Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię czytać, grać na gitarze i gotować co jest dla mnie gwoździem do trumny...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17472
Komentarzy: 348
Założony: 18 lipca 2017
Ostatni wpis: 11 grudnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alraunaaa

kobieta, 38 lat, Kraków

165 cm, 96.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2017 , Komentarze (12)

Po weekendzie było ciężko. Wyrzuty sumienia straszne ale już pozytywnie- dziś się zważyłam i spadek do 100,3kg. Już się nie mogę doczekać aż zniknie to straszne 100 i pojawi się 9 z przodu. Bo, mimo tego wyskoku, muszę przyznać, że ciężko na to pracowałam. Ostatnio koleżance opowiedziałam o wakacjach bez lodów czy gofrów. Zrobiła wielkie oczy, bo tak się przecież nie da. Sama siebie zaskoczyłam tym, że jednak się da.

To tak naprawdę pierwsza moja poważna dieta. Zawsze kończyło się postanowieniem jednego dnia "będę mniej jeść" i ignorowaniem tego dnia następnego. Myślałam już, że nigdy nie uda mi się wejść w tryb, który pozwoli mi na regularność i konsekwencję. Ku mojemu zaskoczeniu- najbardziej pomaga mi aplikacja na telefonie. Ustaliłam sobie limit kcal i bez oszukiwania zapisuję co jem, aplikacja podlicza i trzymam się tego. Nigdy nie pomyślałabym, że w moim przypadku najbardziej skuteczne będzie liczenie kcal, byłam przekonana, że to najgorszy możliwy sposób.

Bolał też zawsze brak motywacji. Zawsze uciekałam od tematu. W stylu- stlucz termometr- nie będzie gorączki. Nie miałam wagi to i nie wiedziałam ile ważę. Nie było problemu. Od tematu swojego wyglądu tak od gimnazjum uciekałam- nawarstwiane latami kompleksy i niechęć by spojrzeć prawdzie w oczy i wziąć się za siebie. Ale ostatnio ktoś mną mocno potrząsnął. Spojrzałam sobie w lustrze w oczy, spojrzałam na brzuch i poleciałam po wagę. Ten wynik 110kg był jak uderzenie obuchem w głowę. W końcu zobaczyłam, przyznałam się do tego i próbuję zmierzyć z problemem. 

Początek był trudny. W końcu musiałam nazwać swoje kompleksy i powiedzieć sobie, że mogę się ich pozbyć- JA i tylko JA mogę sobie pomóc. 

Dużo wypocin dziś, ale musiałam to z siebie wyrzucić, bo czuję, że tracę silną wolę a teraz nie mogę się poddać tak w pół drogi.

28 sierpnia 2017 , Komentarze (6)

No i znowu zastój- 101,2 i nic w dół. Choć tym razem to moja wina. W weekend miałam koleżankę u siebie. Piłyśmy wódkę. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak sponiewierałam- z 6-7 lat temu albo lepiej. Wstyd mi, że własne założenia w taki beznadziejny sposób łamię.

21 sierpnia 2017 , Komentarze (27)

Dokładnie dwa miesiące temu pierwszy raz się zważyłam.

Podsumowanie: waga: 110 -> 101,2kg a więc 8,8kg mniej

Wymiary (porównanie z pierwszymi zapisanymi- trochę później niż w czerwcu- nie pamiętam kiedy dokładnie się zmierzyłam)

Szyja cm38 cm42 cm-4 cm( -10,5 % )
Biceps cm38 cm42 cm-4 cm( -10,5 % )
Piersi cm110 cm125 cm-15 cm( -13,6 % )
Talia cm95 cm103 cm-8 cm( -8,4 % )
Brzuch cm108 cm109 cm-1 cm( -0,9 % )
Biodra cm107 cm120 cm-13 cm( -12,1 % )
Udo cm65 cm67 cm-2 cm( -3,1 % )
Łydka cm39 cm45 cm-6 cm( -15,4 % )
Spalonych kalorii kcal0 kcal0 kcal0 kcal( 0 % )
Zawartość
tłuszczu
 % 
Oblicz
40 %47 %-17.5 %

Muszę przyznać, że jestem zadowolona. Waga spadła ładnie- prawie książkowe kg/tydzień, obwody zmniejszone- niektóre nawet bardzo. Żałuję tylko, że cm gubię wszędzie poza brzuchem- tam ich spadło najmniej.

No ale tak czy siak- liczb się nie oszuka- jest mniej!:)

13 sierpnia 2017 , Komentarze (6)

No i jestem w domu. Przyjechaliśmy w nocy, ważenie dziś rano. Bałam się tego. Niepotrzebnie- w końcu waga ruszyła i 1,2kg straciłam na wyjeździe. Fakt- jedzenia pilnowałam, choć mniej restrykcyjnie niż w domu. Za to dużo ruchu. Codziennie spacery, pływanie w morzu. Jestem niesamowicie z siebie dumna, że nie tylko nie przytyłam ale jeszcze sporo zrzuciłam. Mała nagroda- srebrne kolczyki z bursztynami. Nagroda nie za spadek wagi, ale za to że nie było lodów, gofrów, frytek, słodyczy.

11 sierpnia 2017 , Skomentuj

Ależ mi się stąd nie chce wyjeżdżać.  Jutro do 10 mamy opuścić domek, trochę się policzymy i na noc jazda do domu. Nie wiem jak to przetrwam- jestem jedynym kierowcą a droga to z 10h.

Codzienne spacery, brak stresu, brak spogladania na zegarek, zwiedzanie, plazowanie. Naprawdę udany wypoczynek, choć tylko tydzień. Aż boję się wracać do pracy. Niby nie jest bardzo stresująca ale często za bardzo się nią przejmuje. Zwłaszcza ciężko udźwignąć to, że programistami są głównie mężczyźni- na kobietę zawsze patrzy się bardziej krytycznie.

Wyjazd wiele mi dał. Codziennie kilka km spaceru. Pierwszego dnia wieczorem nogi mi odpadły. Dziś nawet nie poczułam przebytej drogi. I ta knajpka, gdzie chodzimy na obiady- mój ulubiony- grillowania ryba ze szpinakiem. Mąż do takiej porcji bierze jeszcze podwójne frytki- zastanawia mnie jak on może to zjeść. Kiedyś może wcisnelabym jeszcze te frytki. Dziś- nie ma mowy. Dopiero teraz widzę, jak mocno ograniczyłam jedzenie.

W poniedziałek ważenie plus mierzenie. Trochę boję się tej chwili prawdy. 

9 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

Kilka dni już za mna. Właściwie wczoraj był pierwszy dzień, w którym nie odpadaly mi wieczorem nogi od chodzenia. Jak na polski Bałtyk pogoda na razie idealna. Słoneczko i ciepło. Korzystamy- plaża, zwiedzanie. Chyba nawet więcej zwiedzania. W tym roku jeszcze koniecznie musimy zaliczyć jakąś latarnię morską. Tylko pieniądze tu idą jak woda. Nawet bez specjalnych bzdur- obiad, wejścia, sikanie(!). Ale cóż- spodziewałam się tego.

Kulinarnie staram się nie grzeszyć. Najtrudniej z obiadami ale da się wybrnąć- wybieram miejsca gdzie można kupić sałatki czy rybkę lub mięsko z grilla. Kusi mnie smażona rybka z frytkami- taki nadmorski standard ale póki co udało mi się powstrzymać- przed wyjazdem raz taką rybę na pewno zjem, choć frytki raczej sobie daruje:) 

Bałam się, że skuszą mnie gofry lub lody- ale mijam w ogóle bez zastanowienia. Nawet rodzinie kupuje i mnie nie drażni to. W nagrodę pod koniec kupię sobie coś ładnego. Widziałam śliczne kolczyki z bursztynami.

5 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Cudownie tu jest. Uwielbiam morze, jego szum, zapach, fale, piasek. Nie przeszkadza mi, że zimno, że na Chorwacji taniej. Polski Bałtyk ma dla mnie ogromny urok.

Dzień pierwszy to tylko jedna wpadka- pół zapiekanki po nocy jazdy. Na obiad rybka z grilla i zestaw surowek. Czyli to, czego bałam się najbardziej jest do przeskoczenia:) Da się znaleźć coś innego niż smazenina i niezdrowe przekąski:)

Ruchu więcej niż zwykle- kilka km spaceru, zabawa z dziećmi przy dużych falach w wodzie. Nogi odpadają. Jutro też planuje bardzo aktywny dzień. Oby się udało:)

4 sierpnia 2017 , Komentarze (3)

103,5kg. Półtora tygodnia i waga ani drgnie. Jedno dobre, że się nie podnosi. W nocy wyjeżdżam i mam nadzieje, że ten urlop nie odbije się niekorzystnie na wadze. Ile może trwać taki zastój? Czym go zwalczyć?

2 sierpnia 2017 , Komentarze (3)

O tak, od dziś dwa tygodnie wolnego. Dzieci odstawione do przedszkola, więc wyrodna matka sama poszła na basen. Zrobiłam prawie dwa razy więcej basenów niż normalnie bo nie musiałam się spieszyć. Już czuję miłe zmęczenie mięśni nóg i rąk.

Potem wyprawa po sklepach, żeby kupić potrzebne rzeczy na wyjazd nad morze- kosmetyki, trochę leków i takie tam drobiazgi. Założyłam obcisłą bluzkę i szorty i pierwszy raz od dawna idąc i widząc się w witrynach- nie wstydziłam się wystającego brzucha. Naprawdę, w końcu widzę jakieś efekty!! W obwodzie niewiele zmalał, ale jest jakiś taki bardziej płaski. 

I nawet nie skusiłam się na niezdrową przekąskę, choć zapomniałam szpinakowo-bananowo-kiwi koktajlu zabrać na pobasenowy głód- został w lodówce. Jestem z siebie dumna, poczułam głód i kusiło ale zapiłam wodą. Teraz bez wyrzutów mogę pochłonąć moje chia z mango i ananasem- jak było w planie :) (Choć na razie to ostatnia porcja- czuję, że zaczyna mi się nudzić i nie smakuje jak na początku.)

1 sierpnia 2017 , Komentarze (9)

Zastoje zastojami ale przymierzyłam dziś spódnicę- nie nosiłam jej od dawna, bo była opięta na biodrach. I okazało się, że jest luźna:) Niby tylko te 8cm a jednak na spódnicy widać:):) 

Po braku spadku wagi- to bardzo budujące.