Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nieduża kobietka po pięćdziesiątce, która postanowiła kiedyś, że nigdy nie będzie starą, marudzącą, grubą BABĄ! Do odchudzania skłoniły mnie ciasne spodenki, w których jeszcze w ubiegłym roku chodziłam po górach.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6619
Komentarzy: 256
Założony: 26 marca 2017
Ostatni wpis: 27 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pola789

kobieta, 58 lat, Płońsk

158 cm, 67.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 marca 2024 , Komentarze (1)

Jest dobrze. W sobotę 68.2, dzisiaj mignęło nawet 67 z ogonkiem 😍. Czasu za mało na dłuższą twórczość tutaj, ale wiadomo - święta. Główny cel to utrzymać trend spadkowy. Mąż przybywa to może się uda żyć miłością, świeżym powietrzem i energią słońca???!!! A poważnie to przecież barszczu wielkanocnego i keksu sobie nie odmówię 😀

17 marca 2024 , Komentarze (6)

że tak będzie! Już od czwartku czułam luz w pasie spodni a dzisiaj mogłam przesunąć wagę na pasku! Stabilne 69, czyli -1 kg 😍. Na szklanej migało nawet mniej, ale nie chcę się spieszyć. Jestem z siebie naprawdę dumna. Cały miniony tydzień jadłam w oknie żywieniowym i jakoś tak samo wyszło, że zaczynam około 17.30 i zjadam jeden porządny posiłek i ewentualnie przegryzam jeszcze ser albo surowe warzywa. Węgle ograniczyłam do minimum, nie zjadłam nic słodkiego. Najwięcej cukru w moim menu mają borówki, na które mam straszą fazę 🤤. Piję dwie kawy, zieloną herbatę i wodę gazowaną. Nie czuję głodu, mam dużo energii.  Najważniejsze jest jednak to, że mój cukier wyraźnie się stabilizuje, nie rośnie przez noc a rano budzę się łatwiej i nie jestem już taka "zamulona" i nieprzytomna. 

Cieszę się bardzo i działam dalej 😁   

10 marca 2024 , Komentarze (10)

Mam nadzieję, że sobota to był TEN dzień, który uświadomił mi ostatecznie konieczność zmiany i powrót po ponad dwóch latach. Czas leci a ja sobie tyję niby niezauważalnie ale bardzo skutecznie. Zdrowie zaczyna szwankować, ciuchy się kurczą a ja się okłamuję, że nie jest tak źle... W sobotę przez przypadek (nie ma przypadków!!!) wpadły mi w ręce stare zdjęcia z wakacji we Włoszech. Dziesięć lat temu ważyłam około 56 kg i wyglądałam fantastycznie a teraz - szkoda gadać 😭. Czuję się źle w swoim ciele z wagą prawie 70 kg 🥶. Cukier mi skacze a mój apetyt na słodycze bywa niemożliwy do opanowania... 

Zaczęłam od zaraz. Post przez 24 godziny podziałał oczyszczająco na umysł i ciało. Wypiłam przez ten czas 2 kawy bez cukru i prawie 2 litry wody. Dzisiaj po południu zjadłam lekki posiłek z minimalną zawartością węgli. Wypiłam zieloną herbatę i zaraz idę spać. Czuję się rewelacyjnie i nie jestem głodna.

Od jutra zacznę ogarniać Vitaliowe życie. Nie chcę bardzo planować i zbytnio się napinać, ale cel mam jasny - ZDROWIE i DOBRA FORMA 😁

6 marca 2022 , Komentarze (4)

gdzie jesteś??? 😥 Dzisiaj u mnie trzeci dzień z rzędu szaro, buro, zimno i ponuro. Pogoda i nastój depresyjny kompletnie. Do moich lęków doszedł nowy i trudno nad nim zapanować - boję się tej światowej sytuacji. Nie mogę słuchać i myśleć o cierpieniu niewinnych ludzi i zwierząt, rzuconych w tryby okrutnej wojny. Jako osobę wysoko wrażliwą boli mnie to wręcz fizycznie. Nie oglądam telewizji, słucham tylko radia, przeglądam Internet, ale złe wiadomości zalewają człowieka. Staram się uciekać w świat książek lub zająć głowę jakimiś lżejszymi przemyśleniami, ale łatwo nie jest. Zabieram się do tego wpisu już od tygodnia i dzisiaj pomyślałam, że może to być właśnie forma autoterapii. Próbuję więc... 

Waga od ostatniego wpisu ładnie spadała, ale tłusty czwartek i ostatkowy weekend zahamował pozytywne trendy - ciasto, pizza, wino i inne "wyuzdane" przyjemności musiałam odrabiać w tym tygodniu. Na szczęście ogólna tendencja jest spadkowa i cyferki na szklanej pokazują już wagę paskową. Zdrowotnie służy mi jedzenie w oknie i z minimalną ilością węglowodanów. Po porannej kawie bez dodatków nie czuję głodu do 13-14. Największy, solidny posiłek zjadam między 17 a 18. Oczywiście wszystko co jem jest low fodmap. Kalorii raczej nie liczę, wpisuję produkty w fitatu żeby mieć kontrolę nad węglami. Aplikacja wyliczyła mi zapotrzebowanie na 1900 kcal i raczej tej liczby nie przekraczam. Staram się dużo chodzić i codziennie maszeruję około 6 km. Ale wczorajszy dzień spisałam pod tym względem na straty - praktycznie cały przeleżałam na kanapie pod kocykiem 🤪 - cóż, bywa i tak. Tak jak radzą bracia Rodzeń, kupiłam sobie magnez, potas i witaminę D. Łykam dzielnie chociaż okazało się, że tabletki są w rozmiarze XXL i trudne do przełknięcia 😉.

Oby ten tydzień przyniósł jakieś pozytywne rozstrzygnięcia, dał ludziom chociaż trochę spokoju i nadziei - czego sobie i wszystkim życzę 💔 

6 lutego 2022 , Komentarze (2)

Postaram się tu być, bo robi się niebezpiecznie. I nie chodzi tylko o wagę, chociaż bezpośrednio po świętach na wyświetlaczu szklanej mignęło mi 70 kg żywej wagi!!! Bardziej martwią mnie zdrowotne przyczyny tego przytycia. Nie będę ściemniać, że jadłam grzecznie i bez wpadek, ale taki głupi apetyt też nie bierze się znikąd. Zaczęłam podejrzewać u siebie problemy z cukrem bo często miewam jakieś dziwne jazdy z dygotaniem, nocnymi potami i ogólnie kiepskim samopoczuciem. No i pierwszy raz w życiu zaczęłam tracić talię na rzecz oponki. Przypadki cukrzycy w najbliższej rodzinie też dają do myślenia. Zakupiłam sobie glukometr i rzeczywiście coś jest na rzeczy - cukier na czczo wychodzi bardzo różnie a najwyższy jaki do tej pory miałam to 128. Udało mi się wyłapać korelację między tym co jem, a jak się potem czuję. Wiem, że trzeba jeszcze zrobić badania insuliny bo może to być insulinooporność, ale na kontakty z placówkami medycznymi jakoś nie mam ochoty. Postanowiłam powalczyć dietą. Wczoraj zakończyłam weekend z mężem, przez który rozwiały się trochę moje dobre postanowienia. Od dzisiaj przez kolejne trzy tygodnie mam luzik i biorę się do roboty. Mam już podbudowę teoretyczną, bo ostatnich kilka wieczorów spędziłam z braćmi Rodzeń. Muszę przyznać, że oglądam ich z przyjemnością a wiedza, którą przekazują robi wrażenie i przemawia do mnie. Trafiłam na nich przez przypadek i to w miesiącu, który poświęcili sprawom cukrzycy. Postawiłam przed sobą ambitne zadanie: do mojego low FODMAP dodaję keto i to wszystko w oknie żywieniowym 8/16 😁. Przynajmniej spróbuję. 

Na wadze dzisiaj rano 68 kg, uczciwie zmieniam pasek 🤪. Dawno tyle nie było a jeszcze bardziej mi wstyd, że mój mąż waży mniej niż ja!!! To już naprawdę patologia!!! Jadłam dzisiaj grzeczne, węgle w ilości śladowej, 6 km marszu zaliczone. Pierwsze koty za płoty 🐱

Mam nadzieję, że to nie kolejny "wyrzut" słomianego zapału u mnie 

20 marca 2021 , Komentarze (4)

Ambitne plany o częstych wpisach pokrzyżował mi rozlazły komputer, który odmówił współpracy z Internetem. Na szczęście wymiana sprzętu się powiodła i mogę działać 👍. Dzisiejszy pierwszy dzień wiosny upłynął pod znakiem przenikliwego chłodu i opadów śniegu. Mam nadzieję, że to takie resztki, które zalegały gdzieś w niebie i więcej w tym sezonie już nie będzie 😉 Przez ostatnie tygodnie dzielnie maszerowałam i próbowałam ograniczać jedzenie. Efekty lekko widać na wadze bo dzisiaj rano było 65,6. Byłoby pewnie lepiej ale weekend z mężem ma bardzo destrukcyjny wpływ na moje odchudzaniowe morale 🤪. Ale teraz do świąt mam czas dla siebie i chcę go wykorzystać. Dzisiaj przy okazji szukania ciepłych dresów wpadły mi w rękę moje górskie spodnie i przypomniałam sobie, jak to w ubiegłym roku przed pierwszym wyjściem na szlak musiałam rozpruć zaszewki w pasie bo było mi ciasno 😭. Traumatyczne chwile, które do tej pory powodują rumieniec zażenowania - nigdy więcej!!!! 

Mam nadzieję, że częsta spowiedź z moich postępów (lub ich braku) podziała na mnie mobilizująco. Dzisiejszy dzień przedstawia się pokrótce następująco:

- FODMAP - 100%

- Płyny - 2 litry (woda, zielona herbata)

- Marsz - prawie 15000 kroków (11 km)

- IF - 18/6

- Warzywa, owoce - marchewka, banan, pomarańcze

- Cukier - 0 

- Słodkie - czekolada gorzka 80% - 3 kostki.

Dzisiaj tyle, mam nadzieję, że w kolejnych dniach się rozwinę 🤗

24 stycznia 2021 , Komentarze (2)

to moja przerobiona wersja tytułu książki psychologicznej (w oryginale jest ŻYĆ)... No i tak to się stało w moim przypadku. Ciągle żyłam sobie w przekonaniu, że jeszcze nie jest tak źle, że w ciuchy się mieszczę, że mojemu mężowi przecież się podobam 🤪. Oszukiwanie siebie jest obrzydliwe a zderzenie z "namacalną" rzeczywistością było bardzo bolesne. Waga, na którą odważyłam się wreszcie wejść była bezlitosna, ale czego spodziewać się po urządzeniu, które ma metalową baterię zamiast serca 😉. Nie będę tego roztrząsać, wiem jedno - trzeba coś z tym zacząć robić bo bez ogarnięcia się będzie coraz gorzej. Wiedziałam, że powinnam wrócić na Vitalię, tylko im dłuższa przerwa tym trudniej się odezwać. Wracam na tarczy. Pokonał mnie ten cholerny rok, który upłynął pod znakiem morowego powietrza i innych plag obficie spadających. Ale mam świadomość, że muszę walczyć przede wszystkim o zdrowie, które daje odporność i o sprawność, która jest bardzo potrzebna w codziennym życiu. 

Na jesieni wiele czytałam o IF, czyli jedzeniu w oknie żywieniowym. Postanowiłam to wypróbować i szło mi całkiem dobrze, ale święta oczywiście przerwały dobrą passę. Teraz wracam na ten post. Rano nigdy nie miałam apetytu ale śniadania jadłam "przez rozsądek", więc pierwszy posiłek około południa bardzo mi odpowiada. Jedzenie 2-3 posiłków jest bardzo wygodne. Staram się ograniczać jak najbardziej węglowodany i produkty o wysokim IG, do tego muszę jeszcze pamiętać o FODMAP 🤓. Ubiegły tydzień zakończył się małą imprezką i teraz przez najbliższy miesiąc nie będzie większych okazji do grzechu. W miarę dobra pogoda sprzyja mojemu dreptaniu, codziennie mam na liczniku minimum 5 km, czyli około 7 tyś. kroków. Na oficjalne ważenie daję sobie czas do soboty, wtedy patrzę prawdzie w oczy i aktualizuje pasek. Mam nadzieję, że będzie dobrze, że moja motywacja znowu nie opadnie i nie skończy się zakalcem 🙂

Uff 😎 początek za mną!!! Od jutra nadrabiam lekturę moich znajomych pamiętników (tęskniłam!) i staram się pisać na bieżąco.👍

1 marca 2020 , Komentarze (3)

Dzisiaj na wadze okrąglutki, tłuściutki, puszysty - 1 kg mniej (impreza). Żegnam go bez żalu i obiecuję dorzucać kolejne, żeby nie był samotny. W sumie od tych zatrważających trzech szóstek ubyło mnie 2,1 kg! Pilnowanie miski, sporo ruchu i jak widać są wymierne efekty. No i najważniejsze - ZERO cukru!!! Nawet kawy nie słodzę, czym zadziwiam sama siebie. Wczoraj na daleki spacer zabrałam obraną marchew pokrojoną w grube talarki i zjadałam sobie po drodze 8). Minione dni były bardzo grzeczne i zgodne z planem. A dzisiaj z okazji pierwszego marca zaczynam wyzwanie z deską. Idę na całość. W takich sytuacja wychodzi cały mój charakterek pod hasłem - JA NIE DAM RADY!?!? Po prostu uparta koza ]:>.

Dobry początek zrobiony, ochota na więcej jest ogromna, samopoczucie bardzo dobre. Chleb gryczany upiekłam, zupa jarzynowa ugotowana. Mam nadzieję, że żadne "trudności obiektywne" nie pokrzyżują moich planów. Od jutra postaram się wrócić do chociaż krótkich wpisów, bo widzę jak mnie to mobilizuje.

A z aspektów zdrowotnych bardzo mnie cieszy, że nie nabieram już wody i nie puchną mi tak palce. Zaczęłam "wyrastać" z obrączki i bałam się, że na piątą rocznicę ślubu trzeba będzie ją powiększyć :D.

27 lutego 2020 , Komentarze (1)

Wczorajszy dzień zgodnie z przewidywaniami przeleciał z prędkością światła. Na wpis nie starczyło mi już energii i czasu (kreci). Nawet z jedzeniem było krucho, bo przy wieczornym liczeniu okazało się, że zjadłam za mało i musiałam dodać jeszcze słonecznik i jogurt - wyszedł mi prawdziwy post ścisły. Dzisiaj już spokojnie i raczej zgodnie z planem:

1. Zjedzone - wczoraj 1350 kcal / dzisiaj 1650 kcal

2. Spalone - 420 kcal / 320 kcal

3. Wychodzone - 11800 kroków - 8,5 km / 9000 - 6,6 km

4. Cukru - wczoraj 2 kostki gorzkiej czekolady / dzisiaj znowu 0 !!!

5. FODMAP - 100 %

6. Wypite - wczoraj trochę za mało / dzisiaj 1,5 l

7. Owoce, warzywa - zaliczone

8. Spanie - zgodne z planem.

Lubię to uczucie, kiedy spodnie zaczynają się robić luźniejsze (cwaniak). Oby tylko waga potwierdziła moje radosne przypuszczenia (pa)

25 lutego 2020 , Komentarze (4)

Bilans dnia dzisiejszego:

1. Zjedzone - 1600 kcal

2. Spalone - 350 kcal

3. Wychodzone - 8600 kroków, czyli 6,5 km

4. Cukru - czwarty dzień 0 !!! 

5. FODMAP - 100 %

6. Wypite - 1,5 litra - szczególnie wchodzi mi Muszynianka

7. Owoce, warzywa - skromnie ale były

8. Spanie - oby przed 23 (spi)

Dzisiaj jestem z siebie dumna, bo w czasie ostatków w pracy nie zjadłam żadnych słodyczy, a był torcik, sernik i cukierki czekoladowe... A ja ze stoickim spokojem sączyłam sobie kawkę bez cukru (swiety)

Jutro mam w planach zjedzenie gorzkiej czekolady. Czeka mnie dzień wymagający sporo energii i czekolada będzie kołem ratunkowym w razie potrzeby. Ogólnie czuję się nadspodziewanie dobrze fizycznie a o to przecież chodzi mi najbardziej. 

Przypomniała mi się wyzwanie z deską i chyba też do niej też wrócę. Tylko jeszcze nie dzisiaj - muszę się nastawić psychicznie ;)