie - w tym tygodniu trzeba odebrać wyniki histopatologiczne ze szpitala - a za tydzień wizyta u ginekologa - ciekawe jak szybko będziemy mogli się starać o kolejną ciąże (mysli)

8 maja 2017 , Komentarze (1)

Co do diety to poszła w odstawkę, ciężko było normalnie funkcjonować a co dopiero myśleć o całodniowym jadłospisie - jadłam byle co - co odbiło się na wadzę - do szpitala poszłam z wagą prawie 116 kg - wracam od dzisiaj mam nadzieje, na dobre tory - rano waga pokazała 114 kg - więc nie ma tragedii -L4 po zabiegu nie dostałam więc już jutro wracam do pracy - nie wiem, czy do dobrze czy nie - w każdym razie mam nadzieje , że dam rade - wczoraj po spacerze z mężem i zakupami opadłam całkiem z sił - wiadomo, że jeszcze nie wszystko wróciło do normy - krwawienie nadal jest - mogę mieć tylko nadzieje, że wszystko będzie ok i powoli organizm się zregeneruje.. 

8 maja 2017 , Komentarze (6)

Myślałam, że następny wpis będzie mega optymistyczny i radosny - a tym czasem jest jeden wielki smutek i rozpacz.  Parę tygodni temu dowiedziałam się, że udało mi się w końcu zajść w ciąże (po wielu latach starań) - zrobiłam dwa testy ciążowe, poleciałam na bete i umówiłam się na wizytę do ginekologa - który potwierdził bardzo wczesną ciąże - około 3 tydzień. Po dwóch tygodniach było już widać zarodek 4 mm - czułam się w miarę dobrze - lekarz na drugiej wizycie wypisał mi l4 - ze względu na to, że pracuje fizycznie i szybko się męczyłam. Następna wizyta w 7 tygodniu, z której wychodzę z płaczem - dobrze, że mój mąż przyjechał po mnie bo nie wiem co bym zrobiłam - ginekolog po badaniu stwierdza, że ciąża nie urosła i prawdo podobnie nie rozwija się prawidłowo (zarodek nadal 4 mm) - wysyła na badania beta hcg co trzy dni które niestety potwierdzają to, że jest żle (poziom bety spada) - po kolejnych 10 dniach przychodzę do niego - robimy ostatnie usg które potwierdza wcześniejszą diagnozę i daje skierowanie do szpitala :( W piątek stawiam się do szpitala - dostaje tabletki dopochwowe które które miały wydalić ciążę - niestety nie usunęły wszystkiego i w sobotę pod narkozą  robią mi łyżeczkowanie i tego samego dnia wypisują do domu. Został smutek i żal - staram się myśleć pozytywnie, że za jakiś czas znowu zaczniemy starać się o dziecko - że jak już raz się udało, to czemu ma się nie udać drugi raz - że tym razem na pewno będzie wszystko ok - ale czarne myśli, też przychodzą do głowy. Wiem, że nie mogę zadręczać się tym bo nic dobrego z tego nie będzie - muszę skupić się na innych sprawach - na tym, żeby schudnąć, zadbać bardziej o zdrowie - walczyć z anemią bo to też nie jest wskazane w ciąży. Za 5 tygodniu mamy urlop - mamy już wszystko zaplanowane - pobędziemy razem, nacieszymy się sobą - przecież musi być dobrze? Dalej trzeba żyć i mieć plany i marzenia.

15 kwietnia 2017 , Komentarze (3)

troszkę mnie tu nie było ale wszystko idzie w dobrym kierunku - waga dzisiaj pokazała 113,3 wiec byle do przodu - mam teraz trochę więcej czasu, muszę myśleć pozytywnie - inny temat teraz mam w głowie niż dieta, ale nie poddam się i wszystko skończy się dobrze. :-) Poza tym Wesołych Świat (pa)

18 marca 2017 , Komentarze (4)

waga ładnie poleciała w dół bo aż 1,7 kg (swiety)  Także prawie nadrobiłam to co sobie pofolgowałam - oby więcej takich wpadek nie było. Śniadanko zjedzone dzisiaj grzanki z szynką, fetą i pomidorem a na obiad roladka z kurczaka z pieczonymi ziemniakami i twarożkiem. Weekendzie trwaj (pot)

17 marca 2017 , Komentarze (1)

Ciężki powrót do pracy po urlopie - i jeszcze wczoraj 12 godzin w robocie (ziew) Następny tydzień tez nie zapowiada się lepiej, no ale zobaczymy - dzisiaj ostatnia nocka w robocie i mini weekend :-) Dobrze,że chociaż trzymanie diety idzie mi dobrze -  zaraz trzeba się ogarnąć i ruszyć tyłek robić obiad - dzisiaj  kurczak z soczewicą do tego fasolka szparagowa - a na kolacje grzanki z szynką i pomidorem.  Wczoraj natomiast jadłam tortille pszenną  z dodatkami - placki oczywiście sama zrobiłam i wyszły na prawdę fajne :-) do tych kupnych się nie umywają - co jakiś czas na pewnie będę do tej potrawy wracać. ;)

14 marca 2017 , Komentarze (6)

Waga na szczęście powoli idzie w dół - oficjalnie zważę się w sobotę - więc jeszcze trochę czasu zostało. Wczoraj przedłużyłam sobie dietę na vitali na kolejne miesiące - a dokładnie do połowy lipca ;) Drugi, trzeci tydzień czerwca wyjeżdżamy na urlop - boję się co znów będzie z jedzeniem - chyba oprócz biernego wypoczynku będę musiała dorzucić niezły wysiłek ( każda forma jest dobra ;) ) bo nie chciała bym z dziesięciodniowego urlopu przyjechać 5 kg cięższa - nie wiem po co na razie o tym myślę, jeszcze tyle czasu przede mną. Chciała bym, żeby na prawdę ten rok był przełomowy co do wagi. W okolicy czerwca zostanę drugi raz ciocią (zakochany) potem będą chrzciny, wiadomo ,że cała rodzinka się zjedzie - chciała bym sobie kupić fajną sukienkę i dobrze wyglądać. Jak nie będzie mega poważnych wpadek co do jedzenie, to na pewno będzie dobrze - musi być.

14 marca 2017 , Komentarze (5)

Jak sobie pomyśle, że dzisiaj muszę wrócić do roboty, to mi się wszystkiego odechciewa - w tym tygodniu, żeby nie było mi za dobrze po urlopie trzy nocki i jedna ranka w sobotę - zapowiada się wybitnie (szloch) Dieta idzie ok - ostatnio zrobiłam według przepisu mus "czekoladowy" (banana, awokado,kakao, miód  - do tego na wierzch truskawki) mega dobry i na pewno na stałe zagości w moim codzienny jadłospisie 

Dzisiaj śniadania też na słodko - zawsze to jakaś odmiana - napchałam się jak nie wiem co - ale to dobrze, dzisiaj godzin muszę pilnować - jakoś to w czasie rozciągnąć bo ostatni posiłek będę jeść w czasie przerwy w pracy (ok godziny 2 w nocy) 

Śniadanie: dwa nie duże banany, 24 g orzechów ziemnych, chlebek pełnoziarnisty 

Zaraz czeka mnie koktajl gruszkowo - bananowy na jogurcie naturalnym. Obiad jeszcze mam z wczoraj (gulasz z ziemniakami i kurczakiem) porcja wyszła tak duża, że tylko dodam pierś z kurczaka i druga porcja gotowa (swiety) Dla męża też szybko obiad - także korzystam z wolnego popołudnia.

13 marca 2017 , Komentarze (5)

Teoretycznie jeszcze dzisiaj mam urlop - szósty dzień - razem z mężem wybraliśmy się do Zakopanego - wiadomo,  że nie było warunków, żeby sobie gotować samemu także dieta poszła pa pa - a przez tydzień folgowania przytyłam 2 kg :o ja pier...  także z 116,2 kg zrobiło się 118,2 kg :\ porażka po całej linii. Od niedzieli wróciłam do dobry tor - cały jadłospis mam przygotowany przez vitalie - 2300 kalorii - powiem, szczerze, że odpowiada mi to jak najbardziej - nie chodzę głodna, posiłki można sobie wymienić - także na pewno dietę sobie przedłużę - kg idą w dół a to najważniejsze :) Najwyższa moja waga to zaraz na początku stycznia pokazała 125,6 - tak sobie pofolgowałam przez święta - oby nigdy więcej to się nie powtórzyło. Cel 80 kg wcale nie jest taki nie realny :)